-
Pora ruszać. -
Usłyszałam czyjeś polecenie w mojej głowie.
Zmęczona
podniosłam tylko jedną powiekę patrząc na Paina jak na idiotę.
-
Wiesz która jest godzina? Misja miała zacząć się rano, a jest trzecia w nocy!
-
Spotkanie zostało umówione na dość wczesną godzinę. Masz pięć minut.
Powiedział
tonem nie znoszącym sprzeciwu i zniknął. Ostrożnie wydostałam się z plątaniny
rąk i nóg Uchicha i poszłam do łazienki wziąć szybki prysznic. Zapobiegliwie
wczoraj przygotowałam dwa zwoje z jedzeniem, więc zapieczętowałam je na ręce.
Stanęłam przed lustrem i zarzuciłam na siebie strój Akatsuke. Obejrzałam się z
każdej strony z uśmiechem. Pierwszy raz miałam na sobie ten płaszcz.
Z
kpiącym uśmieszkiem pojawiłam się przed organizacją idealnie na czas. Pain
jedynie kiwnął do mnie głową i ruszył w kierunku wioski piasku.
Nie
poruszaliśmy się jakimś super szybkim tempem, byłam niemal pewna, że jak nie
przyspieszymy to nie zdążymy dzisiaj dotrzeć do Sunagakure. Pain wyglądał na
strasznie zamyślonego. W końcu mój żołądek zaczął się sprzeciwiać i dopominać o
jedzenie.
-
Może zatrzymamy się na chwilę na śniadanie.
-
Nie.
-
Dlaczego?
-
Nie mamy czasu.
-
Wystarczy przyspieszyć po przerwie, wiem, że możemy podróżować minimalnie trzy
razy szybszym tempem.
Pain
wyglądał jakbym go trzasnęła w twarz. Tylko dlaczego? Nic z tego nie
rozumiałam. Jednak nie przystanął nawet na chwile. Westchnęłam smutno i w biegu
rozpakowałam zwoje. Wzięłam sobie dwie kanapki. Lider spojrzał na mnie ze
zmarszczonymi brwiami.
-
Kiedy ty zdążyłaś to przygotować?
-
Wczoraj. Chcesz swoją porcję.
Pokiwał
głową i wziął ode mnie posiłek.
Dalej
podróżowaliśmy w ciszy. Powoli zaczynało mnie to wszystko nużyć. Nie wiedziałam
gdzie idziemy. Z kim mamy się spotkać. Dlaczego ta misja jest ważna. Czemu
biegniemy tak wolno. Nie wiedziałam nic. Wkurzało mnie to, ale postanowiłam nic
nie mówić z szacunku do niego.
Koło
szesnastej przystanął na polance całkowicie mnie zaskakując.
-
Obiad też zapakowałaś?
-
Tak.
Odpowiedziałam
niepewnie.
-
Robimy krótką przerwę.
Pokiwałam
głową i wyciągnęłam zestawy obiadowe. W milczeniu spożyliśmy strawę. Jednak nie
ruszyliśmy od razu. Pain położył się na plecach i patrzył w niebo zamyślony.
Kompletnie nie wiedziałam co o tym sądzić.
-
Dziękuję.
Słowo
było na tyle ciche, że przez chwilę miałam wątpliwości, czy aby na pewno
je wypowiedział.
-
Za co?
Spytałam
szczerze zaskoczona.
-
Za to, że o nic nie pytasz.
-
Nie powiem, że nie. Chciałabym wiedzieć o co w tym wszystkim chodzi.
Znowu
zamilkł. Westchnęłam i też położyłam się patrząc w niebo.
-
Nie wiem czy dobrze robię. Boję się dzisiejszej misji. Boję się tego, że zrobię
coś czego będę żałował.
Byłam
zszokowana. Nie dość, że Pain ma jakieś wątpliwości, to jeszcze dzieli się nimi
ze mną. Po chwili usłyszałam jak się śmieje. Jeszcze rzadsze zjawisko.
-
Nie dziw się, aż tak bardzo. Nie zawsze jestem pewny tego co robię.
Pokręciłam
na boki głową z rozbawieniem.
-
Przydałoby się, abym w końcu powiedział ci o co chodzi. Będziemy się dzisiaj
widzieli z Kenji. Przez pewien czas był moim przyjacielem. Jednym z kontaktów,
na których mogłem naprawdę polegać. Jednak gdy Akatsuki zostało zniszczone, to
on wciąż był jeszcze bachorem. Mądrym i silnym, ale bardzo młodym. Po naszym
odrodzeniu był pierwszą osobą, z którą się skontaktowałem próbując odbudować
znajomości. Pamiętał mnie. Wtedy nie wydawało mi się to niczym dziwnym. Teraz
nie wiem co mam o tym myśleć. Wychodzi na to, że nic o nim nie wiedziałem i nie
wiem. Nie ufam sobie na tyle, aby samemu się z nim spotkać. Nie chciałbym go
zabić, niezależnie od tego co usłyszę, a nie zawsze panuję nad swoimi emocjami.
-
Więc chcesz, abym powstrzymała cię od ewentualne próby zabicia twojego byłego
przyjaciela?
-
Tak. Nie wykluczone, że będziesz musiała mnie nieźle poturbować, abym mógł się
wyżyć i zapomnieć o bólu.
Nic
nie powiedziałam. Jedynie pokiwałam w zamyśleniu głową.
Niedługo
potem ruszyliśmy. Pain wydawał się już trochę podniesiony na duchu.
Przyspieszyliśmy najbardziej jak się dało. Jednak spotkanie odbyło się dużo
przed wioską. Na piasku siedział po turecku stosunkowo normalny mężczyzna.
Lekko umięśniony, średniego wzrostu, czarne włosy i brązowe oczy. Jak tylko
pojawiliśmy się na miejscu to wstał i z szacunkiem kiwnął do Paina głową. Był o
wiele ode mnie starszy, ale widać było, że wciąż może być niebezpieczny.
-
Nie ufasz mi przyjacielu, że przyszedłem z obstawą.
-
Nie ufam sobie. Jakim cudem mnie zapamiętałeś, skoro pamięć o mojej organizacji
została wykasowana.
Przez
chwilę Kenji wyglądał na zszokowanego, jednak uśmiechnął się przebiegle. Nie
podobała mi się jego mina. Automatycznie zaczęłam przeszukiwać okolicę.
Niedaleko był ukryty jego mały oddział. Był przygotowany na ewentualne kłopoty.
-
Widzisz tych mężczyzn po twojej prawej?
Poczułam
jak Pain mentalnie rozgląda się po okolicy.
-
Wyczuwał pięć źródeł chakry.
-
Jest ich dwadzieścia troje.
Czułam,
że Pain był mocno wstrząśnięty, ale nie dał tego po sobie okazać.
-
Masz mi wszystko powiedzieć! Skąd o mnie wiesz. Jakim cudem mnie pamiętasz.
-
Ty naprawdę nic nie wiesz?
- W
wojnie którą wywołał Obito zginęła moja ukochana. Była wtedy ze mną w ciąży. Od
tamtej pory cię nienawidziłem.
Pain
wyglądał na mocno zmartwionego.
-
Ale dlaczego mnie? Wtedy już dawno nie żyłem.
-
Gdyby nie twoja organizacja to Obito nie zaszedł by aż tak daleko. Tylko dzięki
twoim ludziom udało mu się wywołać wojnę i doprowadzić do tylu ofiar, do tylu
strat.
-
Ale skąd pamiętasz moją organizację? Przecież została wszystkim usunięta
pamięć.
-
Kabuto w ramach zachęty do współpracy przypomniał mi wszystko co powinienem.
-
Ituka, czy możesz przeczytać jego myśli? Dla mnie jego umysł jest zbyt silny.
Delikatnie
wsunęłam się do jego głowy. Miał bardzo silne bariery, ale udało mi się je
powoli ściągnąć. Zaczęły do mnie napływać jego myśli. Zszokowana na chwilę
przestałam kontrolować mimikę.
-
Nie chcesz znać jego myśli...
-
Nie mów mi czego chcę!
-
Ostrzegałam.
Szepnęłam
cicho i wprowadziłam jego umysł do głowy tamtego człowieka.
Pierwszy
raz widziałam u Paina, aż taki ból. Cofnął się o krok kręcąc głowa na boki. Nie
potrafił zaakceptować prawdy.
-
Dlaczego?
Tamten
wyglądał na lekko zdezorientowanego.
-
Co dlaczego?
-
Konan urodziła mi syna. Pokłóciliśmy się i wyszła z domu, gdy chłopiec miał
niecały miesiąc. Tamtego dnia go straciłem. Nie mogę uwierzyć, że to ty stałeś
za tą napaścią!
Kenji
roześmiał się ohydnie.
-
Nawet nie wiesz jak wielką radość sprawiła mi zemsta. Tylko szkoda, że nie
udało się przy okazji zabić tej dziwki.
Pain
przestał się kontrolować. Jak najszybciej ruszył na niego. Był tylko rozmazaną
plama. Pozwoliłam mu na to, a w tym samym czasie zajęłam się ekipą, która nas
zaatakowała. On był z nich najsilniejszy, więc wiedziałam, że poradzę sobie z
resztą.
-
Gara! Mamy tu paru kryminalistów, większość z waszej wioski. Możemy podać ich
zarzuty. Przygotuj ekipę, która zaprowadzi ich do więzienia.
-
Potrzebujecie pomocy?
Spojrzałam
na chwilę zamyślona na Paina.
-
Poradzimy sobie sami.
-
Będziemy za pół godziny.
Pokiwałam
głową i zajęłam się wrogami, cały czas podglądając umysłem bitwy która działa
się obok mnie. Pozbawienie całej ekipy przytomności i unieruchomienie ich
elementem drewna zajęło mi kwadrans. Pain w dalszym ciągu walczył ze swoim
byłym przyjacielem. Pojawiłam się przy jego boku, gdy chciał wykonać śmiertelny
atak.
-
On nie jest warty tego, byś utracił aż tak wiele mocy. Nie okaleczaj się.
Chciałeś by żył.
-
Już nie chcę! On zabił mi syna, dla jakiejś chorej zemsty, która nie ma sensu!
Nie ja jestem winny jego stracie.
-
Ty to wiesz i ja to wiem, a jego nie nawrócisz. Niedługo przyjdzie tu ekipa
Gary, która zabierze ich do więzienia.
-
On nie zasługuje na tak delikatne traktowanie.
-
Uwierz mi, że nie będzie tam delikatnie traktowany.
Udało
mi się uspokoić go na tyle, by pozwolił mi wykonać ostatni ruch i zabezpieczyć jego
byłego przyjaciela do przybycia posiłków.
-
Dlaczego?
Spojrzałam
na niego nierozumiejącym spojrzeniem.
-
Dlaczego nie wolno mi go zabić? Oni wszyscy zasługują na śmierć!
Westchnęłam
cicho.
-
Mówiłam ci, że nie chciałeś znać jego myśli. Uspokój się, zaraz wracamy do
bazy.
-
Niby czemu mam się uspokoić! Pozwól mi go zabić.
Szybciej
niż większość by dojrzała podbiegł do niego. Uderzyłam go z boku, zanim zdążył
wbić w niego kunaj. Odwrócił się w moim kierunku patrząc na mnie z
wściekłością.
-
Czemu go chronisz!
-
Bo mnie o to prosiłeś.
-
Zmieniłem zdanie!
-
Powiedziałeś, bym to robiła, nawet jeśli zmienisz zdanie.
Uśmiechnęłam
się rozbawiona mimo powagi sytuacji. Pain zaatakował tym razem mnie. Skupiłam
się jedynie na obronie. Chciałam, by zużył jak największą ilość chakry. Po
chwili zauważyłam, że w jego stronę leci fala zabójczego piasku. Ochroniłam go
rzucając go na ziemię. Zza drzew zaczął wychodzić Gara razem z
dziesięcioosobową ekipą. Pokiwałam mu głową na przywitanie z lekkim uśmiechem.
-
On też jest wrogiem?
-
Nie to mój kompan. Po prostu troszkę się wkurzył.
Gara
nie do końca przekonany pokręcił głową na boki i rozejrzał się w koło.
Rozbawiony podniósł jedną brew do góry patrząc jak wiele było przeciwników.
Wzruszyłam jedynie ramionami. Przecież to nie moja wina, że byli słabi. Zebrał
wszystkich i ruszyli w drogę powrotną do wioski piasku. Odwróciłam się w stronę
Paina i wyciągnęłam do niego rękę. Po chwili zawahania chwycił ją i pozwolił
pomóc sobie wstać. Bez słowa ruszyliśmy w drogę powrotną w szybkim tempie.
Pain
zatrzymał się dopiero pod wejściem.
-
Czemu mnie obroniłaś?
-
Bo nie dostrzegłeś zagrożenia.
-
Nie zaatakowałaś mnie ani razu. Jedynie się broniłaś. Naprawdę jesteś na tyle
silna, by sobie na takie coś pozwolić?
Spojrzałam
w niebo przez chwilę myśląc nad odpowiedzią.
-
Tak.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz