Po kilku godzinach nauki znałam podstawowe rośliny potrzebne do produkcji lekarstw i ogólnie leczenia. Znałam też część sposobów na połączenie ich, oraz sposób na zrobienie kilku najprostszych mieszanek z tego co tam było. Między innymi na senność, ból głowy i krzepnięcie krwi.
- Dziękuję
Sasori. Na dzisiaj to będzie koniec. Idę do kuchni przygotować obiad.
- Co tak
wcześnie?
- To tajemnica.
Dowiecie się wszystkiego po obiedzie. Poinformuj wszystkich oprócz władczej
dwójki, aby o siedemnastej dziesięć zjawili się w salonie. Tylko tak, aby nikt
więcej nie wiedział.
- Władczej
dwójki?
- No Paina i
Konan.
- Oni wiedzę,
że tak ich nazywasz?
- Raczej nie.
- Aha. Co ty
kombinujesz?
-
Niespodziankę.
Uśmiechnęłam
się do niego i udałam się do kuchni. Przygotowałam rybę po grecku i zawołałam
wszystkich na obiad. Przyszli dosłownie wszyscy i z apetytem zabrali się za
jedzenie. Po skończonym posiłku podekscytowana Konan zaciągnęła mnie do swojego
pokoju, abym pomogła jej dobrać strój. Pain miał iść w zwykłym garniturze z
granatowym krawatem. W tym kolorze Konan chciała mieć sukienkę, ale nie mogła
znaleźć nic odpowiedniego. Szukałyśmy bitą godzinę odpowiedniego stroju, ale
wszystkie jej ciemne sukienki nie nadawały się. Znudzona powiedziałam jej, aby
założyła czerwoną sukienkę, która wisiała w szafie. Była piękna, ale czerwony
nie pasował do Konan. Widać było, że nigdy tej sukienki nie zakładała. Ubrała
się w nią i obydwie stwierdziłyśmy, że to byłoby to. Zamyślona podeszłam bliżej
i przeciągnęłam rękami po sukience zmieniając jej kolor na granatowy. Ten
odcień idealnie do niej pasował. Sukienka podkreślała jej figurę i biust. Granat
tłumił zarysy mięśni, więc wyglądała na bardzo delikatną i subtelną. Po
kolejnej godzinie Konan miała pełny strój złożony z sukienki, butów na obcasie,
drobnej bransoletki, małej torebki, wysoko upiętej fryzury i nie za mocnym lecz
widocznym makijażu. Wyszłyśmy z jej pokoju do zniecierpliwionego Lidera i
zaprezentowałam mu Konan. Na jej widok zatrzymał się na chwilę i patrzył w
osłupieniu. Po chwili usłyszałyśmy ciche „wow” z jego ust i obydwie zaczęłyśmy
się śmiać. Odprowadziłam ją kawałek i dalej sami już wyszli. Gdy tylko
usłyszałam zamykający się kamień, pobiegłam ile sił w nogach do salonu spotkać
się z resztą, troszkę już znudzoną.
- Cześć
wszystkim, przepraszam za spóźnienie jest pewna sprawa.
- Ty nas tu
zebrałaś? Myślałem, że jest zebranie. Sasori o co chodzi?
- O nic nie
chodzi Hidan. Nie mogłem wam powiedzieć, że to ona zwołuje zebranie, bo Lider
by się dowiedział.
- Czemu miałby
się dowiedzieć tylko wtedy, gdy myślimy, że to on to zwołuje?
- Bo wtedy o
tym nie myślicie.
- A no tak.
- Skoro już
ustaliliśmy ten jakże ważny szczegół to powiem już szczegóły. Konan ma dzisiaj
urodziny. Urządzam imprezkę, aby wszyscy się trochę wyluzowali i zabawili.
Pomożecie mi?
Spojrzałam po
kolei na każdego. Byli tym zaskoczeni, ale też zadowoleni i chętni do
współpracy.
- Dziękuję wam.
No to tak. Peina i Konan nie ma. Konan wróci koło dwudziestej, Pein jakąś
godzinę później, więc imprezka się rozkręci, ona zrobi słodkie oczka, a on jej
nie przerwie. Tobiego wysłałam, by znalazł coś dla mnie. Kisame kupił zakupy i
będzie mi pomagał w kuchni. Chodzi o zanoszenie do salonu i przynoszenie.
Kakuzu jest zmęczony przez pewną akcję, więc nie będzie w tym brał udziału.
Hidan i Zetsu powinni wrócić przed dziewiętnastą. Deidara, Sasori mianuję was organizatorami
jeżeli chodzi o dekorację i wystrój salonu. Wiem, że jesteście kreatywni i
zrobicie to najlepiej jak się da. W schowku znajdziecie serpentyny, balony,
kartki, świeczki i mnóstwo innych rzeczy. Są ładnie posegregowane, więc szybko
wszystko znajdziecie. Ma być ładnie i elegancko. Itachi ty zajmiesz się
pomaganiem im jak będą tego potrzebowali, bo mimo wszystko salon jest duży i
sami mogą nie dać sobie rady. Jak będziesz wolny to zajmij się przeglądaniem
muzyki, aby wybrać najlepsze płyty. Ja zajmuję się gotowaniem co nie powinno
nikogo dziwić, oraz rozwiązywaniem problemów, więc jak jakikolwiek się pojawi
to idziecie z nim do mnie. No to robotę czas zacząć. Mamy na to trzy godziny.
Zdążymy?
- Tak!
Krzyknęli
wszyscy razem i udali się tam gdzie musieli. Pobiegłam szybko do kuchni. Torby
były nierozpakowane. Pootwierałam szafki i techniką powkładałam do nich
wszystkie zakupy. Pobiegłam do pokoju po przepisy i zaczęło się gotowanie.
Zaczęłam od ciasta, które miało odczekać, być pieczone, odczekać, a potem
postać w lodówce. Robiłam wszystko na raz i ciągle kazałam zanosić coś Kisame
do salonu. A to talerze z ciastkami, chipsami, napoje, talerze, sztućce,
szklanki, wszystko co zdążyłam zrobić , a wcześniej widziałam jak wynosił stół
z jadalni poproszony o to przez Sasoriego. Za dwadzieścia dwudziesta wszystkie
desery były już zrobione. Poszłam do salonu i stanęłam wryta. Chłopcy się
postarali. Meble były poprzestawiane. Na górze wisiała kula dyskotekowa. Wieża
stała na stole, a przy niej stał Itachi. Do ścian i sufitu poprzyczepiane były
balony, serpentyny i figurki w takim ułożeniu, że cudownie to wyglądało.
Wszystko co kazałam przynieść Kisame było ułożone na stole. Zetsu, Hidan i Tobi
zdążyli wrócić i zdziwionych panów poinformowaliśmy o wszystkim. Pozostawała
tylko kwestia strojów. Konan będzie w sukience, a potem Pein w garniturze.
Razem z Sasorim doszłam do wniosku, że taki strój będzie najbardziej odpowiedni.
Poszliśmy całą zgrają do wspólnej łazienki i po kolei zmieniałam ubrania
każdego w garnitury na pierwszy rzut oka takie same. Różniły się delikatnie
krojem, rozmiarem oraz kolorem krawata. Sama wykreowałam sobie czerwoną
sukienkę, bo ze względu na jasną cerę ten kolor do mnie pasuje. Włosy
pozostawiłam rozpuszczone i delikatnie pofalowane. Usłyszałam, że Konan wchodzi
do środka. Szybko wszyscy pobiegliśmy do salonu. Ustawiliśmy się w półkolu
przodem do wejścia. Droga od nas do drzwi obsypana była płatkami róż i
piórkami. Itachi puścił nastrojową, cichą, troszkę romantyczną piosenkę. Ja
stanęłam na środku z tortem w ręku. Na chwilę oddałam tort innym i pobiegłam do
włącznika zmienić go na inny. Wróciłam na swoje miejsce i usłyszałam jak Konan
pyta się gdzie jestem. Krzyknęłam, że w salonie, a ona szybko przybiegła.
Weszła do całkowicie ciemnego salonu i próbowała zapalić światło. Fakt, że
zmieniłam włącznik sprawił, że światło tylko delikatnie się zapaliło, na tyle
by było wszystko widać, ale nie na tyle by było jasno. Panował taki półmrok.
Konan stanęła zdziwiona jak nas zobaczyła. Zaczęliśmy wszyscy razem śpiewać sto
lat w dwóch wersjach. Potem podeszła ona ze łzami w oczach po płatkach i
piórkach patrząc uprzednio na nie, pomyślała życzenie i zdmuchnęła świeczki.
Owacje były głośne i długie. Każdy dostał po kawałku ciasta, które zjedliśmy ze
smakiem. Rozmawialiśmy przez dłuższy czas, a potem puściliśmy muzykę aby potańczyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz