Menu

Zawieszam

Zawieszam!
Natłok obowiązków powoduje, że mam mało czasu.
Aby znaleźć czas na pisanie trzeba znaleźć motywację.
Z kolei ona pojawia się dopiero, gdy dostanę dowód, że ktoś czyta - komentarz.
Jedynie, gdy jakieś przybędą, to pojawią się kolejne rozdziały.
Tak więc to od was zależy, kiedy coś nowego napiszę.
Ps: Zgubiłam listę osób zainteresowanych nowymi rozdziałami. Dlatego jeśli ktoś chce być na bieżąco informowany o nowościach to proszę o komentarz pod ostatnim rozdziałem, wraz ze wskazaniem miejsca, gdzie mam się odzywać. ;)

środa, 11 września 2013

Rozdział 34



Z perspektywy Itachiego
Obudziłem się dziwnie zmęczony. Wyciągnąłem rękę, by dosięgnąć do Ituki, ale nie mogłem na nią trafić. Odniosłem odrobinę powieki i zmarszczyłem brwi zdziwiony. Nie było jej. Przejechałem ręką po jej połowie. Była zimna. Od dawna jej nie ma. Spojrzałem na zegarek który wskazywał jedenastą i westchnąłem smutno. Jej kara i służenie Hidanowi. Nie mogę tylko pojąć dlaczego ona się na to zgadza. Mogłaby mieć wszystko. Skinęłaby palcem na któregokolwiek z nas, a zabilibyśmy tego zdrajcę. Jeśli bardzo by nas poprosiła to sądzę, że większość rzuciłaby się także na śmierć, czyli na Lidera. Nie mówiąc o tym, iż mogłaby nie wykonać zadania, a nikt nie mógłby jej nic powiedzieć. Nawet Pain, jeśli nie chciałby się zbłaźnić. A tak? Gdy ona na to pozwala i każe nam byśmy patrzyli na to i nie reagowali? To jest ponad moje siły. Mam tylko nadzieję, że nie będzie on ponownie próbował jej skrzywdzić, bo wtedy nie zależnie od jej krzyków skończy on swój żywot. Mimo tego, że nie wiem jak miałbym to zrobić, bo jest nieśmiertelny, ale może tym lepiej? Mógłbym patrzeć jak latami zwija się z bólu. O tak,  to byłoby wspaniałe. Każdego dnia zostawiać go na granicy śmierci, wiedząc, że nie zginie. Przez swoją długowieczność będzie mógł wiecznie cierpieć. To jest wspaniała wizja. Gorzej jeśli ona będzie miała coś do powiedzenia, bo się na to nie zgodzi. A jeśli ona się na to nie zgodzi to powstanie u nas rozłam. Ci co jej słuchają i ci co dla jej dobra się mszczą. Przewidzi to. Jeśli miałoby to wprowadzić między nami kłótnie to będzie ona w stanie poświęcić jedną osobę dla dobra ogółu. Zwłaszcza taką co jej zalazła za skórę. A przynajmniej taką mam nadzieję.
 Przebrałem się i udałem do kuchni zwalniając przy pokoju Hidana, by usłyszeć jeśli by mnie potrzebowała. Wszedłem do jadalni, stanąłem i nie mogłem się ruszyć. Na środku pomieszczenia stała Ituka, a przez jej brzuch przechodziła broń Kisame.
- Co. Się. Tutaj. Dzieje!
Wrzasnąłem akcentując każde słowo. Kisame patrzył z męką w ziemię, a obok niego gotował się ze złości Sasori, który postanowił mi odpowiedzieć.
- Ten gnój kazał jej bronić go przed nami. Nikt nie jest w stanie chociaż się do niego dostać, bo ona go broni, a że nie chce nas skrzywdzić, to obrywa. Nie chcieliśmy jej zranić. Kisame myślał, że będzie szybszy. Przytrzymałem ją ogonem, a on zaatakował. Nie przewidzieliśmy, iż to jest Ituka. Zanim Hidan na tym ucierpiał to Ituka się podstawiła i Samehada przebiła ją na wylot.
- Wyjmij to z niej i ulecz ją!
- Ituka, nakazuje ci pilnować, aby żaden z nich się do ciebie nie zbliżył. Niech to będzie kara dla nich za to że próbowali mnie skrzywdzić. Pamiętajcie, iż jeśli spróbujecie mi coś zrobić kiedy ona będzie miała wolne to ucierpi na tym pięć razy bardziej.
Gotowało się we mnie. Miałem ochotę podbiec do niego i przywalić mu za to co robił. Spojrzałem na Itukę. Na jej posturę ciała, twarz, oczy. Zamurowało mnie. Nie mogłem w to uwierzyć.
- Znaj jednak moją litość. Padnij przede mną na kolana, a dostaniesz nagrodę.
Odezwał się Hidan do niej pogardliwym głosem jakby był jakimś psem, a nawet gorzej, śmieciem, który do niczego już się nie nadaje.
- Na kolana powiedziałem!
Wrzasnął. Dopiero wtedy się ruszyła i na nikogo nie patrząc runęła w dół.
- Dobrze. Możesz teraz wyjąć miecz Kisame i oddać mu go zanim wyssie ci całą chakre, bo nie chcielibyśmy tego prawda? Zadałem pytanie!
- Tak, najjaśniejszy panie.
Jej głos. Był martwy. Pusty. Co on jeszcze jej takiego zrobił, że całkowicie ją zniewolił? Zabił ją. To już nie jest ona. Zniknął jej uśmiech. Radość. Szczęście którym emanowała na całą organizację. Zrobił z niej wrak człowieka. Zacisnąłem mocniej dłonie w pięść, wiedząc, że atakując go tylko jeszcze bardziej bym ją zranił. Nienawidziłem być bezradnym. Nienawidziłem tego co on jej zrobił. Ituka patrzyła tylko w ziemię. Chwyciła oburącz miecz i masochistycznie powoli zaczęła go z głośnym mlaskaniem wyciągać. Nigdy widok kogoś rannego nie bolał mnie tak bardzo jak teraz. Nigdy nie zależało mi, aż tak bardzo na tym by druga osoba nie cierpiała. Nie mogłem na to patrzeć.
- Weź mnie.
Odezwał się cicho Kisame patrząc na Hidana.
- Weź mnie zamiast niej. Wyrobię jej służbę za nią. Zrobię wszystko co powiedz, tylko ją uwolnij do cholery!
Byłem zszokowany. Kisame był gotowy, aby ją zastąpić. Jednak większym zdziwieniem było dla mnie to, że też bym to dla niej zrobił, aby tylko nie musiała cierpieć chociaż minutę dłużej. Ituka nawet się nie ruszyła. Nie zareagowała w żaden sposób na jego słowa, tak jakby ich nie słyszała. Hidan gdy minęło u niego zaskoczenie, uśmiechnął się złowieszczo.
- Tak łatwo to nie będzie. Żaden z was nie jest w stanie mi zaoferować tego samego co ona.
Czy on mówi o... Nie. To niemożliwe. Nie mówi mi, że już udało mu się ją wykorzystać!
 Przecież to nie może być prawda!
- Itachi, jeśli zaraz nie wyłączysz swoich oczu to ona na tym ucierpi, zdajesz sobie z tego sprawę, prawda?
Nawet nie wiedziałem kiedy je aktywowałem, ale sama myśl ile mógłbym zapewnić jej bólu sprawiła, że posłuchałem go. Uśmiechnął się jeszcze szerzej i zaczął wychodzić z pomieszczenia kopiąc na odchodnym Itukę, aby się ruszyła. Ciągle krwawiąc wstała i ruszyła za nim.
- Pozwól jej przynajmniej się uzdrowić.
Szepnąłem, zatrzymując go w pół kroku.
- Wtedy szybciej straci chakrę, ale skoro tak bardzo tego pragniesz. Ituka uzdrów się.
W ciągu kilku sekund wszystkie jej rany zniknęły, a oni zniknęli za zakrętem. Co on jej zrobił?
-Ituka! Wiem, że możesz mnie słyszeć. Błagam cię, stawiaj mu się. Walcz!
- Nie mam już na to siły.
- Jak ty nie masz siły to kto to ma zrobić? To jest dopiero drugi dzień, musisz wytrwać cały tydzień! Błagam cię walcz!
- Nie błagaj. Nie jestem w stanie dłużej walczyć. Nie jestem nic warta. Nic nie potrafię. Przegrałam.
- Ituka! Ituka! Proszę cię nie poddawaj się.
Nie odpowiadała.
- Ituka! Powiedz mi chociaż, czemu on tak mówił o utracie chakry przez ciebie? Czemu to jest takie ważne?
-Reguły, o które się upomniałam są jedynymi rzeczami na jakich mogę się oprzeć. Mam siłę sprzeciwiać mu się tylko jeśli je łamie. On o tym wie. Dlatego zamierza wykorzystać mnie dopiero, gdy skończy mi się chakra. Gdy nie będę miała sił, by chociaż krzyknąć. Tak jak wczoraj.
- Ale wezwałaś mnie.
- Dużo ryzykowałam. Nie jest to sposób, który mogę powtórzyć. Jak tylko zabraknie mi chakry to koniec gry.
Stałem jak sparaliżowany. Czułem się tak jakby strzeliła mi z liścia.
- Narada.
Szepnąłem, Sasori pokiwał w zrozumieniu głową i poszedł by zwołać wszystkich do salonu. Usiadłem na miejscu Lidera i zastanawiałem się co dalej. Nie byłem w stanie nic wymyślić. Nie mogłem uwierzyć w to co się działo. To był najgorszy możliwy koszmar.
- Itachi?
Popatrzyłem na osobę która się do mnie odezwała. To był Sasori. On był równie zatroskany i wstrząśnięty jak ja. Rozejrzałem się w koło. Byli już wszyscy. Oprócz Lidera, Konan, Ituki i Hidana, ale ich nie spodziewałem się zobaczyć.  Wszyscy bez wyjątku byli sztywni, smutni i poważni. Razem z nią umieramy też my.
- Każdy z was zauważył już pewnie przemianę Ituki. Ona się poddała.
Zrobiłem przerwę. Nie wiedziałem jak mam ubrać w słowa to co powiedzieć zamierzałem. Nie wiedziałem jak oni zareagują. Nie wiedziałem czy możemy jeszcze coś zrobić, ale jeśli nie spróbujemy, to nic nie osiągniemy. Stracimy ją i stracimy siebie.
- Jest zdeterminowana by walczyć, ale tylko tam gdzie ma możliwość. Tylko w obrębie reguł jakie postawił jej Lider. Hidan za punkt honoru postawił sobie, aby ją upokorzyć i wykorzystać. Wie, że wygrać z nią może tylko, gdy pozbawi jej całej chakry, dlatego robi co może by wyczerpać jej zapasy, które całe szczęście są ogromne. Wczoraj wykorzystała swój limit, jednak udało mi się przybyć prawie na czas.
- Jak wiele chakry ci zostało?
- Połowa.
- Już, aż tyle zużyłaś? Obiecaj mi coś.
Cisza.
- Obiecaj mi, że jeśli będziesz już na skraju, to najpierw wyślesz do któregoś z nas wiadomość, a dopiero potem pozbędziesz się reszty.
Cisza.
- Ituka! Błagam cię, obiecaj mi to!
- Dobrze.
Jej odpowiedź była cicha, ale była.
- Do tej pory, już udało mu się pozbawić jej połowy chakry. Zrobił to w pięć godzin, więc zakładam, że tylko tyle jej pozostało. Jeśli spróbujemy go zaatakować, lub chociaż zranić, to ona za nasze starania oberwie. Aby jej pomóc trzeba jej dostarczyć jak najwięcej chakry.
- A nie możemy powiedzieć liderowi, by coś z tym zrobił?
Zastanowiłem się, może to też jest wyjście.
- Nie możemy.
Wszyscy odwróciliśmy się w kierunku Tobiego.
- Dlaczego niby nie możemy?
- Bo razem z Konan wyszli, wrócą dopiero w nocy.
- Dlaczego o tym nie wiemy?
- Bo był przekonany, że wtedy Ituka nie wykona kary.
- Ituka! Lidera nie ma w organizacji.
- Wiem.
- Ale jak to wiesz? Przecież skoro go nie ma to nie musisz dłużej mu służyć!
- To, że go nie ma nie oznacza, że kara jest nieważna.
- To skoro teraz wiemy, to wystarczy jej powiedzieć i będzie po problemie!
Krzyknął uradowany Deidara.
- Niestety nie.
Mruknąłem smutno.
- Dlaczego?
- Ponieważ ona jest zbyt honorowa, aby to zrobić.
Nastąpiło długie milczenie. Trudno mi było ją zrozumieć, ale byłem z niej dumny. Nie potrafiłbym być taki jak ona. Ciszę przerwał dopiero Kakuzu.
- Czyli zostaje plan a. Musimy przekazać jej chakrę. Jak najszybciej i jak najwięcej.
- Są tylko dwa haczyki. Hidan nie może o tym wiedzieć, oraz nie możemy jej dotknąć. Dał on jej zakaz zbliżania się do nas.
- W takim razie zostaje tylko jedna opcja.
Spojrzeliśmy wszyscy na Sasoriego pełni nadziei.
- Użyję mojego jutsu, aby dać jej naszą chakrę poprzez linki.
Pokiwaliśmy głową. W końcu było postanowione.
- Gdzie jesteś?
- W pokoju Hidana.
- Jest w pokoju Hidana.
- Skąd to wiesz?
- Komunikuję się z nią. Ona potrafi czytać w myślach. Nie robi tego, bo szanuje naszą prywatność, ale gdy ktoś zaczyna krzyczeć w swojej głowie, to słyszy to i do niej należy decyzja czy zignoruje.
Nikt już nic nie powiedział. Nie musieli. Podeszliśmy pod pokój Hidana. Sasori usiadł na ziemi i przeciągnął swoje linki pod futryną drzwi.
- Ituka! Sasori przez swoje jutsu przekaże ci naszą chakrę.
Znowu nie odpowiedziała. Sasori jednak pokiwał głową, że się z nią połączył. Złapaliśmy się wszyscy za ręce stojąc w kole, a ostatnie osoby trzymały swoje dłonie na ramionach lalkarza. Powoli z nasz wszystkich była wysysana chakra. Zostawiał każdemu z nas tylko tyle byśmy byli w stanie zrobić podstawowe czynności.
- Dziękuję wam.
- Ile to jest? Ile ci daliśmy w przeliczeniu na twój limit?
- Dopełniliście do tego co miałam na początku.
- Czy teraz ci starczy?
- Mam taką nadzieję.
Szepnęła cicho w myślach. Żadne z nas nie miało ochoty, aby cokolwiek komentować. Wszedłem do swojego pokoju, a razem ze mną cała reszta. Każdy usiadł gdzie tylko mógł i myślał. Podszedłem do huśtawki powieszonej koło okna. Przejechałem dłonią po drewnie i moim jedynym marzeniem na ten moment było to by jej kara już się skończyła. Zbliżyłem się do biurka. Była tam jej jeszcze jedna praca. Wciąż nie schowana. Siedzieliśmy na niej wszyscy przy stole. Byliśmy szczęśliwi, radośni. Niczego nam nie brakowało. To było to czego tak zawsze pragnęliśmy, choć nigdy byśmy o to nie poprosili. Nigdy nie liczyliśmy, że możemy to dostać, ale udało się.
- Staliśmy się dzięki niej innymi ludźmi. Lepszymi.
Szepnąłem pod nosem, delikatnie gładząc figurkę z nią.
- Jak ona odejdzie to już tak nie będzie. Stracimy to co nam dała. Wrócimy do tego co było.
Odpowiedział równie cicho Sasori, jednak w organizacji panował taki spokój, że każdy dźwięk można było usłyszeć. Odwróciłem się do nich i spojrzałem każdemu z nich po kolei w oczy.
- Ale czy mamy prawo ją tutaj trzymać? Nie możemy jej niewolić, dla naszego szczęścia.
Widziałem w ich twarzach tylko zmieszanie. Zgadzali się z moimi słowami. Lecz znali też prawdę, a ona bolała.
- Powiedz mi jednak co zrobisz jeśli już ucieknie, a lider będzie kazał nam ją gonić. Zabić lub sprowadzić.
Spojrzałem na milczącego do tego pory Zetsu. Jego serce też zdążyła zdobyć.
- Nie będę potrafił ani jej zabić, ani do czegokolwiek zmusić. Jednak ona szanuje Lidera, więc też powinienem to robić, jeśli nie chcę zepsuć jej roboty. Jeśli on mi rozkaże to będę ją gonić i zaczekam aż mnie pokona. Nie skrzywdzę jej, ale też nie zostawię. Nie opuszczę.
Nikt tego nie skomentował. Nikt nie musiał. Większość z nich postąpiła by do mnie podobnie. Niewielka część myślała pewnie o walce z Painem, ale nie o to w tym chodzi. Nie tego ona od nas chce i sądzę, że odbywa karę tylko i wyłącznie by nam to pokazać jak na tacy. W przypływie chwili rozpieczętowałem wszystkie jej prace i położyłem na środku pokoju. Usiadłem na jej huśtawce i patrzyłem na to tak jak każdy kto był obecny w tym pokoju.
Koło piątej weszła do pokoju niosąc przed sobą talerze z jedzeniem. Każdemu z nas podała talerz za pomocą jutsu. Nawet na nas nie spojrzała tylko od razu odeszła. Patrzyłem smutno jak zamykają się za nią drzwi. Wróciłem spojrzeniem do jedzenia. Nie byłem głodny. Nie mogłem nawet myśleć o tym, że musiałbym coś przełknąć.
- Zjedzcie coś.
- Jak mamy jeść nie wiedząc co z tobą się dzieje? Ile masz jeszcze chakry?
- Zjedzcie.
- Ile ci zostało?
- Połowa. Powinno starczyć. Jeszcze tylko pięć godzin. Zjedzcie coś. Jeśli nie będziecie mieli siły to nawet nie będziecie mieli jak mi pomóc jeśli by mi jej zabrakło.
Teraz całkiem inaczej patrzyłem na talerz.
- Odezwała się do mnie.
Umilkłem. Wszyscy patrzyli na mnie, czekając na ciąg dalszy.
- Poprosiła byśmy zjedli.
- Nie mam ochoty.
- Chciały byśmy zrobili to dla niej, byśmy mieli siłę jej pomóc, gdyby coś się stało.
Znowu nastało milczenie. Przerywane tylko niechcianym jedzeniem. Każdy jadł niemal machinalnie. Bezmyślnie. Teraz było nawet gorzej niż kiedyś. Nie mieliśmy już chęci do życia, bo wiedzieliśmy jak może ono wyglądać. Była tylko ta jedna różnica. Byliśmy bardziej zjednoczeni. Nikt nie potrafiłby nas, aż tak zespolić. W końcu byliśmy prawdziwą jednością. Tak moglibyśmy osiągnąć więcej. Gdyby nie zabrali nam zapału i werwy.
- Itachi.
- Tak.
- Domyślił się, że jakoś daliście mi chakrę. Rozkazał mi, bym mu ją oddała. Właśnie pozbywam się jej resztek. Zabrać mnie możesz dopiero, gdy przesadzi.
- Znalazł obejście. Miał dość czekania. Rozkazał jej, aby oddała mu swoją  chakrę.
- Zostały jej tylko dwie godziny służby.
- A on zamierza to wykorzystać. Prosiła tylko byśmy weszli dopiero, gdy przesadzi. Pójdę sam. Przyniosę ją.
- Jeśli potrzebujesz pomocy to możesz na nas liczyć. Hidan będzie miał teraz chakry aż nadto.
- Dla niej zrobię wszystko.
Szepnąłem i udałem się pod jego pokój. Aktywowałem swoje oczy i patrzyłem. Wiele mnie kosztowało, abym po prostu nie wszedł. Dopiero po chwili przestał od niej pobierać chakrę i rozłożył ją na łóżku. Sięgnął po zapięcie od stanika, a ja po klamkę. Wszedłem i tak samo jak poprzednio zrzuciłem go z niej. Wziąłem ją na ręce i wyniosłem stamtąd. Wszedłem do pokoju do którego wnieśli jeszcze dwa łóżka i złączyli z tym pierwszym.
- Już nie pozwolimy ci odejść.
Wtuliłem ją w siebie jak najmocniej mogłem. Każdy obecny w pokoju też chciał to zrobić, więc oderwałem się od niej, by móc ją przekazać dalej. Była taka delikatna. Niewinna. Bezbronna. Wszyscy ucałowali ją w głowę i przytulali jakby już więcej mieli jej nie zobaczyć. Wróciła do mnie. Położyłem się razem z nią do łóżka, a razem z nami cała reszta, wtuleni jeden w drugiego i okryci gigantycznym kocem zasnęliśmy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz