Miałam taki cudowny sen. Znalazłam
chłopaka moich marzeń w którym się zakochałam i to ze wzajemnością.
Uprawialiśmy dziki i jednocześnie delikatny seks, a potem on zamierzał… No
właśnie nie dowiem się co zamierzam, bo zaczęłam słyszeć krzyki nad uchem, oraz
poczułam że ktoś potrząsa mnie za ramię. Po chwili rozpoznałam głosy, był to
Kisame i Deidara.
- Ituka, Ituka obudź się. Ituka!
Obudź się do cholery.
- Cholera przyszła i poszła, a
jeśli nie jest to nic ważnego jak jakieś trzęsienie ziemi, tsunami, lub
początek jakiejś wojny światowej to dajcie mi się wyspać !
- Nic nie rozumiesz Hidan gotuje,
to gorsze od jakiejkolwiek wojny.
- Przeżyliście z jego gotowaniem
tyle czasu to teraz też dacie rade.
- Chodzi o to, że jak Hidan gotuje
to używa prawie wszystkiego co jest w lodówce i nie ma potem nawet co zrobić w
zamian, aby dało się zjeść.
- To pójdziecie do sklepu. Co to
za problem.
- Taki, że Kakuzu ma całą kasę i
nie pozwoli nam wydawać jej na jedzenie jeśli stoi coś na stole.
- Prosimy.
Sama nie wiedziałam czy mam się
śmiać czy płakać. Dwóch gości, ninja rangi S klęczało przed moim łóżkiem z błagalnym
spojrzeniem jakby nie wiadomo co się stało i prosiło bym zrobiła im śniadanie.
Spojrzałam na Itachiego i miałam wrażenie, że ledwo się powstrzymuje od
śmiechu, chociaż coś mi nie pasowało, bo on zawsze jest poważny i spokojny, a
jeżeli chodzi o głos to ma go chyba dwa rodzaje: lodowaty lub donośny.
Westchnęłam cicho i wiedziałam, że i tak już nie zasnę. Z drugiej strony
dziwiłam się, że w ogóle mnie obudzili. Zazwyczaj nie reaguję na dźwięki chyba,
że usłyszę moje imię, a tak naprawdę to dopiero od wczoraj używam imienia Ituka
i trochę trudno jest mi się przestawić, reagować na nie. Wcześniej przez prawie
osiemnaście lat wszyscy wołali na mnie Natka, Natalia, Natunia. Ech… pora na
zmiany i to gruntowne.
- Która godzina?
- Dziesiąta.
- Ech… Kto normalny wstaje o tej
godzinie?
- Sugerujesz, że jesteśmy
nienormalni.
Spytał się Itachi uśmiechając się
pod nosem i traktując to z żartem, ale Kisame i Deidara zbledli myśląc, że go
obraziłam.
- Muszę odpowiadać na retoryczne
pytania?
Odpowiedziałam też pół żartem,
spojrzałam tęsknie na poduszkę, westchnęłam i spojrzałam znowu na
Itachiego, który znowu przybrał swoją
kamienną maskę, a może tylko mi się wydawało, że się uśmiechał? Sama już nie
wiem.
- Dobrze. Zrobię to śniadanie i
uratuje was od katastrofy zwanej Hidanem, ale pod jednym warunkiem.
- Mów, mów o co chodzi?
- Po śniadaniu chcę mieć łazienkę
tylko dla siebie na jakąś godzinę.
- Da się załatwić.
- Możecie wyjść. Przebiorę się i
idę do kuchni.
- Tak jest.
Obydwaj wyszli szybkim krokiem za
drzwi, a ja nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać, Itachi szybko spojrzał na
mnie i uśmiechnął się na chwilę. Nigdy nie myślałam, że tak szybo można go
rozbawić, sprawić, że się uśmiechnie. Zawsze myślałam, że jest spokojny i
opanowany, a uśmiech to może mieć tylko sarkastyczny i widać po reakcji innych,
że tylko przy mnie pozwala sobie na uśmiech. Nie jest źle jestem tutaj dopiero
drugi dzień, Itachi się przy mnie uśmiecha, a Kisame i Deidara na kolanach mnie
błagają o śniadanie, do tego Kakuzu mi ufa. Jak tak dalej pójdzie to do końca
tygodnia będę miała przyjaciela w każdym z nich. Może jednak nie będzie tak źle?
Najważniejsze jest dobre nastawienie. Uspokoiłam się trochę, założyłam
biustonosz i skarpetki, a potem zaczęłam zmieniać swoje ubrania w jeansy,
czystą bieliznę i zieloną bluzkę z czarnym wielkim napisem z przodu „SZEF JEST TYLKO JEDEN”, a pod spodem małym
druczkiem „ I JESTEM NIM JA”. Itachi uśmiechną się na ten wybór i od razu
spoważniał, gdy wyszliśmy z pokoju. Mam wrażenie, że uśmiechać będzie się tylko
prywatnie, no ale lepsze to niż nic. Udałam się od razu do kuchni, a Itachi
skręcił do łazienki. Weszłam do pomieszczenia, które jeszcze wczoraj było
kuchnią i się przeraziłam. Wszędzie było widać, walające się naczynia, obierki,
wodę i porozlewane dziwne substancje. Na patelni widziałam coś co wyglądało na
połączenie kawałków parówki, z ketchupem, kawałkami chleba, ogórkami kiszonymi
i jakąś rybą, a w garnku gotowało się chyba mleko, a w nim pływało coś co
wyglądało jak skarpetka, więc nie chciałam bardziej w to wnikać.
- Hidan co ty robisz?
- Chciałem zrobić śniadanie, a
wiedziałem, że nikt inny tego nie zrobi. Dzisiaj jest moja zmiana. Gdybym
bardziej z tym odwlekał to poszliby pewnie po Ciebie, a chciałem żebyś
odpoczęła. Przepraszam, za moje wczorajsze zachowanie. Zachowałem się jak
ostatni palant i sadysta i … chciałem to jakoś naprawić, ale jakoś mi nie
wychodzi.
- Dziękuję za troskę, ale i tak
mnie obudzili jak tylko się dowiedzieli, że gotujesz.
Podeszłam do niego i cmoknęłam go
w policzek za starania i przypatrzyłam się potrawie którą robił.
- To co jest na patelni nie nadaje
się do jedzenia. Ketchupu nie można smażyć gdy jest mało rzeczy bo może się
przypalić, a i tak używa się go tylko przy sosach, chleb trzeba smażyć
oddzielnie, bo cały nasiąknął olejem, a jak zdecydowałeś się na parówki to nie
łącz ich z rybą i na miłość boską ogórków kiszonych się nie smaży, nie wolno
także łączyć tego wszystkiego na raz na patelni. Zwłaszcza, że wrzucałeś w złej
kolejności i część jest spalona, a część zimna, ląduje to w koszu.
Wyłączyłam gaz pod patelnią i całą
jej zawartość wrzuciłam do śmietnika, a patelnię zalałam wodą. Podeszłam do
garnka z mlekiem i zaczęłam mieszać w nim by zobaczyć co się tam kryje.
- Po pierwsze mleko jest złośliwym
płynem, zostawisz na chwilę i wykipi, będziesz się na nie patrzył i się nie
podgrzeje, a po za tym nie wolno dawać go na aż tak duży ogień. Mleko Ci się
przypaliło i ta spalenizna nieestetycznie pływa na górze naczynia. Oraz mam
jedno zasadnicze pytanie.
- No?
- Jak wpadłeś na to by wrzucić do
mleka groszek, marchewkę i ziemniaki?
- Jakoś trzeba przecież robić
zupy, a pomidorówka często jest niemal biała i czuć w niej śmietanę, więc
stwierdziłem, że gotuję się ja pewnie na mleku i dodaje warzywa i na końcu
pomidora lub coś.
- Ech… muszę zapamiętać, by nie
jeść niczego co ugotujesz, to też jest to wyrzucenia, wylej to do kibla.
Zajrzałam do lodówki i tak jak
przywidzieli chłopcy mało tam zastałam. Było tylko mnóstwo jajek i mleka, po za
tym trochę białego sera. Poszperałam po innych szafkach, znalazłam mąki kilkanaście
kilogramów, dużo cukru, nutellę skrzętnie ukrytą i kilkanaście rodzajów dżemów.
Hidan wrócił, więc spojrzałam na niego zamyślona i wymyśliłam co zrobię.
- Dzisiaj na śniadanie będą
naleśniki.
- Naleśniki?
- Tak. Przynieś mi jakieś krzesło.
- Dobrze.
Hidan poszedł po krzesło, a ja
stworzyłam kilka klonów. Usiadłam na krześle, które Hidan mi przyniósł i
patrzył wielkimi oczami na to co ja robię. Jeden klon mieszał składniki
mikserem w misce podczas gdy dwie osoby wrzucały do środka składniki. Dwa klony
przekładały dżemy i nutellę do miseczek, a kolejny mieszał biały ser z cukrem.
Została też znaleziona śmietana, która została zmieszana z cukrem. Po chwili
wszystkie miseczki i czyste talerze powędrowały na stół, a dwa klony smażyły na
dwóch patelniach naleśniki. Natomiast trzeci klon nalewał masę na patelnie i
zabierał gotowe sztuki. Na salę powoli zaczęli wszyscy wchodzić, więc dałam
Hidanowi pierwszą porcję naleśników, aby je zaniósł na stół. Po chwili ja
przyszłam z drugą i ostatnią porcją. Każdy z osób, które tam siedziały zdążyły
już zjeść po dwa, trzy naleśniki, a władcza dwójka, jak od teraz zamierzam
nazywać Paina i Konan nie pojawili się. Usiadłam razem z nimi przy stole i
zaczęłam jeść. Podawali mi wszystko o co tylko prosiłam w ekspresowym tempie i
po skończonym posiłku, przeciągnęłam się i wstałam w celu wyjścia z
pomieszczenia. Zatrzymał mnie głos Kakuzy.
- Występuję z prośbą, myślę, że
wszystkich tutaj zgromadzonych, abyś zawsze nam gotowała.
- Dlaczego mam się zgodzić?
- Bo bardzo Ciebie lubimy.
Parsknęłam śmiechem i popatrzyłam
po kolei na wszystkich. Ci co zazwyczaj mieli poważne miny teraz też takie
mieli, ale widziałam, że wszyscy z niepokojem czekają na moją decyzję.
- Żartujecie. Miałabym gotować
dzień w dzień.
- Taak…
Wszyscy zaczęli kiwać głowami w
równym tempie, a ja tylko zagryzłam wargi by nie zacząć się śmiać i udałam, że
się zastanawiam.
- W sumie to bym mogła, ale…
- Jest!
Komuś wyrwał się okrzyk radości.
- ALE… Po pierwsze musiał by ktoś
chodzić po zakupy, ja pisałabym mu listę na wieczór, a rano by wszystko kupował.
- Postaraj się tylko ograniczyć do
rzeczy potrzebnych. Nie chcę przepłacać.
- Ale chcesz się najeść.
- Tak i dlatego się na to zgadzam,
a po drugie?
- Posiłki będę o regularnych
porach. O Dwunastej jest śniadanie. Koło czternastej, piętnastej obiad, a o
dwudziestej kolacja, jak będzie mi się nudzić to możecie liczyć na deser.
Między posiłkami nic nie robię, chyba, że będę miała na to ochotę. Do południa
każdy z was ma napisać mi listę rzeczy i potraw których nie jada i potrawy,
które uwielbia, abym mogła dobrze dobrać menu. Dodatkowo nie sprzątam i nie
zmywam. Zmywania nienawidzę, więc ktoś będzie musiał po mnie sprzątać i to
tyle. Zgadzacie się, czy nie?
- Tak, tak…
- No to teraz idę się wykąpać. Jak
ktoś musi za potrzebą to radzę szybko polecieć bo za pięć minut wchodzę do
wanny na godzinę.
rozdział boski !!! nie napisze że czekam na następny bo dopiero odkryłam twojego zacnego bloga i proszę wróć do pisania
OdpowiedzUsuń