Rano
ledwie udało mi się wstać z łóżka. Wszyscy byli nieprzytomni po wczorajszej
imprezie. Konan się postarała. Uśmiechnęłam się pod nosem i poczłapałam w
kierunku kuchni. Zrobiłam im specyfik na kaca i wraz ze śniadaniem rozniosłam
po pokojach. Z wdzięcznością przyjęli tace. Wróciłam do pokoju. Itachi
uśmiechnął się do mnie, ale tak samo jak ja nie miał siły, aby cokolwiek
powiedzieć. Zjadł śniadanie i udał się do naszej łazienki. Z westchnieniem opadłam
na łóżko i przymknęłam oczy, abym mogła odpocząć chociaż chwilę dłużej. Nie
dane mi to jednak było.
-
Mam do ciebie sprawę.
Zaczął
od progu Pain. To on czasem odwiedza innych gdy czegoś chce? Myślałam, że tylko
wymaga, aby sami do niego przychodzili. Zaczyna się interesująco.
-
W najbliższym czasie będzie trzeba…
-
Będzie trzeba przynieść nowy żel, bo zużyłem obecny.
Przerwał
mu w połowie zdania Itachi wychodząc z łazienki. Nie świadomy obecności Lidera stanął
w pół kroku, gdy tylko go zobaczył.
-
Co to jest?
Spytał
pozornie spokojnie Pain wskazując palcem w stronę pomieszczenia z którego
wyszedł Itachi.
-
Mogę powiedzieć że nic. Zamknę drzwi i zapomnimy o całej sprawie.
Odpowiedziałam
mu licząc na szczęście.
-
Wolę chyba najpierw sprawdzić.
Itachi
trochę się zawahał, ale przepuścił go w drzwiach. Pain wszedł do pomieszczenia
i wyszedł z niego. Dalej dziwnie spokojny.
-
Co to jest?
-
Łazienka.
-
To widzę. Co to tu robi?
-
Musiałam przecież coś zrobić, abym nie musiała rezygnować z długich kąpieli.
-
Ech… Od kiedy to tu stoi i jak udało ci się aż tyle miejsca zdobyć?
-
Pamiętasz jak kazałeś wyczyścić mi schowek?
-
Tak.
-
Zmniejszyłam go trochę.
Pain
zmarszczył czoło.
-
Przecież dalej jest tak samo duży jak był.
-
Tylko tak się wydaje. Na tylną ściankę rzuciłam jutsu. Już nie jest tak duży
jak był.
-
Nawet nie mam siły, aby cię karać. Dużo osób o tym wie?
-
Na pewno ja, Itachi i Konan.
-
Konan o tym wiedziała?
-
Tak.
-
I nic mi nie powiedziała?
-
Poprosiłam ją o to. Nie chciałam abyś zabronił mi z niej korzystać.
Pain
patrzył na mnie długo nie mogąc zdecydować co zrobić.
-
Ech… W obliczu tego co się dzieje nie jest to aż tak ważne. Chodź ze mną do
gabinetu.
Itachi
patrzył na mnie z niedowierzaniem i lekkim lękiem o moją osobę. Uśmiechnęłam
się jednak do niego i udałam się z Liderem. Usiadł za biurkiem i wskazał mi
krzesło, abym też to zrobiła.
-
Wiem, że posiadasz ogromną wiedzę. Chciałbym, abyś mi coś powiedziała.
-
O co chodzi?
-
Ostatnio doszły do mnie słuchy o sytuacjach, które nie zgadzają się z moimi
wspomnieniami. Odkrywam informacje, które nie mają prawa istnieć.
Popatrzyłam
na niego uważnie.
-
Czego ode mnie oczekujesz?
-
Że powiesz mi co jest prawdą.
Zastanowiłam
się chwilę.
-
Najłatwiej mi będzie jeśli mogłabym zajrzeć do twoich wspomnień.
-
Dobrze.
Nie
wahał się długo. Zamknęłam oczy i odnalazłam mentalnie jego umysł. Wyczuł mnie
i otworzył się przede mną. Zalała mnie fala jago odczuć. Wspomnień. Kilka
rzeczy było dla mnie nowością. Powoli zaczęłam podnosić powieki. Patrzył na
mnie wyczekująco. Nie wiedziałam od czego zacząć.
-
Zacznę może od tego dnia, gdy zostałeś przywrócony do życia przez kamień.
Pokiwał
niepewnie głową.
-
Kabuto was ożywił, ale dodał do tego trochę swoich technik. Sprawił tym
sposobem, że część waszych wspomnień została skasowana. Nie pamiętasz jak
zginąłeś, ani co się działo później. Zaatakowałeś konohę. Mówiąc w wielkim
skrócie pokonał cię Naruto. Dzięki niemu znowu miałeś nadzieję. Udało ci się
zrozumieć, że jest możliwy pokój bez bycia tyranem, bez bestii. Uwierzyłeś w niego.
Później Kabuto wykorzystywał cię jeszcze mimo, tego, że umarłeś, ale Naruto
znowu ciebie pokonał. Doprowadził do połączenia się shinobi. Na całym świecie
zapanował pokój. Ludzie z wszystkich wiosek zaczęli ze sobą współpracować.
Dokonało się niemożliwe. Wszyscy byli szczęśliwi. Jedynie Kabuto się to nie
podobało. Naruto go pokonał i wszyscy myśleli, że on nie żyje. W rzeczywistości
zaszył się w jakiejś norze i przygotowywał się na zachwianie tej równowagi.
Stopniowo zaczął wykradać wszystkie informacje o waszej organizacji. Udało mi
się także pousuwać wspomnienia o was z większości umysłów. Nie udało mu się to
tylko w przypadku Sasuke, Hinaty i Naruto. Gdy Kabuto zebrał siły to zaatakował
Konohę. Jak się okazało panował nad większością bestii. Bee próbował pomóc, ale
został pokonany, a jego moc wessana przez bestie kontrolowane przez Kabuto.
Naruto wpadł w szał. Udało mu się wygrać, ale tamten ponownie mu uciekł. Bestie
były na wolności. Jednak były bardzo osłabione. Trzeba je było zapieczętować.
Udało im się to zrobić jednak Naruto przy tym zginął. Zachwiało to równowagą.
Ludzie zaczęli się bać. Patrzyli na siebie podejrzliwie. Wszędzie widzieli
Kabuto. Nikt nie mógł go znaleźć. Atakował on przypadkowe ekipy i zostawiał
poszlaki jakby to były drużyny z innych wiosek. Wróciły kłótnie, bójki i
niezgody. Nie wszędzie, ale troszkę się ich pojawiło. Potem on zaginął, bo
zajął się znajdowaniem waszych ciał, reinkarnacją za pomocą skradzionego
kamienia i usuwaniem tych wspomnień co zagrażałyby jego planowi.
Pain
przez dłuższą chwilę milczał. Próbował sobie wszystko w głowie poukładać.
-
Czyli oprócz dwóch osób nikt nie wie o naszym istnieniu.
-
Plus Kabuto i ja.
-
Czyli moglibyśmy zacząć tak jakby od początku.
-
Tak.
-
To dlatego, gdy odnawiałem znajomości co do źródeł informacji to nikt nie
wiedział kim jestem.
Pokiwałam
tylko głową.
-
A bijuu są w kimś zapieczętowane. Czyli wystarczy znaleźć tę osobę i mój plan
się ziści!
-
To nie do końca był twój plan.
-
Sam na to wpadłem!
-
Plan był wymyślony przez inną osobę, która tylko sterowała tobą, abyś kierował
organizacją. Ta osoba w pewien sposób
zawaliła. Nie doceniła Naruto, oraz sprzymierzyła się z Kabuto.
Kompletnie nie zależało jej na waszym życiu.
-
Madara.
-
Tak. To on tak wtedy zamieszał.
-
Ale on nie żyje! Musiał zostać pokonany przez Konohę.
-
I pokonany został.
-
Ale?
-
Ale co?
-
Jest jakieś ale, prawda?
Zamyśliłam
się na chwilkę. Ile powinnam mu powiedzieć? Spojrzałam na niego. Ufa mi.
Chociaż nie powinien.
-
On też został ożywiony.
-
Wiedziałem. Gdzie on jest!
-
Nie jest ważne gdzie, ale kim. Zanim jeszcze zdążyliście się wzmocnić po
odżyciu on też zamieszał w waszych głowach i sprawił, że zapomnieliście jak
wygląda. Nie dacie rady sobie tego przypomnieć.
-
To mi powiedz!
-
Nie mogę ci powiedzieć. Wy się zmieniliście, ale on też. Wcześniej korzystał z
jutsu, które okryło jego serce i dusze nienawiścią. Reinkarnacja oczyściła go.
Już nie czuje chęci zemsty. Nie chce wcielać swojego planu. Zaczął być wam
wdzięczny, w pewien sposób dbać o was, troszczyć się. Staliście się dla niego
rodziną, choć każdego dnia boi się, że odkryjecie prawdę.
-
Czyli jest on jednym z członków.
-
Tego nie powiedziałam.
-
Ale też nie zaprzeczyłaś.
-
Nie zamierzam ci go wskazywać palcem, bo próbowałbyś go zabić za to co było.
Nie patrząc na to co jest teraz.
-
Powinienem go zabić!
-
Jeśli on zasługuje na śmierć to cała reszta organizacji też!
Wzięłam
głęboki oddech, aby się uspokoić.
-
Jesteście teraz wszyscy na równym poziomie. Zaczęliście wszystko od nowa. Bez
tak wielkiej porcji bólu i nienawiści jaką mieliście wcześniej. Obecnie on
zdobył tylko ogromne nakłady strachu, ale oprócz tego nic.
-
Gdyby to był ktoś z organizacji to mógłbym wyczytać to z jego umysłu.
-
Na mnie już pora, będę się zbierać.
Wstałam
i skierowałam się ku wyjściu.
-
Wiesz, że coś wymyślę, aby cię ukarać za posiadanie przede mną tajemnic.
-
Nie mogę ci wszystkiego o nim powiedzieć.
Odwróciłam
się w jego kierunku.
-
Ale mi nie chodzi o niego, a o łazienkę.
Popatrzyłam
na jego chytry uśmieszek z otwartymi ustami. Potrząsnęłam głową próbując się
opanować i poszłam do kuchni zrobić obiad. Poszło mi całkiem sprawnie. Po
posiłku zostały rozdane misje, więc kolejny dzień miało nie być Itachiego.
***
Wczoraj
w wolnym czasie zrobiłam kolejną pracę. „Akatsuki na śniegu”. Spodobała mi się
wizja ich obrzucających się śnieżkami.
-
Całkiem ładna scenka.
Szepnął
za moimi plecami Pain. Zeskoczyłam z krzesła przerażona. Byłam tak zajęta
ostatnimi poprawkami, że nawet go nie usłyszałam. Uśmiechnął się szeroko na
moją reakcję.
-
Nie rób tego więcej.
Uśmiechnął
się jeszcze szerzej.
-
Czego chcesz?
-
A co ty taka niemiła?
-
Wystraszyłeś mnie.
-
Okropne! Wymyśliłem dla ciebie karę.
Westchnęłam
i czekałam na kontynuację.
-
Aby nie było więcej kłótni to zrobisz mały remont organizacji. Skasujesz
wspólną łazienkę i zaprojektujesz wszystko tak, aby każdy miał własną.
-
Żartujesz sobie ze mnie.
-
Nie.
-
To zajmie kupę czasu!
-
Masz go mało.
-
Ech… zrobię to szybciej jeśli nikt nie będzie mi się wiercił między nogami. Nie
może być nikogo na tym piętrze gdy będę pracowała.
Pain
zamyślił się na chwilę. Wiedział już, że zostaję tu bardziej z własnej woli niż
dlatego, że nie mam jak uciec, więc aż tak bardzo nie bał się, iż mogę to
zrobić.
-
Zgoda. Ile ci to zajmie?
-
Zacznę po śniadaniu. I mam nadzieję, że uda mi się skończyć przed północą.
-
Dobrze.
-
Dziś będą wszyscy członkowie Akatuski?
-
Będą dochodzić. Wieczorem będą wszyscy.
-
Kogo teraz nie ma?
-
Itachiego, Kisame, Deidary i Sasoriego.
-
Dobrze. Zapraszam na śniadanie.
-
Ale jeszcze go nie zrobiłaś.
Stwierdził
zdziwiony Pain.
-
Troszeczkę się mylisz.
Uśmiechnęłam
się pod nosem i ruszyłam w kierunku kuchni. Weszłam razem z nim do jadalni w
której była już cała reszta. Mój klon pomachał do mnie ręką i zniknął. Usiadłam
na swoim miejscu. Chyba tylko Lider był zdziwiony, że wysługuję się klonami.
Wszyscy zaczęli rozmawiać i jeść, a ja próbowałam w głowie poukładać sobie jak
to wszystko ma wyglądać. W którymś momencie zorientowałam się, że talerze są
puste.
-
Posłuchajcie mnie przez chwilę!
Mój
głos przebił się przez ich rozmowy na chwilę je uciszając.
-
Mam tutaj przeprowadzić mały remont. W tym celu każdy z was ma zapieczętować w
zwojach wszystkie swoje rzeczy. To co zostanie uznam za śmieci i zostanie
wyrzucone w trybie natychmiastowym. Zrozumiano!
-
Tak.
-
Macie pół godziny od teraz, a potem musicie opuścił to piętro!
Wszyscy
od razu zniknęli. Machnięciem ręki posłałam falę powietrza, która miała
sprzątnąć cały syf ze stołu, a w miedzy czasie wzięłam kartkę papieru.
Rozrysowałam obecny układ pokoi. Zamknęłam oczy i wpisałam na rysunek ich
wymiary. W myślach dokonałam obliczeń, aby poprzesuwać ściany. Niech każdy z
nich ma tyle samo miejsca i taką samą wielkość łazienki. Sprawiedliwość musi
być! Uśmiechnęłam się pod nosem. No może tylko mój pokój i Itachiego będzie troszkę
większy. Zwinęłam plan i ruszyłam do pokoju artystów. Do jednego zwoju
zapakowałam rzeczy Sasoriego, do drugiego Deidary. Rozejrzałam się jeszcze raz,
czy aby na pewno niczego nie zapomniałam i ruszyłam się do mojego pokoju.
Zajęłam się moimi rzeczami i Itachiego. Zapieczętowałam zwoje w ręce i
zamknęłam oczy. Wszyscy zdążyli wyjść z budynku, bądź przenieść się piętro
wyżej. Uśmiechnęłam się pod nosem i przeszłam się po pokojach. Muszę coś zrobić
z meblami i mogę zaczynać. Po chwili zastanowienia je też popakowałam do zwojów
i zaczęłam demolkę. Rozpoczęłam od przesuwania, stawiania ścian na nowo.
Poprzenosiłam oświetlenie i przeciągnęłam kanalizację we wszystkie miejsca,
gdzie były mi potrzebne rury z wodą. Pokoje też wymagały remontu. Ściany były
stare. Mając już pewną wprawę przechodziłam po kolei od pomieszczenia do
pomieszczenia, aby pokryć wszystkie ściany masą ni to gipsową, ni to tynkiem.
Sama nie wiem co to było, ale z tego były zrobione ściany i podłoga. Zanim
doszłam do ostatniego pokoju, pierwszy był już suchy. Powiesiłam oświetlenie i
zabrałam się za pokrycie ścian i sufity kolorami, które najbardziej by się
spodobały właścicielom. Wcześniej skopiowałam z pokoju lidera panele, więc
wyłożyłam nimi korytarz, jadalnie, salon i wszystkie pokoje. Podłogę w kuchni
pokryłam tymi samymi kafelkami co były, ale wcześniej kopiując jeden z niewielu
całych i niezniszczonych. W każdej łazience najpierw wyprowadziłam rury na wierzch
tam gdzie były mi potrzebne, a potem położyłam te same płytki co u mnie. Usłyszałam,
że ktoś do mnie schodzi. Wyszłam i zobaczyłam Paina.
-
Jak ci idzie?
-
Całkiem nieźle. Mam już wszystkie pomieszczenia w stanie surowym. Teraz muszę
tylko ułożyć z powrotem wszystkie meble. Przydałoby się trochę dywanów, bo tam
gdzie jakieś były musiałam je wywalić. Nie nadawały się. Pod schodami pewnie
zauważyłeś już rządek worków ze śmieciami. Możecie je wynieść.
-
Pozbędziemy się im. Ile jeszcze roboty ci zostało?
-
Kilka godzin.
-
Wiesz, że jest już pierwsza w nocy?
Zdziwiona
zamknęłam oczy i zerknęłam mentalnie na niebo.
-
Trochę straciłam poczucie czasu. Na śniadanie powinno już być gotowe.
-
Mam taką nadzieję.
Burknął
pod nosem.
-
Jeszcze trochę pomarudzisz, a zostawię to tak jak jest. Nie muszę się z tym
bawić.
Założyłam
ręce na wysokości biustu i spojrzałam na niego wojowniczo.
-
Dobrze, już dobrze. Rób co do ciebie należy.
Byłam
zła, ale zanim mogłam coś powiedzieć zniknął z pomieszczenia. Wróciłam do
łazienki. Kilku z nich zeszło po śmieci i wrócili na górę. Przestałam na nich
zwracać uwagę. Zamontowałam meble w łazienkach, a potem zaczęłam układać meble
w pokojach. Gdzie niegdzie po dokładałam, albo zabrałam kilka półek. Nie
wszyscy potrzebowali tyle ile mieli, a przykładowo artystom brakowało.
Usłyszałam, że znieśli mi na dół trochę dywanów. Poroznosiłam je tam gdzie
uznałam za konieczne. Gdy się mocno skupiłam to udało mi się je skopiować.
Mimo, że były miękkie. Ciekawe. Przeszłam się po pomieszczeniach, ale to już
było wszystko. Rozłożyłam rzeczy moje, Itachiego, Deidary i Sasoriego i poszłam
do kuchni zrobić śniadanie. Teraz z nowym porządkiem łatwiej było mi to zrobić.
Miałam zbyt mało siły, więc nie robiłam tego przy użyciu jutsu. Jak tylko
skończyłam, to krzyknęłam, a cała organizacja zeszła. Zmiany były ogromne, choć
były to tylko szczegóły. Cierpliwie najpierw zdecydowali się zjeść. Pain tylko
kiwnął do mnie głową. Po skończonym posiłku podniosłam się, ale zakręciło mi
się w głowie i przewróciłabym się, gdyby nie Itachi.
-
Zbyt się przemęczyłaś.
Usłyszałam
jego słowa, a potem już nie pamiętam nic.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz