Zdziwiona patrzyłam jeszcze chwilę na list. Miałam mętlik w
głowie i pomieszało mi się co jest prawdą, a co nie. Jedno było pewne, że muszę
iść razem z tamtymi gośćmi na drugą stronę. Nie wiedziałam kim są i nie
wiedziałam czego konkretnie ode mnie chcą, ale jeśli teraz bym wróciła na
Ziemię to zaczęli by mnie szukać i jeśli nie znaleźli by mnie to moją rodzinę,
a nie chciałabym by coś stało się moim bliskim… Miałam nadzieję, że poradzę
sobie z problemami jakie tam na mnie czekają. Wiedziałam, że jestem silna,
jestem też inteligentna i posiadam dużą wiedzę na temat tamtego świata. Szkoda,
że tylko teoretyczną. Zdecydowana otarłam rękawem łzy, które zgromadziły mi się w kącikach oczu i wyjęłam z koperty
pozostałe dwie kartki. Na jednej był mój opis, jeśli chodzi o umiejętności od
kogo je posiadam, oraz opisy moich rodziców, za to na drugiej kartce było moje
drzewo genealogiczne. Ze strony mamy było bardzo rozbudowane, a ze strony taty
byli tylko jego rodzice. Były tam też wypisane wszystkie osoby, które powróciły
do życie przez kamień m.in. Tsunade, Jiraja, trzeci Hokage, chcieli też
odtworzyć pierwszego i drugiego Hokage, ale przez Orochimaru ich kości
zniknęły, a co do czwartego Hokage, mojego dziadka to nie mogli znaleźć jego
resztek, bo zginął na polu bitwy, kości wszystkich osób po latach się pomieszały
i przypadkiem można by było odtworzyć jakiegoś silnego wroga, a tego nie
chcieli. Schowałam wszystkie kartki do koperty i oddałam ją w recepcji,
dostałam za to naszyjnik z kryształem, który przywiązałam sobie do nogi pod
spodniami na wysokości uda. Wzięłam głęboki wdech i przeszłam przez portal.
Zobaczyłam tam świat Naruto. Wyglądał niemal identycznie jak w anime z tą
różnicą, że był realistyczny. Jakoś dziwnie lekko mi się chodziło i po chwili
odkryłam, że jest tu mniejsza grawitacja, więc pewnie dlatego łatwiej było im skakać
i tak szybko biegać. Stałam na jakiejś polance, a w koło widać było tylko
drzewa, nie rozpoznawałam tego miejsca. Trudno jest poznać jakieś miejsce tylko
na podstawie drzew. Zwłaszcza jeśli się tam nigdy nie było. Odwróciłam się i
zobaczyłam moich porywaczy, na chwilę znieruchomiałam, gdy odkryłam, że jest to
Itachi i Kisame, ale szybko się ocknęłam.
- Patrz przeżyła.
- Ty jesteś Uzumaki?
-Tak?
Oszołomiona i niepewna, odpowiedziałam zanim pomyślałam i
postanowiłam, że teraz przede wszystkim najpierw muszę myśleć.
- To teraz choć z nami.
Dalej zdziwiona cofnęłam się o krok i poczułam, że unoszę
się w powietrzu. To było bardzo przyjemne uczucie. Zamknęłam oczy i skrzyżowałam ręce na piersi
tak, że dłonie trzymałam na swoich ramionach. Kręciłam się coraz szybciej, a
włosy rozwiewały mi się w koło. Poczułam jak zaczynam się zmieniać. To nie
bolało, ale miałam takie uczucie jakbym płynęła w powietrzu i owiewał mnie
lekki wiosenny wiaterek, pachnący morzem i wiosennymi kwiatami. Po chwili
zaczęłam zwalniać i opuszczać się powoli na ziemię. Najpierw dotknęłam ją
palcami stóp, a dopiero potem całymi stopami. Dopiero gdy poczułam się pewnie
opuściłam ręce i otworzyłam oczy. Kisame patrzył na mnie z mocnym zdziwieniem,
a Itachi był głęboko zamyślony. Zamknęłam jeszcze na chwilę oczy i poczułam w
głowie obecność nowych uczuć i doznań. Po chwili domyśliłam się, że są to moje
umiejętności. Problem polegał na tym, że ja nigdy w życiu się nie biłam, jedyny
moment, kiedy uczyłam się walki to wtedy kiedy mój ojciec z Ziemi uczył mnie
jak zwijać dłonie w pięść, by nie wybić sobie kciuka. Byłam tylko szczęśliwa,
że posiadam niezawodną intuicję. Mam nadzieję, że ona mi pomoże, bo wpakowałam
się w niezłe bagno. Nie powinnam z nimi iść zwłaszcza, że nie wiem po co, ale z
drugiej strony nie pozwolą mi teraz wrócić na ziemię. Jedynym wyjściem było
spróbować z nimi walczyć i zacząć w najmniej przewidywalnym momencie, abym
mogła zyskać jakąkolwiek przewagę. Mam tylko nadzieję, że w czasie walki poprzypominają
mi się najważniejsze techniki. Na pewno mam kilka technik od Naruto, więc
pewnie mam Kage Bunshin no Jutsu czyli
klon Jutsu, i rasengan, nauczył mnie pewnie też tej techniki, no tego przekręcenia rasengana w
shuriken, ale z tego co pamiętam to tylko on był w stanie tego używać. Do tego
jest Hinata, która pewnie dała mi Byakugan i jakieś techniki z tym związane,
więc będę mogła się obronić. Sasuke dał mi pewnie Sharingan, chidori, ale nie
pamiętam kto był jeszcze na tej liście osób, które mi coś dały. Jak sobie
szybko nie przypomnę to będę miała problem, zwłaszcza, że oni się już
otrząsnęli ze zdziwienia.
- Chodź z nami.
- Gdzie?
- Do naszej siedziby.
- Nie.
- Choć po dobroci.
Itachi podszedł do mnie i
uruchomił swojego Sharingan. Zamknęłam oczy i zaczęłam nerwowo szeptać, że chce
aktywować Sharingan i Byakugan, mówiłam tak na zmianę, bo nie wiedziałam które
mam. Poczułam jak Itachi łapie mnie za włosy i mówi, że mam na niego spojrzeć. Poczułam
jak jakaś blokada w mojej głowie się uwalnia i otworzyłam oczy. Itachi patrzył
na mnie z szokiem w oczach, a ja nagle się poczułam jakbym odzyskała wzrok.
Widziałam wszystko w promieniu kilometra, chakrę poszczególnych osób, techniki
jakich używają, oraz jakich użyją. Mogłam w przód zobaczyć ich najbliższy ruch.
Skoncentrowałam się mocno i zmniejszyłam pole z kilometra do dwudziestu metrów
i od razu poczułam się pewniej. Wtedy zaczęła się walka. Nie umiem opisać co
dokładnie się działo. Po prostu miałam małą przewagę, bo miałam nieograniczone
ilości chakry, ale niestety miałam ograniczone ilości technik i doświadczenie.
Oni walczyli w dziesiątkach jak nie setkach bitw, a ja ledwo się orientowałam
co robię. Działałam czysto intuicyjnie, bo nie miałam czasu na taktykę. Nie
wiem jakim cudem, ale udało mi się ich pokonać. Wyczerpali swoje ilości energii
i leżeli pokonani, ale ja też nie wyszłam najlepiej. Byłam bardzo zmęczona,
wręcz wyczerpana, a do tego cała obolała. Odkryłam w walce dużą ilość jutsu i
połączyłam kilka z nich w walce otrzymując niesamowity efekt. Umiałam się
leczyć, więc po chwili pozbyłam się ran, zadrapań i siniaków. Zaczęłam też
leczyć moje ciało ze zmęczenia. Na Ziemi bardzo mało ćwiczyłam, więc w momencie
kiedy tu skakałam i walczyłam ruszałam się więcej niż przez całe moje życie.
Stałam tylko i wyłącznie dla tego, że leczyłam zmęczenie w czasie walki i
pomógł też fakt, że jest tu mniejsza grawitacja, więc męczyłam się trochę
mniej. Bo jak na Ziemi mogłam podnieść maksymalnie dwadzieścia kilo tak tu mogę
bez użycia chakry dwa razy tyle. Odzyskałam już oddech, ale dalej byłam
zmęczona. Itachi i Kisame odzyskali świadomość i leżeli z otwartymi oczami
czekając na mój kolejny ruch. Miałam już z powrotem przenieść się na Ziemię
kiedy poprzez ByakuSharingan odkryłam, że ktoś siedzi w krzakach. Byłam mocno
zmęczona więc zmniejszyłam pole koła w którym wszystko widziałam i po chwili
zobaczyłam Kakuzu wychodzącego z tych krzaków. Zaczął mnie atakować, a w czasie
walki poczułam jak od tyłu ktoś mnie zachodzi, ale nie mogłam się obronić.
Zostały mi na ręce i szyję zarzucone jakieś kajdanki, łańcuch. Tak czy siak
mając to na sobie nie mogłam użyć żadnego jutsu. Zaczęłam czuć każdy mięsień
bolący mnie i każdy siniak, który wychodził. Upadłam na kolana i ciężko
oddychałam. Tym kimś okazał się Hidan. Pilnował mnie w czasie kiedy Kakuzu
wrzeszczał na Itachiego i Kisame. Zamknęłam oczy i zaczęłam się rozluźniać.
Brałam głębokie wdechy i wydechy przestając myśleć o zmęczeniu i bólu.
Próbowałam zepchnąć te dwa uczucia na
dalszy plan. Przestać o tym myśleć, aby przestać to odczuwać… Udało się! Mogłam
normalnie oddychać, a ból i inne niedogodności zostały chwilowo zapomniane.
Otworzyłam oczy i zaczęłam myśleć nad moim położeniem. Kazali mi wstać i iść do
przodu. Próbowałam wymyślić jakiś plan ucieczki, ale było to praktycznie nie
wykonalne. Pilnowało mnie czterech gości. Dwóch co prawda bez chakry, ale pozostali mieli jej spory zapas. Hidan
był nieśmiertelny, więc teoretycznie jego będzie najtrudniej pokonać, a Kakuzu
ma pięć żyć, więc zabić go też nie będzie łatwe. Gdybym kiedykolwiek umiała
kogoś zabić… Szliśmy ścieżką przez las i nie było w pobliżu żadnych ludzi. Gdybym teraz
zaczęła walczyć to bym przegrała, bo nie mogę używać chakry. Kuso … Co ja niby
mogę teraz zrobić? Jedynym wyjściem była ucieczka. Nie wiele myśląc kopnęłam
Hidana z całej siły w krocze. Zgiął się w pół i mnie puścił. Byłabym wolna,
gdyby nie te kajdanki nie pozwalające używać chakry. Odwróciłam się w kierunku
z którego przyszliśmy i omijając ich zaczęłam biec do portalu. Tamci zaczęli
się wydzierać i po chwili biec po mnie. Hidan wtedy westchnął i użył jakiegoś
pilota. Wtedy od kajdanek i łańcucha na szyi zaczęłam czuć przechodzący mnie
prąd. Zacisnęłam usta, aby nie zacząć krzyczeć, ale upadłam na kolana i nie
mogłam się ruszyć. Poczułam zapach trochę jak palona skóra. Hidan stanął przede
mną i pomachał mi przed nosem tym pilotem gdzie było napisane, że użył na mnie pięćset
jakiś dziwnych jednostek. Zapytał się mnie czy nie będę już uciekać, a ja
pomachałam głową na tak nie mogąc się odezwać. Nie wiem jak to przeżyłam. Taki ładunek
powinien mnie zabić, ale dalej żyłam. Hidan wyłączył prąd i odetchnęłam z ulgą.
Wszystko mnie paliło, ból był nie do zniesienia, ale żyłam i to było ważne, ale
jeśli jestem ostatnią nadzieją tego świata to długo on nie postoi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz