Menu

Zawieszam

Zawieszam!
Natłok obowiązków powoduje, że mam mało czasu.
Aby znaleźć czas na pisanie trzeba znaleźć motywację.
Z kolei ona pojawia się dopiero, gdy dostanę dowód, że ktoś czyta - komentarz.
Jedynie, gdy jakieś przybędą, to pojawią się kolejne rozdziały.
Tak więc to od was zależy, kiedy coś nowego napiszę.
Ps: Zgubiłam listę osób zainteresowanych nowymi rozdziałami. Dlatego jeśli ktoś chce być na bieżąco informowany o nowościach to proszę o komentarz pod ostatnim rozdziałem, wraz ze wskazaniem miejsca, gdzie mam się odzywać. ;)

poniedziałek, 9 września 2013

Rozdział 24


Po kilku godzinach nauki znałam podstawowe rośliny potrzebne do produkcji lekarstw i ogólnie leczenia. Znałam też część sposobów na połączenie ich, oraz sposób na zrobienie kilku najprostszych mieszanek z tego co tam było. Między innymi na senność, ból głowy i krzepnięcie krwi.
- Dziękuję Sasori. Na dzisiaj to będzie koniec. Idę do kuchni przygotować obiad.
- Co tak wcześnie?
- To tajemnica. Dowiecie się wszystkiego po obiedzie. Poinformuj wszystkich oprócz władczej dwójki, aby o siedemnastej dziesięć zjawili się w salonie. Tylko tak, aby nikt więcej nie wiedział.
- Władczej dwójki?
- No Paina i Konan.
- Oni wiedzę, że tak ich nazywasz?
- Raczej nie.
- Aha. Co ty kombinujesz?
- Niespodziankę.
Uśmiechnęłam się do niego i udałam się do kuchni. Przygotowałam rybę po grecku i zawołałam wszystkich na obiad. Przyszli dosłownie wszyscy i z apetytem zabrali się za jedzenie. Po skończonym posiłku podekscytowana Konan zaciągnęła mnie do swojego pokoju, abym pomogła jej dobrać strój. Pain miał iść w zwykłym garniturze z granatowym krawatem. W tym kolorze Konan chciała mieć sukienkę, ale nie mogła znaleźć nic odpowiedniego. Szukałyśmy bitą godzinę odpowiedniego stroju, ale wszystkie jej ciemne sukienki nie nadawały się. Znudzona powiedziałam jej, aby założyła czerwoną sukienkę, która wisiała w szafie. Była piękna, ale czerwony nie pasował do Konan. Widać było, że nigdy tej sukienki nie zakładała. Ubrała się w nią i obydwie stwierdziłyśmy, że to byłoby to. Zamyślona podeszłam bliżej i przeciągnęłam rękami po sukience zmieniając jej kolor na granatowy. Ten odcień idealnie do niej pasował. Sukienka podkreślała jej figurę i biust. Granat tłumił zarysy mięśni, więc wyglądała na bardzo delikatną i subtelną. Po kolejnej godzinie Konan miała pełny strój złożony z sukienki, butów na obcasie, drobnej bransoletki, małej torebki, wysoko upiętej fryzury i nie za mocnym lecz widocznym makijażu. Wyszłyśmy z jej pokoju do zniecierpliwionego Lidera i zaprezentowałam mu Konan. Na jej widok zatrzymał się na chwilę i patrzył w osłupieniu. Po chwili usłyszałyśmy ciche „wow” z jego ust i obydwie zaczęłyśmy się śmiać. Odprowadziłam ją kawałek i dalej sami już wyszli. Gdy tylko usłyszałam zamykający się kamień, pobiegłam ile sił w nogach do salonu spotkać się z resztą, troszkę już znudzoną.
- Cześć wszystkim, przepraszam za spóźnienie jest pewna sprawa.
- Ty nas tu zebrałaś? Myślałem, że jest zebranie. Sasori o co chodzi?
- O nic nie chodzi Hidan. Nie mogłem wam powiedzieć, że to ona zwołuje zebranie, bo Lider by się dowiedział.
- Czemu miałby się dowiedzieć tylko wtedy, gdy myślimy, że to on to zwołuje?
- Bo wtedy o tym nie myślicie.
- A no tak.
- Skoro już ustaliliśmy ten jakże ważny szczegół to powiem już szczegóły. Konan ma dzisiaj urodziny. Urządzam imprezkę, aby wszyscy się trochę wyluzowali i zabawili. Pomożecie mi?
Spojrzałam po kolei na każdego. Byli tym zaskoczeni, ale też zadowoleni i chętni do współpracy.
- Dziękuję wam. No to tak. Peina i Konan nie ma. Konan wróci koło dwudziestej, Pein jakąś godzinę później, więc imprezka się rozkręci, ona zrobi słodkie oczka, a on jej nie przerwie. Tobiego wysłałam, by znalazł coś dla mnie. Kisame kupił zakupy i będzie mi pomagał w kuchni. Chodzi o zanoszenie do salonu i przynoszenie. Kakuzu jest zmęczony przez pewną akcję, więc nie będzie w tym brał udziału. Hidan i Zetsu powinni wrócić przed dziewiętnastą.  Deidara, Sasori mianuję was organizatorami jeżeli chodzi o dekorację i wystrój salonu. Wiem, że jesteście kreatywni i zrobicie to najlepiej jak się da. W schowku znajdziecie serpentyny, balony, kartki, świeczki i mnóstwo innych rzeczy. Są ładnie posegregowane, więc szybko wszystko znajdziecie. Ma być ładnie i elegancko. Itachi ty zajmiesz się pomaganiem im jak będą tego potrzebowali, bo mimo wszystko salon jest duży i sami mogą nie dać sobie rady. Jak będziesz wolny to zajmij się przeglądaniem muzyki, aby wybrać najlepsze płyty. Ja zajmuję się gotowaniem co nie powinno nikogo dziwić, oraz rozwiązywaniem problemów, więc jak jakikolwiek się pojawi to idziecie z nim do mnie. No to robotę czas zacząć. Mamy na to trzy godziny. Zdążymy?
- Tak!
Krzyknęli wszyscy razem i udali się tam gdzie musieli. Pobiegłam szybko do kuchni. Torby były nierozpakowane. Pootwierałam szafki i techniką powkładałam do nich wszystkie zakupy. Pobiegłam do pokoju po przepisy i zaczęło się gotowanie. Zaczęłam od ciasta, które miało odczekać, być pieczone, odczekać, a potem postać w lodówce. Robiłam wszystko na raz i ciągle kazałam zanosić coś Kisame do salonu. A to talerze z ciastkami, chipsami, napoje, talerze, sztućce, szklanki, wszystko co zdążyłam zrobić , a wcześniej widziałam jak wynosił stół z jadalni poproszony o to przez Sasoriego. Za dwadzieścia dwudziesta wszystkie desery były już zrobione. Poszłam do salonu i stanęłam wryta. Chłopcy się postarali. Meble były poprzestawiane. Na górze wisiała kula dyskotekowa. Wieża stała na stole, a przy niej stał Itachi. Do ścian i sufitu poprzyczepiane były balony, serpentyny i figurki w takim ułożeniu, że cudownie to wyglądało. Wszystko co kazałam przynieść Kisame było ułożone na stole. Zetsu, Hidan i Tobi zdążyli wrócić i zdziwionych panów poinformowaliśmy o wszystkim. Pozostawała tylko kwestia strojów. Konan będzie w sukience, a potem Pein w garniturze. Razem z Sasorim doszłam do wniosku, że taki strój będzie najbardziej odpowiedni. Poszliśmy całą zgrają do wspólnej łazienki i po kolei zmieniałam ubrania każdego w garnitury na pierwszy rzut oka takie same. Różniły się delikatnie krojem, rozmiarem oraz kolorem krawata. Sama wykreowałam sobie czerwoną sukienkę, bo ze względu na jasną cerę ten kolor do mnie pasuje. Włosy pozostawiłam rozpuszczone i delikatnie pofalowane. Usłyszałam, że Konan wchodzi do środka. Szybko wszyscy pobiegliśmy do salonu. Ustawiliśmy się w półkolu przodem do wejścia. Droga od nas do drzwi obsypana była płatkami róż i piórkami. Itachi puścił nastrojową, cichą, troszkę romantyczną piosenkę. Ja stanęłam na środku z tortem w ręku. Na chwilę oddałam tort innym i pobiegłam do włącznika zmienić go na inny. Wróciłam na swoje miejsce i usłyszałam jak Konan pyta się gdzie jestem. Krzyknęłam, że w salonie, a ona szybko przybiegła. Weszła do całkowicie ciemnego salonu i próbowała zapalić światło. Fakt, że zmieniłam włącznik sprawił, że światło tylko delikatnie się zapaliło, na tyle by było wszystko widać, ale nie na tyle by było jasno. Panował taki półmrok. Konan stanęła zdziwiona jak nas zobaczyła. Zaczęliśmy wszyscy razem śpiewać sto lat w dwóch wersjach. Potem podeszła ona ze łzami w oczach po płatkach i piórkach patrząc uprzednio na nie, pomyślała życzenie i zdmuchnęła świeczki. Owacje były głośne i długie. Każdy dostał po kawałku ciasta, które zjedliśmy ze smakiem. Rozmawialiśmy przez dłuższy czas, a potem puściliśmy muzykę aby potańczyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz