Menu

Zawieszam

Zawieszam!
Natłok obowiązków powoduje, że mam mało czasu.
Aby znaleźć czas na pisanie trzeba znaleźć motywację.
Z kolei ona pojawia się dopiero, gdy dostanę dowód, że ktoś czyta - komentarz.
Jedynie, gdy jakieś przybędą, to pojawią się kolejne rozdziały.
Tak więc to od was zależy, kiedy coś nowego napiszę.
Ps: Zgubiłam listę osób zainteresowanych nowymi rozdziałami. Dlatego jeśli ktoś chce być na bieżąco informowany o nowościach to proszę o komentarz pod ostatnim rozdziałem, wraz ze wskazaniem miejsca, gdzie mam się odzywać. ;)

niedziela, 8 września 2013

Rozdział 9



Miałam taki cudowny sen. Znalazłam chłopaka moich marzeń w którym się zakochałam i to ze wzajemnością. Uprawialiśmy dziki i jednocześnie delikatny seks, a potem on zamierzał… No właśnie nie dowiem się co zamierzam, bo zaczęłam słyszeć krzyki nad uchem, oraz poczułam że ktoś potrząsa mnie za ramię. Po chwili rozpoznałam głosy, był to Kisame i Deidara.
- Ituka, Ituka obudź się. Ituka! Obudź się do cholery.
- Cholera przyszła i poszła, a jeśli nie jest to nic ważnego jak jakieś trzęsienie ziemi, tsunami, lub początek jakiejś wojny światowej to dajcie mi się wyspać !
- Nic nie rozumiesz Hidan gotuje, to gorsze od jakiejkolwiek wojny.
- Przeżyliście z jego gotowaniem tyle czasu to teraz też dacie rade.
- Chodzi o to, że jak Hidan gotuje to używa prawie wszystkiego co jest w lodówce i nie ma potem nawet co zrobić w zamian, aby dało się zjeść.
- To pójdziecie do sklepu. Co to za problem.
- Taki, że Kakuzu ma całą kasę i nie pozwoli nam wydawać jej na jedzenie jeśli stoi coś na stole.
- Prosimy.
Sama nie wiedziałam czy mam się śmiać czy płakać. Dwóch gości, ninja rangi S klęczało przed moim łóżkiem z błagalnym spojrzeniem jakby nie wiadomo co się stało i prosiło bym zrobiła im śniadanie. Spojrzałam na Itachiego i miałam wrażenie, że ledwo się powstrzymuje od śmiechu, chociaż coś mi nie pasowało, bo on zawsze jest poważny i spokojny, a jeżeli chodzi o głos to ma go chyba dwa rodzaje: lodowaty lub donośny. Westchnęłam cicho i wiedziałam, że i tak już nie zasnę. Z drugiej strony dziwiłam się, że w ogóle mnie obudzili. Zazwyczaj nie reaguję na dźwięki chyba, że usłyszę moje imię, a tak naprawdę to dopiero od wczoraj używam imienia Ituka i trochę trudno jest mi się przestawić, reagować na nie. Wcześniej przez prawie osiemnaście lat wszyscy wołali na mnie Natka, Natalia, Natunia. Ech… pora na zmiany i to gruntowne.
- Która godzina?
- Dziesiąta.
- Ech… Kto normalny wstaje o tej godzinie?
- Sugerujesz, że jesteśmy nienormalni.
Spytał się Itachi uśmiechając się pod nosem i traktując to z żartem, ale Kisame i Deidara zbledli myśląc, że go obraziłam.
- Muszę odpowiadać na retoryczne pytania?
Odpowiedziałam też pół żartem, spojrzałam tęsknie na poduszkę, westchnęłam i spojrzałam znowu na Itachiego,  który znowu przybrał swoją kamienną maskę, a może tylko mi się wydawało, że się uśmiechał? Sama już nie wiem.
- Dobrze. Zrobię to śniadanie i uratuje was od katastrofy zwanej Hidanem, ale pod jednym warunkiem.
- Mów, mów o co chodzi?
- Po śniadaniu chcę mieć łazienkę tylko dla siebie na jakąś godzinę.
- Da się załatwić.
- Możecie wyjść. Przebiorę się i idę do kuchni.
- Tak jest.
Obydwaj wyszli szybkim krokiem za drzwi, a ja nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać, Itachi szybko spojrzał na mnie i uśmiechnął się na chwilę. Nigdy nie myślałam, że tak szybo można go rozbawić, sprawić, że się uśmiechnie. Zawsze myślałam, że jest spokojny i opanowany, a uśmiech to może mieć tylko sarkastyczny i widać po reakcji innych, że tylko przy mnie pozwala sobie na uśmiech. Nie jest źle jestem tutaj dopiero drugi dzień, Itachi się przy mnie uśmiecha, a Kisame i Deidara na kolanach mnie błagają o śniadanie, do tego Kakuzu mi ufa. Jak tak dalej pójdzie to do końca tygodnia będę miała przyjaciela w każdym z nich. Może jednak nie będzie tak źle? Najważniejsze jest dobre nastawienie. Uspokoiłam się trochę, założyłam biustonosz i skarpetki, a potem zaczęłam zmieniać swoje ubrania w jeansy, czystą bieliznę i zieloną bluzkę z czarnym wielkim napisem z przodu  „SZEF JEST TYLKO JEDEN”, a pod spodem małym druczkiem „ I JESTEM NIM JA”. Itachi uśmiechną się na ten wybór i od razu spoważniał, gdy wyszliśmy z pokoju. Mam wrażenie, że uśmiechać będzie się tylko prywatnie, no ale lepsze to niż nic. Udałam się od razu do kuchni, a Itachi skręcił do łazienki. Weszłam do pomieszczenia, które jeszcze wczoraj było kuchnią i się przeraziłam. Wszędzie było widać, walające się naczynia, obierki, wodę i porozlewane dziwne substancje. Na patelni widziałam coś co wyglądało na połączenie kawałków parówki, z ketchupem, kawałkami chleba, ogórkami kiszonymi i jakąś rybą, a w garnku gotowało się chyba mleko, a w nim pływało coś co wyglądało jak skarpetka, więc nie chciałam bardziej w to wnikać.
- Hidan co ty robisz?
- Chciałem zrobić śniadanie, a wiedziałem, że nikt inny tego nie zrobi. Dzisiaj jest moja zmiana. Gdybym bardziej z tym odwlekał to poszliby pewnie po Ciebie, a chciałem żebyś odpoczęła. Przepraszam, za moje wczorajsze zachowanie. Zachowałem się jak ostatni palant i sadysta i … chciałem to jakoś naprawić, ale jakoś mi nie wychodzi.
- Dziękuję za troskę, ale i tak mnie obudzili jak tylko się dowiedzieli, że gotujesz.
Podeszłam do niego i cmoknęłam go w policzek za starania i przypatrzyłam się potrawie którą robił.
- To co jest na patelni nie nadaje się do jedzenia. Ketchupu nie można smażyć gdy jest mało rzeczy bo może się przypalić, a i tak używa się go tylko przy sosach, chleb trzeba smażyć oddzielnie, bo cały nasiąknął olejem, a jak zdecydowałeś się na parówki to nie łącz ich z rybą i na miłość boską ogórków kiszonych się nie smaży, nie wolno także łączyć tego wszystkiego na raz na patelni. Zwłaszcza, że wrzucałeś w złej kolejności i część jest spalona, a część zimna, ląduje to w koszu.
Wyłączyłam gaz pod patelnią i całą jej zawartość wrzuciłam do śmietnika, a patelnię zalałam wodą. Podeszłam do garnka z mlekiem i zaczęłam mieszać w nim by zobaczyć co się tam kryje.
- Po pierwsze mleko jest złośliwym płynem, zostawisz na chwilę i wykipi, będziesz się na nie patrzył i się nie podgrzeje, a po za tym nie wolno dawać go na aż tak duży ogień. Mleko Ci się przypaliło i ta spalenizna nieestetycznie pływa na górze naczynia. Oraz mam jedno zasadnicze pytanie.
- No?
- Jak wpadłeś na to by wrzucić do mleka groszek, marchewkę i ziemniaki?
- Jakoś trzeba przecież robić zupy, a pomidorówka często jest niemal biała i czuć w niej śmietanę, więc stwierdziłem, że gotuję się ja pewnie na mleku i dodaje warzywa i na końcu pomidora lub coś.
- Ech… muszę zapamiętać, by nie jeść niczego co ugotujesz, to też jest to wyrzucenia, wylej to do kibla.
Zajrzałam do lodówki i tak jak przywidzieli chłopcy mało tam zastałam. Było tylko mnóstwo jajek i mleka, po za tym trochę białego sera. Poszperałam po innych szafkach, znalazłam mąki kilkanaście kilogramów, dużo cukru, nutellę skrzętnie ukrytą i kilkanaście rodzajów dżemów. Hidan wrócił, więc spojrzałam na niego zamyślona i wymyśliłam co zrobię.
- Dzisiaj na śniadanie będą naleśniki.
- Naleśniki?
- Tak. Przynieś mi jakieś krzesło.
- Dobrze.
Hidan poszedł po krzesło, a ja stworzyłam kilka klonów. Usiadłam na krześle, które Hidan mi przyniósł i patrzył wielkimi oczami na to co ja robię. Jeden klon mieszał składniki mikserem w misce podczas gdy dwie osoby wrzucały do środka składniki. Dwa klony przekładały dżemy i nutellę do miseczek, a kolejny mieszał biały ser z cukrem. Została też znaleziona śmietana, która została zmieszana z cukrem. Po chwili wszystkie miseczki i czyste talerze powędrowały na stół, a dwa klony smażyły na dwóch patelniach naleśniki. Natomiast trzeci klon nalewał masę na patelnie i zabierał gotowe sztuki. Na salę powoli zaczęli wszyscy wchodzić, więc dałam Hidanowi pierwszą porcję naleśników, aby je zaniósł na stół. Po chwili ja przyszłam z drugą i ostatnią porcją. Każdy z osób, które tam siedziały zdążyły już zjeść po dwa, trzy naleśniki, a władcza dwójka, jak od teraz zamierzam nazywać Paina i Konan nie pojawili się. Usiadłam razem z nimi przy stole i zaczęłam jeść. Podawali mi wszystko o co tylko prosiłam w ekspresowym tempie i po skończonym posiłku, przeciągnęłam się i wstałam w celu wyjścia z pomieszczenia. Zatrzymał mnie głos Kakuzy.
- Występuję z prośbą, myślę, że wszystkich tutaj zgromadzonych, abyś zawsze nam gotowała.
- Dlaczego mam się zgodzić?
- Bo bardzo Ciebie lubimy.
Parsknęłam śmiechem i popatrzyłam po kolei na wszystkich. Ci co zazwyczaj mieli poważne miny teraz też takie mieli, ale widziałam, że wszyscy z niepokojem czekają na moją decyzję.
- Żartujecie. Miałabym gotować dzień w dzień.
- Taak…
Wszyscy zaczęli kiwać głowami w równym tempie, a ja tylko zagryzłam wargi by nie zacząć się śmiać i udałam, że się zastanawiam.
- W sumie to bym mogła, ale…
- Jest!
Komuś wyrwał się okrzyk radości.
- ALE… Po pierwsze musiał by ktoś chodzić po zakupy, ja pisałabym mu listę na wieczór, a rano by wszystko kupował.
- Postaraj się tylko ograniczyć do rzeczy potrzebnych. Nie chcę przepłacać.
- Ale chcesz się najeść.
- Tak i dlatego się na to zgadzam, a po drugie?
- Posiłki będę o regularnych porach. O Dwunastej jest śniadanie. Koło czternastej, piętnastej obiad, a o dwudziestej kolacja, jak będzie mi się nudzić to możecie liczyć na deser. Między posiłkami nic nie robię, chyba, że będę miała na to ochotę. Do południa każdy z was ma napisać mi listę rzeczy i potraw których nie jada i potrawy, które uwielbia, abym mogła dobrze dobrać menu. Dodatkowo nie sprzątam i nie zmywam. Zmywania nienawidzę, więc ktoś będzie musiał po mnie sprzątać i to tyle. Zgadzacie się, czy nie?
- Tak, tak…
- No to teraz idę się wykąpać. Jak ktoś musi za potrzebą to radzę szybko polecieć bo za pięć minut wchodzę do wanny na godzinę.

1 komentarz:

  1. rozdział boski !!! nie napisze że czekam na następny bo dopiero odkryłam twojego zacnego bloga i proszę wróć do pisania

    OdpowiedzUsuń