Menu

Zawieszam

Zawieszam!
Natłok obowiązków powoduje, że mam mało czasu.
Aby znaleźć czas na pisanie trzeba znaleźć motywację.
Z kolei ona pojawia się dopiero, gdy dostanę dowód, że ktoś czyta - komentarz.
Jedynie, gdy jakieś przybędą, to pojawią się kolejne rozdziały.
Tak więc to od was zależy, kiedy coś nowego napiszę.
Ps: Zgubiłam listę osób zainteresowanych nowymi rozdziałami. Dlatego jeśli ktoś chce być na bieżąco informowany o nowościach to proszę o komentarz pod ostatnim rozdziałem, wraz ze wskazaniem miejsca, gdzie mam się odzywać. ;)

środa, 11 września 2013

Rozdział 32



Rano ledwo podniosłam się z łóżka. Przez moją talię była przerzucona ręka Itachiego. Nie pamiętam, aby tu była, gdy zasypiałam, ale byłam zbyt zmęczona, aby to chociaż skomentować. Przebrałam się i udałam do kuchni. Spojrzałam na rozpiskę i odkryłam, że wyrusza on dzisiaj na pięciodniową misję. To chyba tyle jeśli chodzi o trening z nim, ale przynajmniej dał mi pomysł na to co mogę robić, gdy będę się zbyt nudzić. I tak żadne z nich nie będzie miało najmniejszego wpływu na to co robię dopóki przebywam na terenie organizacji, a chcąc nie chcąc, nie mogę opuścić tego miejsca, choć mam już kilka pomysłów które by się sprawdziły. Zdałam sobie po prostu sprawę, że nie ma możliwości, aby mnie nie szukali. Będą zmuszeni by ze mną walczyć, a ja będę zmuszona ich unieszkodliwić. Dlatego nie mogę uciec dopóki nie znajdę sposobu na pokojowe załatwienie tego. Ech… czy teraz codziennie będę musiała rozważać ten sam problem? A przynajmniej dopóki go nie rozwiążę. Rozejrzałam się po osobach które mnie otaczały. Wszyscy śmiali się i żartowali. Stworzyli wspaniałą domową atmosferę, przy zwykłym stole. Chciałabym, aby mogli to zobaczyć, tak jak ja to widzę. Z drugiej strony nie jest to aż tak niemożliwe. Z nowym pomysłem i uśmiechem na ustach poszłam do kuchni. Przygotowałam prowiant wszystkim wybywającym i wróciłam do pokoju. Itachi już wyszedł, więc nikt do wieczora mi nie przeszkadzał. W kilkanaście godzin udało mi się zrobić nową pracę, którą zatytułowałam „akatsuki przy stole”. Zostawiłam ją na środku biurka i położyłam się spać.
***
Dzisiaj kilka osób wróciło z misji, więc nie mogąc się powstrzymać pokazałam im swoją pracę i wysłuchałam wiele pochwał i komplementów. Postanowiłam zostawić to na biurku, póki nie będę mogła pokazać wszystkim. Zachowuje się jak dziecko. Ale ich miny i szczęście jest chyba tego warte, bym mogła raz na jakiś czas się rozluźnić. Nie zależnie od tego jak bardzo jest to szalone. Zamiast bawić się takim czymś powinnam trenować. Problem w tym, że bez Itachiego nie zmotywuję się na tyle, aby ćwiczenia mogły cokolwiek znaczyć. Nawet nie pomyślałabym, że tam na górze znajdują się tak ogromne sale. To co jest tam, jest co najmniej dziesięć razy większym terenem niż ten na którym mieszkamy. To jest niemożliwe, aby była tam tylko maleńka biblioteka i sale treningowe. Tam musi być coś jeszcze. Nie wiele myśląc udałam się na górze i skręciłam w tym samym kierunku co prowadził mnie Itachi. Z tą różnicą, że poszłam trochę dalej. Otworzyłam pierwsze drzwi po lewej jakie znalazłam i ku mojemu dziwieniu byłam w innym korytarzu. Zaczęłam nim iść, a on jakby po łuku skręcał w prawo. Między czasie nie widziałam innych drzwi, nawet używając moich oczu. Kończył się on kolejnymi drzwiami, którymi wyszłam na korytarz. Szłam nim prosto, aż po lewej zobaczyłam kolejne wrota. Pociągnęłam za klamkę, ale nie chciały się otworzyć. Używając jutsu otworzyłam je i znalazłam się w dziwnym pomieszczeniu. Dlaczego dziwnym? Bo nie było tu nic poza kilkoma stolikami i koszem na śmieci. Przy ścianie stały tylko jakieś dość wygodne fotele. Może jest to coś w rodzaju czytelni? Pomieszczenie zakończone były kolejnymi drzwiami na korytarz. Szłam nim prosto, aż do kolejnego pokoju, gdzie mogłam wejść. Była to trzy razy większa biblioteka, niż ta, którą poznałam na początku mojego pobytu. Z tą różnicą, że książki które tutaj były nie interesowały mnie. Głównie były to kryminały i horrory. Zero książek edukacyjnych. Boże… zabijcie mnie, skoro marzą mi się podręczniki. Wyszłam chyba innym wyjściem i zaczęłam uważnie się przyglądać. Po mojej lewej było wyjście z organizacji. Całkiem niezłe kółko zrobiłam. Wzruszyłam jednak tylko ramionami i udałam się dalej do przodu. Znowu szłam bardzo długo po łuku, aż dotarłam do kolejnego pomieszczenia, które było kolejną biblioteką. Czy nie mają tu czegoś innego? To zaczyna się robić nudne. Było już późno, więc wysłałam mojego klona w drogę powrotną, aby przygotował całej bandzie obiad, a w tym czasie wzięłam do ręki pierwszą książkę i otworzyłam szeroko oczy, gdy odkryłam co to jest. Były to wszystkie zakazane techniki, bądź na tyle potężne by sama ich nazwa budziła strach. Głodna wiedzy stworzyłam tyle klonów ile było w stanie się tutaj zmieścić i pochłaniałam wiedzę. Klonowi rozkazałam zostać w pokoju, więc leżał na łóżku z przerwami na przygotowywanie posiłków. Hidan jak tylko mnie widział to zaczął się robić wredny i zgryźliwy. Co go znowu ugryzło? Nie mam zielonego pojęcia, ale nie zawracałam sobie tymczasowo tym głowy. Spędziłam w bibliotece całą noc i kolejną dobę. Dopiero gdy przeczytałam ostatnią książkę z tego pomieszczenia to pozwoliłam sobie na wyjście. Zjadłam razem z nimi śniadanie i usunęłam klona. Wiedziałam już o wiele więcej i w końcu wpadłam, jak mogłabym stąd odejść. Problem w tym, że było to tymczasowo nie wykonalne. Nie szukali by mnie, gdyby nawet nie wiedzieli, że istnieję, ale to wymagałoby usunięcia im całej pamięci o mnie i zastąpieniu jej scenkami z ich życia codziennego. Nie ma aż tak skomplikowanego jutsu. Musiałabym użyć jakiejś substancji. O idealnych proporcjach, by nie usunęła za dużo, ani za mało. Musiałabym też wpaść na to, jak im to podać i kiedy. Oczywiście zakładając, że uda mi się takie coś stworzyć. Zamyślona udałam się do piwnicy do pokoju medycznego i bazując na znanej już mi miksturce kombinowałam co zrobić. Kombinowałam i zmieniałam recepturę, co jakiś czas kontrolując jaki byłby efekt patrząc w przyszłość, gdy myślałam o wypiciu tego. Przez to wiedziałabym jak by to na mnie zadziałało. Po kilku godzinach udało mi się uzyskać w połowie to co chciałam. Udało mi się sprawić, aby skasowało to do kilku lat, w zależności od ilości podanej. Jednak usuwało to wszystkie wspomnienia i nie dawało niczego w zamianę. A potrzebowałam czegoś co wybiórczo skasuje i da podróbkę tego co by się działo, gdyby mnie nie było. Nagle usłyszałam jakieś odgłosy i uciszanie. Wyszłam z pokoju i skręciłam w lewo. Ku mojemu przerażeniu odkryłam cele z ludźmi. Maksymalnie zagłodzonymi i przerażonymi. Używając jednego z darów uspokoiłam ich i poprosiłam o podejście bliżej krat. Tak jak zdążyłam się domyślić byli to ludzie uwięzieni przez Akatsuki. W większości dlatego, że zbyt blisko podeszli. Może i ja nie mogłam odejść, ale oni tak. Uspokoiłam ich całkowicie. Każdemu z nich dałam mojej mikstury usuwając wszystkie ich lata przebywania tutaj. To, że zamierzam ich uwolnić, nie oznacza, że ma to zagrozić organizacji. Dałam im tyle siły, by byli w stanie wyglądać w miarę normalnie i móc dobiec do jakiejś wioski. Kiedy zamierzałam wspiąć się z nimi po schodach zobaczyłam Hidana, a co gorsza on zobaczył mnie i wszystkich w dole.
- Co. Ty. Wyprawiasz!
- Wydobywam ich na powierzchnię. Od teraz nie będą już waszymi więźniami.
- Czy ty chociaż wiesz co robisz! Cała organizacja może na tym ucierpieć! Jesteś idiotką!
- A wy nie macie prawa przetrzymywać tu ludzi wbrew ich woli!
- Przetrzymujemy ciebie, więc ich także możemy! Nie wiem jak to zrobiłaś, że wszyscy z organizacji cię polubili, ale ja od początku wiedziałem co z ciebie za ziółko! Nie pozwolę ci ich wyprowadzić!
Stanęłam na chwilę nie pewna co zrobić. Jeśli jeszcze chwilę się z nim pokłócę to będzie tu większe zbiegowisko. Nie mam na to czasu. Zaatakowałam Hidana swoimi oczami i uwięziłam go. Był nieprzytomny. Kazałam im wszystkim biec. Udało nam się! Dostaliśmy się do wyjścia. Przytrzymałam drzwi i zaczekałam, aż wszyscy z nich wybiegną informując ich wcześniej, że każdy z nich ma pobiec w innym kierunku. Zostałam zaatakowana od tyłu i zgięłam się w pół z bólu. Udało mi się tylko odrobinę odwrócić głowę, aby zobaczyć, że to Lider, a koło niego już uwolniony Hidan. Zaklęłam pod nosem. Koło Paina pojawił się Sasori i Deidara.
- Zostaw ją!
- Milcz Deidara.
- Ale on ma rację Liderze. Gdyby chciała uciec to już by to zrobiła, jej zależało na uwolnieniu więźniów.
Pein puścił mnie. Opadłam kaszląc na podłogę. Zbyt wiele wcześniej straciłam energii. Gdyby nie to, nawet bym nie poczuła ataku.
- Chcesz mi powiedzieć, że o wszystkim wiedziałeś!
- Nie. Oczywiście, że nie. Mówię tylko, iż jeśli chcemy wiedzieć o co chodzi, to musi ona być w stanie mówić.
- Można się dowiedzieć, nawet gdy nie będzie mówiła.
- Przykro mi Liderze, ale włamanie się do jej głowy, może cię przewyższyć.
Pain zaczął się trząść ze złości, ale na szczęście Konan zdążyła przybiec. Przytuliła się do niego i zaczęła coś uspakajającego mówić. Zadziałało.
- Idziemy do mojego gabinetu.
Odwrócił się, nawet nie patrząc na mnie. Sasori i Deidara wyciągnęli do mnie ręce. Z wdzięcznością je przyjęłam i zaczęłam się leczyć.
- Coś ty sobie myślała?
Szepnął mi do ucha wściekły Sasori. Wzruszyłam tylko ramionami i udałam się za władczą dwójką, aż do jego gabinetu. Wszyscy co byli w organizacji po kolei wchodzili. Lider usiadł na swoim miejscu i odezwał się na pozór spokojnym głosem.
- Kakuzu, idź wykończ tych co wypuściła.
- Nie trzeba, nie narobią ci problemu.
- Zostań jeszcze chwilę. Wytłumacz w takim razie, dlaczego nie stanowią dla nas problemu? Gdyby go nie stanowili, to nie byliby tu wiezieni.
- Skasowałam każdemu z nich pamięć z jego pobytu tutaj, plus nie zapamiętają nic z dwunastu godzin po podaniu im mikstury.
- Sasori wytłumacz.
- Pierwsze słyszę o takiej substancji.
- Jeśli mi nie wierzysz, to jej resztki dalej znajdują się w gabinecie medycznym w piwnicy, a jak opinia Sasoriego nie jest dla ciebie wystarczająca, to jeden z członków organizacji może przyprowadzić tu losową osobę która uciekła, abyś mógł zobaczyć jej umysł.
- Wykonać!
Kakuzu miał przyprowadzić pierwszą lepszą osobę, a Sasori poszedł zbadać substancję. Oparłam się plecami o ścianę i skupiłam się na dalszej regeneracji. Byłam już praktycznie zdrowa, ale maksymalnie wymęczona. Pain patrzył na mnie zamyślony dopóki nie dostał przed siebie spokojnego człowieka. Dotknął jego skroni i przez chwilę trwał w bezruchu. Wrócił Sasori, a jego oczy świeciły z podniecenia.
- To jest niezwykłe! Nigdy nie wiedziałem, aby ktoś tak trafnie zmienił strukturę substancji! To jest bardziej niż pewne, że ten specyfik działa.
Pain pokiwał głową.
- Kakuzu. Odstaw człowieka tam gdzie go znalazłeś.
Popatrzył na niego zdziwiony, ale wykonał polecenie.
- Ituka, zbliż się do mnie.
Podeszłam kilka kroków do przodu.
- Jeszcze bliżej.
Podchodziłam, aż zaczęłam ciałem dotykać biurka za którym siedział. Przez chwilę nic nie mówił, tylko patrzył się na mnie oceniająco.
- Dlaczego to zrobiłaś?
- Ponieważ nie mogłam patrzeć na to, jak kiepski był ich stan. To nie było życie. Byli uwięzieni. Bez jakichkolwiek możliwości, czy marzeń. Większość dlatego, że znalazła się w odległości dwudziestu kilometrów od waszej kryjówki. Nie mogłam na to patrzeć.
- Też jesteś więziona. Dlaczego nie uciekłaś?
- Złapalibyście mnie tuż za rogiem.
- Nie o to pytam. Dlaczego mając możliwości nie próbowałaś uciec? Jestem w stanie wymyślić co najmniej kilka różnych możliwości jak stąd mogłaś się uwolnić. Nie sprawiłoby ci problemu zostawienie tutaj klona i odejście.
- Ale nie mogłabym wrócić na ziemię. Przeszłabym przez portal, a klon zniknie.
- Przy twoim bystrym umyśle coś być wymyśliła. Choćbyś miała wykasować nam pamięć.
- Usunięcie wam tym pamięci skasowało by bezpowrotnie wszystko z tych dni, gdy tu byłam. Zaczęlibyście szukać źródła tej dziury w pamięci.
- Dalej nie odpowiedziałaś mi na pytanie. Dlaczego nie próbowałaś jeszcze uciec, choć mogłaś? Choć trudno mi to przyznać, oprócz Hidana, chyba każdy z nich byłby w stanie kłamać mi, by chronić ciebie.
Zamyśliłam się. Nie byłam pewna na ile odpowiedź może mi zaszkodzić. Na ile pokaże moją słabość i da im przewagę nade mną. Pain tylko na mnie patrzył. Pozornie był niewzruszony. Albo całkowicie pewny, że mu powiem, albo nie obchodziło go to. Nienawidziłam go w tym momencie. Chciałabym, aby ktoś mógł mi powiedzieć, co powinnam zrobić. Jednak nikt tego za mnie nie zrobi nie znając odpowiedzi.
- Dlaczego chcesz wiedzieć?
Spytałam zbyt poważnym jak na mnie głosem.
- Nie sądzisz, że to oczywiste? Warto by było wiedzieć co takiego się dzieje, że zamiast uganiać się za tobą i licząc straty możemy tutaj w spokoju siedzieć.
- A dlaczego po prostu nie pozwolisz mi odejść?
- To by było wbrew moim zasadom. Odpowiedz na moje pytanie.
Zamyśliłam się jeszcze na chwilę, ale doszłam do wniosku, że i tak nie mam nic do stracenia. Moja odpowiedź może jedynie sprawić, że będzie siebie pewniejszy i da mi większą swobodę. Nic więcej.
- Bo jeszcze nie mogę.
- Dlaczego? Wierzę, że kilkoro z nas potrafiłabyś pokonać.
- Właśnie w tym jest problem. Nie zaryzykowałbyś życia poszczególnych osób. Wysłałbyś ich wszystkich na mnie. Prawdopodobnie z tobą na czele. Mam potężną siłę, ale wciąż nieokiełznaną. Nie potrafiłabym was pokonać. Jeśli chciałabym uciec to musiałabym was wszystkich zabić. To jestem w stanie zrobić. Czasem łatwiej jest kogoś uśmiercić niż pozbawić przytomności. Nie mówiąc o jednym małym szczególe. Jeśli zostawiłabym was przy życiu to ciągle byście mnie ścigali. Nie zostawili nawet na chwilę. Jeśli chciałabym być wolna, to musiałabym zdecydować co jest ważniejsze. Moje życie, czy wasze. Zbyt się do was przywiązałam i nie potrafiłabym teraz zdecydować. Nie byłabym w stanie wybrać, bo obie decyzje by mnie zabiły. Jedna fizycznie, a druga psychicznie. Tylko dlatego wciąż tutaj jestem i tylko dlatego czekam na cud, dzięki któremu objawi mi się rozwiązanie na którym żadna ze stron nie ucierpi.
Przez chwilę w jego spojrzeniu widziałam zdziwienie. Lecz było to zbyt szybkie, bym mogła być pewna.
- A dlaczego nie uciekłaś na samym początku, zanim się przywiązałaś?
- Wtedy nie miałam pewności siebie i wiedzy o moich możliwościach. Nie miałam zielonego pojęcia, że potrafiłabym was zabić jednym ruchem ręki.
- Żyjemy przez twoją niewiedzę i to, że chcieli cię chronić.
-Tak.
Nic więcej nie powiedział. Jedynie patrzyliśmy się na siebie z poważnymi minami.
- I nie zamierzasz z tym nic zrobić? Wypuściła więźniów! Zrobiła to nielegalnie, bez Twojej zgody i poturbowała mnie!
- Jeszcze chwila, a uznam twój ton, za obrażający mnie.
Powiedział cichą groźbę, co momentalnie uciszyło Hidana. Nie wiedziałam, że Lider też jest po mojej stronie. Może nawet jakimś cudem uda mi się ominąć kary.
- Ale co do jednego masz rację. Działała wbrew mej woli. Gdyby przyszła do mnie i powiedziała co zamierza, to może udałoby się jej uzyskać moją zgodę, a tak to zachowała się nierozważnie i straciłbym szacunek wśród reszty organizacji, gdybym jej nie ukarał. Nie mogę nikogo faworyzować, bo cała reszta zbyt się rozszaleje. Jako, że to Hidan poinformował mnie o tym co się dzieje, to przez cały tydzień masz mu służyć. Może od ciebie żądać wszystkiego.
Byłam tak bardzo zdziwiona jak i zła. Mogłabym nie wykonać tego co mówi, ale ma rację. Stracił swą pozycję, gdybym się mu postawiła, a nie o to w tym chodzi bym go zastąpiła. Będę musiała się poświęcić i odbyć karę tylko po to, by nie ucierpiała na tym cała reszta. Dlaczego ja jestem, aż tak dobroduszna? Dlaczego choć raz nie mogę myśleć tylko o sobie?
- Musisz ustalić mu reguły.
- Żadnych reguł.
- Musisz mu ustalić granice, bo znając jego zachcianki to zanim się ten tydzień skończy to będziecie mieli kolejnego członka organizacji w drodze.
 Oczy Lidera na chwilę się rozszerzyły, gdy uświadomił sobie, o co mi chodzi i mimo wszystko był po mojej stronie.
- Dobrze. Hidan. Przez cały tydzień od godziny szóstej rano do dwudziestej trzeciej Ituka będzie ci służyła. Nie możesz jej kazać, by robiła coś poza tymi godzinami. Nie wolno ci zaciągnąć ją do łóżka. Podglądać, dotykać, czy kazać jej dotykać siebie. Nie próbuj też kombinować, by to ominąć, bo dobrze wiesz o co mi chodzi. Jeśli takowy rozkaz jej wydasz to będzie miała prawo mnie o tym powiadomić, abyś też dostał jakąś karę za złamanie mojego polecenia. Zrozumiano?
Obydwoje pokiwaliśmy głowami. Mimo wszystko nieźle mi się od niego oberwie.
- Kara zaczyna się jutro rano. Opuście wszyscy mój gabinet.
Odwróciłam się i zobaczyłam w wejściu skamieniałego Itachiego. Popatrzył z gniewem na Hidana i chciał się na niego rzucić, ale przytrzymałam go ruchem ręki i pociągnęłam w kierunku pokoju, by nie zrobił nic głupiego. Weszłam do środka i padłam na łóżko.
- Nie było mnie tylko cztery dni. Co takiego zdążyłaś nabroić?
- Ile słyszałeś?
- Samą końcówkę od zdania Lidera, że masz mu służyć.
Zamknęłam oczy i przez chwilę po prostu próbowałam się zrelaksować. Byłam wykończona. Gdybym nie oddała większości mojej siły tamtym ludziom, to mogłoby się to inaczej skończyć, ale nie dotarli by w bezpieczne miejsce.
- Ituka.
Odezwał się ponaglająco. Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że uważnie mi się przypatruje ze środka pokoju. Westchnęłam i próbowałam mówić jak najbardziej olewającym tonem. Jakby mnie nie obchodziło to co się stało.
- Uwolniłam więźniów z waszego podziemia. Wcześniej wyczyściłam im pamięć, więc żadne z nich nie jest dla was zagrożeniem, a mogą opuścić teren i w końcu ponownie żyć. Zanim udało mi się to zrobić to nakrył mnie Hidan. Unieruchomiłam go na tyle, aby udało mi się ich uratować, ale on zdążył się uwolnić i zakablować Painowi.
- Ituka musimy pogadać!
Do pokoju wbiegła Konan krzycząc.
- Itachi wyjdź na chwilę.
Jak zahipnotyzowany odwrócił się, aby odejść.
- Itachi?
- Tak.
- Obiecaj mi coś.
- Tak?
- Nie zabij go, ani nie uszkodź.
- Dlaczego chcesz go bronić?
- Nie zrozumiesz.
- No idź już, muszę z Ituką pogadać.
Konan wypchnęła go z pokoju i usiadła na łóżku blisko mnie.
- Czy ty wiesz jak bardzo sobie nagrabiłaś?
- Tak.
- Pain był wściekły! Dobrze, że udało ci się wcześniej poprawić między nami kontakty na tyle, że potrzebuję tylko chwili, aby go uspokoić. Jest tego tylko jeden plus.
- Jaki?
- Wzrósł szacunek Lidera względem ciebie.
- Słucham?
- Po dzisiejszej akcji zaczął cię bardziej szanować i lubić. Jest tylko ciekawy jednej rzeczy.
- Jakiej?
- Czy podołasz do końca. Zdaje sobie sprawę, że skoro zrobiłaś coś takiego to jesteś w stanie olać karę, a on nic nie mógł by na to poradzić. Wiesz o tym?
- Tak wiem.
- I?
- I co?
- Zamierzasz karę odbyć?
- Tak zamierzam. Najwyżej gdy się skończy to go zabiję, lub naślę kogokolwiek kto to za mnie zrobi.
- Ale dlaczego?
- Bo zdaję sobie sprawę, że to by była prosta droga do tego by Pain przestał byś liderem. Wszyscy się go słuchają ze strachu, ale odkąd jestem przestali się trząść na samą myśl o nim i to jest dobre. Ale jeśli przestaną go szanować i bać się go, sądząc że jakby co to bym im pomogła to on nie będzie już nimi rządził. Albo ktoś z nich będzie próbował go zabić, albo wkręcą mnie bym to zrobiła, albo go wyrzucą. Nie zależnie od tego co zrobią, mnie by przemianowali liderem, a choć nie popieram waszych działań to zdaję sobie sprawę, że nie będę mogła znaleźć innego zawodu dla nich by mieli co do ust włożyć, a nie będę potrafiła kontynuować tego co on robił. Nie mówiąc już o tym, że przewodzenie wiązałoby się z tym, że nie potrafiłabym odejść, a mimo wszystko chcę odzyskać wolność.
Przez dłuższą chwilą Konan nic nie mówiła. Dopiero wtedy ponownie na mnie spojrzała.
- Chcesz mi powiedzieć, że będziesz służyć Hidanowi, po to by Lider pozostał na swojej pozycji?
- Tak.
- Nigdy wcześniej nie spotkałam osoby, która aż tak bardzo najpierw by myślała o innych, a dopiero potem o sobie.
- Po świecie chodzą różne osoby.
- Podziwiam cię, ja bym tak nie potrafiła. Będę już lecieć.
- Dobrze. Jestem wykończona i sądzę, że powinnam się wyspać.
Z perspektywy Itachiego
To było dla mnie nie do wyobrażenia. Pierwszy szok, dlaczego jest tyle ludzi u lidera. Drugi, że Ituka ma służyć Hidanowi. Trzeci, gdy wyobraziłem sobie to co mówiła. On jej nienawidzi i będzie próbował jak najbardziej ją wykorzystać i upokorzyć. Niezależnie od jej hartu ducha złamie się, albo poprzez wybuch wściekłości i zakończy z tą dziecinadą, albo psychicznie. Nawet nie myśląc co robię udałem się do salonu. Byli tam chyba wszyscy, oprócz rzecz jasna Ituki, Lidera i Konan. Siedzieli na kanapie patrząc wilkiem naprzeciwko. Zerknąłem tam i zacząłem się cały trząść ze złości.
- Jesteś idiotą!
- To wy jesteście idiotami, że tak się daliście jej omotać!
- Gdybym jej nie obiecał, że cię nie zabiję, to już byłbyś martwy.
- Tobie też kazała obiecać?
- Jak to mi też?
Spojrzałem zdziwiony na Deidare.
- Jakąś chwilę temu poprosiła mnie myślą, bym nic mu nie robił. Z tego co się orientuję to każdego z tego otoczenia.
- Oprócz mnie.
Odezwał się niemal radośnie Tobi. Wszyscy spojrzeliśmy na niego z nowym zainteresowaniem.
- W takim razie zrób to! Zabij go! Tyle razy, ona cię przed nim chroniła, że mógłbyś też raz coś dla niej zrobić!
- A ona by tego chciała?
Zadał niepozorne pytanie na chwilę nas zamykając. Ciszę przerwał dopiero Kisame.
- To jest bardzo dobre pytanie. Dlaczego ona go broni i nie pozwala skrzywdzić? Gdyby nie jej słowa, to jego już by na tym świecie nie było.
- Nieźle już daliście się jej wytresować skoro ważniejsze jest dla was jej słowo niż życie jednego z was.
- Nie odzywaj się śmieciu i nie kuś losu. Jestem bardziej niż skłonny, aby złamać obietnicę i sądzę, że nie ja jeden.
- Nie rozumiem was.
Powiedział ze złością Hidan i wyniósł się przezornie z pomieszczenia, mijając się w przejściu z Konan.
- Będzie miała wspaniałe urodziny.
Odezwał się ponownie Tobi zaskakując wszystkich w koło.
- Kto?
- Ituka.
- A kiedy ma?
- Za trzy dni.
- Trzy dni.
Mruknąłem pod nosem i udałem się w kierunku pokoju. Nie chciałem z nimi siedzieć. Nie uzyskamy tak żadnych informacji. Jeśli mam się dowiedzieć dlaczego ona chce go utrzymać przy życiu, to tylko ona może mi powiedzieć.
- Ituka, możesz mi coś powiedzieć?
Spytałem w wejściu. Chyba dopiero co zdarzyła zasnąć, bo pokręciła głową i otworzyła nieprzytomne oczy.
- Coś mówiłeś?
- Chciałem się ciebie o coś zapytać.
- Tak?
- Dlaczego poprosiłaś wszystkich by nie uszkodzili Hidana?
- Z wielu powodów.
Odpowiedziała sennie i przytuliła się bardziej do poduszki. Musiałem znać odpowiedź. Ułożyłem się w łóżku twarzą do niej.
- Proszę, powiedź mi.
Szepnąłem. Otworzyła oczy i przez chwilę tylko na mnie patrzyła rozmyślając, czy powinna to zrobić.
- Jeśli na to bym pozwoliła, to zabijalibyście się nawzajem tylko dlatego, że ktoś śmiał krzywo na mnie spojrzeć. Nie mówiąc już o tym, że chcę któregoś dnia pogodzić się z Hidanem, a nie uda mi się to, jeśli będzie przez was wszystkich prześladowany.
- I dlatego chcesz by żył?
- Między innymi.
Odpowiedziała sennie, a jej powieki same opadały.
- Jak dużo chakry zużyłaś dzisiaj?
- Więcej niż kiedykolwiek. Poszło ponad dziewięćdziesiąt procent moich własnych zapasów.
- Dlaczego tak dużo?
- Bo musiałam uzdrowić każdego z ludzi, którzy tam byli, odżywić i dać im na tyle dużo siły,  by mogli jak najbardziej się oddalić. Tam na dole było koło dwóch setek osób. A wcześniej eksperymentowałam z lekami nie oszczędzając sił.
Pokiwałem tylko głową wyobrażając sobie jak wiele to musiało być, zwłaszcza, że robiła to pewnie w pośpiechu.
- Jesteś nieprzytomna.
- Brak mi siły i muszę po prostu odpocząć.
- Idź spać. Swoją ciekawość zaspokoję innym razem.
- Na pewno?
- Tak. Śpij. Musisz się wyspać. Czeka cię ciężki dzień.
Zanim pomyślałem co robię, pocałowałem ją w czoło i wróciłem na swoje miejsce. Uśmiechnęła się nieśmiało i od razu zasnęła. Chwilę po prostu na nią patrzyłem. Przebrałem się i wróciłem do łóżka kładąc się blisko niej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz