Menu

Zawieszam

Zawieszam!
Natłok obowiązków powoduje, że mam mało czasu.
Aby znaleźć czas na pisanie trzeba znaleźć motywację.
Z kolei ona pojawia się dopiero, gdy dostanę dowód, że ktoś czyta - komentarz.
Jedynie, gdy jakieś przybędą, to pojawią się kolejne rozdziały.
Tak więc to od was zależy, kiedy coś nowego napiszę.
Ps: Zgubiłam listę osób zainteresowanych nowymi rozdziałami. Dlatego jeśli ktoś chce być na bieżąco informowany o nowościach to proszę o komentarz pod ostatnim rozdziałem, wraz ze wskazaniem miejsca, gdzie mam się odzywać. ;)

środa, 11 września 2013

Rozdział 28



Wstałam zmęczona, nawet nie wiem  po czym. Itachiego nie było więc skorzystałam z tego i przebrałam się w normalne ciuchy. Poczłapałam się do kuchni, aby zrobić wszystkim śniadanie. Głośno ziewając weszłam do jadalni, na stole leżały przygotowane zwoje, każdy nawet opisał co chce zjeść i na ile dni wyjeżdża. Uśmiechnęłam się pod nosem na to uproszczenie, weszłam do kuchni i stanęłam jak wryta. Przy kuchence stał Itachi i smażył na patelni coś co wyglądało jak naleśniki. Podeszłam bliżej, aby się upewnić, spróbowałam kawałek pierwszego leżącego pod ręką i ze zdziwieniem odkryłam, że jest to jadalne i w dodatku smaczne.
- Też cię witam.
Odparł sucho Itachi, wybudzając mnie z zadumy.
- Tak, tak. Nie mówiłeś, że umiesz gotować.
- Umiem to za dużo powiedziane. Kiedyś nauczyłem się robić naleśniki i jajecznice, pozostałe rzeczy mi nie wychodzą.
- To czemu nigdy nie słyszałam o tym, że umiesz gotować?
- Ponieważ ta banda idiotów uważa, że jak w posiłku nie ma mięsa, to nie jest to posiłek, a trudno jest zrobić mięsne naleśniki.
- Wcale, że nie.
- Słucham?
- No… Smażysz mięso, polewasz sosem, dodajesz trochę pomidorów, sałaty, ogórków. Zwijasz naleśnika w stożek, wsypujesz tam tą mieszankę. Zakręcasz na końcu i woila. W dodatku jeśli mięsem będzie baranina, to możesz to nazwać kebabem.
- Właśnie dlatego to ty gotujesz. Z niczego umiesz zrobić wszystko. W dodatku kiedy już uciekniesz to znów będziemy przymierać głodem.
- Nie przesadzaj.
- Widziałaś przecież nasze posiłki.
Spojrzałam na niego zamyślona. W sumie miał rację, ich dania były niejadalne, no ale cóż. Pochlebiało mi za to, że mówił o mojej ucieczce, jakby był święcie przekonany, że mi się uda. Uśmiechnęłam się pod nosem, gdy podjęłam decyzję i powiedziałam.
- No to mam świetną propozycję, abyście nie przymierali głodem.
- Jaką? Zamieniam się w słuch.
- Nauczę cię gotować.
Oznajmiłam pewna siebie. Itachi spojrzał na mnie jak na wariatkę, parsknął śmiechem, ale po chwili opanował się przerażony.
- Ty mówisz na poważnie?
- A czemu nie? Nauczę cię gotować i nie będziecie mieli problemu.
- Wkopią mnie w wieczne gotowanie dla całej tej brygady.
- Nie dramatyzuj, zawsze będziesz mógł gotować tylko dla siebie i nic im o tym nie mówić, chociaż byłoby to egoistyczne. Skończyłeś już smażyć?
- Tak, już zrobiłem sobie śniadanie. Chcesz trochę?
- Chętnie, ale najpierw muszę zrobić posiłki na misję tej gromadzie kretynów, jak ich nazwałeś.
- Ej… nie mówiłem tak.
- Jesteś pewny?
Zapytałam podnosząc brwi do góry czym sprawiłam, że zwątpił w siebie. Zaśmiałam się cicho, na co odburknął urażony i zaczęłam gotowanie. Stworzyłam kilka klonów i robiłam wszystko na raz. Niemal taśmowo wszystko się przesuwało. Jeden wyciągał z lodówki, drugi kroił, trzeci miksował, czwarty gotował, każdy robił co innego i jednocześnie każdy robił wszystko. Itachi w zamyśleniu i z podziwem patrzył na to, a ja, jako oryginał podjadałam mu naleśniki z talerza. Kiedy skończyłam, krzyknęłam na całą organizacje, aby przyszli po zwoje. Skasowałam klony, rozdałam im posiłki i z uśmiechem pożegnałam. Itachi ciągle zamyślony zaczął zmywać naczynia po moim gotowaniu, bo tak jak oznajmiłam na początku, nie zamierzałam tego robić, ponieważ jest to czynność, której najbardziej nienawidzę, a nie jestem ich służącą czy coś.
- To może być jednak dobry pomysł.
Powiedział cicho Itachi wyrywając mnie z zamyśleń. Potrząsnęłam głową i uśmiechnęłam się do niego szeroko.
- To jest dobry pomysł.
- Ale przecież nie dasz rady nauczyć mnie gotować w jeden dzień.
- A po co mam cię uczyć?
- Jak to po co, mówiłaś, że możesz to zrobić.
- Tak, ale nie muszę.
- Nie rozumiem, mam cię prosić czy jak?
- Byłoby to mile widziane, bo jeszcze nie widziałam cię proszącego, chyba…
Uśmiechnęłam się szeroko, a Itachi spojrzał na mnie spode łba.
- Ale nie muszę cię uczyć, ponieważ potrafisz to robić.
- Słucham?
Spytał zdumiony, bo chyba już miał wątpliwości, czy aby na pewno dobrze mnie rozumie.
- Potrafisz gotować. Jedynie nie umiesz w to uwierzyć. 
Zrobiłam chwilę przerwy, aby zastanowił się nad tym i kontynuowałam moją wypowiedź.
- Jesteś w stanie gotować, ale trudno jest to robić, gdy się nie zna podstaw. Jeśli powiem ci co z czym można łączyć, jak się smaży, aby nie spalić, co się robi, aby mleko nie wykipiało, ile przypraw dodawać i tego typu szczegółów to będziesz w stanie ugotować wszystko, ewentualnie z koniecznością zajrzenia do przepisu, co sama też często robię.
- Ale jak niby sobie to wyobrażasz?
- Normalnie. Oni wszyscy sobie idą. A ja uczę cię tajników gotowania, w tym oto pomieszczeniu, a mamy na to cały dzień. Chyba, że znasz jakiś sposób, abym mogła uciec stąd już dziś i to tak, aby Lider nie wysłał po mnie całej organizacji i żebym nie musiała się ukrywać.
- A po co się ukrywać, mogłabyś nas po prostu pokonać.
- Mimo pozorów, nie byłabym wstanie pokonać was wszystkich tak, aby się wam nic nie stało. Jeśli koniecznie chciałabym wygrać to co najmniej dwie osoby straciłyby życie.
- Ty… ty się o nas troszczysz?
- Wybacz, taka już jestem i tylko i wyłącznie dlatego dalej tutaj siedzę, zamiast po prostu sobie wyjść.
Itachi mocno się zamyślił, a mnie ogarnął smutek i tęsknota za domem. Westchnęłam, otrząsnęłam się z ponurych myśli i wesoło zaczęłam.
- No to jak, zaczynamy naukę?
Pokiwał tylko głową dalej zamyślony, ale słuchał mnie uważnie. Dawałam mu mnóstwo porad i sugestii, tylko raz na jakiś czas coś pokazując, a tak to dając mu pracować samemu tylko przy moich słowach. Dalej w głębi byłam lekko ponura, bo zaczynało mnie już męczyć to, że coś chcę, a nie mogę tego osiągnąć, a w tym przypadku nie potrafię uciec. Co gorsza zaczynam się przyzwyczajać do nich wszystkich i zaczynam się martwić, czy nie będą zbytnio męczyć mnie wspomnienia o nich. Ale co ma być to będzie, a co było to się nie odstanie. Muszę dalej kombinować, a w końcu mi się uda, a czy zajmie mi to miesiąc, czy dwa dni to tylko zależy od tego czy będzie mi się chciało. A patrząc na to co robię na co dzień, nie widzę jakiś znacznych postępów w rozwiązywaniu problemu. Potrząsnęłam głową i rozmyłam wszystkie myśli, gdy zauważyłam, że Itachi patrzy na mnie wyczekująco, bo akurat o coś zapytał, a ja odpłynęłam. Przerosiłam go, powtórzył pytanie, szybko mu odpowiedziałam i zajęliśmy się dalej za gotowanie, próbowałam też nie myśleć już o ucieczce dopóki nie będę w stanie czegoś zrobić.
Do pokoju wróciliśmy dopiero wieczorem, śmiejąc się i będąc utytłani w mące i innych substancjach, bo jakoś dziwnie pod koniec zaczęliśmy się obrzucać. Pierwsza poszłam się wykąpać pokazując mu język. Uśmiechnięty Itachi stał na środku pokoju i patrzył na mnie kręcąc głową z niedowierzaniem. Gdy zamykałam drzwi usłyszałam tylko ciche „dziękuję” z jego ust. Spojrzałam na niego zaskoczona, ale tylko wzruszył ramionami. Westchnęłam i starałam się jak najszybciej opuścić łazienkę, aby też mógł skorzystać. Położyłam się spać, a po jakiejś chwili poczułam jak Itachi też kładzie się koło mnie już przebrany. Położył się zdumiewająco blisko jak na niego, tak, że czułam jego oddech na karku, odwróciłam lekko głowę, aby spojrzeć na niego, ale tylko uśmiechnął się do mnie szeroko i położył swoją rękę na mojej talii zadziwiając mnie. Z westchnięciem położyłam z powrotem głowę na poduszkę i zasnęłam, zastanawiając się czego tak naprawdę chcę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz