Menu

Zawieszam

Zawieszam!
Natłok obowiązków powoduje, że mam mało czasu.
Aby znaleźć czas na pisanie trzeba znaleźć motywację.
Z kolei ona pojawia się dopiero, gdy dostanę dowód, że ktoś czyta - komentarz.
Jedynie, gdy jakieś przybędą, to pojawią się kolejne rozdziały.
Tak więc to od was zależy, kiedy coś nowego napiszę.
Ps: Zgubiłam listę osób zainteresowanych nowymi rozdziałami. Dlatego jeśli ktoś chce być na bieżąco informowany o nowościach to proszę o komentarz pod ostatnim rozdziałem, wraz ze wskazaniem miejsca, gdzie mam się odzywać. ;)

środa, 11 września 2013

Rozdział 31



Wstałam wypoczęta i całkowicie zrelaksowana. Chyba po raz pierwszy poczułam się w tym miejscu jakbym do niego należała. Było to trochę dziwne, że dopiero tutaj znalazłam miejsce, które mogłabym nazwać domem, a jest ono zbiorem komnat wykutych w jaskini i zamieszkanych przez największych morderców. Myśląc dalej w tym kierunku, zaczęłam się zastanawiać, czy naprawdę dalej chciałam stąd uciekać. Nie chciałam martwić mojej rodziny, ani pozwolić, aby Akatsuki dalej miało swoje misje w czasie których zabijają mnóstwo niewinnych osób.
- Chodź za mną.
Odezwał się Itachi niespodziewanie. Zdziwiona spojrzałam na niego i spytałam się.
- O co chodzi?
- Jak za mną pójdziesz, to się dowiedz.
- Wolałabym wiedzieć wcześniej.
- Tak, to nie ma. Albo idziesz teraz ze mną, albo zapominamy, że coś mówiłem.
Popatrzyłam się na niego ze zdumieniem. Nie miałam zielonego pojęcia o co mu może chodzić. Itachi pewny siebie oparł się o ścianę plecami i skrzyżował ręce na wysokości piersi.
- Albo jeśli wolisz to możemy tutaj stać do końca dnia, aż będzie za późno.
Zacisnęłam wargi, chciałam się dowiedzieć o co chodzi, ale w tym wypadku oznaczało to abym mogła mu zaufać i dać się gdzieś zaprowadzić. Z westchnieniem pokręciłam głową i powiedziałam.
- Prowadź.
- Słuszna decyzja.
- Która ciągle może się zmienić.
- Zobaczymy.
Odparł tajemniczo i złapał mnie za rękę. Poprowadził mnie po schodach na górę. Czyżby zamierzał mnie wypuścić? Przeszliśmy kawałek prosto i skręciliśmy w lewo, ale zamiast skręcić potem w prawo, aby wyjść, ciągle szliśmy przed siebie. Czyli nie chce mnie wyprowadzić. Ale gdzie w takim razie mnie prowadzi? Długo na odpowiedź nie musiałam czekać, bo otworzył któreś drzwi z rzędu, nie wyróżniające się niczym wśród pozostałych i po zapaleniu światła zobaczyłam ogromną komnatę. Puściłam jego rękę i podeszłam kilka kroków do przodu. Odwróciłam się ponownie twarzą do niego i próbowałam zgadnąć, o co chodzi, ale szybko się poddałam.
- Dlaczego mnie tutaj przyprowadziłeś?
- Na trening.
- Trening?
- Tak. Tyle narzekałaś, że nie potrafisz nic od siebie, bo na nic nie musisz zapracować, więc stwierdziłem, że dobrze będzie jeśli zobaczysz co to ciężka praca.
- Dalej nie rozumiem.
- Będę cię tu trenował. Może i pochłaniasz różne techniki, ale nie zda się to na dłuższą metę, jeśli nie wyćwiczysz swojego ciała. To ono jest kluczem do potęgi.
- Co mam zrobić?
- I to rozumiem. Zaczniemy od ćwiczeń rozgrzewających, potem siłowe i wytrzymałościowe.  Muszę się dowiedzieć co ci idzie najgorzej, abym wiedział co mamy robić.
- Jasne.
- I jeszcze jedno. Załóż to na szyję.
Przyjrzałam się niepozornie wyglądającemu medalionowi.
- Co to jest?
- To jest obłożone bardzo silnym jutsu. Mając to na sobie nie możesz korzystać z chakry, ani z żadnego kekkei genkai.
- To jak mam niby działać?
- Tak jak to robiłaś na ziemi. Polegając tylko i wyłącznie na swoim ciele.
Byłam trochę zestresowana, ale założyłam medalion, pokiwałam głową i skupiłam się na zadaniach przez niego wydawanych. Stres szybko zniknął, bo nie miałam na niego czasu. Itachi był bezlitosny. Ledwo zdążyłam zrobić jedną rzecz, a od razu kazał mi robić następną. Za każdym razem, gdy się zatrzymywałam wyśmiewał się ze mnie, że jestem taka słaba. Kazał mi przebiec trzy kilometry, a gdy już po pięciuset metrach dyszałam to biegł koło mnie, by po drodze obrzucać mnie wyzwiskami i raz na jakiś czas popychać mnie, lub uderzać w zadek bym przyspieszyła. Byłam na niego zła. Byłam wykończona, a on wymagał ode mnie, abym robiła jeszcze więcej. Agresja i podniesiony poziom adrenaliny sprawiły, że gdy dołączyłam do tego moją determinację i dumę, to udało mi się wykonać większość jego poleceń od początku do końca. Nie twierdzę, że wszystkie. Po ostatnim zadaniu padłam na podłogę ledwo zipiąc.
- Nie najgorzej się spisałaś, ale i tak nie wierzę, że ktoś kto mnie pokonał może być aż tak słaby.
- Nie jestem słaba.
Wysyczałam przez zęby, próbując złapać oddech. Ze złością, trzęsącymi się rękami zerwałam z szyi medalion i odrzuciłam na bok. Moje ciało od razu zaczęło się regenerować i po minucie byłam już napełniona nowymi siłami. Cały ból zniknął i mogłam usiąść całkiem wypoczęta. Jedyną oznaką tego co się wydarzyło było to, jak bardzo byłam spocona i lepka.
- Ta twoja regeneracja to całkiem niezły patent. Jak ponownie założysz medalion, to dalej będziesz wypoczęta?
- Tak, bo moje siły mnie wyleczyły, a nie tylko ukryły ból.
- Wspaniale. W takim razie, możesz pójść się odświeżyć, a ja w tym czasie zrobię dla tej zgrai obiad. Po posiłku będzie powtórka tego co teraz było.
Jęknęłam i ponownie opadłam na plecy na samo wyobrażenie sobie tego.  Uśmiechnął się, próbując się opanować, aby nie zacząć się śmiać.
- Nawet nie próbuj zacząć się nabijać. Więcej obelg chyba nigdy wcześniej nie słyszałam.
- Chodź. Wracamy na dół.
Wyciągnął do mnie rękę. Z westchnieniem ją przyjęłam, a on jednym szybkim ruchem, podniósł mnie do góry. Schylił się po medalion i udaliśmy się w drogę powrotną. Przy drzwiach się rozeszliśmy. Udałam się bezpośrednio pod prysznic. Rozebrałam w rekordowym czasie i puściłam na siebie strumień zimnej wody. Nigdy nie sądziłam, że prysznic może być przyjemniejszy od kąpieli. Przez dłuższą chwilę po prostu stałam i napawałam się kroplami, które łagodziły moje napięcie. Przypominając sobie o powtórce z rozczarowaniem zaczęłam się mydlić. Spłukałam wszystko i powoli wyszłam, aby ponownie się ubrać w czystsze ubrania. Pomimo tego jak mnie wykończył, wierzyłam, że robił to tylko i wyłącznie po to by wzmocnić mnie fizycznie, co sprawi, że będę silniejsza psychicznie, bo pomimo tego co sądzi cała reszta przyda mi się emocjonalne wsparcie. Tylko dlaczego akurat on najbardziej mi pomaga? Ma w tym jakiś cel, jakąś korzyść z tego wyciągnie? Nie wiem, ale dopóki tego się nie dowiem, to będę mieć nadzieję, że robi to poniekąd w trosce o mnie.
Dodatek z perspektywy Itachiego
Smażyłem kotlety z uśmiechem na ustach. Nie potrafiłem przestać o niej myśleć. Była najlepszym co mogło mi się przydarzyć. Pomysł z treningami narodził mi się w głowie jakiś czas temu, ale dopiero teraz uznałem, że naprawdę by się jej przydały. Wzmocnią jej ciało, które pomimo, że jest wspaniałe, to nieprzyzwyczajone do wysiłku. Wykonywała moje zadania bardziej dzięki determinacji niż czemukolwiek innemu. Mam nadzieję, że będę miał na tyle dużo czasu, aby chociaż trochę móc z nią trenować. Ćwiczenie tylko i wyłącznie jej ciała to już jest wiele, ale i tak przydadzą jej się potem próby jej jutsu. Pomimo tego jak wiele ich zna, większości nigdy nie użyła, a takie coś sprawia, iż tak naprawdę to nie miała praktyki, a sama teoria może ją kiedyś zawieść. Moje rozmyślania przerwało jej wejście do kuchni.
- W czymś ci pomóc?
- Nie. Nad wszystkim panuje. Schabowe już prawie są gotowe, a ziemniaki już doszły do siebie. Nigdy bym nie uwierzył, że gotowanie jest tak banalnie proste.
- Gdy się wie co się robi, to już człowiek rozumie, jak to proste.
- Bardziej skomplikowanych zdań już nie możesz układać?
- Mogę, mogę. Ale po co?
Pokręciłem tylko głową z irytacją i ponownie się uśmiechnąłem. To jest dziwne, ale odkąd przywróciła mi radość, to nie potrafię, patrzeć na wszystko inaczej niż z wesołą miną. Nawet na misjach mam już problemy z zachowywaniem się groźnie i spokojnie, co może wpłynąć na efektywność naszej pracy, ale odkąd nie mamy większego celu to jakoś mi na tym nie zależy. Ituka używając swoich mocy rozłożyła wszystko na stole, więc nie zostało mi nic innego jak usiąść na swoim miejscu i rozmawiać z całą bandą, która między czasie przyszła.
Jak tylko zobaczyłem, że dziś jest kolej Kisame na zmywanie, to tak jak jej wcześniej obiecałem poszliśmy do sali treningowej. Dałem jej medalion, który z irytacją założyła na szyi i rozpoczęliśmy trening. Teraz było jej już trochę łatwiej. Nie zauważała tego, bo były to naprawdę drobne sprawy. Kwestie sekund, ale wyczulony na takie szczegóły widziałem jej chęci, aby jak najszybciej osiągnąć pożądany efekt. Chcąc nie chcąc, znów się uśmiechnąłem. Przypominała mi trochę Sasuke i pomimo, że nie udało mi się dobrze go poprowadzić, to przynajmniej sprawiłem, aby posiadał siłę. Pokręciłem głową próbując się odgonić od smutnych wspomnień, jak i faktu, że więcej pewnie już z nim nie porozmawiam, tak prawdziwie. Skupiłem się ponownie na niej i jej ociężałych już ruchach, ale pomimo jej zmęczenia dalej miała w sobie mnóstwo gracji. Owszem szydziłem z niej i naśmiewałem, ale tylko i wyłącznie po to by mocniej ją zmotywować. Był to najszybszy sposób, aby ciągle miała zapał by robić coraz to trudniejsze zadania, a jednocześnie jedyny jakiego potrafiłem użyć. Tak jak poprzednio padła ze zmęczenia na ziemię i zregenerowała się dopiero po zdjęciu medalionu. Ta jej możliwość szybkiego samo leczenia jest pozytywna, o tyle, że szybciej będziemy mogli wszystko osiągnąć. Dla niej o tyle gorzej, iż będzie to bardziej bolesne. Skoro nie muszę martwić się o jej zdrowie, to nie mogę jej odpuszczać i bardzo często będzie ode mnie obrywać. Każde jej zadrapanie rani gdzieś moje serce, ale jednocześnie wiem, że działa to na jej korzyść.
Pomogłem jej wstać i wróciliśmy do pokoju. Wykąpała się, a ja w tym czasie przygotowałem kolację. Po szybkiej konsumpcji poszliśmy spać. Pomimo jej regeneracji i tak była przemęczona i zasnęła w chwili, gdy jej głowa dotknęła poduszki. Z uśmiechem i troską odgarnąłem jeden zabłąkany kosmyk z jej twarzy i położyłem się tak blisko jak tylko potrafiłem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz