Menu

Zawieszam

Zawieszam!
Natłok obowiązków powoduje, że mam mało czasu.
Aby znaleźć czas na pisanie trzeba znaleźć motywację.
Z kolei ona pojawia się dopiero, gdy dostanę dowód, że ktoś czyta - komentarz.
Jedynie, gdy jakieś przybędą, to pojawią się kolejne rozdziały.
Tak więc to od was zależy, kiedy coś nowego napiszę.
Ps: Zgubiłam listę osób zainteresowanych nowymi rozdziałami. Dlatego jeśli ktoś chce być na bieżąco informowany o nowościach to proszę o komentarz pod ostatnim rozdziałem, wraz ze wskazaniem miejsca, gdzie mam się odzywać. ;)

niedziela, 8 września 2013

Rozdział 12



Bez najmniejszych problemów doszłam do łazienki i się w niej zamknęłam. Rozebrałam się i tak jak poprzednio położyłam w ciepłej wodzie, ciesząc się z rozluźnieniem i tym, że mogę przez chwilę o niczym nie myśleć. Długo jednak mój spokój nie potrwał, bo usłyszałam walenie do drzwi, bo pukaniem tego nazwać nie można.
- Zajęte!
- Otwieraj!
- Pain?
- Dla Ciebie Lider! Otwórz te cholerne drzwi!
- Kąpię się!
- Co mnie to obchodzi ! Muszę skorzystać z toalety !
- Nie możesz ze swojej?
- Konan się kąpie!
- To nie możesz wejść do niej!
- Nie!
- Niby dlaczego, myślałam, że się kochacie, a tutaj takie krępacje widzę.
- Otwórz te cholerne drzwi po prostu!
- Dobra, już dobra poczekaj, ubiorę się .
Rozbawiona i rozdrażniona całą tą sytuacją wyszłam szybko z wanny. Wytarłam się i ubrałam. Tylko otworzyłam drzwi i Pain już wleciał do środka lecąc do kibla. Zamknęłam drzwi i udałam się do swojego pokoju.
- Co tak krótko dzisiaj? Siedziałaś tam tylko pół godziny.
- Lider mi przeszkodził.
Itachi tylko podniósł do góry brwi i nic więcej nie powiedział. Widać nie wszystko się jednak niesie tym korytarzem i od czasu do czasu zdarzają się sytuacje o których nikt nie wie. No prawie nikt. Znając życie jutro przy śniadaniu się dowiem kto dokładnie to słyszał po ich minach. Usiadłam na łóżku i po chwili wpadł do naszego pokoju wściekły Lider.
- Następnym razem jak każę Ci coś zrobić to po prostu to robisz bez chwili zwłoki .
Odezwał się w miarę normalnie i spokojnie, chociaż żyłka na czole dalej mu pulsowała.
- O co się tak złościsz? Przecież wyszłam z łazienki.
- Nie mówiłem, że masz wychodzić, prosiłem wróć wymagałem, kazałem byś otworzyła drzwi.
- Byłam naga. Nie otwieram każdemu drzwi gdy jestem w takim stanie tylko dla jego widzi misie.
- Masz się mnie słuchać bez względu na rozkazy.
- Nie uważasz, że ta kłótnia jest bezsensowna? Tym sposobem jedynie mi udowadniasz, że jesteś debilem, choć uważałam Cię za inteligentną i mądrą osobę.  Będę wykonywać twoje rozkazy jeśli będą miały sens i logikę i nie będą się sprzeczać z tym co ja myślę i uważam. To, że reszta pozwala sobie na takie traktowanie nie znaczy, że ja będę!
Wkurzyłam się na niego. Jeśli ktoś ma się tu czuć poszkodowany to tylko ja. To moją strefę chciał naruszyć i nie obyło by się bez głupich komentarzy i docinków zarówno od niego i reszty. Po za tym jakbym to zrobiła to zrzucił by na mnie wszystkie obowiązki jakie tylko mogłabym przejąć każąc mi robić coraz to głupsze rozkazy. Złość mnie rozpierała. Aby nie narobić żadnych szkód wyszłam szybko z pokoju, przechodząc koło Paina i zaczęłam iść korytarzem.
- Dokąd to?
- Jak najdalej od Ciebie.
Daleko jednak nie doszłam. Już po chwili byłam przygwożdżona do ściany przez Lidera i jego wściekłą minę.
- Masz mnie szanować. Wykonywać moje rozkazy. Nigdy nie podważać mojego zdania i nie mówić do mnie takim tonem!
Z pokoi po kolei zaczęli wszyscy się wychylać, aby zobaczyć co się dzieje. Byłam wkurzona i nie mogłam pozwolić, aby wszyscy zobaczyli, że się go boję. Zanim pomyślałam wzięłam zamach i uderzyłam go z całej siły w szczękę tak, że odleciał kawałek dalej. Wściekł się, wstał i aktywował rinnegana, więc automatycznie aktywowałam ByakuSharingan i patrzyliśmy chwilę na siebie. Próbował chyba jakiejś techniki, ale mu nie wychodziła. Po chwili na końcu korytarza zobaczyłam Konan idącą w naszą stronę.
- Co się tu dzieje?
- TA smarkula mnie obraża, nie szanuje, wkurza, ignoruje co do niej mówię i podnosi na mnie głos!
Wzięłam kilka głębokich wdechów i wydechów. Dezaktywowałam moje oczy i spojrzałam na Konan poważnie i dalej trochę zła.
- Konan, coś myślę, że się dzisiaj z nim nie dogadam. Spróbuj z nim porozmawiać jak się uspokoi i wytłumaczyć mu, że jestem kobietą. Nie życzę sobie, aby żądał on ode mnie otworzenia drzwi gdy jestem naga i wrzeszczenia na mnie, że tego nie robię. Nie wiem jakich mam jeszcze użyć argumentów, by zrozumiał, że nie potrzebnie się denerwuje, bo te kilka minut które musiał czekać aż wyjdę nic nie zmieniły.
Konan rzuciła rozbawione spojrzenie na Peina i wzięła go za rękę aby poszedł z nią do ich pokoju. Popatrzyłam na resztę, która trochę zdezorientowana stała w drzwiach i spoglądała niepewnie.
- Koniec przedstawienia. Możecie dalej zająć się tym co zostało wam przerwane.
Po moich słowach większość obudziła się jak z transu, więc odwróciłam się na pięcie i wróciłam do swojego pokoju. Itachi patrzył na mnie jakoś dziwnie, ale ja tylko wzruszyłam ramionami i zaczęłam układać resztę papierów do drugiego segregatora. Wkładałam tam wszystkie informacje o technikach i pieczęciach. To też podzieliłam na trzy grupy: medyczne Jutsu, na odległość, z bliska. Tak mi było najwygodniej i tak zrobiłam. Koło dwudziestej drugiej skończyłam. Chciałam się już przebrać i położyć, ale usłyszałam pukanie do drzwi. Zdziwiona spojrzałam na Itachiego, ale on tylko wzruszył ramionami.
- Proszę.
- Nie przeszkadzam?
W drzwiach stała Konan i patrzyła na mnie z uśmiechem i chyba niepewnością .
- Nie, jasne, że nie.
- To świetnie. Chciałam z tobą pogadać. Itachi mógłbyś na chwile wyjść.
Itachi wzruszył tylko ramionami i wyszedł z pokoju.
- Możesz sprawić, by nikt nas nie słyszał?
- Tak, ale wtedy my też nie będziemy nikogo słyszeć.
- Może być.
Skupiłam się na tym pomieszczeniu i wyobraziłam sobie, że znajduje się ono w wielkim dźwiękoszczelnym bąblu. Spojrzałam na Konan lekko zdezorientowana.
- Już.
- To świetnie. Chciałam najpierw pogadać o tej sprawie z Painem. Był on maksymalnie wkurzony na Ciebie, ale udało mi się go trochę obłaskawić. Nie jest już zły, czy coś. Nawet sam stwierdził, że się trochę uniósł, ale ta cała kłótnia odbyła się na oczach innych, więc powinnaś dostać jakąś karę, by nie myśleli, że wszystko Ci wolno. Za bluzkę masz gotować wszystkim, bo wtedy nie wiedział on jeszcze, że to robisz. A za tą kłótnie masz posprzątać cały składzik. Oraz wszyscy z tej organizacji mają zakaz długiego siedzenia w łazience. Mogą tam być góra dziesięć minut i muszą wyjść.
Jęknęłam cicho. Sama nie wiem czy przez myśl, że mam posprzątać cały ten składzik czy też dlatego, że będę mogła siedzieć w łazience tylko dziesięć minut.
- Wiesz, że to nie jest wykonalne, abym spędziła w łazience tylko dziesięć minut?
- Tak wiem coś o tym z autopsji. Powiem Ci tylko tyle. Kombinuj i nie daj się złapać, a dojdziesz do sukcesu.
- Dzięki za radę, tak łatwo nie dam się pokonać.
- I tak trzymaj.
- Konan?
- Tak?
- Mam pytanie .
- No mów śmiało .
- Dlaczego ze mną rozmawiasz?
- Jak to dlaczego?
- Z tego co kojarzę to do nikogo się nie odzywasz, no oprócz Paina. Zawsze jesteś raczej poważna, trudno Cię zobaczyć, co dopiero usłyszeć, czy porozmawiać z tobą, a jesteś całkiem miłą osobą.
- Dzięki… Rozmawiam z tobą, bo jesteś inna. Jesteś wesoła. Nie boisz się Paina. Nie dajesz sobą rządzić. Nie jesteś głupia. No i jesteś kobietą.
Przy ostatnim zdaniu obydwie zaczęłyśmy się śmiać przypominając sobie Paina, bo to ostatnie zdanie było na temat tego co podkreśliłam w swojej wypowiedzi mówiąc do niej o nim. Po chwili wszedł do pokoju Itachi i spojrzał na Konan zszokowany.
- Nie przeszkadzam?
- Nie, nie i tak właśnie wychodziłam.
- Nie musisz wychodzić, zawsze możemy jeszcze pogadać.
- Przepraszam, ale naprawdę muszę już iść. Miałam wyjść tylko na chwilę po kanapki i wrócić do niego, jak mnie za długo nie będzie to będzie się zastanawiał co się dzieje.
- Konan?
- No?
- A ty chodzisz czasem na misję?
- Czasami tak, ale bardzo rzadko. Zazwyczaj po prostu siedzę w naszym pokoju, wypełniam papiery i się nudzę.
- Jak się nudzisz to wpadaj częściej.
- No pewnie. Jak się Pain uspokoi to zapraszam Cię też do mnie.
- Jasne. Dobranoc.
- Dobranoc.
Konan zamknęła drzwi, a ja usunęłam bąbel. Jest ona całkiem miła osobą i … normalną. Co jest całkiem dziwne, bo jak na razie to nikt nie zachowywał tu się całkowicie swobodnie. Przynajmniej na razie. Jak tak dalej pójdzie to i tak wszyscy choć trochę mnie polubią lub będą szanować. Przynajmniej mam taką nadzieję.
- Nie chciałem wam przeszkodzić. Po prostu dziwnie cicho się u was zrobiło i myślałem, że może coś wam się stało i dopiero gdy tu wszedłem zorientowałem się co zrobiłaś.
- Nie przepraszaj jeśli o to chodzi.
- Nie o to mi chodziło.
- Jasne.
- Naprawdę. Ech… Pain Ci odpuścił?
- Prawie. Są dwie rzeczy.
- Jakie?
- Po pierwsze każdy od teraz może przebywać w tamtej łazience maksymalnie dziesięć minut, a po drugie mam posprzątać cały składzik.
- To ci zajmie co najmniej tydzień. Widziałaś jaki tam bałagan?
- Tak, ale postaram się to zrobić w jeden dzień. Ciekawa jestem czy mi się uda.
- Tak szczerze to ja też. Dobranoc.
- Dobranoc.
Przebrałam się i położyłam do łóżka twarzą do ściany. Itachi chyba też się przebrał, bo słyszałam dźwięk jakby zdejmował ubranie. Po chwili światło zgasło i położył się koło mnie. Uśmiechnęłam się mimowolnie i zasnęłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz