Z perspektywy Paina
-
Jak myślisz będzie mi dobrze w tej sukience?
Spytała
się Konan obracając się zgrabnie blisko mnie. Uśmiechnąłem się szeroko i
przyciągnąłem ją do siebie.
-
Bardzo.
Pocałowałem
ją desperacko w usta. Nie wiem jak udało mi się zapomnieć o tym wspaniałym
uczuciu.
-
Powinnam jej podziękować.
Wyszeptała
do moich warg. Czasami nie rozumiem o co jej chodzi.
-
Komu?
-
Ituce.
Nic
nie mówiłem czekając na kontynuację.
-
Dzięki niej się zmieniliśmy. W końcu jestem szczęśliwa i mogę się tym z tobą
cieszyć. Ona otworzyła ciebie i przypomniała nam jak bardzo jesteśmy dla siebie
niezbędni.
Popatrzyłem
w jej oczy milcząc. To prawda zmieniła nas, ale czy jest to zmiana na lepsze?
-
Może nas to odciągać od głównego zadania.
-
A jakie jest nasze obecne zadanie?
-
Poszukiwanie demonów.
-
Nawet nie wiesz czy demony jeszcze istnieją, a jeśli tak, to czy są osiągalne.
Dowiedzenie się chociaż tego, czy nie zostały zniszczone może być ponad twoje
siły. Powinniśmy skupić się tylko na tym by przeżyć. A jeśli mamy żyć to
powinniśmy na jak najwyższym poziomie.
-
Czy ty właśnie podważasz słuszność istnienia naszej organizacji?
Konan
zatkało. Doskonale wiedziałem o co jej chodzi, ale trudno było mi się z tym
pogodzić. Nie mogło być tak, abym nie mógł dalej działać. Lecz niestety ma
rację istnienie naszej organizacji jest bardziej umowne. Dla świata nas nie ma.
Nie mamy celu. Nie mamy większych misji. Mamy tylko tyle zajęć by jakoś
przeżyć, a nie potrafiłbym teraz wymyślić lepszego planu by zapanował pokój.
Aby nie było wojen i niepotrzebnych
rzezi jest potrzebna osoba która będzie rządzić silną ręką. Ktoś komu nikt nie
spróbuje się sprzeciwić, a niestety na takie coś nie mamy aż tyle siły. Konan
dalej gorączkowo myślała nad jakąś odpowiedzią. Nie wytrzymałem i zacząłem się
z niej śmiać. Dopiero po chwili zrozumiała, że nie jestem na nią zły, a to nie
był zarzut. Uśmiechnęła się z ulgą i wróciła do przebieralni. Wyszła z sukienką
w ręce i udaliśmy się do kasy.
-
Naprawdę powinnam jej podziękować.
-
Więc zrobisz to jak wrócimy.
Odpowiedziałem
nie rozumiejąc czemu ciągle wyciąga to na wierzch. Wyciągnąłem rękę i
przyciągnąłem ją do swojego boku.
-
Ona naprawdę wiele robi dla tej organizacji. Ożywia ją.
-
Dopóki mi się nie sprzeciwia to niech robi co chce. Pozwól mi się cieszyć
dniem, jutro będę musiał oceniać straty jakie powstały w ich zachowaniu z
powodu, że zaprzestała kary.
-
Nie zaprzestanie.
-
Niby dlaczego miałaby tego nie robić? Hidan jest chamem i prostakiem.
Nienawidzi jej. To jest wystarczające by zrobić z jej życia piekło.
-
Ale ona się nie wycofa.
Zachwiałem
się na pewność w jej głosie. Zaprowadziłem nas na najbliższą ławkę, aby można
było usiąść.
-
Dlaczego sądzisz, że dotrwa do końca?
-
Bo wie, jak by się to skończyło.
-
Dalej nie rozumiem.
Patrzyłem
na nią próbując cokolwiek pojąć i kląłem w myślach, że w tym świecie nie mogę
po prostu wyczytać tego z jej głowy.
-
Jeśli ona nie wykona pracy to tak jakby ci się jawnie sprzeciwiła. Jeżeli
próbowałbyś zmusić ją, aby to robiła to byś przegrał.
-
Jak ty we mnie wierzysz.
-
Mówię o faktach. Nie możemy się oszukiwać. Ona jest od ciebie silniejsza.
-
To dlaczego miałaby się mnie słuchać?
-
Abyś nie stracił swojej pozycji.
Zamurowało
mnie. Nie potrafiłem tego pojąć.
-
Słucham?
-
Ona to robi, abyś dalej był Liderem.
-
Nie rozumiem.
-
Czego tutaj nie rozumieć? Ona najpierw myśli o innych dopiero potem o sobie.
Wie, że jeśli będzie cię olewać, to reszta bardzo szybko też to zrobi. Nie będą
przejmować się twoimi rozkazami wiedząc, iż ona ich obroni. Liderem byłbyś
tylko formalnie, o ile któryś z nich nie wpadłby na to, żeby się na ciebie
rzucić.
-
Ale dlaczego ona to robi? Przecież nie musiałaby.
-
Wiem, ale taki jest jej charakter. Jeśli ma poświęcić samą siebie, by całej
reszcie żyło się lepiej to to zrobi, bez chwili zawahania. To ten sam sposób
myślenia przez który ciągle siedzi w naszej organizacji, a nie jest na
wolności.
-
Moja decyzja była głupia i lekkomyślna.
-
Ale ona to zobaczyła.
-
Jak miło, że się ze mną zgadzasz.
-
Nie próbuję cię obrazić, chcę po prostu pokazać do czego to prowadzi. Czemu
dałeś jej akurat taką karę?
-
Bo to było najlepsze z możliwych wyjść. Gdybym odpuścił jej karę to stracili by
do mnie szacunek. Gdybym rozkazał ją zabić to by się na mnie rzucili. Musiałem
zareagować, bo zbyt głośna była ta sprawa, a to była najłagodniejsza wersja
jaką mogłem wymyślić. Jedyny minus to to, że się potem wyżyją na Hidanie.
-
On tego nie przeżyje.
-
Nie martw się jest nieśmiertelny.
-
Już nie.
-
Słucham?
Wpatrywałem
się w nią z jeszcze większym szokiem.
-
Przywrócenie was do żywych zmieniło niektórych. Przykładowo Hidanowi odebrano
nieśmiertelność.
-
Skąd o tym wiesz?
-
Od Ituki.
-
A skąd ona?
-
Ma swoje sposoby. Nie ma chyba rzeczy o której by nie wiedziała.
Byłem
mocno zaskoczony. Ile informacji mnie omija. Jak bardzo ja jestem zamknięty, że
pewnych rzeczy nie dostrzegam.
-
Chodź musimy jeszcze zajrzeć do jednego sklepu.
-
Po co? Mamy już wszystko co chciałaś.
-
Po prezent dla Ituki, ma jutro urodziny.
Nawet
tego nie skomentowałem. Wychodzi na to, że nic nie wiem. Zaliczyłem razem z
Konan kilka sklepów zanim wybrała to co chciała i poszliśmy przespać się w
naszym domku letniskowym.
***
Rano
wstałem zadowolony. Byłem na wakacjach, od … Chyba nigdy wcześniej nie miałem
wolnego. Szkoda, że jest to tylko jednodniowe. Zjedliśmy śniadanie i wróciliśmy
do organizacji. Było dziwnie cicho jak na tą porę i fakt, że od godziny Ituka
miała już służbę. Może Konan się pomyliła i ona nie wytrzymała? Nie ważne. I
tak nic nie zrobię. Lepiej udawać, że problemu nie widzę. Konan położyła się
jeszcze do łóżka, bo strasznie bolała ją głowa, a ja wyjąłem kilka stosów
papierów do przejrzenia. Przeczytałem tylko jedną kartkę, gdy wpadł do mojego
biura Hidan.
-
Gdzieś ty był?
-
Po pierwsze najpierw pukasz i czekasz, czy możesz wejść. Nie stój tak, tylko
wykonaj!
Hidan
wściekły i przestraszony wyszedł z pomieszczenia. Zapukał i otworzył drzwi
dopiero gdy mu pozwoliłem. Był już spokojniejszy, choć dalej wściekły.
-
Po drugie nie jesteśmy kumplami, byś mógł się tak do mnie odzywać!
-
Przepraszam Liderze. Chodzi o Itukę.
-
Mów, tylko szybko mam mało czasu.
-
Nie wykonuje swoich obowiązków. Nie przyszła dzisiaj na służbę.
-
Może zaspała, pójdź i ją obudź.
-
Poszedłem do pokoju. Siedzi tam cała reszta organizacji i uparli się, że jej
nie wypuszczą.
Podniosłem
jedną brew do góry. To może być intrygujące. Co on jej takiego zrobił? Wstałem
i udałem się w kierunku jej pokoju, a Hidan pokornie za mną. Otworzyłem drzwi,
a to co zobaczyłem jeszcze bardziej mnie zdziwiło. W pomieszczeniu stały
dodatkowe łóżka, a na nich siedzieli bądź leżeli wtuleni w siebie wszyscy
członkowie organizacji. W samym środku tego była Ituka w żelaznym uścisku
Itachiego, a osoby najbliżej pilnowały by nie próbowała uciec.
-
Dlaczego nie zaczęłaś służby?
-
Zatrzymaliśmy ją by nie mogła tego zrobić.
Odpowiedział
za nią Sasori.
-
Zdajecie sobie sprawę, że dałabym radę ominąć waszą blokadę.
-
Walczylibyśmy.
-
Tak, by wam nic nie zrobić.
-
Walczylibyśmy z tobą, aż byłabyś na tyle wyczerpana, że nie miałabyś siły nam
się sprzeciwić.
Westchnęła
tylko na odpowiedź Deidary i spojrzała gdzieś w przestrzeń smutnym, zamyślonym
wzrokiem.
-Czy
wy nie zdajecie sobie sprawy, że jest to sprzeciwienie się mojemu rozkazowi?
-
Nie wydałeś nam takiego rozkazu. Z resztą nie próbowalibyśmy jej zatrzymać,
gdyby Hidan nie łamał zasad.
Byłem
zaskoczony. Nie dość, że ktoś próbował podburzyć mój autorytet. To dodatkowo
był to Tobi. Litościwie jednak zamierzałem trzymać się tylko drugiego zdania.
-
Jak to Hidan łamał zasady?
Nikt
mi nie odpowiedział. Jedynie każdy z nich ze wściekłym wzrokiem rozglądał się w
koło. Spojrzałem w tył na Hidana. Był blady jak ściana.
-
Obiecała, że się nie dowiesz jeśli wypuszczę ją wcześniej.
Szepnął
pod nosem bojąc się tego co mógłbym zrobić. Nie rozumiałem jednak Ituki. Jeśli
on łamał zasady, to dlaczego ona z tym do mnie nie przyszła?
-
Dlaczego mu obiecałaś, że się nie dowiem?
-
Bo wiedziałam jak się to zakończy.
-
W takim razie uświadom mnie.
-
Jego śmiercią.
-
Dlaczego sądzisz, że posunąłbym się do ostateczności?
-
Czasami widzę przebłyski przyszłości. Gdybym wtedy tobie to powiedziała to
zanim być pomyślał wydałbyś wyrok. Uspokoiłeś się dopiero rankiem, ale
wyszedłeś z Konan, więc nie miałam jak cię powiadomić o tym co się dzieje.
Całkowicie
jej nie rozumiałem. Chroniła go. Nie chciała by został zabity. Zjednoczyła całą
resztę organizacji. Mam tylko nadzieję, że zbyt nie zmiękli. Podszedłem do
Hidana i wydobyłem z jego głowy jego zamiary i myśli. Nawet nie wiedziałem, że
buntował się przeciwko mnie, aż tak długo. Był winny, odsunąłem się o krok
zastanawiając się co zrobić.
-
Niemożliwe.
Szepnęła
Ituka patrząc szeroko otwartymi oczami na Hidana. Wstała z łóżka, wszyscy z
uwagą przypatrywali się co zamierza zrobić. Podeszła do niego, nie odsunął się.
Położyła dłoń na jego głowie, obserwowałem mentalnie co robi, aby dowiedzieć
się, że eliminuje maleńką skazę w jego głowie.
-
Co to było?
-
Jutsu. Bardzo silne i skomplikowane. Wybacz Hidan, ale Anna nigdy cię nie
kochała. Próbowała cię tylko wykorzystać, aby przejąć rządy w Akatsuki. To co
zrobiła sprawiło, że zacząłeś się zmieniać. Myśleć jak ona, poczuć do niej
jakieś uczucia, sprzeciwiać się i myśleć o buncie. Źle, że tak późno to
odkryłam.
Hidan
kręcił przez chwilę głową. Chciał temu zaprzeczyć, ale siedząc w jego głowie
wiedziałem że nie może. Moment w którym ona usunęła ostatni wpływ Anny sprawił,
że zobaczył wszystko tak jak było i nie czuł do niej już nic. Odwróciła się i
wróciła na łóżko, aby na nim usiąść. Teraz musiałem wydać werdykt. Teoretycznie
ona się nie posłuchała, ale to on złamał reguły. Muszę zrobić coś takiego, by
nie popsuć swojej reputacji, by dalej mnie szanowali, a ona się mi nie
sprzeciwiła.
-
Obowiązuje dla was całkowity zakaz choćby próby zabicia Hidana. Natomiast jeśli
chodzi o ciebie Ituka, to znoszę twoją karę, ona już nie obowiązuje.
Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin.
Nic
więcej nie powiedziałem tylko wróciłem do pokoju, by położyć się koło Konan.
Mam nadzieję, że zmiany jakie wprowadza w nasze życie wyjdą na dobre. Nie bez
powodu wszyscy byliśmy skryci i zamknięci w sobie. Teraz powrót do tego co było
mógłby nastąpić tylko jeżeli ona by zginęła, a ten co by tego dokonał
torturowany był by tak długo jak to tylko możliwe. Gorzej będzie gdy w końcu
znajdzie sposób aby odejść. Nie będę mógł nie wysłać za nią reszty, a to się
skończy tragicznie. Ale tymczasowo nie muszę się tym przejmować. Konan
przytuliła się do mnie, a ja zmęczony obowiązkami zasnąłem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz