Rano
ledwo podniosłam się z łóżka. Przez moją talię była przerzucona ręka Itachiego.
Nie pamiętam, aby tu była, gdy zasypiałam, ale byłam zbyt zmęczona, aby to
chociaż skomentować. Przebrałam się i udałam do kuchni. Spojrzałam na rozpiskę
i odkryłam, że wyrusza on dzisiaj na pięciodniową misję. To chyba tyle jeśli
chodzi o trening z nim, ale przynajmniej dał mi pomysł na to co mogę robić, gdy
będę się zbyt nudzić. I tak żadne z nich nie będzie miało najmniejszego wpływu
na to co robię dopóki przebywam na terenie organizacji, a chcąc nie chcąc, nie
mogę opuścić tego miejsca, choć mam już kilka pomysłów które by się sprawdziły.
Zdałam sobie po prostu sprawę, że nie ma możliwości, aby mnie nie szukali. Będą
zmuszeni by ze mną walczyć, a ja będę zmuszona ich unieszkodliwić. Dlatego nie
mogę uciec dopóki nie znajdę sposobu na pokojowe załatwienie tego. Ech… czy
teraz codziennie będę musiała rozważać ten sam problem? A przynajmniej dopóki
go nie rozwiążę. Rozejrzałam się po osobach które mnie otaczały. Wszyscy śmiali
się i żartowali. Stworzyli wspaniałą domową atmosferę, przy zwykłym stole.
Chciałabym, aby mogli to zobaczyć, tak jak ja to widzę. Z drugiej strony nie
jest to aż tak niemożliwe. Z nowym pomysłem i uśmiechem na ustach poszłam do
kuchni. Przygotowałam prowiant wszystkim wybywającym i wróciłam do pokoju. Itachi
już wyszedł, więc nikt do wieczora mi nie przeszkadzał. W kilkanaście godzin
udało mi się zrobić nową pracę, którą zatytułowałam „akatsuki przy stole”.
Zostawiłam ją na środku biurka i położyłam się spać.
***
Dzisiaj
kilka osób wróciło z misji, więc nie mogąc się powstrzymać pokazałam im swoją
pracę i wysłuchałam wiele pochwał i komplementów. Postanowiłam zostawić to na
biurku, póki nie będę mogła pokazać wszystkim. Zachowuje się jak dziecko. Ale
ich miny i szczęście jest chyba tego warte, bym mogła raz na jakiś czas się
rozluźnić. Nie zależnie od tego jak bardzo jest to szalone. Zamiast bawić się
takim czymś powinnam trenować. Problem w tym, że bez Itachiego nie zmotywuję
się na tyle, aby ćwiczenia mogły cokolwiek znaczyć. Nawet nie pomyślałabym, że
tam na górze znajdują się tak ogromne sale. To co jest tam, jest co najmniej
dziesięć razy większym terenem niż ten na którym mieszkamy. To jest niemożliwe,
aby była tam tylko maleńka biblioteka i sale treningowe. Tam musi być coś
jeszcze. Nie wiele myśląc udałam się na górze i skręciłam w tym samym kierunku
co prowadził mnie Itachi. Z tą różnicą, że poszłam trochę dalej. Otworzyłam
pierwsze drzwi po lewej jakie znalazłam i ku mojemu dziwieniu byłam w innym
korytarzu. Zaczęłam nim iść, a on jakby po łuku skręcał w prawo. Między czasie
nie widziałam innych drzwi, nawet używając moich oczu. Kończył się on kolejnymi
drzwiami, którymi wyszłam na korytarz. Szłam nim prosto, aż po lewej zobaczyłam
kolejne wrota. Pociągnęłam za klamkę, ale nie chciały się otworzyć. Używając
jutsu otworzyłam je i znalazłam się w dziwnym pomieszczeniu. Dlaczego dziwnym?
Bo nie było tu nic poza kilkoma stolikami i koszem na śmieci. Przy ścianie
stały tylko jakieś dość wygodne fotele. Może jest to coś w rodzaju czytelni? Pomieszczenie
zakończone były kolejnymi drzwiami na korytarz. Szłam nim prosto, aż do
kolejnego pokoju, gdzie mogłam wejść. Była to trzy razy większa biblioteka, niż
ta, którą poznałam na początku mojego pobytu. Z tą różnicą, że książki które
tutaj były nie interesowały mnie. Głównie były to kryminały i horrory. Zero
książek edukacyjnych. Boże… zabijcie mnie, skoro marzą mi się podręczniki.
Wyszłam chyba innym wyjściem i zaczęłam uważnie się przyglądać. Po mojej lewej
było wyjście z organizacji. Całkiem niezłe kółko zrobiłam. Wzruszyłam jednak
tylko ramionami i udałam się dalej do przodu. Znowu szłam bardzo długo po łuku,
aż dotarłam do kolejnego pomieszczenia, które było kolejną biblioteką. Czy nie
mają tu czegoś innego? To zaczyna się robić nudne. Było już późno, więc wysłałam
mojego klona w drogę powrotną, aby przygotował całej bandzie obiad, a w tym
czasie wzięłam do ręki pierwszą książkę i otworzyłam szeroko oczy, gdy odkryłam
co to jest. Były to wszystkie zakazane techniki, bądź na tyle potężne by sama
ich nazwa budziła strach. Głodna wiedzy stworzyłam tyle klonów ile było w
stanie się tutaj zmieścić i pochłaniałam wiedzę. Klonowi rozkazałam zostać w
pokoju, więc leżał na łóżku z przerwami na przygotowywanie posiłków. Hidan jak
tylko mnie widział to zaczął się robić wredny i zgryźliwy. Co go znowu ugryzło?
Nie mam zielonego pojęcia, ale nie zawracałam sobie tymczasowo tym głowy.
Spędziłam w bibliotece całą noc i kolejną dobę. Dopiero gdy przeczytałam
ostatnią książkę z tego pomieszczenia to pozwoliłam sobie na wyjście. Zjadłam
razem z nimi śniadanie i usunęłam klona. Wiedziałam już o wiele więcej i w
końcu wpadłam, jak mogłabym stąd odejść. Problem w tym, że było to tymczasowo
nie wykonalne. Nie szukali by mnie, gdyby nawet nie wiedzieli, że istnieję, ale
to wymagałoby usunięcia im całej pamięci o mnie i zastąpieniu jej scenkami z
ich życia codziennego. Nie ma aż tak skomplikowanego jutsu. Musiałabym użyć
jakiejś substancji. O idealnych proporcjach, by nie usunęła za dużo, ani za
mało. Musiałabym też wpaść na to, jak im to podać i kiedy. Oczywiście
zakładając, że uda mi się takie coś stworzyć. Zamyślona udałam się do piwnicy
do pokoju medycznego i bazując na znanej już mi miksturce kombinowałam co
zrobić. Kombinowałam i zmieniałam recepturę, co jakiś czas kontrolując jaki
byłby efekt patrząc w przyszłość, gdy myślałam o wypiciu tego. Przez to
wiedziałabym jak by to na mnie zadziałało. Po kilku godzinach udało mi się
uzyskać w połowie to co chciałam. Udało mi się sprawić, aby skasowało to do
kilku lat, w zależności od ilości podanej. Jednak usuwało to wszystkie
wspomnienia i nie dawało niczego w zamianę. A potrzebowałam czegoś co wybiórczo
skasuje i da podróbkę tego co by się działo, gdyby mnie nie było. Nagle
usłyszałam jakieś odgłosy i uciszanie. Wyszłam z pokoju i skręciłam w lewo. Ku
mojemu przerażeniu odkryłam cele z ludźmi. Maksymalnie zagłodzonymi i
przerażonymi. Używając jednego z darów uspokoiłam ich i poprosiłam o podejście
bliżej krat. Tak jak zdążyłam się domyślić byli to ludzie uwięzieni przez
Akatsuki. W większości dlatego, że zbyt blisko podeszli. Może i ja nie mogłam
odejść, ale oni tak. Uspokoiłam ich całkowicie. Każdemu z nich dałam mojej
mikstury usuwając wszystkie ich lata przebywania tutaj. To, że zamierzam ich
uwolnić, nie oznacza, że ma to zagrozić organizacji. Dałam im tyle siły, by
byli w stanie wyglądać w miarę normalnie i móc dobiec do jakiejś wioski. Kiedy
zamierzałam wspiąć się z nimi po schodach zobaczyłam Hidana, a co gorsza on zobaczył
mnie i wszystkich w dole.
-
Co. Ty. Wyprawiasz!
-
Wydobywam ich na powierzchnię. Od teraz nie będą już waszymi więźniami.
-
Czy ty chociaż wiesz co robisz! Cała organizacja może na tym ucierpieć! Jesteś
idiotką!
-
A wy nie macie prawa przetrzymywać tu ludzi wbrew ich woli!
-
Przetrzymujemy ciebie, więc ich także możemy! Nie wiem jak to zrobiłaś, że
wszyscy z organizacji cię polubili, ale ja od początku wiedziałem co z ciebie
za ziółko! Nie pozwolę ci ich wyprowadzić!
Stanęłam
na chwilę nie pewna co zrobić. Jeśli jeszcze chwilę się z nim pokłócę to będzie
tu większe zbiegowisko. Nie mam na to czasu. Zaatakowałam Hidana swoimi oczami
i uwięziłam go. Był nieprzytomny. Kazałam im wszystkim biec. Udało nam się!
Dostaliśmy się do wyjścia. Przytrzymałam drzwi i zaczekałam, aż wszyscy z nich
wybiegną informując ich wcześniej, że każdy z nich ma pobiec w innym kierunku.
Zostałam zaatakowana od tyłu i zgięłam się w pół z bólu. Udało mi się tylko
odrobinę odwrócić głowę, aby zobaczyć, że to Lider, a koło niego już uwolniony
Hidan. Zaklęłam pod nosem. Koło Paina pojawił się Sasori i Deidara.
-
Zostaw ją!
-
Milcz Deidara.
-
Ale on ma rację Liderze. Gdyby chciała uciec to już by to zrobiła, jej zależało
na uwolnieniu więźniów.
Pein
puścił mnie. Opadłam kaszląc na podłogę. Zbyt wiele wcześniej straciłam
energii. Gdyby nie to, nawet bym nie poczuła ataku.
-
Chcesz mi powiedzieć, że o wszystkim wiedziałeś!
-
Nie. Oczywiście, że nie. Mówię tylko, iż jeśli chcemy wiedzieć o co chodzi, to
musi ona być w stanie mówić.
-
Można się dowiedzieć, nawet gdy nie będzie mówiła.
-
Przykro mi Liderze, ale włamanie się do jej głowy, może cię przewyższyć.
Pain
zaczął się trząść ze złości, ale na szczęście Konan zdążyła przybiec.
Przytuliła się do niego i zaczęła coś uspakajającego mówić. Zadziałało.
-
Idziemy do mojego gabinetu.
Odwrócił
się, nawet nie patrząc na mnie. Sasori i Deidara wyciągnęli do mnie ręce. Z
wdzięcznością je przyjęłam i zaczęłam się leczyć.
-
Coś ty sobie myślała?
Szepnął
mi do ucha wściekły Sasori. Wzruszyłam tylko ramionami i udałam się za władczą
dwójką, aż do jego gabinetu. Wszyscy co byli w organizacji po kolei wchodzili.
Lider usiadł na swoim miejscu i odezwał się na pozór spokojnym głosem.
-
Kakuzu, idź wykończ tych co wypuściła.
-
Nie trzeba, nie narobią ci problemu.
-
Zostań jeszcze chwilę. Wytłumacz w takim razie, dlaczego nie stanowią dla nas
problemu? Gdyby go nie stanowili, to nie byliby tu wiezieni.
-
Skasowałam każdemu z nich pamięć z jego pobytu tutaj, plus nie zapamiętają nic
z dwunastu godzin po podaniu im mikstury.
-
Sasori wytłumacz.
-
Pierwsze słyszę o takiej substancji.
-
Jeśli mi nie wierzysz, to jej resztki dalej znajdują się w gabinecie medycznym
w piwnicy, a jak opinia Sasoriego nie jest dla ciebie wystarczająca, to jeden z
członków organizacji może przyprowadzić tu losową osobę która uciekła, abyś
mógł zobaczyć jej umysł.
-
Wykonać!
Kakuzu
miał przyprowadzić pierwszą lepszą osobę, a Sasori poszedł zbadać substancję.
Oparłam się plecami o ścianę i skupiłam się na dalszej regeneracji. Byłam już
praktycznie zdrowa, ale maksymalnie wymęczona. Pain patrzył na mnie zamyślony
dopóki nie dostał przed siebie spokojnego człowieka. Dotknął jego skroni i
przez chwilę trwał w bezruchu. Wrócił Sasori, a jego oczy świeciły z
podniecenia.
-
To jest niezwykłe! Nigdy nie wiedziałem, aby ktoś tak trafnie zmienił strukturę
substancji! To jest bardziej niż pewne, że ten specyfik działa.
Pain
pokiwał głową.
-
Kakuzu. Odstaw człowieka tam gdzie go znalazłeś.
Popatrzył
na niego zdziwiony, ale wykonał polecenie.
-
Ituka, zbliż się do mnie.
Podeszłam
kilka kroków do przodu.
-
Jeszcze bliżej.
Podchodziłam,
aż zaczęłam ciałem dotykać biurka za którym siedział. Przez chwilę nic nie
mówił, tylko patrzył się na mnie oceniająco.
-
Dlaczego to zrobiłaś?
-
Ponieważ nie mogłam patrzeć na to, jak kiepski był ich stan. To nie było życie.
Byli uwięzieni. Bez jakichkolwiek możliwości, czy marzeń. Większość dlatego, że
znalazła się w odległości dwudziestu kilometrów od waszej kryjówki. Nie mogłam
na to patrzeć.
-
Też jesteś więziona. Dlaczego nie uciekłaś?
-
Złapalibyście mnie tuż za rogiem.
-
Nie o to pytam. Dlaczego mając możliwości nie próbowałaś uciec? Jestem w stanie
wymyślić co najmniej kilka różnych możliwości jak stąd mogłaś się uwolnić. Nie
sprawiłoby ci problemu zostawienie tutaj klona i odejście.
-
Ale nie mogłabym wrócić na ziemię. Przeszłabym przez portal, a klon zniknie.
-
Przy twoim bystrym umyśle coś być wymyśliła. Choćbyś miała wykasować nam
pamięć.
-
Usunięcie wam tym pamięci skasowało by bezpowrotnie wszystko z tych dni, gdy tu
byłam. Zaczęlibyście szukać źródła tej dziury w pamięci.
-
Dalej nie odpowiedziałaś mi na pytanie. Dlaczego nie próbowałaś jeszcze uciec,
choć mogłaś? Choć trudno mi to przyznać, oprócz Hidana, chyba każdy z nich
byłby w stanie kłamać mi, by chronić ciebie.
Zamyśliłam
się. Nie byłam pewna na ile odpowiedź może mi zaszkodzić. Na ile pokaże moją
słabość i da im przewagę nade mną. Pain tylko na mnie patrzył. Pozornie był
niewzruszony. Albo całkowicie pewny, że mu powiem, albo nie obchodziło go to.
Nienawidziłam go w tym momencie. Chciałabym, aby ktoś mógł mi powiedzieć, co
powinnam zrobić. Jednak nikt tego za mnie nie zrobi nie znając odpowiedzi.
-
Dlaczego chcesz wiedzieć?
Spytałam
zbyt poważnym jak na mnie głosem.
-
Nie sądzisz, że to oczywiste? Warto by było wiedzieć co takiego się dzieje, że
zamiast uganiać się za tobą i licząc straty możemy tutaj w spokoju siedzieć.
-
A dlaczego po prostu nie pozwolisz mi odejść?
-
To by było wbrew moim zasadom. Odpowiedz na moje pytanie.
Zamyśliłam
się jeszcze na chwilę, ale doszłam do wniosku, że i tak nie mam nic do
stracenia. Moja odpowiedź może jedynie sprawić, że będzie siebie pewniejszy i
da mi większą swobodę. Nic więcej.
-
Bo jeszcze nie mogę.
-
Dlaczego? Wierzę, że kilkoro z nas potrafiłabyś pokonać.
-
Właśnie w tym jest problem. Nie zaryzykowałbyś życia poszczególnych osób. Wysłałbyś
ich wszystkich na mnie. Prawdopodobnie z tobą na czele. Mam potężną siłę, ale
wciąż nieokiełznaną. Nie potrafiłabym was pokonać. Jeśli chciałabym uciec to
musiałabym was wszystkich zabić. To jestem w stanie zrobić. Czasem łatwiej jest
kogoś uśmiercić niż pozbawić przytomności. Nie mówiąc o jednym małym szczególe.
Jeśli zostawiłabym was przy życiu to ciągle byście mnie ścigali. Nie zostawili
nawet na chwilę. Jeśli chciałabym być wolna, to musiałabym zdecydować co jest
ważniejsze. Moje życie, czy wasze. Zbyt się do was przywiązałam i nie
potrafiłabym teraz zdecydować. Nie byłabym w stanie wybrać, bo obie decyzje by
mnie zabiły. Jedna fizycznie, a druga psychicznie. Tylko dlatego wciąż tutaj
jestem i tylko dlatego czekam na cud, dzięki któremu objawi mi się rozwiązanie
na którym żadna ze stron nie ucierpi.
Przez
chwilę w jego spojrzeniu widziałam zdziwienie. Lecz było to zbyt szybkie, bym
mogła być pewna.
-
A dlaczego nie uciekłaś na samym początku, zanim się przywiązałaś?
-
Wtedy nie miałam pewności siebie i wiedzy o moich możliwościach. Nie miałam
zielonego pojęcia, że potrafiłabym was zabić jednym ruchem ręki.
-
Żyjemy przez twoją niewiedzę i to, że chcieli cię chronić.
-Tak.
Nic
więcej nie powiedział. Jedynie patrzyliśmy się na siebie z poważnymi minami.
-
I nie zamierzasz z tym nic zrobić? Wypuściła więźniów! Zrobiła to nielegalnie,
bez Twojej zgody i poturbowała mnie!
-
Jeszcze chwila, a uznam twój ton, za obrażający mnie.
Powiedział
cichą groźbę, co momentalnie uciszyło Hidana. Nie wiedziałam, że Lider też jest
po mojej stronie. Może nawet jakimś cudem uda mi się ominąć kary.
-
Ale co do jednego masz rację. Działała wbrew mej woli. Gdyby przyszła do mnie i
powiedziała co zamierza, to może udałoby się jej uzyskać moją zgodę, a tak to
zachowała się nierozważnie i straciłbym szacunek wśród reszty organizacji,
gdybym jej nie ukarał. Nie mogę nikogo faworyzować, bo cała reszta zbyt się
rozszaleje. Jako, że to Hidan poinformował mnie o tym co się dzieje, to przez
cały tydzień masz mu służyć. Może od ciebie żądać wszystkiego.
Byłam
tak bardzo zdziwiona jak i zła. Mogłabym nie wykonać tego co mówi, ale ma
rację. Stracił swą pozycję, gdybym się mu postawiła, a nie o to w tym chodzi
bym go zastąpiła. Będę musiała się poświęcić i odbyć karę tylko po to, by nie ucierpiała
na tym cała reszta. Dlaczego ja jestem, aż tak dobroduszna? Dlaczego choć raz
nie mogę myśleć tylko o sobie?
-
Musisz ustalić mu reguły.
-
Żadnych reguł.
-
Musisz mu ustalić granice, bo znając jego zachcianki to zanim się ten tydzień
skończy to będziecie mieli kolejnego członka organizacji w drodze.
Oczy Lidera na chwilę się rozszerzyły, gdy
uświadomił sobie, o co mi chodzi i mimo wszystko był po mojej stronie.
-
Dobrze. Hidan. Przez cały tydzień od godziny szóstej rano do dwudziestej
trzeciej Ituka będzie ci służyła. Nie możesz jej kazać, by robiła coś poza tymi
godzinami. Nie wolno ci zaciągnąć ją do łóżka. Podglądać, dotykać, czy kazać
jej dotykać siebie. Nie próbuj też kombinować, by to ominąć, bo dobrze wiesz o
co mi chodzi. Jeśli takowy rozkaz jej wydasz to będzie miała prawo mnie o tym
powiadomić, abyś też dostał jakąś karę za złamanie mojego polecenia.
Zrozumiano?
Obydwoje
pokiwaliśmy głowami. Mimo wszystko nieźle mi się od niego oberwie.
-
Kara zaczyna się jutro rano. Opuście wszyscy mój gabinet.
Odwróciłam
się i zobaczyłam w wejściu skamieniałego Itachiego. Popatrzył z gniewem na
Hidana i chciał się na niego rzucić, ale przytrzymałam go ruchem ręki i
pociągnęłam w kierunku pokoju, by nie zrobił nic głupiego. Weszłam do środka i
padłam na łóżko.
-
Nie było mnie tylko cztery dni. Co takiego zdążyłaś nabroić?
-
Ile słyszałeś?
-
Samą końcówkę od zdania Lidera, że masz mu służyć.
Zamknęłam
oczy i przez chwilę po prostu próbowałam się zrelaksować. Byłam wykończona.
Gdybym nie oddała większości mojej siły tamtym ludziom, to mogłoby się to
inaczej skończyć, ale nie dotarli by w bezpieczne miejsce.
-
Ituka.
Odezwał
się ponaglająco. Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że uważnie mi się przypatruje ze
środka pokoju. Westchnęłam i próbowałam mówić jak najbardziej olewającym tonem.
Jakby mnie nie obchodziło to co się stało.
-
Uwolniłam więźniów z waszego podziemia. Wcześniej wyczyściłam im pamięć, więc
żadne z nich nie jest dla was zagrożeniem, a mogą opuścić teren i w końcu
ponownie żyć. Zanim udało mi się to zrobić to nakrył mnie Hidan. Unieruchomiłam
go na tyle, aby udało mi się ich uratować, ale on zdążył się uwolnić i
zakablować Painowi.
-
Ituka musimy pogadać!
Do
pokoju wbiegła Konan krzycząc.
-
Itachi wyjdź na chwilę.
Jak
zahipnotyzowany odwrócił się, aby odejść.
-
Itachi?
-
Tak.
-
Obiecaj mi coś.
-
Tak?
-
Nie zabij go, ani nie uszkodź.
-
Dlaczego chcesz go bronić?
-
Nie zrozumiesz.
-
No idź już, muszę z Ituką pogadać.
Konan
wypchnęła go z pokoju i usiadła na łóżku blisko mnie.
-
Czy ty wiesz jak bardzo sobie nagrabiłaś?
-
Tak.
-
Pain był wściekły! Dobrze, że udało ci się wcześniej poprawić między nami
kontakty na tyle, że potrzebuję tylko chwili, aby go uspokoić. Jest tego tylko
jeden plus.
-
Jaki?
-
Wzrósł szacunek Lidera względem ciebie.
-
Słucham?
-
Po dzisiejszej akcji zaczął cię bardziej szanować i lubić. Jest tylko ciekawy
jednej rzeczy.
-
Jakiej?
-
Czy podołasz do końca. Zdaje sobie sprawę, że skoro zrobiłaś coś takiego to
jesteś w stanie olać karę, a on nic nie mógł by na to poradzić. Wiesz o tym?
-
Tak wiem.
-
I?
-
I co?
-
Zamierzasz karę odbyć?
-
Tak zamierzam. Najwyżej gdy się skończy to go zabiję, lub naślę kogokolwiek kto
to za mnie zrobi.
-
Ale dlaczego?
-
Bo zdaję sobie sprawę, że to by była prosta droga do tego by Pain przestał byś
liderem. Wszyscy się go słuchają ze strachu, ale odkąd jestem przestali się
trząść na samą myśl o nim i to jest dobre. Ale jeśli przestaną go szanować i
bać się go, sądząc że jakby co to bym im pomogła to on nie będzie już nimi
rządził. Albo ktoś z nich będzie próbował go zabić, albo wkręcą mnie bym to
zrobiła, albo go wyrzucą. Nie zależnie od tego co zrobią, mnie by przemianowali
liderem, a choć nie popieram waszych działań to zdaję sobie sprawę, że nie będę
mogła znaleźć innego zawodu dla nich by mieli co do ust włożyć, a nie będę
potrafiła kontynuować tego co on robił. Nie mówiąc już o tym, że przewodzenie
wiązałoby się z tym, że nie potrafiłabym odejść, a mimo wszystko chcę odzyskać
wolność.
Przez
dłuższą chwilą Konan nic nie mówiła. Dopiero wtedy ponownie na mnie spojrzała.
-
Chcesz mi powiedzieć, że będziesz służyć Hidanowi, po to by Lider pozostał na
swojej pozycji?
-
Tak.
-
Nigdy wcześniej nie spotkałam osoby, która aż tak bardzo najpierw by myślała o
innych, a dopiero potem o sobie.
-
Po świecie chodzą różne osoby.
-
Podziwiam cię, ja bym tak nie potrafiła. Będę już lecieć.
-
Dobrze. Jestem wykończona i sądzę, że powinnam się wyspać.
Z perspektywy Itachiego
To
było dla mnie nie do wyobrażenia. Pierwszy szok, dlaczego jest tyle ludzi u
lidera. Drugi, że Ituka ma służyć Hidanowi. Trzeci, gdy wyobraziłem sobie to co
mówiła. On jej nienawidzi i będzie próbował jak najbardziej ją wykorzystać i
upokorzyć. Niezależnie od jej hartu ducha złamie się, albo poprzez wybuch
wściekłości i zakończy z tą dziecinadą, albo psychicznie. Nawet nie myśląc co
robię udałem się do salonu. Byli tam chyba wszyscy, oprócz rzecz jasna Ituki,
Lidera i Konan. Siedzieli na kanapie patrząc wilkiem naprzeciwko. Zerknąłem tam
i zacząłem się cały trząść ze złości.
-
Jesteś idiotą!
-
To wy jesteście idiotami, że tak się daliście jej omotać!
-
Gdybym jej nie obiecał, że cię nie zabiję, to już byłbyś martwy.
-
Tobie też kazała obiecać?
-
Jak to mi też?
Spojrzałem
zdziwiony na Deidare.
-
Jakąś chwilę temu poprosiła mnie myślą, bym nic mu nie robił. Z tego co się
orientuję to każdego z tego otoczenia.
-
Oprócz mnie.
Odezwał
się niemal radośnie Tobi. Wszyscy spojrzeliśmy na niego z nowym
zainteresowaniem.
-
W takim razie zrób to! Zabij go! Tyle razy, ona cię przed nim chroniła, że
mógłbyś też raz coś dla niej zrobić!
-
A ona by tego chciała?
Zadał
niepozorne pytanie na chwilę nas zamykając. Ciszę przerwał dopiero Kisame.
-
To jest bardzo dobre pytanie. Dlaczego ona go broni i nie pozwala skrzywdzić?
Gdyby nie jej słowa, to jego już by na tym świecie nie było.
-
Nieźle już daliście się jej wytresować skoro ważniejsze jest dla was jej słowo
niż życie jednego z was.
-
Nie odzywaj się śmieciu i nie kuś losu. Jestem bardziej niż skłonny, aby złamać
obietnicę i sądzę, że nie ja jeden.
-
Nie rozumiem was.
Powiedział
ze złością Hidan i wyniósł się przezornie z pomieszczenia, mijając się w
przejściu z Konan.
-
Będzie miała wspaniałe urodziny.
Odezwał
się ponownie Tobi zaskakując wszystkich w koło.
-
Kto?
-
Ituka.
-
A kiedy ma?
-
Za trzy dni.
-
Trzy dni.
Mruknąłem
pod nosem i udałem się w kierunku pokoju. Nie chciałem z nimi siedzieć. Nie
uzyskamy tak żadnych informacji. Jeśli mam się dowiedzieć dlaczego ona chce go
utrzymać przy życiu, to tylko ona może mi powiedzieć.
-
Ituka, możesz mi coś powiedzieć?
Spytałem
w wejściu. Chyba dopiero co zdarzyła zasnąć, bo pokręciła głową i otworzyła
nieprzytomne oczy.
-
Coś mówiłeś?
-
Chciałem się ciebie o coś zapytać.
-
Tak?
-
Dlaczego poprosiłaś wszystkich by nie uszkodzili Hidana?
-
Z wielu powodów.
Odpowiedziała
sennie i przytuliła się bardziej do poduszki. Musiałem znać odpowiedź. Ułożyłem
się w łóżku twarzą do niej.
-
Proszę, powiedź mi.
Szepnąłem.
Otworzyła oczy i przez chwilę tylko na mnie patrzyła rozmyślając, czy powinna
to zrobić.
-
Jeśli na to bym pozwoliła, to zabijalibyście się nawzajem tylko dlatego, że
ktoś śmiał krzywo na mnie spojrzeć. Nie mówiąc już o tym, że chcę któregoś dnia
pogodzić się z Hidanem, a nie uda mi się to, jeśli będzie przez was wszystkich
prześladowany.
-
I dlatego chcesz by żył?
-
Między innymi.
Odpowiedziała
sennie, a jej powieki same opadały.
-
Jak dużo chakry zużyłaś dzisiaj?
-
Więcej niż kiedykolwiek. Poszło ponad dziewięćdziesiąt procent moich własnych
zapasów.
-
Dlaczego tak dużo?
-
Bo musiałam uzdrowić każdego z ludzi, którzy tam byli, odżywić i dać im na tyle
dużo siły, by mogli jak najbardziej się
oddalić. Tam na dole było koło dwóch setek osób. A wcześniej eksperymentowałam
z lekami nie oszczędzając sił.
Pokiwałem
tylko głową wyobrażając sobie jak wiele to musiało być, zwłaszcza, że robiła to
pewnie w pośpiechu.
-
Jesteś nieprzytomna.
-
Brak mi siły i muszę po prostu odpocząć.
-
Idź spać. Swoją ciekawość zaspokoję innym razem.
-
Na pewno?
-
Tak. Śpij. Musisz się wyspać. Czeka cię ciężki dzień.
Zanim
pomyślałem co robię, pocałowałem ją w czoło i wróciłem na swoje miejsce.
Uśmiechnęła się nieśmiało i od razu zasnęła. Chwilę po prostu na nią patrzyłem.
Przebrałem się i wróciłem do łóżka kładąc się blisko niej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz