Z perspektywy Itachiego
Obudziłem
się dziwnie zmęczony. Wyciągnąłem rękę, by dosięgnąć do Ituki, ale nie mogłem
na nią trafić. Odniosłem odrobinę powieki i zmarszczyłem brwi zdziwiony. Nie
było jej. Przejechałem ręką po jej połowie. Była zimna. Od dawna jej nie ma.
Spojrzałem na zegarek który wskazywał jedenastą i westchnąłem smutno. Jej kara
i służenie Hidanowi. Nie mogę tylko pojąć dlaczego ona się na to zgadza.
Mogłaby mieć wszystko. Skinęłaby palcem na któregokolwiek z nas, a zabilibyśmy
tego zdrajcę. Jeśli bardzo by nas poprosiła to sądzę, że większość rzuciłaby
się także na śmierć, czyli na Lidera. Nie mówiąc o tym, iż mogłaby nie wykonać
zadania, a nikt nie mógłby jej nic powiedzieć. Nawet Pain, jeśli nie chciałby
się zbłaźnić. A tak? Gdy ona na to pozwala i każe nam byśmy patrzyli na to i
nie reagowali? To jest ponad moje siły. Mam tylko nadzieję, że nie będzie on
ponownie próbował jej skrzywdzić, bo wtedy nie zależnie od jej krzyków skończy
on swój żywot. Mimo tego, że nie wiem jak miałbym to zrobić, bo jest
nieśmiertelny, ale może tym lepiej? Mógłbym patrzeć jak latami zwija się z
bólu. O tak, to byłoby wspaniałe.
Każdego dnia zostawiać go na granicy śmierci, wiedząc, że nie zginie. Przez
swoją długowieczność będzie mógł wiecznie cierpieć. To jest wspaniała wizja.
Gorzej jeśli ona będzie miała coś do powiedzenia, bo się na to nie zgodzi. A
jeśli ona się na to nie zgodzi to powstanie u nas rozłam. Ci co jej słuchają i
ci co dla jej dobra się mszczą. Przewidzi to. Jeśli miałoby to wprowadzić
między nami kłótnie to będzie ona w stanie poświęcić jedną osobę dla dobra
ogółu. Zwłaszcza taką co jej zalazła za skórę. A przynajmniej taką mam nadzieję.
Przebrałem się i udałem do kuchni zwalniając
przy pokoju Hidana, by usłyszeć jeśli by mnie potrzebowała. Wszedłem do
jadalni, stanąłem i nie mogłem się ruszyć. Na środku pomieszczenia stała Ituka,
a przez jej brzuch przechodziła broń Kisame.
-
Co. Się. Tutaj. Dzieje!
Wrzasnąłem
akcentując każde słowo. Kisame patrzył z męką w ziemię, a obok niego gotował
się ze złości Sasori, który postanowił mi odpowiedzieć.
-
Ten gnój kazał jej bronić go przed nami. Nikt nie jest w stanie chociaż się do
niego dostać, bo ona go broni, a że nie chce nas skrzywdzić, to obrywa. Nie
chcieliśmy jej zranić. Kisame myślał, że będzie szybszy. Przytrzymałem ją
ogonem, a on zaatakował. Nie przewidzieliśmy, iż to jest Ituka. Zanim Hidan na
tym ucierpiał to Ituka się podstawiła i Samehada przebiła ją na wylot.
-
Wyjmij to z niej i ulecz ją!
-
Ituka, nakazuje ci pilnować, aby żaden z nich się do ciebie nie zbliżył. Niech
to będzie kara dla nich za to że próbowali mnie skrzywdzić. Pamiętajcie, iż
jeśli spróbujecie mi coś zrobić kiedy ona będzie miała wolne to ucierpi na tym
pięć razy bardziej.
Gotowało
się we mnie. Miałem ochotę podbiec do niego i przywalić mu za to co robił.
Spojrzałem na Itukę. Na jej posturę ciała, twarz, oczy. Zamurowało mnie. Nie
mogłem w to uwierzyć.
-
Znaj jednak moją litość. Padnij przede mną na kolana, a dostaniesz nagrodę.
Odezwał
się Hidan do niej pogardliwym głosem jakby był jakimś psem, a nawet gorzej,
śmieciem, który do niczego już się nie nadaje.
-
Na kolana powiedziałem!
Wrzasnął.
Dopiero wtedy się ruszyła i na nikogo nie patrząc runęła w dół.
-
Dobrze. Możesz teraz wyjąć miecz Kisame i oddać mu go zanim wyssie ci całą
chakre, bo nie chcielibyśmy tego prawda? Zadałem pytanie!
-
Tak, najjaśniejszy panie.
Jej
głos. Był martwy. Pusty. Co on jeszcze jej takiego zrobił, że całkowicie ją
zniewolił? Zabił ją. To już nie jest ona. Zniknął jej uśmiech. Radość.
Szczęście którym emanowała na całą organizację. Zrobił z niej wrak człowieka.
Zacisnąłem mocniej dłonie w pięść, wiedząc, że atakując go tylko jeszcze
bardziej bym ją zranił. Nienawidziłem być bezradnym. Nienawidziłem tego co on
jej zrobił. Ituka patrzyła tylko w ziemię. Chwyciła oburącz miecz i masochistycznie
powoli zaczęła go z głośnym mlaskaniem wyciągać. Nigdy widok kogoś rannego nie
bolał mnie tak bardzo jak teraz. Nigdy nie zależało mi, aż tak bardzo na tym by
druga osoba nie cierpiała. Nie mogłem na to patrzeć.
-
Weź mnie.
Odezwał
się cicho Kisame patrząc na Hidana.
-
Weź mnie zamiast niej. Wyrobię jej służbę za nią. Zrobię wszystko co powiedz,
tylko ją uwolnij do cholery!
Byłem
zszokowany. Kisame był gotowy, aby ją zastąpić. Jednak większym zdziwieniem
było dla mnie to, że też bym to dla niej zrobił, aby tylko nie musiała cierpieć
chociaż minutę dłużej. Ituka nawet się nie ruszyła. Nie zareagowała w żaden
sposób na jego słowa, tak jakby ich nie słyszała. Hidan gdy minęło u niego
zaskoczenie, uśmiechnął się złowieszczo.
-
Tak łatwo to nie będzie. Żaden z was nie jest w stanie mi zaoferować tego
samego co ona.
Czy
on mówi o... Nie. To niemożliwe. Nie mówi mi, że już udało mu się ją
wykorzystać!
Przecież to nie może być prawda!
-
Itachi, jeśli zaraz nie wyłączysz swoich oczu to ona na tym ucierpi, zdajesz
sobie z tego sprawę, prawda?
Nawet
nie wiedziałem kiedy je aktywowałem, ale sama myśl ile mógłbym zapewnić jej
bólu sprawiła, że posłuchałem go. Uśmiechnął się jeszcze szerzej i zaczął
wychodzić z pomieszczenia kopiąc na odchodnym Itukę, aby się ruszyła. Ciągle
krwawiąc wstała i ruszyła za nim.
-
Pozwól jej przynajmniej się uzdrowić.
Szepnąłem,
zatrzymując go w pół kroku.
-
Wtedy szybciej straci chakrę, ale skoro tak bardzo tego pragniesz. Ituka uzdrów
się.
W
ciągu kilku sekund wszystkie jej rany zniknęły, a oni zniknęli za zakrętem. Co
on jej zrobił?
-Ituka! Wiem, że możesz mnie słyszeć. Błagam
cię, stawiaj mu się. Walcz!
- Nie mam już na to siły.
- Jak ty nie masz siły to kto to ma zrobić?
To jest dopiero drugi dzień, musisz wytrwać cały tydzień! Błagam cię walcz!
- Nie błagaj. Nie jestem w stanie dłużej
walczyć. Nie jestem nic warta. Nic nie potrafię. Przegrałam.
- Ituka! Ituka! Proszę cię nie poddawaj się.
Nie
odpowiadała.
- Ituka! Powiedz mi chociaż, czemu on tak
mówił o utracie chakry przez ciebie? Czemu to jest takie ważne?
-Reguły, o które się upomniałam są jedynymi
rzeczami na jakich mogę się oprzeć. Mam siłę sprzeciwiać mu się tylko jeśli je
łamie. On o tym wie. Dlatego zamierza wykorzystać mnie dopiero, gdy skończy mi
się chakra. Gdy nie będę miała sił, by chociaż krzyknąć. Tak jak wczoraj.
- Ale wezwałaś mnie.
- Dużo ryzykowałam. Nie jest to sposób,
który mogę powtórzyć. Jak tylko zabraknie mi chakry to koniec gry.
Stałem
jak sparaliżowany. Czułem się tak jakby strzeliła mi z liścia.
-
Narada.
Szepnąłem,
Sasori pokiwał w zrozumieniu głową i poszedł by zwołać wszystkich do salonu.
Usiadłem na miejscu Lidera i zastanawiałem się co dalej. Nie byłem w stanie nic
wymyślić. Nie mogłem uwierzyć w to co się działo. To był najgorszy możliwy
koszmar.
-
Itachi?
Popatrzyłem
na osobę która się do mnie odezwała. To był Sasori. On był równie zatroskany i
wstrząśnięty jak ja. Rozejrzałem się w koło. Byli już wszyscy. Oprócz Lidera,
Konan, Ituki i Hidana, ale ich nie spodziewałem się zobaczyć. Wszyscy bez wyjątku byli sztywni, smutni i
poważni. Razem z nią umieramy też my.
-
Każdy z was zauważył już pewnie przemianę Ituki. Ona się poddała.
Zrobiłem
przerwę. Nie wiedziałem jak mam ubrać w słowa to co powiedzieć zamierzałem. Nie
wiedziałem jak oni zareagują. Nie wiedziałem czy możemy jeszcze coś zrobić, ale
jeśli nie spróbujemy, to nic nie osiągniemy. Stracimy ją i stracimy siebie.
-
Jest zdeterminowana by walczyć, ale tylko tam gdzie ma możliwość. Tylko w
obrębie reguł jakie postawił jej Lider. Hidan za punkt honoru postawił sobie,
aby ją upokorzyć i wykorzystać. Wie, że wygrać z nią może tylko, gdy pozbawi
jej całej chakry, dlatego robi co może by wyczerpać jej zapasy, które całe
szczęście są ogromne. Wczoraj wykorzystała swój limit, jednak udało mi się
przybyć prawie na czas.
- Jak wiele chakry ci zostało?
- Połowa.
- Już, aż tyle zużyłaś? Obiecaj mi coś.
Cisza.
- Obiecaj mi, że jeśli będziesz już na
skraju, to najpierw wyślesz do któregoś z nas wiadomość, a dopiero potem
pozbędziesz się reszty.
Cisza.
- Ituka! Błagam cię, obiecaj mi to!
- Dobrze.
Jej
odpowiedź była cicha, ale była.
-
Do tej pory, już udało mu się pozbawić jej połowy chakry. Zrobił to w pięć
godzin, więc zakładam, że tylko tyle jej pozostało. Jeśli spróbujemy go
zaatakować, lub chociaż zranić, to ona za nasze starania oberwie. Aby jej pomóc
trzeba jej dostarczyć jak najwięcej chakry.
-
A nie możemy powiedzieć liderowi, by coś z tym zrobił?
Zastanowiłem
się, może to też jest wyjście.
-
Nie możemy.
Wszyscy
odwróciliśmy się w kierunku Tobiego.
-
Dlaczego niby nie możemy?
-
Bo razem z Konan wyszli, wrócą dopiero w nocy.
-
Dlaczego o tym nie wiemy?
-
Bo był przekonany, że wtedy Ituka nie wykona kary.
- Ituka! Lidera nie ma w organizacji.
- Wiem.
- Ale jak to wiesz? Przecież skoro go nie ma
to nie musisz dłużej mu służyć!
- To, że go nie ma nie oznacza, że kara jest
nieważna.
-
To skoro teraz wiemy, to wystarczy jej powiedzieć i będzie po problemie!
Krzyknął
uradowany Deidara.
-
Niestety nie.
Mruknąłem
smutno.
-
Dlaczego?
-
Ponieważ ona jest zbyt honorowa, aby to zrobić.
Nastąpiło
długie milczenie. Trudno mi było ją zrozumieć, ale byłem z niej dumny. Nie
potrafiłbym być taki jak ona. Ciszę przerwał dopiero Kakuzu.
-
Czyli zostaje plan a. Musimy przekazać jej chakrę. Jak najszybciej i jak
najwięcej.
-
Są tylko dwa haczyki. Hidan nie może o tym wiedzieć, oraz nie możemy jej
dotknąć. Dał on jej zakaz zbliżania się do nas.
-
W takim razie zostaje tylko jedna opcja.
Spojrzeliśmy
wszyscy na Sasoriego pełni nadziei.
-
Użyję mojego jutsu, aby dać jej naszą chakrę poprzez linki.
Pokiwaliśmy
głową. W końcu było postanowione.
- Gdzie jesteś?
- W pokoju Hidana.
-
Jest w pokoju Hidana.
-
Skąd to wiesz?
-
Komunikuję się z nią. Ona potrafi czytać w myślach. Nie robi tego, bo szanuje
naszą prywatność, ale gdy ktoś zaczyna krzyczeć w swojej głowie, to słyszy to i
do niej należy decyzja czy zignoruje.
Nikt
już nic nie powiedział. Nie musieli. Podeszliśmy pod pokój Hidana. Sasori
usiadł na ziemi i przeciągnął swoje linki pod futryną drzwi.
- Ituka! Sasori przez swoje jutsu przekaże
ci naszą chakrę.
Znowu
nie odpowiedziała. Sasori jednak pokiwał głową, że się z nią połączył.
Złapaliśmy się wszyscy za ręce stojąc w kole, a ostatnie osoby trzymały swoje
dłonie na ramionach lalkarza. Powoli z nasz wszystkich była wysysana chakra.
Zostawiał każdemu z nas tylko tyle byśmy byli w stanie zrobić podstawowe
czynności.
- Dziękuję wam.
- Ile to jest? Ile ci daliśmy w przeliczeniu
na twój limit?
- Dopełniliście do tego co miałam na
początku.
- Czy teraz ci starczy?
- Mam taką nadzieję.
Szepnęła
cicho w myślach. Żadne z nas nie miało ochoty, aby cokolwiek komentować.
Wszedłem do swojego pokoju, a razem ze mną cała reszta. Każdy usiadł gdzie
tylko mógł i myślał. Podszedłem do huśtawki powieszonej koło okna. Przejechałem
dłonią po drewnie i moim jedynym marzeniem na ten moment było to by jej kara
już się skończyła. Zbliżyłem się do biurka. Była tam jej jeszcze jedna praca.
Wciąż nie schowana. Siedzieliśmy na niej wszyscy przy stole. Byliśmy
szczęśliwi, radośni. Niczego nam nie brakowało. To było to czego tak zawsze
pragnęliśmy, choć nigdy byśmy o to nie poprosili. Nigdy nie liczyliśmy, że
możemy to dostać, ale udało się.
-
Staliśmy się dzięki niej innymi ludźmi. Lepszymi.
Szepnąłem
pod nosem, delikatnie gładząc figurkę z nią.
-
Jak ona odejdzie to już tak nie będzie. Stracimy to co nam dała. Wrócimy do
tego co było.
Odpowiedział
równie cicho Sasori, jednak w organizacji panował taki spokój, że każdy dźwięk
można było usłyszeć. Odwróciłem się do nich i spojrzałem każdemu z nich po
kolei w oczy.
-
Ale czy mamy prawo ją tutaj trzymać? Nie możemy jej niewolić, dla naszego
szczęścia.
Widziałem
w ich twarzach tylko zmieszanie. Zgadzali się z moimi słowami. Lecz znali też
prawdę, a ona bolała.
-
Powiedz mi jednak co zrobisz jeśli już ucieknie, a lider będzie kazał nam ją
gonić. Zabić lub sprowadzić.
Spojrzałem
na milczącego do tego pory Zetsu. Jego serce też zdążyła zdobyć.
-
Nie będę potrafił ani jej zabić, ani do czegokolwiek zmusić. Jednak ona szanuje
Lidera, więc też powinienem to robić, jeśli nie chcę zepsuć jej roboty. Jeśli
on mi rozkaże to będę ją gonić i zaczekam aż mnie pokona. Nie skrzywdzę jej,
ale też nie zostawię. Nie opuszczę.
Nikt
tego nie skomentował. Nikt nie musiał. Większość z nich postąpiła by do mnie
podobnie. Niewielka część myślała pewnie o walce z Painem, ale nie o to w tym
chodzi. Nie tego ona od nas chce i sądzę, że odbywa karę tylko i wyłącznie by
nam to pokazać jak na tacy. W przypływie chwili rozpieczętowałem wszystkie jej
prace i położyłem na środku pokoju. Usiadłem na jej huśtawce i patrzyłem na to
tak jak każdy kto był obecny w tym pokoju.
Koło
piątej weszła do pokoju niosąc przed sobą talerze z jedzeniem. Każdemu z nas
podała talerz za pomocą jutsu. Nawet na nas nie spojrzała tylko od razu
odeszła. Patrzyłem smutno jak zamykają się za nią drzwi. Wróciłem spojrzeniem
do jedzenia. Nie byłem głodny. Nie mogłem nawet myśleć o tym, że musiałbym coś
przełknąć.
- Zjedzcie coś.
- Jak mamy jeść nie wiedząc co z tobą się
dzieje? Ile masz jeszcze chakry?
- Zjedzcie.
- Ile ci zostało?
- Połowa. Powinno starczyć. Jeszcze tylko
pięć godzin. Zjedzcie coś. Jeśli nie będziecie mieli siły to nawet nie będziecie
mieli jak mi pomóc jeśli by mi jej zabrakło.
Teraz
całkiem inaczej patrzyłem na talerz.
-
Odezwała się do mnie.
Umilkłem.
Wszyscy patrzyli na mnie, czekając na ciąg dalszy.
-
Poprosiła byśmy zjedli.
-
Nie mam ochoty.
-
Chciały byśmy zrobili to dla niej, byśmy mieli siłę jej pomóc, gdyby coś się
stało.
Znowu
nastało milczenie. Przerywane tylko niechcianym jedzeniem. Każdy jadł niemal
machinalnie. Bezmyślnie. Teraz było nawet gorzej niż kiedyś. Nie mieliśmy już
chęci do życia, bo wiedzieliśmy jak może ono wyglądać. Była tylko ta jedna
różnica. Byliśmy bardziej zjednoczeni. Nikt nie potrafiłby nas, aż tak
zespolić. W końcu byliśmy prawdziwą jednością. Tak moglibyśmy osiągnąć więcej.
Gdyby nie zabrali nam zapału i werwy.
- Itachi.
- Tak.
- Domyślił się, że jakoś daliście mi chakrę.
Rozkazał mi, bym mu ją oddała. Właśnie pozbywam się jej resztek. Zabrać mnie możesz
dopiero, gdy przesadzi.
-
Znalazł obejście. Miał dość czekania. Rozkazał jej, aby oddała mu swoją chakrę.
-
Zostały jej tylko dwie godziny służby.
-
A on zamierza to wykorzystać. Prosiła tylko byśmy weszli dopiero, gdy
przesadzi. Pójdę sam. Przyniosę ją.
-
Jeśli potrzebujesz pomocy to możesz na nas liczyć. Hidan będzie miał teraz
chakry aż nadto.
-
Dla niej zrobię wszystko.
Szepnąłem
i udałem się pod jego pokój. Aktywowałem swoje oczy i patrzyłem. Wiele mnie
kosztowało, abym po prostu nie wszedł. Dopiero po chwili przestał od niej
pobierać chakrę i rozłożył ją na łóżku. Sięgnął po zapięcie od stanika, a ja po
klamkę. Wszedłem i tak samo jak poprzednio zrzuciłem go z niej. Wziąłem ją na
ręce i wyniosłem stamtąd. Wszedłem do pokoju do którego wnieśli jeszcze dwa
łóżka i złączyli z tym pierwszym.
-
Już nie pozwolimy ci odejść.
Wtuliłem
ją w siebie jak najmocniej mogłem. Każdy obecny w pokoju też chciał to zrobić,
więc oderwałem się od niej, by móc ją przekazać dalej. Była taka delikatna.
Niewinna. Bezbronna. Wszyscy ucałowali ją w głowę i przytulali jakby już więcej
mieli jej nie zobaczyć. Wróciła do mnie. Położyłem się razem z nią do łóżka, a
razem z nami cała reszta, wtuleni jeden w drugiego i okryci gigantycznym kocem
zasnęliśmy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz