Bez najmniejszych problemów doszłam do łazienki i się w niej
zamknęłam. Rozebrałam się i tak jak poprzednio położyłam w ciepłej wodzie,
ciesząc się z rozluźnieniem i tym, że mogę przez chwilę o niczym nie myśleć.
Długo jednak mój spokój nie potrwał, bo usłyszałam walenie do drzwi, bo
pukaniem tego nazwać nie można.
- Zajęte!
- Otwieraj!
- Pain?
- Dla Ciebie Lider! Otwórz te cholerne drzwi!
- Kąpię się!
- Co mnie to obchodzi ! Muszę skorzystać z toalety !
- Nie możesz ze swojej?
- Konan się kąpie!
- To nie możesz wejść do niej!
- Nie!
- Niby dlaczego, myślałam, że się kochacie, a tutaj takie
krępacje widzę.
- Otwórz te cholerne drzwi po prostu!
- Dobra, już dobra poczekaj, ubiorę się .
Rozbawiona i rozdrażniona całą tą sytuacją wyszłam szybko z
wanny. Wytarłam się i ubrałam. Tylko otworzyłam drzwi i Pain już wleciał do
środka lecąc do kibla. Zamknęłam drzwi i udałam się do swojego pokoju.
- Co tak krótko dzisiaj? Siedziałaś tam tylko pół godziny.
- Lider mi przeszkodził.
Itachi tylko podniósł do góry brwi i nic więcej nie
powiedział. Widać nie wszystko się jednak niesie tym korytarzem i od czasu do
czasu zdarzają się sytuacje o których nikt nie wie. No prawie nikt. Znając
życie jutro przy śniadaniu się dowiem kto dokładnie to słyszał po ich minach.
Usiadłam na łóżku i po chwili wpadł do naszego pokoju wściekły Lider.
- Następnym razem jak każę Ci coś zrobić to po prostu to
robisz bez chwili zwłoki .
Odezwał się w miarę normalnie i spokojnie, chociaż żyłka na
czole dalej mu pulsowała.
- O co się tak złościsz? Przecież wyszłam z łazienki.
- Nie mówiłem, że masz wychodzić, prosiłem wróć wymagałem,
kazałem byś otworzyła drzwi.
- Byłam naga. Nie otwieram każdemu drzwi gdy jestem w takim
stanie tylko dla jego widzi misie.
- Masz się mnie słuchać bez względu na rozkazy.
- Nie uważasz, że ta kłótnia jest bezsensowna? Tym sposobem
jedynie mi udowadniasz, że jesteś debilem, choć uważałam Cię za inteligentną i
mądrą osobę. Będę wykonywać twoje
rozkazy jeśli będą miały sens i logikę i nie będą się sprzeczać z tym co ja
myślę i uważam. To, że reszta pozwala sobie na takie traktowanie nie znaczy, że
ja będę!
Wkurzyłam się na niego. Jeśli ktoś ma się tu czuć
poszkodowany to tylko ja. To moją strefę chciał naruszyć i nie obyło by się bez
głupich komentarzy i docinków zarówno od niego i reszty. Po za tym jakbym to
zrobiła to zrzucił by na mnie wszystkie obowiązki jakie tylko mogłabym przejąć
każąc mi robić coraz to głupsze rozkazy. Złość mnie rozpierała. Aby nie narobić
żadnych szkód wyszłam szybko z pokoju, przechodząc koło Paina i zaczęłam iść
korytarzem.
- Dokąd to?
- Jak najdalej od Ciebie.
Daleko jednak nie doszłam. Już po chwili byłam przygwożdżona
do ściany przez Lidera i jego wściekłą minę.
- Masz mnie szanować. Wykonywać moje rozkazy. Nigdy nie
podważać mojego zdania i nie mówić do mnie takim tonem!
Z pokoi po kolei zaczęli wszyscy się wychylać, aby zobaczyć
co się dzieje. Byłam wkurzona i nie mogłam pozwolić, aby wszyscy zobaczyli, że
się go boję. Zanim pomyślałam wzięłam zamach i uderzyłam go z całej siły w
szczękę tak, że odleciał kawałek dalej. Wściekł się, wstał i aktywował
rinnegana, więc automatycznie aktywowałam ByakuSharingan i patrzyliśmy chwilę
na siebie. Próbował chyba jakiejś techniki, ale mu nie wychodziła. Po chwili na
końcu korytarza zobaczyłam Konan idącą w naszą stronę.
- Co się tu dzieje?
- TA smarkula mnie obraża, nie szanuje, wkurza, ignoruje co
do niej mówię i podnosi na mnie głos!
Wzięłam kilka głębokich wdechów i wydechów. Dezaktywowałam
moje oczy i spojrzałam na Konan poważnie i dalej trochę zła.
- Konan, coś myślę, że się dzisiaj z nim nie dogadam.
Spróbuj z nim porozmawiać jak się uspokoi i wytłumaczyć mu, że jestem kobietą.
Nie życzę sobie, aby żądał on ode mnie otworzenia drzwi gdy jestem naga i
wrzeszczenia na mnie, że tego nie robię. Nie wiem jakich mam jeszcze użyć
argumentów, by zrozumiał, że nie potrzebnie się denerwuje, bo te kilka minut
które musiał czekać aż wyjdę nic nie zmieniły.
Konan rzuciła rozbawione spojrzenie na Peina i wzięła go za
rękę aby poszedł z nią do ich pokoju. Popatrzyłam na resztę, która trochę
zdezorientowana stała w drzwiach i spoglądała niepewnie.
- Koniec przedstawienia. Możecie dalej zająć się tym co
zostało wam przerwane.
Po moich słowach większość obudziła się jak z transu, więc
odwróciłam się na pięcie i wróciłam do swojego pokoju. Itachi patrzył na mnie
jakoś dziwnie, ale ja tylko wzruszyłam ramionami i zaczęłam układać resztę
papierów do drugiego segregatora. Wkładałam tam wszystkie informacje o
technikach i pieczęciach. To też podzieliłam na trzy grupy: medyczne Jutsu, na
odległość, z bliska. Tak mi było najwygodniej i tak zrobiłam. Koło dwudziestej
drugiej skończyłam. Chciałam się już przebrać i położyć, ale usłyszałam pukanie
do drzwi. Zdziwiona spojrzałam na Itachiego, ale on tylko wzruszył ramionami.
- Proszę.
- Nie przeszkadzam?
W drzwiach stała Konan i patrzyła na mnie z uśmiechem i
chyba niepewnością .
- Nie, jasne, że nie.
- To świetnie. Chciałam z tobą pogadać. Itachi mógłbyś na
chwile wyjść.
Itachi wzruszył tylko ramionami i wyszedł z pokoju.
- Możesz sprawić, by nikt nas nie słyszał?
- Tak, ale wtedy my też nie będziemy nikogo słyszeć.
- Może być.
Skupiłam się na tym pomieszczeniu i wyobraziłam sobie, że
znajduje się ono w wielkim dźwiękoszczelnym bąblu. Spojrzałam na Konan lekko
zdezorientowana.
- Już.
- To świetnie. Chciałam najpierw pogadać o tej sprawie z Painem.
Był on maksymalnie wkurzony na Ciebie, ale udało mi się go trochę obłaskawić. Nie
jest już zły, czy coś. Nawet sam stwierdził, że się trochę uniósł, ale ta cała
kłótnia odbyła się na oczach innych, więc powinnaś dostać jakąś karę, by nie
myśleli, że wszystko Ci wolno. Za bluzkę masz gotować wszystkim, bo wtedy nie
wiedział on jeszcze, że to robisz. A za tą kłótnie masz posprzątać cały
składzik. Oraz wszyscy z tej organizacji mają zakaz długiego siedzenia w
łazience. Mogą tam być góra dziesięć minut i muszą wyjść.
Jęknęłam cicho. Sama nie wiem czy przez myśl, że mam
posprzątać cały ten składzik czy też dlatego, że będę mogła siedzieć w łazience
tylko dziesięć minut.
- Wiesz, że to nie jest wykonalne, abym spędziła w łazience
tylko dziesięć minut?
- Tak wiem coś o tym z autopsji. Powiem Ci tylko tyle.
Kombinuj i nie daj się złapać, a dojdziesz do sukcesu.
- Dzięki za radę, tak łatwo nie dam się pokonać.
- I tak trzymaj.
- Konan?
- Tak?
- Mam pytanie .
- No mów śmiało .
- Dlaczego ze mną rozmawiasz?
- Jak to dlaczego?
- Z tego co kojarzę to do nikogo się nie odzywasz, no oprócz
Paina. Zawsze jesteś raczej poważna, trudno Cię zobaczyć, co dopiero usłyszeć,
czy porozmawiać z tobą, a jesteś całkiem miłą osobą.
- Dzięki… Rozmawiam z tobą, bo jesteś inna. Jesteś wesoła.
Nie boisz się Paina. Nie dajesz sobą rządzić. Nie jesteś głupia. No i jesteś
kobietą.
Przy ostatnim zdaniu obydwie zaczęłyśmy się śmiać
przypominając sobie Paina, bo to ostatnie zdanie było na temat tego co
podkreśliłam w swojej wypowiedzi mówiąc do niej o nim. Po chwili wszedł do
pokoju Itachi i spojrzał na Konan zszokowany.
- Nie przeszkadzam?
- Nie, nie i tak właśnie wychodziłam.
- Nie musisz wychodzić, zawsze możemy jeszcze pogadać.
- Przepraszam, ale naprawdę muszę już iść. Miałam wyjść
tylko na chwilę po kanapki i wrócić do niego, jak mnie za długo nie będzie to
będzie się zastanawiał co się dzieje.
- Konan?
- No?
- A ty chodzisz czasem na misję?
- Czasami tak, ale bardzo rzadko. Zazwyczaj po prostu siedzę
w naszym pokoju, wypełniam papiery i się nudzę.
- Jak się nudzisz to wpadaj częściej.
- No pewnie. Jak się Pain uspokoi to zapraszam Cię też do
mnie.
- Jasne. Dobranoc.
- Dobranoc.
Konan zamknęła drzwi, a ja usunęłam bąbel. Jest ona całkiem
miła osobą i … normalną. Co jest całkiem dziwne, bo jak na razie to nikt nie
zachowywał tu się całkowicie swobodnie. Przynajmniej na razie. Jak tak dalej
pójdzie to i tak wszyscy choć trochę mnie polubią lub będą szanować.
Przynajmniej mam taką nadzieję.
- Nie chciałem wam przeszkodzić. Po prostu dziwnie cicho się
u was zrobiło i myślałem, że może coś wam się stało i dopiero gdy tu wszedłem
zorientowałem się co zrobiłaś.
- Nie przepraszaj jeśli o to chodzi.
- Nie o to mi chodziło.
- Jasne.
- Naprawdę. Ech… Pain Ci odpuścił?
- Prawie. Są dwie rzeczy.
- Jakie?
- Po pierwsze każdy od teraz może przebywać w tamtej łazience
maksymalnie dziesięć minut, a po drugie mam posprzątać cały składzik.
- To ci zajmie co najmniej tydzień. Widziałaś jaki tam
bałagan?
- Tak, ale postaram się to zrobić w jeden dzień. Ciekawa
jestem czy mi się uda.
- Tak szczerze to ja też. Dobranoc.
- Dobranoc.
Przebrałam się i położyłam do łóżka twarzą do ściany. Itachi
chyba też się przebrał, bo słyszałam dźwięk jakby zdejmował ubranie. Po chwili
światło zgasło i położył się koło mnie. Uśmiechnęłam się mimowolnie i zasnęłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz