Wstałam
wypoczęta i całkowicie zrelaksowana. Chyba po raz pierwszy poczułam się w tym
miejscu jakbym do niego należała. Było to trochę dziwne, że dopiero tutaj
znalazłam miejsce, które mogłabym nazwać domem, a jest ono zbiorem komnat
wykutych w jaskini i zamieszkanych przez największych morderców. Myśląc dalej w
tym kierunku, zaczęłam się zastanawiać, czy naprawdę dalej chciałam stąd
uciekać. Nie chciałam martwić mojej rodziny, ani pozwolić, aby Akatsuki dalej
miało swoje misje w czasie których zabijają mnóstwo niewinnych osób.
- Chodź
za mną.
Odezwał
się Itachi niespodziewanie. Zdziwiona spojrzałam na niego i spytałam się.
- O co
chodzi?
- Jak
za mną pójdziesz, to się dowiedz.
-
Wolałabym wiedzieć wcześniej.
- Tak,
to nie ma. Albo idziesz teraz ze mną, albo zapominamy, że coś mówiłem.
Popatrzyłam
się na niego ze zdumieniem. Nie miałam zielonego pojęcia o co mu może chodzić.
Itachi pewny siebie oparł się o ścianę plecami i skrzyżował ręce na wysokości
piersi.
- Albo
jeśli wolisz to możemy tutaj stać do końca dnia, aż będzie za późno.
Zacisnęłam
wargi, chciałam się dowiedzieć o co chodzi, ale w tym wypadku oznaczało to abym
mogła mu zaufać i dać się gdzieś zaprowadzić. Z westchnieniem pokręciłam głową
i powiedziałam.
-
Prowadź.
-
Słuszna decyzja.
-
Która ciągle może się zmienić.
-
Zobaczymy.
Odparł
tajemniczo i złapał mnie za rękę. Poprowadził mnie po schodach na górę. Czyżby
zamierzał mnie wypuścić? Przeszliśmy kawałek prosto i skręciliśmy w lewo, ale
zamiast skręcić potem w prawo, aby wyjść, ciągle szliśmy przed siebie. Czyli
nie chce mnie wyprowadzić. Ale gdzie w takim razie mnie prowadzi? Długo na
odpowiedź nie musiałam czekać, bo otworzył któreś drzwi z rzędu, nie
wyróżniające się niczym wśród pozostałych i po zapaleniu światła zobaczyłam
ogromną komnatę. Puściłam jego rękę i podeszłam kilka kroków do przodu.
Odwróciłam się ponownie twarzą do niego i próbowałam zgadnąć, o co chodzi, ale
szybko się poddałam.
-
Dlaczego mnie tutaj przyprowadziłeś?
- Na
trening.
-
Trening?
- Tak.
Tyle narzekałaś, że nie potrafisz nic od siebie, bo na nic nie musisz
zapracować, więc stwierdziłem, że dobrze będzie jeśli zobaczysz co to ciężka
praca.
-
Dalej nie rozumiem.
- Będę
cię tu trenował. Może i pochłaniasz różne techniki, ale nie zda się to na
dłuższą metę, jeśli nie wyćwiczysz swojego ciała. To ono jest kluczem do
potęgi.
- Co
mam zrobić?
- I to
rozumiem. Zaczniemy od ćwiczeń rozgrzewających, potem siłowe i
wytrzymałościowe. Muszę się dowiedzieć
co ci idzie najgorzej, abym wiedział co mamy robić.
-
Jasne.
- I
jeszcze jedno. Załóż to na szyję.
Przyjrzałam
się niepozornie wyglądającemu medalionowi.
- Co
to jest?
- To
jest obłożone bardzo silnym jutsu. Mając to na sobie nie możesz korzystać z
chakry, ani z żadnego kekkei genkai.
- To
jak mam niby działać?
- Tak
jak to robiłaś na ziemi. Polegając tylko i wyłącznie na swoim ciele.
Byłam
trochę zestresowana, ale założyłam medalion, pokiwałam głową i skupiłam się na
zadaniach przez niego wydawanych. Stres szybko zniknął, bo nie miałam na niego
czasu. Itachi był bezlitosny. Ledwo zdążyłam zrobić jedną rzecz, a od razu
kazał mi robić następną. Za każdym razem, gdy się zatrzymywałam wyśmiewał się
ze mnie, że jestem taka słaba. Kazał mi przebiec trzy kilometry, a gdy już po
pięciuset metrach dyszałam to biegł koło mnie, by po drodze obrzucać mnie
wyzwiskami i raz na jakiś czas popychać mnie, lub uderzać w zadek bym
przyspieszyła. Byłam na niego zła. Byłam wykończona, a on wymagał ode mnie,
abym robiła jeszcze więcej. Agresja i podniesiony poziom adrenaliny sprawiły,
że gdy dołączyłam do tego moją determinację i dumę, to udało mi się wykonać
większość jego poleceń od początku do końca. Nie twierdzę, że wszystkie. Po
ostatnim zadaniu padłam na podłogę ledwo zipiąc.
- Nie
najgorzej się spisałaś, ale i tak nie wierzę, że ktoś kto mnie pokonał może być
aż tak słaby.
- Nie
jestem słaba.
Wysyczałam
przez zęby, próbując złapać oddech. Ze złością, trzęsącymi się rękami zerwałam
z szyi medalion i odrzuciłam na bok. Moje ciało od razu zaczęło się regenerować
i po minucie byłam już napełniona nowymi siłami. Cały ból zniknął i mogłam
usiąść całkiem wypoczęta. Jedyną oznaką tego co się wydarzyło było to, jak
bardzo byłam spocona i lepka.
- Ta
twoja regeneracja to całkiem niezły patent. Jak ponownie założysz medalion, to
dalej będziesz wypoczęta?
- Tak,
bo moje siły mnie wyleczyły, a nie tylko ukryły ból.
-
Wspaniale. W takim razie, możesz pójść się odświeżyć, a ja w tym czasie zrobię
dla tej zgrai obiad. Po posiłku będzie powtórka tego co teraz było.
Jęknęłam
i ponownie opadłam na plecy na samo wyobrażenie sobie tego. Uśmiechnął się, próbując się opanować, aby
nie zacząć się śmiać.
-
Nawet nie próbuj zacząć się nabijać. Więcej obelg chyba nigdy wcześniej nie
słyszałam.
-
Chodź. Wracamy na dół.
Wyciągnął
do mnie rękę. Z westchnieniem ją przyjęłam, a on jednym szybkim ruchem,
podniósł mnie do góry. Schylił się po medalion i udaliśmy się w drogę powrotną.
Przy drzwiach się rozeszliśmy. Udałam się bezpośrednio pod prysznic. Rozebrałam
w rekordowym czasie i puściłam na siebie strumień zimnej wody. Nigdy nie
sądziłam, że prysznic może być przyjemniejszy od kąpieli. Przez dłuższą chwilę
po prostu stałam i napawałam się kroplami, które łagodziły moje napięcie.
Przypominając sobie o powtórce z rozczarowaniem zaczęłam się mydlić. Spłukałam
wszystko i powoli wyszłam, aby ponownie się ubrać w czystsze ubrania. Pomimo
tego jak mnie wykończył, wierzyłam, że robił to tylko i wyłącznie po to by
wzmocnić mnie fizycznie, co sprawi, że będę silniejsza psychicznie, bo pomimo
tego co sądzi cała reszta przyda mi się emocjonalne wsparcie. Tylko dlaczego
akurat on najbardziej mi pomaga? Ma w tym jakiś cel, jakąś korzyść z tego
wyciągnie? Nie wiem, ale dopóki tego się nie dowiem, to będę mieć nadzieję, że
robi to poniekąd w trosce o mnie.
Dodatek z perspektywy Itachiego
Smażyłem
kotlety z uśmiechem na ustach. Nie potrafiłem przestać o niej myśleć. Była
najlepszym co mogło mi się przydarzyć. Pomysł z treningami narodził mi się w
głowie jakiś czas temu, ale dopiero teraz uznałem, że naprawdę by się jej
przydały. Wzmocnią jej ciało, które pomimo, że jest wspaniałe, to nieprzyzwyczajone
do wysiłku. Wykonywała moje zadania bardziej dzięki determinacji niż
czemukolwiek innemu. Mam nadzieję, że będę miał na tyle dużo czasu, aby chociaż
trochę móc z nią trenować. Ćwiczenie tylko i wyłącznie jej ciała to już jest
wiele, ale i tak przydadzą jej się potem próby jej jutsu. Pomimo tego jak wiele
ich zna, większości nigdy nie użyła, a takie coś sprawia, iż tak naprawdę to
nie miała praktyki, a sama teoria może ją kiedyś zawieść. Moje rozmyślania
przerwało jej wejście do kuchni.
- W
czymś ci pomóc?
- Nie.
Nad wszystkim panuje. Schabowe już prawie są gotowe, a ziemniaki już doszły do
siebie. Nigdy bym nie uwierzył, że gotowanie jest tak banalnie proste.
- Gdy
się wie co się robi, to już człowiek rozumie, jak to proste.
-
Bardziej skomplikowanych zdań już nie możesz układać?
-
Mogę, mogę. Ale po co?
Pokręciłem
tylko głową z irytacją i ponownie się uśmiechnąłem. To jest dziwne, ale odkąd
przywróciła mi radość, to nie potrafię, patrzeć na wszystko inaczej niż z
wesołą miną. Nawet na misjach mam już problemy z zachowywaniem się groźnie i
spokojnie, co może wpłynąć na efektywność naszej pracy, ale odkąd nie mamy
większego celu to jakoś mi na tym nie zależy. Ituka używając swoich mocy
rozłożyła wszystko na stole, więc nie zostało mi nic innego jak usiąść na swoim
miejscu i rozmawiać z całą bandą, która między czasie przyszła.
Jak
tylko zobaczyłem, że dziś jest kolej Kisame na zmywanie, to tak jak jej
wcześniej obiecałem poszliśmy do sali treningowej. Dałem jej medalion, który z
irytacją założyła na szyi i rozpoczęliśmy trening. Teraz było jej już trochę
łatwiej. Nie zauważała tego, bo były to naprawdę drobne sprawy. Kwestie sekund,
ale wyczulony na takie szczegóły widziałem jej chęci, aby jak najszybciej
osiągnąć pożądany efekt. Chcąc nie chcąc, znów się uśmiechnąłem. Przypominała
mi trochę Sasuke i pomimo, że nie udało mi się dobrze go poprowadzić, to
przynajmniej sprawiłem, aby posiadał siłę. Pokręciłem głową próbując się
odgonić od smutnych wspomnień, jak i faktu, że więcej pewnie już z nim nie
porozmawiam, tak prawdziwie. Skupiłem się ponownie na niej i jej ociężałych już
ruchach, ale pomimo jej zmęczenia dalej miała w sobie mnóstwo gracji. Owszem
szydziłem z niej i naśmiewałem, ale tylko i wyłącznie po to by mocniej ją
zmotywować. Był to najszybszy sposób, aby ciągle miała zapał by robić coraz to
trudniejsze zadania, a jednocześnie jedyny jakiego potrafiłem użyć. Tak jak
poprzednio padła ze zmęczenia na ziemię i zregenerowała się dopiero po zdjęciu
medalionu. Ta jej możliwość szybkiego samo leczenia jest pozytywna, o tyle, że
szybciej będziemy mogli wszystko osiągnąć. Dla niej o tyle gorzej, iż będzie to
bardziej bolesne. Skoro nie muszę martwić się o jej zdrowie, to nie mogę jej
odpuszczać i bardzo często będzie ode mnie obrywać. Każde jej zadrapanie rani
gdzieś moje serce, ale jednocześnie wiem, że działa to na jej korzyść.
Pomogłem
jej wstać i wróciliśmy do pokoju. Wykąpała się, a ja w tym czasie przygotowałem
kolację. Po szybkiej konsumpcji poszliśmy spać. Pomimo jej regeneracji i tak była
przemęczona i zasnęła w chwili, gdy jej głowa dotknęła poduszki. Z uśmiechem i
troską odgarnąłem jeden zabłąkany kosmyk z jej twarzy i położyłem się tak
blisko jak tylko potrafiłem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz