Wstałam
skoro świt. Szybko się ubrałam. Pożegnałam z mamą i udałam do najbliższego
portalu. Dzięki naszyjnikowi z kryształem znalezienie go nie było wielkim
problemem. Zamknęłam oczy, by wyszukać najbliżej znajdującą się osobę. Z jej
głowy udało mi się wyczytać, że jestem raptem paręnaście kilometrów od wioski.
Skacząc po drzewach znalazłam się w środku. Konocha wyglądała trochę inaczej
niż to sobie wyobrażałam. Przechodziłam się po ścieżkach, aż znalazłam budynek,
który mnie interesował. Skupiłam się, aby stać się niewidzialną i wkroczyłam do
środka. Udałam się do najbardziej strzeżonego pomieszczenia, by odkryć, że
Hokage jest Tsunade. Rozejrzała się czujnie po pokoju.
-
Wyjdź z ukrycia! Wiem, że tutaj jesteś.
Uśmiechnęłam
się pod nosem. Użyłam jutsu, by zaniósł mój głos w stronę okna.
-
Cieszę się, że jesteś czujna.
Kunai
poleciał w tamtym kierunku. Uśmiechnęłam się pod nosem, gdy zmarszczyła brwi
niezadowolona, że nie trafiła.
-
Nie dałabym się tak łatwo trafić.
Znowu
użyłam swojej sztuczki, ale tym razem już nie atakowała bronią.
-
Kim jesteś?
-
Waszą bronią. Nadzieją. Zmianą. Rewolucją. Przyjaciółką.
-
Skoro jesteś naszą przyjaciółką to czemu się ukrywasz?
-
Abyś mnie nie zabiła póki nie powiem o co chodzi.
-
Kim jesteś?
-
Nazywam się Ituka Uzumaki.
Na
jej twarzy malował się szok z niedowierzaniem.
-
Ituka Uzumaki?
Szepnęła
cicho.
-
Tak się nazywam.
-
Ale to niemożliwe!
-
A jednak.
-
Udowodnij!
Zastanowiłam
się chwilę i pokiwałam głową dopiero po chwili sobie uświadamiając, że dalej
mnie nie widzi. Bezszelestnie podeszłam do biurka. Przegryzłam kciuk i
położyłam dłoń na stole przywołując ślimaka wielkości książki.
-
To nie wystarczy jako dowód.
Odpowiedziała
pewnym tonem, chociaż była bardzo zaskoczona. Dotknęłam palcem ślimaka i wlałam
w niego trochę jej chakry. Od razu ją wyczuła.
-
Mogłaś moją chakrę pobrać przed chwilą. Jeśli jesteś Ituką to masz w sobie
trochę chakry Naruto.
Spojrzałam
na nią zamyślona, ale postanowiłam zrobić to o co prosi. Dotknęłam jeszcze raz
ślimaka i przelałam w niego trochę jego chakry. Patrzyła w zadumie widząc
znajomy odczyt.
-
To ty.
Szepnęła
-
To naprawdę ty! Pokaż się, nie zrobię ci krzywdy.
Uśmiechnęłam
się pod nosem i z powrotem stałam się widzialna. Ze łzami w oczach podeszła do
mnie i dotknęła opuszkami palców mojej twarzy.
-
Jesteś tak bardzo do nich podobna.
Nagle
drzwi z trzaskiem się otworzyły i w moją stronę poleciały kunaie. Odskoczyłam w
ostatnim momencie i znowu zrobiłam się niewidzialna. To był Sasuke, ale jakiś
młody. Aktywował Mangekyou Sharingan i w moją stronę poleciały ogniste kule.
Aktywowałam ByakuSharingan i rinnegan w jednym, aby stać się niewidzialną nawet
dla jego oczu. Wodą pozbyłam się ognia i stanęłam pod ścianą.
- Chyba uciekła z pomieszczenia.
Sasuke
zaczął rozglądać się gorączkowo. Tsunade wściekła się i walnęła go w twarz, aż
przewrócił się na podłogę.
-
Ty idioto! To była Ituka Uzumaki!
-
Ituka? Przecież to niemożliwe. Wiesz tak samo dobrze jak ja, że Hinata dobrze
ją ukryła. Nikt nie potrafił ich znaleźć. Co ona miałaby tutaj robić?
-
Dlaczego mnie szukaliście?
Zapytałam
nie mogąc się powstrzymać. Od razu w stronę mojego głosu poleciał kunai i wbił
się w ścianę.
-
To niemożliwe, aby dalej była w tym pokoju. Nie widzę jej.
-
Jest silna. Daliśmy jej ogromną moc.
-
Hinata nigdy nie pozwoliłaby jej tu wrócić. Zbyt bardzo się o nią troszczyła.
-
Dlaczego mnie szukaliście?
Sasuke
rozglądał się nerwowo w boki, ale postanowił odpowiedzieć.
-
Potrzebowaliśmy twojej pomocy, ale bardziej kogoś kto stałby się symbolem.
Kogoś dzięki komu znowu wróciły by jasne czasy.
-
Co się stało?
-
Nie będę odpowiadał na więcej twoich pytań, gdy cię nie widzę.
Zawahałam
się na chwilę.
-
Pokażę się, ale tylko jeśli obiecasz, że mnie nie zaatakujesz.
-
Nie zrobię tego, jeśli sama nie zrobisz pierwszego kroku.
-
Obiecuję, że jeśli mnie zaatakujesz to już więcej mnie nie ujrzysz, ale będę
koło ciebie dzień i noc póki nie dostanę wszystkich odpowiedzi na moje pytania.
Był
zły, ale pokiwał głową.
-
Dezaktywuj swoje kekkei genkai.
-
To moja jedyna obrona przed tobą.
-
Nie zamierzam cię atakować.
-
I mam ci od tak zaufać?
Westchnęłam
i stałam się widzialna, ale nie dezaktywowałam swoich oczu.
-
Dobrze. Jeśli nie chcesz tego wyłączyć, to ja też będę miała swoje włączone. A
jak możesz zauważyć posiadam większą moc niż ty.
Byłam zła, ale gdy tylko mnie zobaczył to
otworzył szerzej oczy ze zdziwienia. Po chwili znowu były całkowicie czerwone.
Rozluźniłam się i też zdjęłam swoją ostatnią linię obrony.
-
Ty naprawdę jesteś Ituka.
-
Tak.
-
Dorosłaś.
-
Tak.
-
Jak się tutaj dostałaś?
-
To długa historia. A najpierw chciałabym uzyskać odpowiedzi na swoje pytania.
-
Ile wiesz?
-
Mniej więcej do śmierci mojego ojca.
Sasuke
pokiwał ze zrozumieniem głową.
-
Śmierć Naruto wiele zmieniła. Co prawda Kabuto uciekł, ale została obawa, że powróci.
Wynajął dużą ilość zbirów, którzy atakowali mieszkańców wiosek. Póki Naruto żył
to była utrzymana równowaga między ludźmi. Po ostatniej wojnie zaczęliśmy żyć w
pokoju. Nikt nikogo nie atakował. Stare sprzeczki były zapominane. A chociaż
nie było już wspólnego wroga to i tak potrafiliśmy się dogadywać. Później
okazało się, że Kabuto żyje i ma pod swoją władzą bestie. Nie do końca nad nimi
panował, ale przy ich użyciu doprowadził do wielkiego spustoszenia. Naruto
udało się go pokonać i zapieczętować bestie w tobie, ale przypłacił to życiem.
Kabuto uciekł. Wiele ludzi od tamtej pory się zmieniło. Wiele osób trafiło do
jego niewoli. Złapał nawet Garę. Dopiero po pół roku udało mu się uwolnić
wszystkich którzy tam byli i samego siebie, ale wiele za to zapłacił. Stracił
całą wiarę, nadzieję i opanowanie. Znowu stał się taki jak kiedyś. Nie wiemy co
dokładnie Kabuto mu zrobił, ale nie umieliśmy mu pomóc. Nie odzywa się do
nikogo z nas. Stał się pustą marionetką do zabijania, która ledwie odróżnia
przyjaciół od wrogów. Coraz więcej zbirów zaczęło atakować wioski z opaskami z
dotychczasowych przyjaznych wiosek. Pojawiły się nowe kłótnie i spory.
Wszystkie granice zostały zamknięte. Podróżowanie między wioskami zostało
zabronione. Jeśli ktokolwiek podchodzi do nie swojej wioski musi liczyć się z
atakiem. Ostatnio bójki nie są już inicjowane przez Kabuto, a przez zwykłych
ludzi. To co przez lata było naprawiane zepsuło się w przeciągu dwóch lat.
Razem z innymi Kage próbujemy zmienić mentalność ludzi, ale jest to niewykonalne
zadanie. Wszyscy się boją. Nie znają wroga. Nie wiedzą czego mają się
spodziewać. I nie mają bohatera na którym mogliby się oprzeć. Powoli coraz
bardziej robimy się dzicy i nieprzewidywalni. Mamy ogromny problem, aby to
zatrzymać.
Sasuke
przestał mówić i patrzył na mnie w skupieniu. Nie sądziłam, że aż tak wiele
mogło się zmienić.
-
Dlaczego jesteś taki młody?
Spytałam
próbując na chwilę odwrócić swoją uwagę od problemu.
-
Ze względu na kamień ożywiający, który swojego czasu znalazł Naruto.
-
Tak, ale został mu ukradziony, gdy umarł.
-
Za każdym razem, gdy ktoś został uzdrowiony to kawałek kamienia się wykruszał
stając się zwykłym żwirem. Zrozumieliśmy, że wystarczy taka mała cząstka, aby
komuś pomóc. Jedną piątą kamienia podzieliliśmy na małe elementy i zostały one
rozdane jego przyjaciołom. Trzy lata temu zostałem zaatakowany na obchodzie
wioski. Był to atak z zaskoczenia. Duża przewaga liczebna. Mieli także dużo
siły. Nie doceniłem ich. Jeden z nich zadał mi śmiertelny cios. Mimo obrażeń,
udało mi się ich zabić, ale nie miałem już zbyt wiele czasu. Użyłem mojego
kawałka. Moje ciało się zregenerowało wracając do czasu gdy miałem osiemnaście
lat.
Pokiwałam
głową w końcu rozumiejąc czemu wydawał mi się, aż tak młody.
-
Teraz twoja kolej.
-
Ale na co?
Spojrzałam
na niego zaskoczona.
-
Na opowiedzenie swojej części historii.
-
Nie jest tego dużo. Niecały miesiąc temu zostałam na ziemi porwana razem z
trzema dzieciakami, na których mi zależało. Uwolniłam ich i dałam plan
ucieczki, a sama pozwoliłam zabrać się tamtym mężczyzną, aby dać moim bliskim
trochę czasu. Zabrali mnie przez portal do Akatsuki.
-
Ale Akatsuki już nie żyje!
-
Zostało odrodzone.
-
Kabuto znowu używa swojej sztuczki z ożywianiem?
-
Nie. Tym razem użył kamienia i to stosunkowo niedawno. Teraz jako przykrywki
używają nazwy „Fubuki”.
-
Kiedy zostali ożywieni?
-
Pięć lat temu, więc obecnie każdy z członków ma dwadzieścia trzy lata.
-
Pokaż nam gdzie jest ich kryjówka, a ich wyeliminujemy.
-
Nie są już zagrożeniem.
-
Nie rozumiem.
Szepnął
zdziwiony Sasuke.
-
Została im skasowana spora część wspomnień. Obecnie są zagubieni. Próbują
zdobyć informacje, ale trudno jest im się odnaleźć. Nie mają większego celu. W
czystej teorii Pain próbuje znaleźć biju i zrealizować swój plan.
-
A ten niby Madara?
-
Został w pewien sposób oczyszczony. Nie ma już żadnych planów. Po prostu chce
przetrwać. Prawda jest taka, że gdyby dać im cel zgadzający się z ich
potrzebami to działali by w sprawie dobra.
-
A niby jakie są ich potrzeby?
-
Pain chce, aby na świecie nie było wojen, aby panował pokój. Aby zniknęła
nienawiść. Sądzi, że da się to osiągnąć tylko poprzez zastraszenie wszystkich.
-
Czyli cel mają podobny do nas.
-
Tak.
-
Ale nie będą z nami współpracować.
-
Nie.
-
Dlaczego?
-
Bo najpierw musieliby odzyskać wspomnienia.
-
Sądzę, że potrafiłabyś im pomóc je odzyskać.
-
Tymczasowo nie.
-
Dlaczego?
-
Nie mam aż tyle chakry.
-
Żartujesz sobie ze mnie? Masz w sobie zapieczętowane osiem biju!
-
Ale nie potrafię ściągnąć od nich więcej mocy niż na stworzenie jednego klona.
Wcześniej muszę nauczyć się je kontrolować.
-
Musiało być ci ciężko z nimi przebywać.
-
Myślę, że udało mi się na nich lekko wpłynąć.
-
Jak bardzo?
-
Na tyle, że potrafili się każdego dnia śmiać. Że byli w stanie mnie bronić
przed sobą nawzajem. Że pozwolili mi odejść mimo sprzeciwu lidera. On wciąż
uważa, że dzięki biju naprawi świat. Sądzi, iż jest to jedyne wyjście.
-
I pewnie Madara go we wszystkim wspiera.
-
Nie.
-
Jak to?
-
Madara został ożywiony jako pierwszy i pokasował całej reszcie wspomnienia
dotyczące jego tożsamości. Myślą, że jest tylko irytującym Tobim.
-
To cud, że jeszcze go w organizacji trzymają.
-
Tak.
Uśmiechnęłam
się pod nosem na napływające wspomnienia.
-
Co zamierzasz teraz zrobić?
Spytał
się mnie Sasuke z powagą w oczach.
-
Muszę stać się jeszcze silniejsza. Oraz nauczyć się kontrolować biju.
-
Jedynym byłym żyjącym jinchuuriki jest Gara, ale z nim nie ma teraz kontaktu.
Spojrzałam
zamyślona na Sasuke.
-
To może być dla mnie najlepsze rozwiązanie.
-
Ale z nim nie ma kontaktu!
-
To trzeba go nawiązać.
Uśmiechnęłam
się wesoło do Sasuke puszczając do niego oczko.
-
A więc postanowione.
Wtrąciła
się do rozmowy Tsunade.
-
Sasuke, będziesz jej przewodnikiem do wioski piasku, a potem przedstawisz ją
reszcie, aby miała dostęp do Gary.
Pokiwał
do niej niepewnie głową, a potem do mnie.
-
Idziemy.
Uśmiechnęłam
się szeroko.
-
Jeszcze chwila.
Zatrzymała
nas w miejscu Tsunade. Otworzyła szufladę i wyjęła z niej opaskę, którą
zawiązała mi na czole. Uśmiechnęła się do mnie czule i poklepała mnie po
policzku.
-
Teraz jesteś gotowa. Daj z siebie wszystko.
Pokiwałam
do niej poważnie głową i wyskoczyłam przez okno, a za mną Sasuke. Pozwoliłam mu
wysunąć się na prowadzenie i aktywowałam moje oczy. Jak tylko znalazł się ktoś
w zasięgu mojego wzroku to przekonywałam go, aby odszedł, albo nas nie widział.
Dopiero koło północy zatrzymaliśmy się na postój i rozłożyliśmy namiot. Sasuke
przezornie zdążył spakować plecak z najpotrzebniejszymi rzeczami. Wyjął dwie
kulki ryżowe i wręczył mi jedną. Uśmiechnęłam się do niego z podziękowaniem.
Było zimno. Rozpaliliśmy ognisko, ale nawet to nie pomogło. Zęby zaczynały mi
szczękać. Sasuke zaczął grzebać w plecaku, aż znalazł dość duży koc. Położył mi
go na ramiona. Opatuliłam się nim szczelnie i już po chwili zaczął mnie
rozgrzewać.
-
Dziękuję, o wiele lepiej. A tobie nie jest zimno?
Spytałam
z niedowierzaniem. Wzruszył tylko ramionami.
-
Odkąd wyruszyliśmy w podróż nie odezwałeś się do mnie nawet jednym słowem.
Obraziłeś się na mnie.
Spojrzał
na mnie zaskoczony.
-
Nie.
-
To dlaczego nic nie mówisz?
-
Byłem zamyślony.
-
O czym tak myślałeś?
-
Wspominałem.
-
Co wspominałeś?
-
Wścibska jesteś.
-
Jedynie ciekawska.
Przez
chwilę milczał i myślałam, że już mi nie odpowie.
-
Wspominałem dawne lata. Naruto i Hinatę. Resztę naszej ekipy. Oraz Sakurę i
Natana.
-
Kogo?
-
Mojego synka.
Szepnął
cicho.
-
Dlaczego musisz wspominać Sakurę i jego. Nie masz z nimi kontaktu?
-
Dla jego bezpieczeństwa przeszli przez portal od razu po jego narodzinach. Nie
chcieliśmy, aby coś mu się stało.
-
Dlaczego ty zostałeś?
-
Bo ktoś musi bronić wioski.
Przez
chwilę milczałam nie wiedząc co odpowiedzieć.
-
Dawno ich nie widziałeś?
-
Piętnaście lat.
-
Coś mi nie pasuje.
-
Nie rozumiem.
-
Sakura była w ciąży, kiedy wychodziłam na świat. Od tamtej pory minęło więcej niż
piętnaście lat.
-
Za pierwszym razem poroniła.
-
Rozumiem. I nigdy nie próbowałeś ich znaleźć?
-
To jest trudniejsze niż sądzisz. Czego jesteś przykładem. Po za tym nie miałem
po co próbować.
-
Dlaczego?
W
jego oczach zobaczyłam ból, a po chwili tylko pustkę. Spojrzał w niebo, jakby
mógł tam znaleźć odpowiedź.
-
Sakura od zawsze była we mnie zakochana, ale nic do niej nie czułem. Dopiero,
gdy wszyscy przeciwnicy zostali pokonani, a Naruto znowu naprowadził mnie na
dobrą stronę to ustatkował się z Hinatą. Zrozumiałem wtedy, że też chciałbym by
ktoś o mnie tak dbał i spróbowałem z Sakurą. Była wniebowzięta. Pierwsze lata
były cudowne. Potem pojawiły się kłótnie. Stwierdziła, że zbyt mało się
angażuje. Poniekąd mogła mieć rację. Potem było nagłe pojawienie się Kabuto i
walka z nim. Sakura nie potrafiła zrozumieć jak mogłem tak spokojnie przetrwać
śmierć Naruto w czasie gdy nie wiedziała jak bardzo mnie to bolało. Jej słowa
skrzywdziły mnie jeszcze bardziej. Do tego doszedł u niej ból związany z poronieniem.
Zaczęliśmy się jeszcze bardziej od siebie oddalać, a zła sytuacja w naszym
świecie pogarszała to. W pewnym momencie poczułem powinność, aby spróbować to
naprawić. Nie potrafiłem zaangażować się emocjonalnie. Nie po tym jak mnie
zraniła. Spróbowałem w jedyny sposób w jaki umiałem. Zacząłem dawać jej drobne
prezenty. Udawać przed nią, że zależy mi na niej tak jak dawniej i zaciągać ją
do łóżka. Sądzę, że w pewnym stopniu mi uwierzyła. Gdy okazało się, iż jest w ciąży
to nie zareagowałem tak jak powinienem i domyśliła się prawdy. Jak tylko nasz
synek się urodził to dała mi go raz potrzymać i dla bezpieczeństwa przeszła na
ziemię raniąc mnie po raz kolejny.
-
Zachowała się jak idiotka.
-
Nie mów tak. Mimo wszystko wciąż jest moją żoną.
-
Ale dalej ci na niej zależy? Dalej ją kochasz?
Spojrzałam
na niego oceniająco. Otworzył usta, ale nic nie powiedział tylko westchnął
cicho.
-
Nie wiem. Od pewnego czasu nie czuję nic oprócz złości, czasami strachu.
Wszystko jest mi obojętne. Nie jestem szczęśliwy i nie wiem, czy potrafiłbym
sprawić, aby ktoś koło mnie mógłby taki być.
Popatrzyłam
na niego z troską. Było mi go szkoda. Zanim pomyślałam do usiadłam mu na
kolanach i przytuliłam mocno do siebie jednocześnie otulając kocem.
-
Twoje emocje nie zniknęły. Po prostu zakopałeś je głęboko, aby nie zostać
jeszcze bardziej zranionym.
-
Są zbyt głęboko zakopane.
-
Ale da się jeszcze wyciągnąć je na światło dzienne.
-
Wątpię.
-
Podejmę się tego wyzwania. Skoro udało mi się sprawić, by Itachi był czuły,
delikatny i zabawny to z tobą sobie nie poradzę?
Spytałam
go żartobliwym tonem.
-
Mój brat potrafi być zabawny?
-
Tak. Potrafi się śmiać i bawić.
-
I to są niby te lekkie zmiany?
-
Przecież nie zrobiłam wiele.
-
Jeśli sprawiłaś, że on się śmiał, to może jest jeszcze dla mnie nadzieja.
-
Na pewno, a teraz kładźmy się już, bo jutro czeka nas męczący dzień.
-
Stanę jako pierwszy na straży, to że do tej pory mieliśmy szczęście nie znaczy,
że nikt nas nie zaatakuje w nocy.
-
Szczęście nie miało z tym nic wspólnego.
-
Jak to?
-
Było wiele osób na naszej drodze, ale wszystkich przekonałam, aby odeszli.
-
Potrafiłabyś ustawić takie osłony, gdy śpisz?
-
Wystarczy, że sprawię, by nikt nie widział naszego namiotu i omijał go z
daleka.
-
Tak jak sprawiłaś, że nie widziałem cię w pokoju.
-
Tak.
-
Ale pewnie zabiera to dużo chakry.
-
Garstkę tego co posiadam.
-
Mówiłaś, że nie masz dostępu do chakry biju.
-
Ale mam dostęp do odnawialnych źródeł z chakrą, którą we mnie wlaliście przy
pieczętowaniu.
-
W takim razie chodźmy spać.
Zanim
zdążyłam się poruszyć to wstał trzymając mnie na rękach. Pisnęłam zaskoczona,
ale pozwoliłam mu zanieść się do środka. Położył się blisko mnie i wtulił w
moje plecy.
-
Potrzebuję czyjejś bliskości.
-
Jestem do usług.
Odpowiedziałam
przekręcając się w jego stronę, aby schować twarz w jego klatce. Użył jutsu,
aby okryć nas szczelnie kocem i po chwili obydwoje już spaliśmy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz