- Pobudka.
Usłyszałam czyjś głos na moim karku. Było wcześnie.
Przekręciłam się na bok i okryłam szczelniej kołdrą.
- Dwa razy nie będę powtarzał.
Wtuliłam się mocniej w poduszkę i próbowałam
zasnąć. Nagle poczułam, że unoszę się w powietrze. Pisnęłam i otworzyłam oczy.
Rozbawiony Sasuke niósł mnie razem z kołdrą po schodach i posadził dopiero na
fotelu w jadalni. Było mi zimno. Okryłam się jak najbardziej szczelnie. Po
chwili stanął przede mną talerz z parującą jajecznicą. Na znak protestu
zaburczało mi w brzuchu. Szybko zjadłam i podziękowałam mu na co uśmiechnął się
do mnie.
- Dzisiaj znowu pracuję. Wrócę dopiero w środku
nocy. Pamiętasz gdzie są klucze?
Pokiwałam głową jeszcze nie do końca rozbudzona.
- Jakaś ty dzisiaj rozmowna.
- Wcześnie jest.
- Jest dwunasta popołudniu.
- Wcześnie.
Pokręcił tylko głową, podszedł, cmoknął mnie w
czoło i wyszedł z domu. A to co miało być? No dobra nie chcę o tym rozmyślać.
Wzięłam szybki prysznic i przebrałam się. Jak już dotarłam do tej wioski to
mogłabym przynajmniej rozejrzeć się w koło. Wyjęłam klucze z szuflady i wyszłam
na zewnątrz. Słonko miło grzało, a w koło mnie był tłum ludzi. Uśmiechali się
do siebie nawzajem, ale w stosunku do mnie zachowywali dystans. Nie wiedzieli
kim jestem, ani dlaczego tu jestem. Pokręciłam się chwilę w koło, aż znalazłam
budkę z ramen. Ponoć ojciec je uwielbiał, a ja nawet nigdy nie spróbowałam.
Poprosiłam o jedną porcję i niepewnie zabrałam się za jedzenie. Po raz pierwszy
posługiwałam się pałeczkami, ale to chyba też miałam we krwi. Włożyłam pierwszy
kęs do buzi i aż zamruczałam z zadowoleniem. Zanim się zorientowałam miska była
już pusta. Chciałam zamówić drugą porcję, ale przypomniałam sobie, że zużywam
pieniądze Sasuke. Swoich na chwilę obecną nie posiadam.
Pozytywnie naładowana zaczęłam przemierzać resztę
wioski. W najlepszym razie spotykałam się z neutralnością. Widziałam nawet
kilka osób przypominających z wyglądu znajomych Naruto. Jednak nie byłam pewna,
a oni na mój widok odchodzili. Też woleli utrzymać między nami dystans. Bolało
mnie to, ale poniekąd ich rozumiałam. Byłam tutaj obca. Nie pasowałam do tego
miejsca. Czułam się samotna, więc rozmyślając wróciłam do domu. Usiadłam na
łóżku i zamknęłam oczy.
-
Przemyśleliście już sprawę?
- Nie.
Mamy czas, nigdzie nam się nie spieszy.
Ta szybka odpowiedz wytrąciła mnie na chwilę z
równowagi, ale pokiwałam im głową i wróciłam do świata realnego. Pokręciłam się
z kąta w kąt nie mając co ze sobą zrobić. Sasuke wrócił dopiero, gdy
zdecydowałam się położyć. Tak samo jak wczoraj stanął niepewnie w drzwiach, ale
pokiwałam głową i położył się koło mnie.
***
Tym razem na śniadanie przygotował naleśniki.
Mogłabym się przyzwyczaić do tego, że ktoś mi gotuje.
- Jak idzie ci oswajanie bijuu?
- Tymczasowo kiepsko. Nie chcą współpracować.
- Czyli na chwilę obecną nie możesz brać od nich
chakry?
- To nie do końca tak jest. Ich siły były u mnie
zachowane zawsze w równowadze. Jeśli chcę to mogę wziąć od nich trochę chakry,
ale naraz muszę wziąć od każdego taką samą ilość. W ten sposób bardzo mało
pobieram. Oczywiście porównując się z innymi ludźmi to w taki sposób zdobywam
więcej niż oni kiedykolwiek będą mieli, ale wiem, że jest to ciągle mało. Na
chwilę obecną jestem w stanie pokonać większość przeciwników, ale nie
poradziłabym sobie stając do walki z ośmioogoniastym.
- Naruto w pewien sposób oswoił swoją bestię.
Początkowo brał pokłady chakry niemal siłą.
- Też mogłabym to zrobić, ale musiałabym naraz
odwiedzić wszystkie bestie, aby nie naruszyć równowagi. Kłótnia o ich energię
jest wyczerpująca. Gdybym miała w sobie tylko jedno bijuu to może dałabym radę,
ale w mojej sytuacji nie mam szans. Albo się z nimi dogadam i będziemy
współpracować, albo mogę liczyć tylko na to minimum.
Sasuke pokiwał zamyślony głową.
- Tsunade się pytała, czy nie pomogłabyś lecząc w
szpitalu.
- Ludzie nie są zbyt pozytywnie do mnie nastawieni,
nie wiem czy pozwolą na to, abym ich leczyła.
- Jak to nie są pozytywnie nastawieni?
- Jestem obca. Boją się. Starają omijać. Trzymają
się jak najdalej.
- Gdyby wiedzieli kim jesteś to by zmienili zdanie.
- Na chwilę obecną zdanie zmieniliby tylko ci co
mieli dobry kontakt z Naruto.
- Po prostu spróbuj.
Spojrzał na mnie wyczekująco. Wzruszyłam ramionami
i zgodziłam się.
Zaprowadził mnie do kliniki i przedstawił kim
jestem. Dalej wszyscy podchodzili do mnie nie ufnie. Nie pozwalali mi zająć się
pacjentami, chyba, że przypadek był wręcz żałosny, jak wyciągnięcie drzazgi. Byłam
zirytowana, ale nie chciałam narzekać. Koło wieczora stwierdzili, że mogę już
wyjść. Chciałam coś jeszcze powiedzieć, ale tylko westchnęłam i pokręciłam
głową. Zaczęłam kierować się w stronę drzwi, gdy nagle ktoś wjechał szybko z
łóżkiem na którym leżał mężczyzna. Był cały we krwi. Lekarze w koło mnie
zbledli. Postanowiłam jeszcze chwilę zostać. Kobieta o najwyższych umiejętnościach
podeszła do rannego i położyła swoją rękę na jego głowie.
- Ma złamane pięć żeber, jedno z nich przebiło
płuco. Przez jego serce przeszedł kunai. Ma rozległe obrażenia wewnętrzne.
Praktycznie nie ma już krwi, czy chakry. Ma też uszkodzoną głowę. Jego rany są
zbyt wielkie, nie poradzimy sobie z nimi, aby mógł żyć, nie mówiąc już o
normalnym funkcjonowaniu.
- Musicie dać radę! To jest mój przyjaciel! Jest w
takim stanie tylko dlatego, że mnie bronił! Nie możecie pozwolić mu umrzeć!
Spojrzałam na mężczyznę, który przywiózł tutaj
rannego. Cały się trząsł i łzy płynęły po jego policzkach.
- To leży ponad naszymi umiejętnościami. Nie możemy
nawet spróbować.
- Ja spróbuję.
Odezwałam się zanim go stąd oddelegowała.
- Ten mężczyzna jest już jedną nogą w grobie. Nie
możemy pozwolić sobie na marnowanie dla niego chakry jeśli jest wiadome, iż
tego nie przeżyje.
- Chakry mam jeszcze sporo, a i tak miałam już iść
do domu. Chcę spróbować.
- Ale…
Kobieta zaczęła, ale przyjaciel rannego podszedł do
mnie blisko.
- Dlaczego chcesz nam pomóc? Nawet nie jesteś z
naszej wioski.
- Nazywam się Ituka Uzumaki i nie zamierzam go
zostawić, aby umarł tylko dlatego, że szkoda mi chakry.
Jego oczy rozszerzyły się przy moim nazwisku i
pokiwał mi głową na zgodę. Popchnęłam łóżko w kierunku najbliższej wolnej sali,
położyłam dłoń na czole rannego i zamknęłam oczy. Jego obrażenia naprawdę były
ogromne. Cud, że jeszcze żył. Uzdrawianie zaczęłam od powstrzymania krwotoku.
- Przynieście mi kilka litrów krwi do transfuzji.
Któraś z pielęgniarek wyszła wykonać moje
polecenie. Zbliżyłam rękę do jego klatki piersiowej i zaczęłam powoli naprawiać
jego serce. Wymagało to ode mnie wiele trudu, z ledwością byłam w stanie
rozpoznać co to za organ. Dopiero po jakiejś pół godzinie udało mi się zreperować
je na tyle, abym mogła zrobić mu transfuzję. W trakcie, gdy jego ciało
napełniało się krwią, przeszłam do kolejnych obrażeń. Nastawienie żeber było
drobnostką. Większy problem miałam z płucem, ale uszkodzone było głównie
powierzchownie. Zajęłam się jego głową, drobniejszymi obrażeniami wewnętrznymi, aby skończyć na
leczeniu jego skóry i zamykaniu ran.
Otworzyłam oczy. Mój pacjent był zdrowy, ale ledwo
trzymałam się na nogach. Dałam mu jeszcze trochę chakry, aby szybciej się
zregenerował i wyszłam z sali. Od razu podbiegł do mnie przyjaciel rannego.
- I co z nim?
- Będzie żył. Potrzebuje jednak jeszcze trochę snu.
Udałam się do pokoju lekarskiego. Zobaczyła mnie
ich najlepsza lekarka i poszła sprawdzić mojego pacjenta. Na końcu
pomieszczenia zobaczyłam Sasuke.
- A ty co tutaj robisz?
- Jest już pierwsza w nocy, byłem zaniepokojony
brakiem twojej obecności.
Zmarszczyłam czoło. Coraz mniej do mnie dochodziło.
Po chwili wróciła tamta lekarka i kiwnęła do mnie z szacunkiem.
- Pora wrócić do domu.
Powiedziałam cicho i zaczęłam kierować się w stronę
wyjścia. Każdy kolejny krok był dla mnie coraz trudniejszy. Zachwiałam się, ale
Sasuke zdążył złapać mnie za łokieć, abym się nie przewróciła.
- Wszystko dobrze?
- Nic mi nie będzie. Po prostu zużyłam trochę za dużo
chakry.
Niepewny pokiwał głową, ale na wszelki wypadek
trzymał się blisko mnie. Otworzył mi drzwi. Wyszłam na chłodne powietrze.
Dlaczego jest aż tak ciemno? Robi się niemal czarno. Potknęłam się i zaczęłam
lecieć na ziemię, tracąc przytomność w połowie drogi.
***
Jezu, jak mnie boli głowa. Skrzywiłam się i
przypomniałam sobie wczorajszy dzień. Z jękiem otworzyłam oczy. Na łóżku oparty
o ścianę siedział Sasukę.
- Trochę mnie wczoraj wystraszyłaś.
- Naprawdę nic mi nie jest. Po prostu użyłam zbyt
wiele chakry. Mam mało praktyki przez co zużywam jej dwa razy więcej niż
normalna osoba.
- Nie powinnaś się aż tak przemęczać.
- Gdybym tego nie zrobiła to on by zmarł. Nikt nie
chciał podjąć się leczenia go.
- Mizuka mówiła, że podjęłaś się zadania
niemożliwego
- A jednak udało mi się.
Nie skomentował tego, tylko pokiwał głową.
Uśmiechnęłam się i spróbowałam wstać z łóżka. Przeniósł się bliżej mnie i oparł
swoje dłonie na moich ramionach.
- Chcę wstać.
- Nie powinnaś się dzisiaj przemęczać. Siedź tutaj,
przyniosę ci coś do jedzenia.
Zanim zdążyłam coś powiedzieć to jego już nie było.
Z westchnieniem postanowiłam być grzeczna i zostać w łóżku. W sumie to całkiem
podobało mi się takie lenienie. Uśmiechnęłam się pod nosem i szybko zjadłam
podane przez niego kanapki. Nawet nie wiedziałam, że byłam aż tak głodna.
- Która godzina?
- Czwarta po południu.
Pokiwałam głową. Jednak udało mi się troszkę
przespać.
Nagle usłyszałam za oknem huk. Podbiegłam, aby
wyjrzeć i zobaczyłam na jednym końcu wioski dym. Po chwili kolejne uderzenie.
Zamknęłam oczy próbując się skupić na ich źródle.
To Deidara! Pain musiał im kazał po mnie przyjść. Skupiłam się i otoczyłam całą
wioskę bąblem, przez który nikt, ani nic nie będzie mogło przejść.
- Co to było?
- Akatsuki. Przyszli po mnie.
- Zabiję ich.
- Poradzę sobie z nimi. Potrzebuję tylko trochę
ziół. Gdzie mogę znaleźć sklep z nimi?
Dodatek
z perspektywy Itachiego
Pain kazał nam zaatakować wioskę. Wiedział, że
wtedy wyjdzie z ukrycia. Znowu będziemy mogli ją zobaczyć. Na pierwszy ogień
poszedł Deidara zrzucając swoje bomby. Tylko dwie dotarły do celu, reszta
odbiła się od jakiejś bariery. Uśmiechnąłem się pod nosem. Hidan spróbował się
przez nią przebić, ale nie udało mu się. Po chwili zobaczyłem ją. Wiatr
rozwiewał jej włosy do tyłu. Szła dumnym krokiem, jakby niczego się nie bała.
Była piękna. Jedynie przeszkadzał mi smutek w jej oczach. Ku irytacji Hidana przeszła
przez barierę jakby jej nie było i nie zatrzymując się nawet na chwilę weszła
do lasu. Rozejrzałem się po całej reszcie. Wzruszyli tylko ramionami i
poszliśmy za nią. Dotarliśmy do niewielkiej polanki. Tam stanęła, ale nie
odwróciła się do nas.
- Pain was wysłał.
- Tak.
Odpowiedziałem stanowczym głosem.
- Jakie dostaliście polecenie?
- Dostarczyć cię żywą, nawet jeśli mielibyśmy zabić
całą wioskę.
Nic nie mówiła. Nikt z nas nie próbował jej
atakować. Bo i po co?
- Idziemy do organizacji.
- Wracasz do nas?
Spytał Kisame z nadzieją w głosie.
- Nie. Muszę usunąć wam pamięć. Zaczynając od
Lidera.
Jej głos był zimny, ale to słowa mnie zmroziły. Mam
ją zapomnieć? Czym mam wypełnić tą pustkę w sercu którą zostawi? Nie chcę
wracać do poprzedniego życia, ale jeśli sądzi, że to jedyne wyjście to zgodzę
się na to. Dla niej. Zaczęła biec. Deidara ruszył zaraz za nią. Po nim Sasori,
Hidan, Tobi. Dopiero, kiedy wszyscy pobiegli to postanowiłem się ruszyć. Nie
chciałem, ale postanowiłem zrobić to dla niej. Nadała szybkie tempo i kilka
godzin po zachodzie słońca byliśmy już w środku. Udała się bezpośrednio do
pokoju Lidera. On był zaskoczony jej widokiem, a jeszcze bardziej, tym, że go
znokautowała i wlała do gardła jakiś płyn, który nie wiem skąd wytrzasnęła.
- Obudzi się rano, nie będzie już mnie pamiętał i
nie będzie mnie szukał.
Nikt z nas się nie odezwał. Po chwili na stole
pojawiło się dziewięć szklanek.
- Wypijcie to.
Wszyscy w osłupieniu patrzyliśmy na płyn.
- To jest nieuniknione.
Ktoś szepnął cicho.
- Tak.
Odpowiedziała, chociaż nie było to pytanie.
Patrzyłem na nią, ale ciągle stała tyłem do nas. Sasori westchnął i przełamał
się jako pierwszy. Każdy kto wypił miał minutę zanim upadł na podłogę. W pewnym
momencie zostałem już tylko ja i Tobi. Nie widziałem, aby zamierzał się ruszyć,
więc podszedłem do biurka. Podniosłem napój, ale nie chciałem go wypić.
- Nie pij jeszcze.
Szepnęła. Poczułem ulgę. Od razu odstawiłem
szklankę i patrzyłem na jej plecy z niecierpliwością czekając… na cokolwiek.
- Tobi teraz twoja kolej.
Powiedziała znowu lodowatym tonem.
- Ktoś, kto umie ochronić swoje myśli powinien
przypilnować czy wszystko funkcjonuje tak jak zaplanowałaś.
O kim on mówi? Bo chyba przecież nie o sobie. Ituka
pokiwała głową.
- Będziesz mi składał raporty co drugi, trzeci
dzień.
- Hai.
Odpowiedział poważnym głosem Tobi. On potrafi być
poważny? Ituka westchnęła głośno i w końcu odwróciła się w moim kierunku. Była
piękna, ale w jej oczach widziałam zdenerwowanie.
- Chciałabym czegoś spróbować.
Kiwnąłem delikatnie głową zgadzając się na wszystko
co mogło to oznaczać. Zaczęła iść w moim kierunku. Stanęła blisko mnie.
Wystarczyłoby, żebym poruszył dłonią i bym ją dotknął. Położyła rękę na moim
policzku. Patrzyła w moje oczy. Widziałam u niej niepewność, ale także coś
jeszcze. Coś ciepłego. Powoli zaczęła zbliżać swoją głowę w kierunku mojej.
Wstrzymałem oddech bojąc się, iż coś zepsuje. Jej wargi delikatnie dotknęły
moich. To rozbudziło mój głód z którego nie zdawałem sobie sprawy.
Przyciągnąłem ją tak blisko siebie jak tylko umiałem i zachłannie ją całowałem.
Włożyłem w to całą swoją miłość do niej i desperacje. Przylgnęła do mnie
jeszcze bardziej. Czy to możliwe, że potrzebuje mnie tak samo mocno jak ja jej?
Nie do końca świadomy tego co robię wsunąłem swoje dłonie pod jej bluzkę.
Odsunęła się od mnie kawałek, a ja jak oparzony wyjąłem ręce i ostrożnie
położyłem na jej talii, bojąc się ją wystraszyć.
- Przepraszam.
Szepnąłem.
- Dziękuję.
Odpowiedziała równie cicho. Patrzyłem w jej oczy i
widziałem, że musi wracać. Przyciągnąłem ją do siebie i schowałem twarz w jej
włosach. Ona musi odejść. Musimy wrócić do względnej normalności.
- Podoba ci się w wiosce?
- Ludzie zachowują duży dystans. Boją się mnie.
Odpowiedziała z bólem. Miałem ochotę pójść i zabić
każdego kto choćby krzywo na nią spojrzał.
- Gdzie mieszkasz?
- U Sasuke.
Spiąłem się, ale przypominając sobie, że może to
poczuć próbowałem się rozluźnić.
- Co u niego słychać?
- Jest samotny. Jego żona zabrała mu syna i we
dwójkę przenieśli się na ziemię.
To nie była dla mnie pocieszająca wiadomość.
Zazdrościłem mojemu bratu tego, że może się z nią widywać codziennie bez
najmniejszych problemów.
- Ale on dalej ją kocha.
Ciągnęła dalej tym samym tonem. Troszkę się
rozluźniłem. Jeśli mój brat kocha swoją żonę, to nawet jeśli nie widział jej
przez długi czas to i tak jej nie zdradzi. Jest zbyt honorowy na to aby
chociażby pocałować inną.
- Czasami mam wrażenie, że on jedyny akceptuje mnie
w wiosce.
Znowu miałem mordercze myśli.
- Co zamierzasz teraz zrobić?
Wzruszyła ramionami.
- Zdobywać coraz więcej siły i doświadczenia, póki
nie znajdę Kabuto lub nie wymyślę czegoś na kształt planu.
Zamyśliłem się. Nie miałem już o co ją zapytać. Mój
czas z nią się skończył. Jednak nie potrafiłem jej jeszcze wypuścić. Zamknąłem
oczy i zacząłem sobie przypominać wszystkie dni z nią spędzone. Każdy uśmiech,
który u mnie wywołała. Każdy smutek. To jak bardzo mnie zmieniła.
- Muszę już wracać.
Szepnęła cicho. Chciałem wrzasnąć, by została, że
coś wymyślimy, ale widziałem, iż są to kłamstwa. Nie miałem jej nic do
zaoferowania. Tutaj nie miałaby życia. Nie jest nam pisane, żebyśmy byli razem.
Pocałowałem ją szybko w głowę i niechętnie wypuściłem z objęć. Cofnąłem się o
krok. Nie chciałem tego. Chciałem tylko być z nią. Nie spuszczając z niej
wzroku podniosłem szklankę i wypiłem wszystko do ostatniej kropli. Spojrzałem
po raz ostatni na jej wspaniałą twarz. Czy w jej oczach są łzy? Zacząłem lecieć
do tyłu. Złapała mnie. Resztkami sił uśmiechnąłem się do niej i wyciągnąłem
rękę w kierunku jej policzka. Nie udało się, moja dłoń opadła bezwładnie na
ziemię, a chwilę po tym zamknęły się powieki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz