Menu

Zawieszam

Zawieszam!
Natłok obowiązków powoduje, że mam mało czasu.
Aby znaleźć czas na pisanie trzeba znaleźć motywację.
Z kolei ona pojawia się dopiero, gdy dostanę dowód, że ktoś czyta - komentarz.
Jedynie, gdy jakieś przybędą, to pojawią się kolejne rozdziały.
Tak więc to od was zależy, kiedy coś nowego napiszę.
Ps: Zgubiłam listę osób zainteresowanych nowymi rozdziałami. Dlatego jeśli ktoś chce być na bieżąco informowany o nowościach to proszę o komentarz pod ostatnim rozdziałem, wraz ze wskazaniem miejsca, gdzie mam się odzywać. ;)

niedziela, 8 września 2013

Rozdział 4



Zdziwiona patrzyłam jeszcze chwilę na list. Miałam mętlik w głowie i pomieszało mi się co jest prawdą, a co nie. Jedno było pewne, że muszę iść razem z tamtymi gośćmi na drugą stronę. Nie wiedziałam kim są i nie wiedziałam czego konkretnie ode mnie chcą, ale jeśli teraz bym wróciła na Ziemię to zaczęli by mnie szukać i jeśli nie znaleźli by mnie to moją rodzinę, a nie chciałabym by coś stało się moim bliskim… Miałam nadzieję, że poradzę sobie z problemami jakie tam na mnie czekają. Wiedziałam, że jestem silna, jestem też inteligentna i posiadam dużą wiedzę na temat tamtego świata. Szkoda, że tylko teoretyczną. Zdecydowana otarłam rękawem łzy, które zgromadziły  mi się w kącikach oczu i wyjęłam z koperty pozostałe dwie kartki. Na jednej był mój opis, jeśli chodzi o umiejętności od kogo je posiadam, oraz opisy moich rodziców, za to na drugiej kartce było moje drzewo genealogiczne. Ze strony mamy było bardzo rozbudowane, a ze strony taty byli tylko jego rodzice. Były tam też wypisane wszystkie osoby, które powróciły do życie przez kamień m.in. Tsunade, Jiraja, trzeci Hokage, chcieli też odtworzyć pierwszego i drugiego Hokage, ale przez Orochimaru ich kości zniknęły, a co do czwartego Hokage, mojego dziadka to nie mogli znaleźć jego resztek, bo zginął na polu bitwy, kości wszystkich osób po latach się pomieszały i przypadkiem można by było odtworzyć jakiegoś silnego wroga, a tego nie chcieli. Schowałam wszystkie kartki do koperty i oddałam ją w recepcji, dostałam za to naszyjnik z kryształem, który przywiązałam sobie do nogi pod spodniami na wysokości uda. Wzięłam głęboki wdech i przeszłam przez portal. Zobaczyłam tam świat Naruto. Wyglądał niemal identycznie jak w anime z tą różnicą, że był realistyczny. Jakoś dziwnie lekko mi się chodziło i po chwili odkryłam, że jest tu mniejsza grawitacja, więc pewnie dlatego łatwiej było im skakać i tak szybko biegać. Stałam na jakiejś polance, a w koło widać było tylko drzewa, nie rozpoznawałam tego miejsca. Trudno jest poznać jakieś miejsce tylko na podstawie drzew. Zwłaszcza jeśli się tam nigdy nie było. Odwróciłam się i zobaczyłam moich porywaczy, na chwilę znieruchomiałam, gdy odkryłam, że jest to Itachi i Kisame, ale szybko się ocknęłam.
- Patrz przeżyła.
- Ty jesteś Uzumaki?
-Tak?
Oszołomiona i niepewna, odpowiedziałam zanim pomyślałam i postanowiłam, że teraz przede wszystkim najpierw muszę myśleć.
- To teraz choć z nami.
Dalej zdziwiona cofnęłam się o krok i poczułam, że unoszę się w powietrzu. To było bardzo przyjemne uczucie.  Zamknęłam oczy i skrzyżowałam ręce na piersi tak, że dłonie trzymałam na swoich ramionach. Kręciłam się coraz szybciej, a włosy rozwiewały mi się w koło. Poczułam jak zaczynam się zmieniać. To nie bolało, ale miałam takie uczucie jakbym płynęła w powietrzu i owiewał mnie lekki wiosenny wiaterek, pachnący morzem i wiosennymi kwiatami. Po chwili zaczęłam zwalniać i opuszczać się powoli na ziemię. Najpierw dotknęłam ją palcami stóp, a dopiero potem całymi stopami. Dopiero gdy poczułam się pewnie opuściłam ręce i otworzyłam oczy. Kisame patrzył na mnie z mocnym zdziwieniem, a Itachi był głęboko zamyślony. Zamknęłam jeszcze na chwilę oczy i poczułam w głowie obecność nowych uczuć i doznań. Po chwili domyśliłam się, że są to moje umiejętności. Problem polegał na tym, że ja nigdy w życiu się nie biłam, jedyny moment, kiedy uczyłam się walki to wtedy kiedy mój ojciec z Ziemi uczył mnie jak zwijać dłonie w pięść, by nie wybić sobie kciuka. Byłam tylko szczęśliwa, że posiadam niezawodną intuicję. Mam nadzieję, że ona mi pomoże, bo wpakowałam się w niezłe bagno. Nie powinnam z nimi iść zwłaszcza, że nie wiem po co, ale z drugiej strony nie pozwolą mi teraz wrócić na ziemię. Jedynym wyjściem było spróbować z nimi walczyć i zacząć w najmniej przewidywalnym momencie, abym mogła zyskać jakąkolwiek przewagę. Mam tylko nadzieję, że w czasie walki poprzypominają mi się najważniejsze techniki. Na pewno mam kilka technik od Naruto, więc pewnie mam Kage Bunshin no Jutsu czyli klon Jutsu, i rasengan, nauczył mnie pewnie też  tej techniki, no tego przekręcenia rasengana w shuriken, ale z tego co pamiętam to tylko on był w stanie tego używać. Do tego jest Hinata, która pewnie dała mi Byakugan i jakieś techniki z tym związane, więc będę mogła się obronić. Sasuke dał mi pewnie Sharingan, chidori, ale nie pamiętam kto był jeszcze na tej liście osób, które mi coś dały. Jak sobie szybko nie przypomnę to będę miała problem, zwłaszcza, że oni się już otrząsnęli ze zdziwienia.
- Chodź z nami.
- Gdzie?
- Do naszej siedziby.
- Nie.
- Choć po dobroci.
Itachi podszedł do mnie i uruchomił swojego Sharingan. Zamknęłam oczy i zaczęłam nerwowo szeptać, że chce aktywować Sharingan i Byakugan, mówiłam tak na zmianę, bo nie wiedziałam które mam. Poczułam jak Itachi łapie mnie za włosy i mówi, że mam na niego spojrzeć. Poczułam jak jakaś blokada w mojej głowie się uwalnia i otworzyłam oczy. Itachi patrzył na mnie z szokiem w oczach, a ja nagle się poczułam jakbym odzyskała wzrok. Widziałam wszystko w promieniu kilometra, chakrę poszczególnych osób, techniki jakich używają, oraz jakich użyją. Mogłam w przód zobaczyć ich najbliższy ruch. Skoncentrowałam się mocno i zmniejszyłam pole z kilometra do dwudziestu metrów i od razu poczułam się pewniej. Wtedy zaczęła się walka. Nie umiem opisać co dokładnie się działo. Po prostu miałam małą przewagę, bo miałam nieograniczone ilości chakry, ale niestety miałam ograniczone ilości technik i doświadczenie. Oni walczyli w dziesiątkach jak nie setkach bitw, a ja ledwo się orientowałam co robię. Działałam czysto intuicyjnie, bo nie miałam czasu na taktykę. Nie wiem jakim cudem, ale udało mi się ich pokonać. Wyczerpali swoje ilości energii i leżeli pokonani, ale ja też nie wyszłam najlepiej. Byłam bardzo zmęczona, wręcz wyczerpana, a do tego cała obolała. Odkryłam w walce dużą ilość jutsu i połączyłam kilka z nich w walce otrzymując niesamowity efekt. Umiałam się leczyć, więc po chwili pozbyłam się ran, zadrapań i siniaków. Zaczęłam też leczyć moje ciało ze zmęczenia. Na Ziemi bardzo mało ćwiczyłam, więc w momencie kiedy tu skakałam i walczyłam ruszałam się więcej niż przez całe moje życie. Stałam tylko i wyłącznie dla tego, że leczyłam zmęczenie w czasie walki i pomógł też fakt, że jest tu mniejsza grawitacja, więc męczyłam się trochę mniej. Bo jak na Ziemi mogłam podnieść maksymalnie dwadzieścia kilo tak tu mogę bez użycia chakry dwa razy tyle. Odzyskałam już oddech, ale dalej byłam zmęczona. Itachi i Kisame odzyskali świadomość i leżeli z otwartymi oczami czekając na mój kolejny ruch. Miałam już z powrotem przenieść się na Ziemię kiedy poprzez ByakuSharingan odkryłam, że ktoś siedzi w krzakach. Byłam mocno zmęczona więc zmniejszyłam pole koła w którym wszystko widziałam i po chwili zobaczyłam Kakuzu wychodzącego z tych krzaków. Zaczął mnie atakować, a w czasie walki poczułam jak od tyłu ktoś mnie zachodzi, ale nie mogłam się obronić. Zostały mi na ręce i szyję zarzucone jakieś kajdanki, łańcuch. Tak czy siak mając to na sobie nie mogłam użyć żadnego jutsu. Zaczęłam czuć każdy mięsień bolący mnie i każdy siniak, który wychodził. Upadłam na kolana i ciężko oddychałam. Tym kimś okazał się Hidan. Pilnował mnie w czasie kiedy Kakuzu wrzeszczał na Itachiego i Kisame. Zamknęłam oczy i zaczęłam się rozluźniać. Brałam głębokie wdechy i wydechy przestając myśleć o zmęczeniu i bólu. Próbowałam  zepchnąć te dwa uczucia na dalszy plan. Przestać o tym myśleć, aby przestać to odczuwać… Udało się! Mogłam normalnie oddychać, a ból i inne niedogodności zostały chwilowo zapomniane. Otworzyłam oczy i zaczęłam myśleć nad moim położeniem. Kazali mi wstać i iść do przodu. Próbowałam wymyślić jakiś plan ucieczki, ale było to praktycznie nie wykonalne. Pilnowało mnie czterech gości. Dwóch co prawda bez chakry,  ale pozostali mieli jej spory zapas. Hidan był nieśmiertelny, więc teoretycznie jego będzie najtrudniej pokonać, a Kakuzu ma pięć żyć, więc zabić go też nie będzie łatwe. Gdybym kiedykolwiek umiała kogoś zabić… Szliśmy ścieżką przez las i  nie było w pobliżu żadnych ludzi. Gdybym teraz zaczęła walczyć to bym przegrała, bo nie mogę używać chakry. Kuso … Co ja niby mogę teraz zrobić? Jedynym wyjściem była ucieczka. Nie wiele myśląc kopnęłam Hidana z całej siły w krocze. Zgiął się w pół i mnie puścił. Byłabym wolna, gdyby nie te kajdanki nie pozwalające używać chakry. Odwróciłam się w kierunku z którego przyszliśmy i omijając ich zaczęłam biec do portalu. Tamci zaczęli się wydzierać i po chwili biec po mnie. Hidan wtedy westchnął i użył jakiegoś pilota. Wtedy od kajdanek i łańcucha na szyi zaczęłam czuć przechodzący mnie prąd. Zacisnęłam usta, aby nie zacząć krzyczeć, ale upadłam na kolana i nie mogłam się ruszyć. Poczułam zapach trochę jak palona skóra. Hidan stanął przede mną i pomachał mi przed nosem tym pilotem gdzie było napisane, że użył na mnie pięćset jakiś dziwnych jednostek. Zapytał się mnie czy nie będę już uciekać, a ja pomachałam głową na tak nie mogąc się odezwać. Nie wiem jak to przeżyłam. Taki ładunek powinien mnie zabić, ale dalej żyłam. Hidan wyłączył prąd i odetchnęłam z ulgą. Wszystko mnie paliło, ból był nie do zniesienia, ale żyłam i to było ważne, ale jeśli jestem ostatnią nadzieją tego świata to długo on nie postoi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz