Menu

Zawieszam

Zawieszam!
Natłok obowiązków powoduje, że mam mało czasu.
Aby znaleźć czas na pisanie trzeba znaleźć motywację.
Z kolei ona pojawia się dopiero, gdy dostanę dowód, że ktoś czyta - komentarz.
Jedynie, gdy jakieś przybędą, to pojawią się kolejne rozdziały.
Tak więc to od was zależy, kiedy coś nowego napiszę.
Ps: Zgubiłam listę osób zainteresowanych nowymi rozdziałami. Dlatego jeśli ktoś chce być na bieżąco informowany o nowościach to proszę o komentarz pod ostatnim rozdziałem, wraz ze wskazaniem miejsca, gdzie mam się odzywać. ;)

środa, 11 września 2013

Rozdział 37



Wstałam tylko trochę zmęczona. Spojrzałam na zegarek. Było strasznie wcześnie. Kiedy zdążyłam przestawić się na poranny tryb życia? No nic. Udałam się do kuchni i zrobiłam dla wszystkich śniadanie. Nikogo nie brakowało i nie miało być dzisiaj żadnych misji. Nie miałam nic do roboty, więc postanowiłam jeszcze trochę pozwiedzać wyższe piętro. Zakręciłam się i znalazłam jeszcze jedną bibliotekę. Uśmiechnęłam się do siebie pod nosem. Zajrzałam do pierwszej książki co leżała pod ręką. Powoli zaczynam dochodzić do wniosku, że różnych technik jest nieskończona ilość. No cóż, skoro znowu są jakieś nowości to trzeba się dowiedzieć jak najwięcej. Stworzyłam klony i zaczęłam czytanie. Przed obiadem udało mi się skończyć. Nie żeby tutaj było mniej książek. Po prostu zaczęłam już dochodzić do wprawy. Całkiem sprawnie poszło mi szykowanie posiłku. Byłam jakaś mocno zamyślona. Zaczął mi się w głowie tworzyć jakiś pomysł, ale ciągle miałam wir nowych sztuczek i ciężko mi było zrozumieć co takiego odkryłam. Każdy dostał kawałek ryby i wszyscy zaczęli jeść. Dalej tylko nie mogę zrozumieć co mi wpadło do głowy. Zamyślona utkwiłam wzrok w talerzu osoby siedzącej naprzeciwko mnie. Tobi nakładał na swoją porcję dużą ilość chrzanu. Smarował fileta idealnie jakby to był ostatni posiłek w jego życiu. Już wiem! Lekarstwo! Nie dokończyłam jedzenia tylko wybiegłam stamtąd jak najszybciej do podziemi. Poszperałam po szafkach. Wszystko jest!
-Coś się stało?
Za mną stał Sasori.
- Nie, wszystko dobrze.
- To dlaczego tak nagle wyleciałaś?
- Znalazłam sposób, aby całkowicie naprawić wzrok Itachiego!
- Słucham.
- Znalazłam recepturę na pewien lek. Działa on jednak tylko bezpośrednio na miejsce na które się je nałoży.
- Chcesz wysmarować mu tym oczy.
- A potem użyć chakry, aby się to wchłonęło. Jeśli się nie mylę to pół godziny później będzie już całkowicie zdrowy.
- To może być dobry pomysł. Pokaż tą recepturę.
Pokiwałam głową i zaczęłam robić przy nim lek. Zasugerował lekką zmianę proporcji, aby miało delikatniejszą konsystencję. Dokładne złączenie składników zajęło mi pół godziny. Pod koniec roboty wysłałam klona po Itachiego. Długo nie musiałam czekać, aby przyszedł.
- Coś się stało?
- Wymyśliłam jak naprawić twój wzrok!
- To jest dobra wiadomość.
- Jednak leczenie może być nieprzyjemne.
- Jakoś dam radę. Ufam ci.
Spojrzałam na niego i podekscytowana wskazałam ręką aby się położył. Używając jutsu trzymałam jego powieki i delikatnie nałożyłam maź na jego gałki oczne. Nigdy bym się nie zgodziła na taki zabieg w swoim świecie, ale w tym wiedziałam, że jest to stu procentowo bezpieczne. Potarłam o siebie dłonie i dla koncentracji zamknęłam na chwilę oczy. Ważne było, abym była skupiona. Nie mogę nic zepsuć. Podniosłam powieki i spojrzałam na niego. Byłam już skoncentrowana. Zbliżyłam dłonie do jego twarzy i ostrożnie wprowadzałam specyfik do ośrodka jego widzenia. Gdy skończyłam to czułam się lekko wyczerpana. Odsunęłam się o krok by podziwiać moje dzieło. Było dobrze. Zamknęłam mu oczy i przewiązałam czarną przepaską.
- Nie zdejmuj jej przez pół godziny, aby lek się przyjął.
- Dobrze. Dziękuję.
- Przyrzekłam, że coś wymyślę, a jak już obiecuję to słowa dotrzymuję. Muszę trochę zregenerować swoje siły.
Bez słowa położyłam się na łóżku obok niego i zasnęłam na chwilkę. Po pół godzinie wstałam i rozejrzałam się. Sasori cały czas badał, czy wszystko jest dobrze, ale wyglądało na to, iż jest całkowicie zdrowy. Z uśmiechem zdjęłam mu opaskę
- To już nie musisz się hamować z żadną techniką.
Przez chwilę mrużył oczy przez zbyt intensywne światło, ale musiał wypróbować czy jest wszystko dobrze. Aktywował Mangekyo Sharingan i zawahał się zanim spojrzał na mnie. Kiwnęłam mu głową z uśmiechem i wciągnął mnie w swoją technikę. Miał nad nią jeszcze większą kontrolę. Zrobił mały pokazowy atak jego kruków na manekinie i z uśmiechem uwolnił mnie. Spojrzałam na niego niepewnie w realnym świecie. Przez chwilę się bał, ale ku naszej radości odkrył, że ten atak nie spowodował żadnych efektów ubocznych. Udało mi się!
- Zebranie w salonie. Wszyscy mają być tam teraz!
Głos Lidera rozszedł się po całej organizacji.
- Wiecie o co może chodzić?
- Jeśli ktoś miałby wiedzieć to tylko ty.
Wzruszyłam ramionami i ruszyliśmy do salonu. Usiadłam na jeden z puf. Spojrzenie Paina było utkwione we mnie.
- Są już wszyscy. Możesz powiedzieć o co chodzi?
Spytałam się go. Nie jestem zbyt cierpliwa.
- Dostałem dzisiaj bardzo ciekawą anonimową wiadomość. Dowiedziałem się z niej, że masz przede mną sekret. Nie jest to jakaś nowość.
Usłyszałam kilka radosnych pomruków na sali, które bardzo szybko ucichły.
- Zastanowiła mnie jednak druga część wiadomości, że jesteś pewna, iż mógłbym cię za to zabić.
Skąd on może to wiedzieć? Byłam zaniepokojona. Spojrzałam na Itachiego. Był blady, ale on mnie nie sprzedał. Kto jeszcze mógł to wiedzieć? Madara!
- Zacząłem zastanawiać się co to takiego jest, skoro jesteś tego, aż tak pewna. Zwłaszcza, iż nie jedną rzecz ci już odpuszczałem.
Cholera. Chyba się domyślił.
- Udało mi się w końcu złożyć wszystko w całość. To jak wiele chakry posiadasz. Jak łatwo techniki przyswajasz. Dlaczego jesteś tak ważna zarówno dla Kabuto, jak i wioski. Pomogła mi też wczorajsza rozmowa z tobą.
Zamilknął na chwilę. Czemu on robi z tego tak dramatyczną scenę?
- Jesteś Jinchuuriki. I to więcej niż jednego demona. Zgadza się?
Dlaczego on się pyta? Nie jest pewny? Delikatnie zajrzałam do jego głowy. Czego bym nie powiedziała werdykt ogłosił. On już to wie. Chce jednak, abym to potwierdziła, żeby reszta organizacja też była pewna.
- Ituka?
Usłyszałam czyjeś ciche pytanie.
- To prawda. Jestem nosicielką.
- Ilu?
Spojrzałam jeszcze raz na lidera. Nie było już potrzeby, aby cokolwiek ukrywać.
- Kabuto ma ośmioogoniastego. Resztę posiadam w sobie.
Wstałam i rozejrzałam się po ich twarzach. Byli wstrząśnięci. Nie spodziewali się tego. Nie miałam już po co tutaj być. Skierowałam się do wyjścia.
- A ty gdzie idziesz?
- Wychodzę.
Odpowiedziałam spokojnie na pytanie Lidera i przetransportowałam się do biblioteki, którą znalazłam tego samego dnia. To naprawdę było dzisiaj? Usiadłam na ziemi, podkurczyłam kolana i oparłam na nich brodę. Nie chcę ich opuszczać, ale nie mam też po co zostawać. Muszę odejść. Gdybym tylko mogła usunąć im pamięć, tak, aby nie wiedzieli o moim istnieniu. Nie pamiętali mnie. Chwila, chwila. A gdybym użyła tych samych ziół co po imprezie? To mogłoby się udać! Musiałabym tylko dołożyć do tego to jutsu które użyłam na więźniach z lekką modyfikacją, aby skasować konkretne wspomnienia, a nie całą pamięć. Ale zorientują się, że coś jest nie tak. Iż brakuje im dni. Musiałabym stworzyć im coś na zasadzie sztucznych wspomnień. Tak, aby zastąpić to co było. To by było najlepsze wyjście. Tylko jak to zrobić? Westchnęłam głośno. A gdyby tak zrobić jakiś wywar? Nie. Nie dodam im w ten sposób niczego nowego. A dzisiaj mi coś nie przybyło czasem? Przeszukałam szybko moją pamięć. Nie mam żadnego jutsu na to. Ale musi istnieć jakiś sposób aby to zrobić! Muszę go tylko wymyślić. Podniosłam się z ziemi. Kekkei genkai! Mam wysoki poziom scharingana i do tego rinegan. Nie mogłam się opanować. Połączenie tych dwóch sztuczek dało mi nowe możliwości.  Uśmiechnęłam się sama do siebie i sprawdziłam, gdzie wszyscy są. Siedzieli tam gdzie ich zostawiłam. Lider tylko zaszył się w swoim gabinecie. Poszłam do salonu. Nikt z nich nie ruszył się na mój widok. Byli smutni. Przybici.
- Mam nadzieję, że wymyśliłaś już jak chcesz uciec. Lider kazał nam, aby zmusić cię do współpracy.
- Wiem. Będzie chciał wyciągnąć ze mnie demony, ale miało by to efekt przeciwny do pożądanego.
- Nie możemy mu się sprzeciwić w tej sprawie. Nie widzę też sensu w tym, aby z tobą walczyć. Mam nadzieję, że coś wymyśliłaś.
Itachi spojrzał na mnie niemal błagalnie. Powiem im.
- Tak, udało mi się wymyślić. Zamierzam skasować wam całą pamięć o mnie.
Jak wcześniej byli przygnębieni, tak teraz byli maksymalnie zaskoczeni i wyprani z uczuć. Ten pomysł był dla nich ciosem. Musieli znowu się ukryć, schować za maską, by emocje ich nie pokonały.
- To będzie najlepszy pomysł.
Odezwał się Hidan przerywając ciszę.
- Nie chcę o tobie zapomnieć.
Szepnął Itachi, a reszta mu przytaknęła.
- Macie jakieś inne propozycje?
Pokiwali głową, że nie. Byli jeszcze bardziej smutni. Deidara jednak na coś wpadł.
- Może usuniesz wspomnienia tylko Liderowi.
- Może on zaglądać do waszych umysłów. Szybko zorientował by się, że coś jest nie tak.
Spojrzałam na nich, czy usłyszę jeszcze jakieś sugestie. Odezwał się Sasori.
- Szybko się zorientujemy, że brakuje nam wspomnień.
- Zastąpię je nowymi. Takimi z waszego wcześniejszego życia codziennego.
Nie podobał im się ten pomysł.
- Tak samo jak wy nie jestem zachwycona, ale nie widzę innego rozwiązania. Na dzień dzisiejszy nie przekonam Lidera do zmiany decyzji, a dopóki nie zrozumie jak złe byłoby gdyby wyciągnął ze mnie demony to ciągle będzie próbował je wykorzystać.
- Zrób to.
Powiedział zdecydowanie Kisame.
- Nie ma innego wyjścia. Załatw to szybko.
Pokiwałam tylko głową. Nie byłam jednak gotowa, aby to zrobić. Dodatkowo zrozumiałam coś jeszcze.
- Nie.
- Słucham?
Wszyscy spojrzeli na mnie zdziwieni.
- Jest to jedyny sposób, abym miała spokój, ale Pain nie będzie miał możliwości, aby zastanowić się nad zmianą decyzji, bo nie będzie pamiętał, że jakąś podjął. Odchodzę. Plan zrealizuję dopiero w ostateczności.
W oczach kilku z nich zobaczyłam nadzieję. Pierwszy wstał Kisame i przytulił się do mnie z całych sił.
- Udusisz mnie!
Zaczęłam się śmiać. Każdy z nich po kolei podchodził do mnie. Ostatni był Itachi. Zanim zdążyłam się zorientować  przyciągnął mnie do siebie i złączył nasze usta. Odpowiedziałam na pocałunek, który skończył się jak na mój gust zbyt szybko.
- Nigdy nie waż się o mnie zapomnieć. Będę czekał na ciebie, aż odnajdziemy sposób byśmy mogli być razem.
Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć. Byłam wstrząśnięta. Z resztą chyba tak samo jak cała reszta organizacji. Usłyszałam kroki lidera. Pomachałam im na dowidzenia i przetransportowałam się przed organizację. Zaczęłam biec do tego portalu co ostatnio. Pora wrócić do domu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz