Menu

Zawieszam

Zawieszam!
Natłok obowiązków powoduje, że mam mało czasu.
Aby znaleźć czas na pisanie trzeba znaleźć motywację.
Z kolei ona pojawia się dopiero, gdy dostanę dowód, że ktoś czyta - komentarz.
Jedynie, gdy jakieś przybędą, to pojawią się kolejne rozdziały.
Tak więc to od was zależy, kiedy coś nowego napiszę.
Ps: Zgubiłam listę osób zainteresowanych nowymi rozdziałami. Dlatego jeśli ktoś chce być na bieżąco informowany o nowościach to proszę o komentarz pod ostatnim rozdziałem, wraz ze wskazaniem miejsca, gdzie mam się odzywać. ;)

poniedziałek, 9 września 2013

Rozdział 23


Na śniadaniu nie było tylko władczej dwójki. Wszyscy kończyli już jeść, a ja zastanawiałam się kiedy im wszystkim o tym powiedzieć. Powinni się dowiedzieć na ostatni moment jak będą trwały przygotowania. Najlepiej też by trwały one gdy ich nie będzie, choć to mało prawdopodobne. Znając życie będę pewnie musiała wysłać klona, który będzie z nią rozmawiał i jej w czymś pomagał. Będzie trzeba ją odsunąć od tego wszystkiego. Imprezę planuję zrobić koło wieczora, więc przydałoby się wysłać kogoś po śniadaniu po zakupy. Będę musiała pójść do Kakuzu dać mu listę. Nie będzie zadowolony. Będę musiała spróbować stworzyć kasę, to najlepsze wyjście. Dalej bym pewnie tak rozmyślała, gdyby Konan nie wbiegła do kuchni z wielkim uśmiechem na ustach. Pociągnęła mnie za rękę i uścisnęła z całych sił. Odsunęła się na chwilę trzymając mnie za ręce i zaczęła podskakiwać uszczęśliwiona. Pisnęła i zaczęła mówić.
- Nie wiem, co powiedziałaś Painowi, ale zabiera mnie na randkę! Idziemy do restauracji! I nie muszę iść na tą przeklętą misję, stwierdził, że sam szybciej to zrobi!
Uścisnęła mnie jeszcze raz, a ja uśmiechnęłam się z ulgą. Ich nie będzie, więc wtedy będzie trzeba wszystko przygotować.
- O której idziecie?
- Idziemy na siedemnastą. Najpierw na kolację, a potem na jakąś niespodziankę. Idziemy w wieczorowych strojach, więc  możliwe, że idziemy na Ziemię. Wracam koło dwudziestej, on będzie godzinę lub dwie później, bo będzie tą misję wykonywał. A teraz już lecę, bo muszę znaleźć jakiś strój na to wyjście, jeszcze raz dziękuję!
Cmoknęła mnie po przyjacielsku w policzek i już jej nie było. Byłam zadowolona. Nie będzie ich trzy godziny i w tym czasie zdążymy wszystko zrobić. Plan powoli zaczynał mi się układać w głowie. Powiem im wszystkim o tym po obiedzie, a wcześniej dowie się tylko Kakuzu. Jezu... ale co ja będę robiła przez te pięć godzin? Odwróciłam się do stołu i zobaczyłam, że wszyscy siedzą zaskoczeni bez ruchu w różnych pozycjach, a kilka osób ze sztućcami w  połowie drogi do ust. Rozbawił mnie ich widok. Wzruszyłam ramionami i powiedziałam jak najnormalniejszym głosem.
- No co. Cieszy się dziewczyna.
- Nie będę tego komentował.
Odezwał się Kisame i wszyscy zgodnie pokiwali głowami na znak, że się z nim zgadzają i kończyli jeść. Gdyby nie to, że moje myśli latały szybciej niż zwykle to pewnie bym zaczęła się śmiać. Po posiłku poszłam do pokoju po listę zakupów i udałam się do pokoju Kakuzu. Zapukałam grzecznie i weszłam, gdy uzyskałam pozwolenie. Stworzyłam bąbel, by nikt nas nie usłyszał i zaczęłam.
- Kakuzu wiesz jak ja Cię lubię…
- Lodówka przecież jest pełna.
- Ech... A chciałam ładnie zacząć. Chodzi o to, że Konan ma dzisiaj urodziny. Postanowiłam zorganizować jej imprezę. Wszyscy się wyluzujecie, a przy okazji dobrze pobawicie i poprawicie humor. Lider na pewno się zgodzi, bo nie odmówiłby jej tego, ale trzeba kupić trochę rzeczy.
- Pokaż tą listę.
Kakuzu przeczytał całą listę coraz bardziej zły.
- Nie.
- Dlaczego?
- Dziewczyno, ty to w ogóle zliczałaś? Będzie to kosztowało ponad pół tysiąca jak nie tysiąc. Ty chcesz, żebyśmy z torbami poszli?
- Chciałabym coś wypróbować, daj mi banknot o najwyższym nominale jaki posiadasz.
Kakuzu podał mi niepewnie banknot z liczbą pięćset ładnie wypisaną na fioletowym tle. Przeglądałam go ze wszystkich stron, próbowałam wyobrazić go sobie w głowie, ale miał zbyt wiele szczegółów i gdy go skopiowałam to kopia różniła się od oryginału. Zamyślona patrzyłam na oryginał, kombinując co tu zrobić.
- Czy ty próbujesz skopiować banknot?
- Tak.
- To jest w ogóle możliwe? Będziemy bogaci!
- Nie ekscytuj się aż tak, nie umiem sobie wyobrazić aż tyle szczegółów na raz… zaraz, zaraz czy ty umiesz sobie wyobrazić cały ten banknot? Jego fakturę, kształt, zabezpieczenia, wygląd, zapach?
- Tak.
- Mogłabym spróbować to zrobić jeśli miałabym dostęp do twoich myśli. Ty byś o tym pomyślał, a ja bym to zrobiła.
- Spróbujmy.
Usiadłam na łóżku koło Kakuzy i położyłam swoją dłoń na jego czole. Zaczął on myśleć o banknocie, a ja po prostu podtrzymywałam tą myśl. Pierwsza próba się nie powiodła, ale za drugim razem uzyskaliśmy idealną kopię. Kakuzu stwierdził, że nie da się jej odróżnić od oryginału, więc zaczęliśmy dalszą produkcję. Z powodu, że to Kakuzu wyobrażał sobie kasę to on zużywał chakrę. Jest to technika na którą zużywa się dużo siły, więc Kakuzu był w stanie stworzyć tylko dwadzieścia kopi i padł na łóżko zmęczony. Zanim zasnął poprosiłam go, aby nikomu na razie nie mówił i nie myślał o tym, aby Pein nie dowiedział się o imprezie. Informując go o tym wzięłam trzy banknoty i poszłam z nimi i listą do Kisame. Powiedziałam mu tylko o tym, że ma to kupić, a szczegółów dowie się później na co on pokiwał tylko głową i wyszedł, aby kupić co trzeba. Do obiadu zostało ciągle kilka godzin i nie miałam co z tym zrobić. Muszę też przestać myśleć o tej imprezie, bo za bardzo się na to wszystko napalę. Po drodze do pokoju spotkałam Tobiego i poleciłam mu znalezienie tej płyty SingStara co wcale łatwe nie będzie. Tobi poszedł, a dalej spotkałam Sasoriego. Czy coś od niego mogłabym chcieć? On zajmuje się dekoracjami, więc dopiero, gdy władcza dwójka wyjdzie to się tym zajmie. Czy mógłby jakoś zająć mi czas? Na czym on się jeszcze zna oprócz rzeźbieniu? Hm… już wiem!
- Cześć Sasori, gdzie idziesz?
- W sumie to salonu coś pooglądać, a co?
- Nudzę się. Wiem, że jesteś dobry jeśli chodzi o wszelkiego rodzaju trucizny, dlatego chciałabym się zapytać czy mógłbyś mnie czegoś nauczyć dotyczącego tego tematu.
- Jasne. Miło się z tobą pracuje.
Sasori uśmiechną się do mnie i zeszliśmy na dół.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz