Menu

Zawieszam

Zawieszam!
Natłok obowiązków powoduje, że mam mało czasu.
Aby znaleźć czas na pisanie trzeba znaleźć motywację.
Z kolei ona pojawia się dopiero, gdy dostanę dowód, że ktoś czyta - komentarz.
Jedynie, gdy jakieś przybędą, to pojawią się kolejne rozdziały.
Tak więc to od was zależy, kiedy coś nowego napiszę.
Ps: Zgubiłam listę osób zainteresowanych nowymi rozdziałami. Dlatego jeśli ktoś chce być na bieżąco informowany o nowościach to proszę o komentarz pod ostatnim rozdziałem, wraz ze wskazaniem miejsca, gdzie mam się odzywać. ;)

piątek, 29 sierpnia 2014

Rozdział 53

- Pora ruszać. - Usłyszałam czyjeś polecenie w mojej głowie.
Zmęczona podniosłam tylko jedną powiekę patrząc na Paina jak na idiotę.
- Wiesz która jest godzina? Misja miała zacząć się rano, a jest trzecia w nocy!
- Spotkanie zostało umówione na dość wczesną godzinę. Masz pięć minut.
Powiedział tonem nie znoszącym sprzeciwu i zniknął. Ostrożnie wydostałam się z plątaniny rąk i nóg Uchicha i poszłam do łazienki wziąć szybki prysznic. Zapobiegliwie wczoraj przygotowałam dwa zwoje z jedzeniem, więc zapieczętowałam je na ręce. Stanęłam przed lustrem i zarzuciłam na siebie strój Akatsuke. Obejrzałam się z każdej strony z uśmiechem. Pierwszy raz miałam na sobie ten płaszcz.
Z kpiącym uśmieszkiem pojawiłam się przed organizacją idealnie na czas. Pain jedynie kiwnął do mnie głową i ruszył w kierunku wioski piasku.
Nie poruszaliśmy się jakimś super szybkim tempem, byłam niemal pewna, że jak nie przyspieszymy to nie zdążymy dzisiaj dotrzeć do Sunagakure. Pain wyglądał na strasznie zamyślonego. W końcu mój żołądek zaczął się sprzeciwiać i dopominać o jedzenie.
- Może zatrzymamy się na chwilę na śniadanie.
- Nie.
- Dlaczego?
- Nie mamy czasu.
- Wystarczy przyspieszyć po przerwie, wiem, że możemy podróżować minimalnie trzy razy szybszym tempem.
Pain wyglądał jakbym go trzasnęła w twarz. Tylko dlaczego? Nic z tego nie rozumiałam. Jednak nie przystanął nawet na chwile. Westchnęłam smutno i w biegu rozpakowałam zwoje. Wzięłam sobie dwie kanapki. Lider spojrzał na mnie ze zmarszczonymi brwiami.
- Kiedy ty zdążyłaś to przygotować?
- Wczoraj. Chcesz swoją porcję.
Pokiwał głową i wziął ode mnie posiłek.
Dalej podróżowaliśmy w ciszy. Powoli zaczynało mnie to wszystko nużyć. Nie wiedziałam gdzie idziemy. Z kim mamy się spotkać. Dlaczego ta misja jest ważna. Czemu biegniemy tak wolno. Nie wiedziałam nic. Wkurzało mnie to, ale postanowiłam nic nie mówić z szacunku do niego.
Koło szesnastej przystanął na polance całkowicie mnie zaskakując.
- Obiad też zapakowałaś?
- Tak.
Odpowiedziałam niepewnie.
- Robimy krótką przerwę.
Pokiwałam głową i wyciągnęłam zestawy obiadowe. W milczeniu spożyliśmy strawę. Jednak nie ruszyliśmy od razu. Pain położył się na plecach i patrzył w niebo zamyślony. Kompletnie nie wiedziałam co o tym sądzić.
- Dziękuję.
Słowo było na tyle ciche, że przez chwilę miałam wątpliwości,  czy aby na pewno je wypowiedział.
- Za co?
Spytałam szczerze zaskoczona.
- Za to, że o nic nie pytasz.
- Nie powiem, że nie. Chciałabym wiedzieć o co w tym wszystkim chodzi.
Znowu zamilkł. Westchnęłam i też położyłam się patrząc w niebo.
- Nie wiem czy dobrze robię. Boję się dzisiejszej misji. Boję się tego, że zrobię coś czego będę żałował.
Byłam zszokowana. Nie dość, że Pain ma jakieś wątpliwości, to jeszcze dzieli się nimi ze mną. Po chwili usłyszałam jak się śmieje. Jeszcze rzadsze zjawisko.
- Nie dziw się, aż tak bardzo. Nie zawsze jestem pewny tego co robię.
Pokręciłam na boki głową z rozbawieniem.
- Przydałoby się, abym w końcu powiedział ci o co chodzi. Będziemy się dzisiaj widzieli z Kenji. Przez pewien czas był moim przyjacielem. Jednym z kontaktów, na których mogłem naprawdę polegać. Jednak gdy Akatsuki zostało zniszczone, to on wciąż był jeszcze bachorem. Mądrym i silnym, ale bardzo młodym. Po naszym odrodzeniu był pierwszą osobą, z którą się skontaktowałem próbując odbudować znajomości. Pamiętał mnie. Wtedy nie wydawało mi się to niczym dziwnym. Teraz nie wiem co mam o tym myśleć. Wychodzi na to, że nic o nim nie wiedziałem i nie wiem. Nie ufam sobie na tyle, aby samemu się z nim spotkać. Nie chciałbym go zabić, niezależnie od tego co usłyszę, a nie zawsze panuję nad swoimi emocjami.
- Więc chcesz, abym powstrzymała cię od ewentualne próby zabicia twojego byłego przyjaciela?
- Tak. Nie wykluczone, że będziesz musiała mnie nieźle poturbować, abym mógł się wyżyć i zapomnieć o bólu.
Nic nie powiedziałam. Jedynie pokiwałam w zamyśleniu głową.
Niedługo potem ruszyliśmy. Pain wydawał się już trochę podniesiony na duchu. Przyspieszyliśmy najbardziej jak się dało. Jednak spotkanie odbyło się dużo przed wioską. Na piasku siedział po turecku stosunkowo normalny mężczyzna. Lekko umięśniony, średniego wzrostu, czarne włosy i brązowe oczy. Jak tylko pojawiliśmy się na miejscu to wstał i z szacunkiem kiwnął do Paina głową. Był o wiele ode mnie starszy, ale widać było, że wciąż może być niebezpieczny.
- Nie ufasz mi przyjacielu, że przyszedłem z obstawą.
- Nie ufam sobie. Jakim cudem mnie zapamiętałeś, skoro pamięć o mojej organizacji została wykasowana.
Przez chwilę Kenji wyglądał na zszokowanego, jednak uśmiechnął się przebiegle. Nie podobała mi się jego mina. Automatycznie zaczęłam przeszukiwać okolicę. Niedaleko był ukryty jego mały oddział. Był przygotowany na ewentualne kłopoty.
- Widzisz tych mężczyzn po twojej prawej?
Poczułam jak Pain mentalnie rozgląda się po okolicy.
- Wyczuwał pięć źródeł chakry.
- Jest ich dwadzieścia troje.
Czułam, że Pain był mocno wstrząśnięty, ale nie dał tego po sobie okazać.
- Masz mi wszystko powiedzieć! Skąd o mnie wiesz. Jakim cudem mnie pamiętasz.
- Ty naprawdę nic nie wiesz?
- W wojnie którą wywołał Obito zginęła moja ukochana. Była wtedy ze mną w ciąży. Od tamtej pory cię nienawidziłem.
Pain wyglądał na mocno zmartwionego.
- Ale dlaczego mnie? Wtedy już dawno nie żyłem.
- Gdyby nie twoja organizacja to Obito nie zaszedł by aż tak daleko. Tylko dzięki twoim ludziom udało mu się wywołać wojnę i doprowadzić do tylu ofiar, do tylu strat.
- Ale skąd pamiętasz moją organizację? Przecież została wszystkim usunięta pamięć.
- Kabuto w ramach zachęty do współpracy przypomniał mi wszystko co powinienem.
- Ituka, czy możesz przeczytać jego myśli? Dla mnie jego umysł jest zbyt silny.
Delikatnie wsunęłam się do jego głowy. Miał bardzo silne bariery, ale udało mi się je powoli ściągnąć. Zaczęły do mnie napływać jego myśli. Zszokowana na chwilę przestałam kontrolować mimikę.
- Nie chcesz znać jego myśli...
- Nie mów mi czego chcę!
- Ostrzegałam.
Szepnęłam cicho i wprowadziłam jego umysł do głowy tamtego człowieka.
Pierwszy raz widziałam u Paina, aż taki ból. Cofnął się o krok kręcąc głowa na boki. Nie potrafił zaakceptować prawdy.
- Dlaczego?
Tamten wyglądał na lekko zdezorientowanego.
- Co dlaczego?
- Konan urodziła mi syna. Pokłóciliśmy się i wyszła z domu, gdy chłopiec miał niecały miesiąc. Tamtego dnia go straciłem. Nie mogę uwierzyć, że to ty stałeś za tą napaścią!
Kenji roześmiał się ohydnie.
- Nawet nie wiesz jak wielką radość sprawiła mi zemsta. Tylko szkoda, że nie udało się przy okazji zabić tej dziwki.
Pain przestał się kontrolować. Jak najszybciej ruszył na niego. Był tylko rozmazaną plama. Pozwoliłam mu na to, a w tym samym czasie zajęłam się ekipą, która nas zaatakowała. On był z nich najsilniejszy, więc wiedziałam, że poradzę sobie z resztą.
- Gara! Mamy tu paru kryminalistów, większość z waszej wioski. Możemy podać ich zarzuty. Przygotuj ekipę, która zaprowadzi ich do więzienia.
- Potrzebujecie pomocy?
Spojrzałam na chwilę zamyślona na Paina.
- Poradzimy sobie sami.
- Będziemy za pół godziny.
Pokiwałam głową i zajęłam się wrogami, cały czas podglądając umysłem bitwy która działa się obok mnie. Pozbawienie całej ekipy przytomności i unieruchomienie ich elementem drewna zajęło mi kwadrans. Pain w dalszym ciągu walczył ze swoim byłym przyjacielem. Pojawiłam się przy jego boku, gdy chciał wykonać śmiertelny atak.
- On nie jest warty tego, byś utracił aż tak wiele mocy. Nie okaleczaj się. Chciałeś by żył.
- Już nie chcę! On zabił mi syna, dla jakiejś chorej zemsty, która nie ma sensu! Nie ja jestem winny jego stracie.
- Ty to wiesz i ja to wiem, a jego nie nawrócisz. Niedługo przyjdzie tu ekipa Gary, która zabierze ich do więzienia.
- On nie zasługuje na tak delikatne traktowanie.
- Uwierz mi, że nie będzie tam delikatnie traktowany.
Udało mi się uspokoić go na tyle, by pozwolił mi wykonać ostatni ruch i zabezpieczyć jego byłego przyjaciela do przybycia posiłków.
- Dlaczego?
Spojrzałam na niego nierozumiejącym spojrzeniem.
- Dlaczego nie wolno mi go zabić? Oni wszyscy zasługują na śmierć!
Westchnęłam cicho.
- Mówiłam ci, że nie chciałeś znać jego myśli. Uspokój się, zaraz wracamy do bazy.
- Niby czemu mam się uspokoić! Pozwól mi go zabić.
Szybciej niż większość by dojrzała podbiegł do niego. Uderzyłam go z boku, zanim zdążył wbić w niego kunaj. Odwrócił się w moim kierunku patrząc na mnie z wściekłością.
- Czemu go chronisz!
- Bo mnie o to prosiłeś.
- Zmieniłem zdanie!
- Powiedziałeś, bym to robiła, nawet jeśli zmienisz zdanie.
Uśmiechnęłam się rozbawiona mimo powagi sytuacji. Pain zaatakował tym razem mnie. Skupiłam się jedynie na obronie. Chciałam, by zużył jak największą ilość chakry. Po chwili zauważyłam, że w jego stronę leci fala zabójczego piasku. Ochroniłam go rzucając go na ziemię. Zza drzew zaczął wychodzić Gara razem z dziesięcioosobową ekipą. Pokiwałam mu głową na przywitanie z lekkim uśmiechem.
- On też jest wrogiem?
- Nie to mój kompan. Po prostu troszkę się wkurzył.
Gara nie do końca przekonany pokręcił głową na boki i rozejrzał się w koło. Rozbawiony podniósł jedną brew do góry patrząc jak wiele było przeciwników. Wzruszyłam jedynie ramionami. Przecież to nie moja wina, że byli słabi. Zebrał wszystkich i ruszyli w drogę powrotną do wioski piasku. Odwróciłam się w stronę Paina i wyciągnęłam do niego rękę. Po chwili zawahania chwycił ją i pozwolił pomóc sobie wstać. Bez słowa ruszyliśmy w drogę powrotną w szybkim tempie.
Pain zatrzymał się dopiero pod wejściem.
- Czemu mnie obroniłaś?
- Bo nie dostrzegłeś zagrożenia.
- Nie zaatakowałaś mnie ani razu. Jedynie się broniłaś. Naprawdę jesteś na tyle silna, by sobie na takie coś pozwolić?
Spojrzałam w niebo przez chwilę myśląc nad odpowiedzią.
- Tak.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz