Menu

Zawieszam

Zawieszam!
Natłok obowiązków powoduje, że mam mało czasu.
Aby znaleźć czas na pisanie trzeba znaleźć motywację.
Z kolei ona pojawia się dopiero, gdy dostanę dowód, że ktoś czyta - komentarz.
Jedynie, gdy jakieś przybędą, to pojawią się kolejne rozdziały.
Tak więc to od was zależy, kiedy coś nowego napiszę.
Ps: Zgubiłam listę osób zainteresowanych nowymi rozdziałami. Dlatego jeśli ktoś chce być na bieżąco informowany o nowościach to proszę o komentarz pod ostatnim rozdziałem, wraz ze wskazaniem miejsca, gdzie mam się odzywać. ;)

poniedziałek, 9 września 2013

Rozdział 19



Poszłam do pokoju Paina nie wiedząc co zastanę. Zapukałam do biura, ale nikt się nie odezwał. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam, że go tu nie ma. Zapukałam do jego pokoju i usłyszałem jego głos.
- No wchodź w końcu. Czemu tak zniknęłaś? Co Ci niby nie pasuje?!
Odwrócił się w moją stronę w samych  bokserkach i spojrzał na mnie zdziwiony, bo był pewny, że zobaczy Konan.
- Konan jest w moim pokoju i zostanie tam dopóki się nie uspokoi, a ty jej nie przeprosisz.
- Ja ją mam przepraszać! Ja ją mam przepraszać!
- Po pierwsze nie krzycz, bo niczego się nie dowiesz.
Poczekałam chwilę, aż weźmie kilka głębszych wdechów.
- Już uspokoiłeś się?
- Tak.
- Jest ona na Ciebie zła, bo potraktowałeś ją przedmiotowo. Nie wiem czy ty ją kochasz, ale ona Cię kocha i to bardzo. Potraktowałeś ją jakby była przelotną zabaweczką. To  było na zasadzie: Wiesz co dzisiaj muszę się wyładować, więc będziemy uprawiać seks dopóki nie osiągnę zadowolenia, ale za dwa dni w swoje urodziny będziesz wykonywać za mnie misję z najbardziej upierdliwym dzieciakiem, bo nie mam już siły patrzeć na Ciebie dzień w dzień.
- Ona ma urodziny?
- Brawo Sherlocku. O takich szczegółach należy pamiętać, bo to szczegóły uszczęśliwiają kobiety. Na twoim miejscu pobiegłabym teraz po kwiaty i ją przeprosiła. Jak będą jej urodziny to nie ma mowy, by to ona tam poszła.
- Ale ktoś musi tam iść. Jestem umówiony co do godziny.
- To sam pójdź. Zajmie Ci to mniej czasu.
- Ale wtedy będziesz miała większą szansę na ucieczkę.
- To reszcie każ tu zostać. Wszystkich nie dam rady tymczasowo pokonać.
- Zetsu trzeba sprowadzić. Lepiej, żeby było was więcej.
- Dobrze, a teraz radzę Ci się ubrać i lecieć do sklepu.
- Dziękuję za pomoc, ale za wtargnięcie do mojego pokoju bez pozwolenia…
- Pozwoliłeś wejść.
- Bo nie wiedziałem, że to ty.
- To nie moja wina.
- Tak czy siak do jutra składzik ma być posprzątany.
- I tylko to?
- Aż to.
- To dobrze, bo to już skończyłam.
Zanim zdążył coś powiedzieć wyszłam z jego pokoju i wróciłam do siebie. Całą łazienkę miałam pięknie przystrojoną origami, ułożonymi w piękne, pasujące do łazienki wzory, nadające jej inny wygląd i styl. Sama twórczyni tego stała przy biurku i patrzyła na moje dzikie koty.
- Piękne to jest. Nie wiedziałam, że Sasori i Deidara lubią Cię aż tak by połączyć swoją sztukę w takim prezencie.
- Sama to zrobiłam. Jeden dzień spędziłam z Sasorim i nauczył mnie on rzeźbić, a następny z Deidarą i nauczył mnie on lepić.
- Wow. Nieźle. No to widać, że lubią Cię jeszcze bardziej niż sobie to wyobrażałam. Jeśli chcesz to mogę cię kiedyś nauczyć orgiami.
- Chętnie.
Zamknęłam drzwi do łazienki i po chwili do pokoju wszedł Pain ubrany ładnie. Przyklęknął przed Konan i zapytał się jej patrząc się na nią błagalnie czy mu przebaczy. Ona ze łzami w oczach powiedziała, że tak i on dał jej kwiaty. Wziął ją na ręce i zaniósł do ich pokoju. Jak miło się to wszystko potoczyło. Uśmiechając się sama do siebie. Poszłam do łazienki się wykąpać. Brudne ubrania zmoczyłam i włożyłam do pralki, a sama położyłam się w wannie i odprężyłam. Leżałam tam chyba godzinę. Wstałam, wypłukałam głowę i zadowolona wyszłam z niej. Ze zdziwieniem odkryłam, że nie jestem głodna pomimo, że oprócz śniadania nic nie jadłam. Opatuliłam się ręcznikiem, a drugi zawiązałam sobie na głowie jak turban. Zorientowałam się, że inteligentnie nie wzięłam ubrania na zmianę. Zamknęłam oczy i sprawdziłam, że w naszym pokoju nikogo nie ma, więc wyszłam z łazienki. Zgasiłam tam światło i udałam się do pokoju, uklękłam przy otwartej szafce od biurka i wyszukałam pidżamę. Właśnie ten moment wybrał sobie Itachi na wejście do pokoju. Zdziwiony, zaczerwienił się trochę, ale powiedział spokojnym głosem.
- Co ty robisz?
- Wyjmuję pidżamę.
- Przecież nie miałaś, żadnych ciuchów prócz tych w których przybyłaś.
- Wzięłam ze składzika. Stare ubrania włożyłam  do pralki, aby się uprały, zmieniając wcześniej wszystkie na białe rzeczy, by nie było problemów z praniem.
- A dlaczego jesteś w samym ręczniku.
- Dopiero wyszłam z wanny i zapomniałam wziąć ciuchów na zmianę.
- Czyli chcesz mi powiedzieć, że maszerowałaś przez cały korytarz w samym ręczniku?
- W całej organizacji byłam tylko ja, Pain i Konan.
- Ale i tak mógł Cię ktoś zobaczyć.
- I zobaczył.
- Kto?
- Ty mnie zobaczyłeś i świat się nie zawalił.
Zła za to odpytywanie nałożyłam pidżamę na ręcznik i wyjęłam go spod spodu. Itachi nawet nie raczył się odwrócić. Podsuszyłam włosy ręcznikiem i rozczesałam je szczotką, którą zostawiłam sobie w szafce. Podeszłam do łóżka i położyłam się na nim. Itachi podszedł do moich rzeźb i syknął pod nosem.
- Świetnie. Nie ma mnie dwa dni, a ty już zbierasz śmiecie od Deidary i Sasoriego.
- Nie podoba Ci się to?
- Oni tworzą setki takich figurek, dlaczego mam spojrzeć, akurat na to co tu stoi? Pomimo tego, że jest oryginalne. Nie myślałem, że kiedykolwiek połączą swoje techniki.
- Czyli Ci się nie podoba.
- Za bardzo jest podobne do wszystkiego innego co tworzą.
Burknęłam pod nosem tylko na jego słowa. Rozłościło mnie to co powiedział. Chociaż sama nie wiem czemu zabolało mnie to, że skrytykował to co zrobiłam. Twierdząc, że jest to nic nie warty śmieć. Uraziło mnie to i to bardzo. Nie rozumiałam czemu wyładowywał na mnie swój zły humor.
- To coś ma jutro zniknąć z tego biurka.
- Co się takiego stało, że masz zły humor?
- Nie mam złego humoru.
- Przecież widzę, że masz.
- Nie powinno Cię to interesować.
- Ale interesuje, bo wyżywasz się na mnie.
Przez chwile Itachi nic nie mówił. Patrząc z wściekłością na mnie jakbym co najmniej zabiła mu matkę, chociaż to porównanie niezbyt do niego pasuje.
- Nie twój interes. W dodatku przez ciebie nie mogę się nawet porządnie umyć, bo kąpać można się tylko do dziesięciu minut, a znając życie ty i tak kąpiesz się dłużej.
- Jeśli zrobię coś co pozwoli kąpać Ci się dłużej to przestaniesz tak na mnie warczeć?
- Ja wcale na Ciebie nie warczę! Ech… Dobra.
- Powiem Ci mój sekret. Mam  tylko dwa sekrety o których Pain nie powinien się dowiedzieć. Przynajmniej na razie. Pierwszy Ci teraz powiem, ale drugiego nikomu nie wyjawię, bo jest to tajemnica wielkiej wagi.
- No mów już.
- Najpierw musisz mi obiecać, że mu nie powiesz i tak on się kiedyś o tym dowie, ale lepiej później niż teraz.
- Dobrze obiecuję.
Wstałam z łóżka otworzyłam drzwi do łazienki i zapaliłam w niej światło.
- Przynieś tu swoje akcesoria, albo użyj moich. Zgaś światło i zamknij drzwi jak wyjdziesz.
Itachi zaskoczony stał przed drzwiami, ale szybko się ogarnął i wziął moje ręczniki. Wszedł do środka i poszedł się wykąpać, a ja poszłam spać.
Dodatek – z perspektywy Itachiego
Byłem wściekły na nią. Przez nią zacząłem się zmieniać. Usiadłem w wannie i puściłem z prysznica wodę, aby spływała po całym moim ciele. Mam teraz większe problemy z ukrywaniem emocji i prawie zawaliłbym misje gdyby nie Kisame. Nie mogłem zabić dziecka! Dziecka! Takiej małej dziewczynki z blond czupryną i niebieskimi oczami. Gdy spojrzałam na jej zapłakaną twarz to ujrzałem Itukę. Nie byłem wstanie jej wykończyć. Nie mogłem nic zrobić. Musiałem powiedzieć, żeby Kisame ją zabił. Powiedziałem to tak, że nawet się nie zorientował, co się dzieje, ale ja wiedziałem. Kto to widział, aby ninja rangi S. Zawodowy zabójca nie mógł zabić dziecka. Dziecka! Zwykłej małej, nic nie wartej dziewczynki. Muszę coś zrobić. Ituka ma na mnie zły wpływ. Jestem pod wrażeniem tej łazienki i nie zamierzam mówić tego Liderowi. Jeszcze zakazałby mi jej używać, a skoro już jest to czemu mam nie korzystać? Jeśli dalej będę z nią w pokoju to w końcu zmieni mnie tak, że zacznę się śmiać! Ja! Wieczny pesymista Itachi Uchicha, który zamordował swój cały klan! Kto by pomyślał, że w walce Wiecznego Pesymisty kontra Wiecznej Optymistki zwycięża optymistka i w dodatku jeszcze próbuje go zmienić, by zaczął patrzeć na świat przez różowe okulary? Mi wystarczają moje oczy, które mogą być czerwone. Nie mogę tak dalej żyć z nią na głowie. Zmienia ona powoli całą organizację. Sasori nawet zmienił swoje zdanie o sztuce i połączył swoje dzieła z dziełami Deidary, a może na odwrót. Ciekawi mnie tylko dlaczego była taka zła na mnie, gdy zacząłem mówić jakie to paskudne dzieło. Nie jest co prawda takie złe. Mógłbym nawet stwierdzić, że to niezłe połączenie, ale wtedy musiałem się po prostu wyżyć i dalej muszę. Po za tym dlaczego zależy mi na jej uczuciach? Co mnie obchodzi co ona myśli? Dlaczego do cholery tak przejąłem się tym, że była smutna? Umyłem się i wysuszyłem. Przebrałem i dalej myślałem co zrobić. Mówiła coś o tym, że ma sekret o którym Pain nie może wiedzieć. Może jak się dowiem co to za sekret i mu powiem to pozwoli mi się stąd przenieść? Skoro dla niej drobnostką jest łazienka za którą zabiłby każdego z nas, gdyby ktoś się ośmielił zrobić coś podobnego, a jej pewnie nawet za to włos z głowy nie spadnie.
 Podszedłem do łóżka na którym słodko spała. Nogi miała rozłożone jedną pod kołdrą, a drugą nad. Włosy ułożone miała w aureolkę na około głowy, ręce zgięte w łokciach i położone koło twarzy w geście poddania, a usta delikatnie uchylone, jakby czekała aż ktoś złoży swój pocałunek na jej wilgotnych wargach. STOP! O czym ja myślę? Muszę się jej pozbyć, bo jeszcze trochę, a bardziej będę myślał o tym jak się z nią przespać niż jak się jej pozbyć. Ona do nas nie pasuje i powinna się o tym przekonać! Nie wiele myśląc położyłem swoje nogi na jej i unieruchomiłem jej nadgarstki dłońmi, aby nie mogła się ruszyć. Ciągle zaspana otworzyła oczy i spojrzała na mnie zdziwiona. Odezwałem się najbardziej suchym i groźnym głosem na jaki mogłem się zmusić.
- A teraz ładnie i grzecznie powiesz mi co to za sekret, którego nie chcesz mówić Painowi.
- Nie powiem.
Powiedziała swoim spokojnym, trochę zaspanym i przez to zachrypniętym głosem. STOP! Muszę działać! By  odpędzić się od natrętnych myśli aktywowałem Mangekyou Sharingan i wciągnąłem ją w moją technikę. Była zbyt śpiąca i zdziwiona by w to nie wpaść, więc miałem ją w swoim świecie. Wyobraziłem ją sobie tak jak wcześniej Kakashiego na krzyżu. Zdążyła się już chyba obudzić i zorientować gdzie się znajduje. Jej pidżama tylko podkreślała jej kształty, a włosy zakrywały ramiona i dekolt. STOP!
- To teraz powiedz mi ładnie co to za sekret.
- Nie.
- Zła odpowiedź.
Wepchnąłem w jej ciało miecz z trzech stron i poczułem się jakbym to ja oberwał. Patrzenie na nią, gdy coś jej się dzieje powodowało, że moje serce rozwalało się na miliony kawałeczków. Nigdy nie przeżyłem podobnego bólu. Nie byłbym w stanie zrobić jej tak jeszcze raz. Ona mnie osłabiała. Dlaczego? Dlaczego gdy tylko na nią patrzę to jest mi lżej? Dlaczego gdy tylko ją widzę to dziwne uczucie ogarnia mój brzuch? Dlaczego przy niej czuję się jakbym znalazł dom? Dlaczego gdy pomyślę, że ktoś może ją dotykać czuję złość ? A może nawet zazdrość? Dlaczego mam wrażenie jakby była całym moim światem? Dlaczego przy niej mięknę i zmieniam się? Dlaczego nie jestem w stanie jej zabić chociaż tak bardzo tego pragnę i zgadza się to z logiką?
- Dlaczego mnie tu wciągnąłeś? Czego ode mnie oczekujesz?
- Odpowiedzi na pytanie.
- A jeśli Ci nie odpowiem?
- To będziesz czuła ból. Aż sama mi wszystko powiesz.
- Ból nie jest mi straszny. Teraz kontrolujesz tylko mój umysł. Moje ciało jest całe i zdrowe, to jest wyimaginowane i można to wytrzymać, to może zabić tylko gdy sobie człowiek to wmówi.
Zamknęła oczy i nagle krzyż zniknął. Nigdy nikt tak nie zrobił. To jest moje jutsu, a ona je zmieniła. Jednak chyba nie do końca. Nie mogła zatamować krwawienia i nie mogła utrzymać się w pozycji stojącej. Upadła na kolana, plując krwią.
- Chcę tylko wiedzieć co to jest za sekret.
- To jest bardzo ważna tajemnica. W momencie w której Pain się o tym dowie zabije mnie, bez najmniejszych skrupułów. Kiedyś i tak się o tym dowie, ale mam nadzieję, że będzie mnie wtedy lubił na tyle mocno, że mnie nie zabije. Że przeżyję i wiele będę mogła jeszcze zmienić.
- Dlaczego uważasz, że Cię zabije?
- Gdybyś znał ten sekret to byś się ze mną zgodził.
- Lider ustępuje Ci w wielu sprawach, w których nam by nie ustąpił.
- Tutaj by nie ustąpił. Gdyby teraz się o tym dowiedział to zabiłby mnie bez zastanowienia. Nie jest to rzecz, której może się teraz dowiedzieć.
- Nie powiem mu, możesz mi powiedzieć.
- Nie musisz mu mówić by się dowiedział. Równie dobrze mógłby się dowiedzieć zaglądając do twoich wspomnień. Sam fakt, że Ci powiedziałam, że mam tajemnicę już jest niebezpieczny.
- Dlaczego nie obroniłaś się przed moją techniką?
- Bo jestem słaba. Zużyłam dzisiaj dużo siły na zbudowanie łazienki, aby odbić twój atak musiałabym to zrobić bolesną metodą, a nie chciałam Cię zranić.
- Wrzeszczałem na Ciebie odkąd wróciłem. Przygwoździłem Cię do łóżka i zaatakowałem jedną z najmocniejszych i najbardziej bolesnych technik, a ty nie odparłaś, bo bałaś się, że może mnie to boleć?
- Tak.
Zastanowiłem się. Ona jest taka niewinna. Dlaczego ja właściwie to zrobiłem? Dlaczego chciałem poznać jej sekret? Dlaczego byłem aż tak zły na nią? Czy to dlatego, że ma ona aż tak duży wpływ na mnie? Nie rozumiałem tego, ale nie chciałem by dłużej się męczyła. Zaczęło mi na niej zależeć. Zawsze jak będę się chciał jej pozbyć to mogę powiedzieć  Liderowi, że ma ona sekret, ale jak na razie nie muszę. Wypuściłem nas z tej techniki i poczułem się osłabiony. Straciłem dużo chakry, której i tak miałem na wyczerpaniu. Oczy mi krwawiły i nic nie widziałem. Poczułem jak Ituka kładzie mnie na łóżku i przykrywa kołdrą.
- Nie ruszaj się.
Ruszać się? Ja nawet nie mam siły podnieść ręki! Po chwili wróciła i przemyła mi jakimś ręcznikiem z wodą oczy.
- Nie otwieraj oczu.
Posłusznie ich nie otwierałem, bo i tak bym nie mógł. Słyszałem jak szepce coś pod nosem i używa chakry na moich oczach lecząc je. Po chwili zaklęła i położyła mi na oczach coś ciepłego i mokrego. Po chwili już spałem.
Obudził mnie ruch w pokoju. Ituka chyba spała obok mnie, a ja miałem coś na oczach. Usłyszałem głos, który wszędzie bym poznał.
- Och… Itachi, Itachi, Itachi… Co ty znowu narobiłeś?
To był Madara Uchicha, ostatni raz widziałem się z nim na początku mojej kariery przestępczej. To niemożliwe, aby on ciągle żył. Położył swoją dłoń na moim czole. Ciągle byłem osłabiony i nie mogłem nic zrobić. Nie mogłem się nawet odezwać. Poczułem jak wchodzi do mojej głowy i sprawdza moją pamięć.  Po chwili uniósł swoją rękę i zaśmiał się cicho.
- Głupi Itachi. Taką krzywdę zrobiłeś sobie i jej, a i tak nie odkryłeś prawdy. Nie wiesz o co mi chodzi prawda? Zakochałeś się w niej, nie wiem czy tylko ona raczy teraz spojrzeć choćby na Ciebie po tej sytuacji. Zachowałeś się lekkomyślnie, jak jakiś dzieciak, ale zapamiętam sobie tą informacje, że ona ma sekret. Może mi się to kiedyś przydać.
Z tymi słowami oddalił się. Czy to możliwe, że ją kocham? Wszystko niby się zgadza. Czuję się zazdrosny gdy ktoś ją dotyka, czułem się wściekły jak pomyślałem, że Deidara i Sasori dali jej prezent. Czułem się beznadziejnie gdy byłem daleko od niej, gdy widziałem jak cierpi miałem wrażenie jakbym cierpiał sto razy bardziej. Czy to naprawdę możliwe, że ją kocham? Zachowałem się idiotycznie i będę musiał to naprawić. Mam nadzieję, że pomimo tego co on powiedział raczy ona na mnie spojrzeć. Mam taką nadzieję. Zwłaszcza, że opiekuje się mną kiedy ja zachowałem się jak ostatni drań i sadysta. Z resztą Hidan też się tak zachował i mu przebaczyła, więc mam nadzieję, że mi też. Zasnąłem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz