Menu

Zawieszam

Zawieszam!
Natłok obowiązków powoduje, że mam mało czasu.
Aby znaleźć czas na pisanie trzeba znaleźć motywację.
Z kolei ona pojawia się dopiero, gdy dostanę dowód, że ktoś czyta - komentarz.
Jedynie, gdy jakieś przybędą, to pojawią się kolejne rozdziały.
Tak więc to od was zależy, kiedy coś nowego napiszę.
Ps: Zgubiłam listę osób zainteresowanych nowymi rozdziałami. Dlatego jeśli ktoś chce być na bieżąco informowany o nowościach to proszę o komentarz pod ostatnim rozdziałem, wraz ze wskazaniem miejsca, gdzie mam się odzywać. ;)

poniedziałek, 9 września 2013

Rozdział 17



Śniadanie zrobiłam na dwunastą. Od razu po śniadaniu wrócił Sasori, Kakuzu i Tobi. Cała trójka poszła odpocząć, bo jak się dowiedziałam Sasori i Deidara mieli wyruszyć za pół godziny na misję, z resztą tak samo jak Kakuzu i Hidan z Tobim. Zapakowałam im wszystkim prowiant do zwojów i rozniosłam je po pokojach. Na końcu udałam się do pokoju Sasoriego i Deidary. Zapukałam i jak tylko weszłam zobaczyłam Sasoriego patrzącego na list z grobową miną.
- Pozwoliłem Ci używać moich farb, ale na drewnie, a nie na glinie. Ta podróbka materiału nie może nazywać się sztuką!
- Chciałam tylko zobaczyć jak wygląda połączenie tych dwóch całkowicie różnych i pięknych pod innym kątem technik.
- Tych technik nie powinno się łączyć! Tak można otrzymać jedynie coś koszmarnego, ta glina będzie psuła wygląd mojego drewna!
- Mówiłem, że to nie najlepszy pomysł, bo Cię zabije jak tylko się dowie, że używałaś jego farb.
- Nigdy bym jej nie skrzywdził za to, że użyła czegoś nie tak jak chciałem.
- Nie znałem Cię od tej strony Sasori.
- Chodzi o to, że moje twory są sztuką, a twoje Deidara, marną podróbką jej!
- Dobrze. Skoro uważasz, że jestem na tyle głupia, by mieszać te dwa style to przyjdź do mnie do pokoju. Zobacz ich połączenie i jeśli uważasz, że razem nie mogą występować to po prostu to zniszcz, bo będzie to znaczyło, że nie potrafię być twórcza, że umiem tylko tworzyć to czego się nauczę, ale nie umiem tego ułożyć i wykorzystać.
- Nie chciałem Cię obrazić.
- Ale to zrobiłeś swoim wybuchem.
Sasori uspokoił się wziął kilka oddechów i z przepraszająca miną poszedł za mną do mojego pokoju, a za nim Deidara. Pokazałam im na biurko gdzie było moje dzieło, o ile było to dzieło, bo po słowach Sasoriego zwątpiłam czy on mówił ogólnie, czy po prostu się wygłupiłam i jest to coś koszmarnego. Usiadłam na łóżku, opierając się o ścianę plecami, zamknęłam oczy i czekałam na werdykt.
Dodatek – z perspektywy Sasoriego
Byłem na nią wkurzony i to maksymalnie. Wykorzystała moją sztukę i połączyła ja z tworem Deidary! On nawet nie umie odróżnić prawdziwej sztuki i uważa, że wybuch jest jej najlepszym określeniem. HA! Niedoczekanie jego. Jeśli wybuch jest najlepsza formą sztuki to ja jestem daltonistą. Byłem urażony i zły, ale było mi trochę głupio za słowa które powiedziałem. Miałem wrażenie, że ona myślała, że nas uszczęśliwi, a ja na nią nawrzeszczałem zanim cokolwiek zobaczyłem. Miała rację, że powinienem najpierw to ujrzeć, ale będę miał dylemat. Nie chcę psuć tego co pomagałem jej tworzyć, a wątpię by wyglądało to dobrze razem z jego tworem. Z drugiej strony jeśli tego nie zniszczę jeśli jest złe to będzie to tak jakbym  popierał jej pomysł i uznał, że jest to dobre. Nie potrzebnie ona to mówiła, ale też niepotrzebnie ja się unosiłem. Wszedłem do jej idealnie czystego pokoju i spojrzałem  na biurko gdzie stała jej praca. Z daleko widziałem jedynie dyktę na której stały figurki. Podszedłem bliżej i skamieniałem. Jej praca była genialna! Praca Deidary to muszę przyznać, momentami była bardziej realistyczna od mojej, ale moje rzeźby wyglądała jakby żyły. Patrząc na to co tutaj widziałem miałam wrażenie jakby ktoś zrobił pauzę na chwilę i jakby zaraz znowu wszystko miało ruszyć, zacząć chodzić i skakać. Na środku i prawie z przodu widziałem siedzącego lwa z imponującą grzywą i przytulającą się do niego lwicę z wypisaną miłością na mordce obok nich było odpoczywające lwiątko i drugie siedzące na drzewie i się uśmiechające. Drzewo było zrobione z gliny w czasie gdy lew na nim z drewna. Po ich prawej stronie była rodzinka tygrysów. Dumnie chodząca tygrysica i ryczący tygrys. Mały tygrys idący do rodziców, ale odwracający głowę do tyłu, by spojrzeć na swoją siostrzyczkę wyglądającą zza kamieni. Po lewej stronie lwów była rodzina lampartów. Ojciec skradający się i matka patrząca w dal a na ziemi dwójka małych, stojąca dziewczynka i patrzący na nią ze strachem chłopiec. Za Lwami znajdowała się rodzinka panter. Pani warcząca i rozciągający się pan, małą panterkę leżącą między nimi i jej brata, który próbował rozciągać się jak ojciec. To wszystko było świetnie rozłożone, rozplanowane i świetnie się dopełniało. Spojrzałem zaskoczony na Deidarę, który stał koło mnie i widziałem u niego równe zdziwienie i zafascynowanie jak u mnie. Zauważył, że na niego patrzę i odezwał się zza zaciśniętych ust.
- Nie pozwolę ci tego zepsuć.
- Nie mam takiego zamiaru. Pomimo tego, że nigdy tego co robisz nie nazwał bym sztuką, to to co ona stworzyła jest jeszcze lepsze od jakiejkolwiek sztuki. Nie powinienem na nią wrzeszczeć.
- To ją przeproś.
- Jak?
- Stary, to było pytanie retoryczne?
Spojrzałem na niego trochę zły i odwróciłem się w stronę Ituki. Opierała się o ścianę i miała zamknięte oczy. Wyglądała jakby na czymś myślała. Podszedłem do niej i dotknąłem jej ramienia by na mnie spojrzała. Wyglądała jakby dopiero się obudziła, ale osiągnąłem efekt i spojrzała na mnie.
- Już zniszczone?
- Nie, nie będę tego niszczył. Chciałem Cię … przeprosić. Głupio się zachowałem. Powinienem najpierw to zobaczyć i nie powinienem na Ciebie krzyczeć. Twoja praca jest genialna! Po prostu nie umiałem sobie wyobrazić gliny i drewna na jednej płaszczyźnie.
Patrzyła na mnie zaskoczona, ale chyba zadowolona. Podziękowała mi i przytuliła mnie czym zaskoczyła zarówno mnie jak i Deidare. Powiedziała, żebyśmy już poszli bo zaraz mamy misje i dała jednemu i drugiemu całusa w policzek na pożegnanie. Obydwoje zszokowani wróciliśmy do pokoju. Spakowaliśmy się i ruszyliśmy na misję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz