Wstałam spokojnie, rozciągnęłam się i uśmiechnęłam się
wypoczęta. Zegarek wskazywał jedenastą trzydzieści. Szybko zmieniłam ubrania i
poszłam do kuchni zrobić śniadanie. Zrobiłam placki ziemniaczane na słodko,
więc na stole położyłam dżem, nutelle, cukier, konfitury i śmietanę z cukrem i
wszyscy punktualnie przyszli na śniadanie. Wygłodniali wszystko szybko zjedli i
o dziwo władcza dwójka też tutaj była i jadła. Konan uśmiechnęła się tylko do
mnie, a Pain patrzył bez wyrazu. Hałas był niesamowity i jakoś nikomu się nie śpieszyło
by wyjść z kuchni. Gdy Lider skończył jeść wstał i kulturalnie powtarzając jego
słowa kazał się wszystkim zamknąć.
- Zebrałem was wszystkich tutaj aby…
- E… mam to komentować?
- A co Ci znowu nie pasuje?
- Bo albo mi się wydaje, albo to nie ty tutaj wszystkich
zebrałeś. Prędzej sami przyszli coś zjeść, albo ja zebrałam jako gotująca.
- Gdybyś mi tak nie pyskowało to byś nie dostała kary i nie gotowała!
- Dostałam tą „karę” po tym jak zgodziłam się z własnej
nieprzymuszonej woli na gotowanie… Dobrze już jestem cicho.
Podniosłam obydwie ręce do góry tak jakbym pokazywała, że
się poddaje, a część członków próbowała się nie uśmiechać, aby nie narazić się
Liderkowi, co nie wszystkim się udawało…
- Mam wam do przekazania kilka wiadomości. Po pierwsze urlop
się skończył. Itachi z Kisame macie iść do Suna ( Piasku ), wyruszacie za pół
godziny misja powinna wam zająć dwa dni. Wyjątkowo Deidara, Kakuzu i Tobi udacie
się do Kusa ( Trawy) jutro powinniście
być z powrotem, a ty Zetsu masz
obserwować Konohę, masz tam spędzić tydzień, popytać, wypytać, ale nie rzucać
się w oczy i uważać. Szczegóły znajdziecie w zwojach.
- Czyli jesteśmy w Kraju Skały ( Iwa).
- Tak, a co?
- Chciałam się upewnić.
- Nie wiedziałaś?
- Nie.
- A mówiłaś, że wiesz jak wrócić.
- Bo wiem, ale metodą chodzenia po własnych śladach. Dwa
kilometry, potem w prawo i tak dalej, ale nie wiedziałam w jakim konkretnie
miejscu na mapie jestem.
- Kontynuując. W organizacji zostaje Sasori, Hidan, ja,
Konan i Ituka. Jutro wróci Deidara z Tobim i Kakuzu, a Sasori z Kakuzu wyruszą
na misję. Ituka ma zrobić wam wszystkim prowiant na drogę. Macie pół godziny na
zapoznanie się ze zwojami i spakowanie się na podróż. Po za tym Ituka zachowała
się karygodnie i od tej pory każdy może przebywać w łazience tylko do
dziesięciu minut, a do tego ma ona posprzątać cały schowek. Czas na to ma do
końca tygodnia.
- Hai.
Krzyknęli wszyscy razem i udali się do swoich pokoi, a ja z
westchnieniem poszłam do kuchni. Najpierw przygotowałam jedzenie dla Deidary,
Kakuzy i Tobiego pamiętając, że jutro wracają. Potrzebny, więc był im prowiant
na trzy posiłki licząc, że pierwszy ich dzisiejszy posiłek to kolacja. Chciałam
by jako tak wszystko było dobre, ciepłe i nie zepsuło się w drodze. Na początku
chciałam zrobić same kanapki, ale stwierdziłam, że szybko im się przejedzą.
Zawołałam Tobiego i kazałam mu przynieść czysty zwój. Według jednej z technik
skopiowałam go pięć razy, więc miałam w sumie sześć zwoi. Używając długopisu
podpisałam pięć z nich imionami osób, które wyruszały w podróż, a szósty
zachowałam dla siebie na moje przedmioty.
Jedzenie robiłam dla wszystkich na raz i potem oddzielnie je wkładałam
do zwojów. Na tyle oddzielnie, że używając jednej z technik na zwoju zrobiłam
kilka małych kółek i po dotknięciu tych kółek palcem z kroplą krwi to co tam
było wychodziło. Można było w ten sposób zapieczętować tam mnóstwo rzeczy i
wyjmować tylko z danego kółeczka. Nad każdym kółkiem pisałam co się tam
znajduje np. obiad, picie.
Miałam już taką wprawę w gotowaniu, że przygotowanie każdego
dania zajmowało mi maksymalnie pół godziny. W dodatku wszystkie dania robiłam
równocześnie, a jak mi brakowało gaźników, to gotowałam na ogniu, który
tworzyłam w powietrzu. Do zwoju dla
Deidary spakowałam dwa naleśniki z serem
( który zauważyłam, że do nich dodawał) na kolację, śniadanie w postaci
czterech kanapek z ułożonymi na nich buziami z warzyw na obiad miskę z kulkami
ryżowymi polanymi słodko – kwaśnym sosem i ładnie udekorowaną, i oddzielnie
ciepłą herbatę, posłodzoną dwoma łyżkami cukru jak lubił i wodę. Tobi dostał na
kolację pięć placków ziemniaczanych, bo zostały ze śniadania z dżemem
truskawkowym, na śniadanie cztery kanapki, a na obiad kurczaka w sosie słodko –
kwaśnym z frytkami, do tego sok ananasowy i herbatę z czterema łyżkami cukru.
Kakuzu na kolację dostał pierogi na słodko, na śniadanie cztery kanapki, a na
obiad, ryż z kurczakiem oblany sosem słodko kwaśnym, do picia wodę ( bo jest
tania) i herbatę bez cukru. Itachi i Kisame mieli nie być przez dwa dni czyli
miało ich nie być na dwóch obiadach, dwóch kolacjach i dwóch śniadaniach. Itachi
dostał na śniadanie cztery kanapki i na drugą to samo, na jedną kolację
naleśniki z nutellą, a na drugą placki ziemniaczane z cukrem, na obiad makaron
z sosem słodko kwaśnym, a na drugi pizzę z pieczarkami i szynką, do picia
herbatę z cytryną, sok poziomkowy, wodę i kawę zbożową. Kisame dostał takie
samo śniadanie i kolację jak Itachi z tą różnicą, że naleśniki miał z dżemem
malinowym, a placki ze śmietaną i cukrem, do picia herbatę z cytryną i łyżką
cukru, sok jabłkowy, wodę, kawę z mlekiem i łyżką cukru, a na obiad jednego
dnia rybę w sosie słodko kwaśnym z ryżem, a drugiego sushi. Zetsu natomiast
miał być nieobecny przez cały tydzień. Siedem dni. U niego policzyłam, że jego
pierwszym posiłkiem będzie obiad i ostatnim obiad. Wyszło więc osiem obiadów,
siedem kolacji i siedem śniadań. Na każdy dzień dostał inny obiad i dostał
nawet dwa desery. Dałam mu dużo kanapek, ale każde inne, raz z dżemem, raz z
nutellą, raz z warzywami, raz z wędliną i serem, raz z kurczakiem, oprócz tego
dużo naleśników, placków ziemniaczanych, jajecznicę, kiełbasę smażoną, pierogi,
knedle, kulki ryżowe, pyzy i jeszcze tam coś co mi wpadło do głowy, a do picia
kilka herbat z dwoma plastrami cytryny na butelkę, ze trzy butelki z kawą z
mlekiem, kilka soków owocowych i warzywnych np. z marchewki. Pozornie każdy
dostał co innego, ale starałam się aby posiłki ich były podobne, na kolację coś
mącznego na słodko, na śniadanie kanapki i na obiad coś z sosem słodko –
kwaśnym, do picia herbatę i coś. Pomimo, że znałam ich tak krótko to byłam
dobrym obserwatorem i wiedziałam co kto lubi. Karteczki z resztą też się
przydały. Dałam każdemu zwój tłumacząc jak się go używa i z braku innych zajęć
postanowiłam się wykąpać, porządnie i długo, bo wczoraj ktoś mi przeszkodził.
Stworzyłam jednego klona i postawiłam go przy drzwiach, a sama weszłam do wody.
Po półgodzinie Hidan chciał wejść, więc wypuściłam klona na zewnątrz,
powiedział on, że czegoś zapomniał i wrócił. Po dziesięciu minutach klon
wyszedł i znowu wszedł do środka. Przy pierwszym wyjściu stworzyłam drugiego
klona i posłałam go do pokoju Lidera. Klon ten rozmawiał z Painem i pomagał mu
posegregować dokumenty, mówiąc, że się nudzi. Natomiast ten pierwszy klon co
dziesięć minut wychodził pokazywał się Hidanowi i wracał, by znowu wyjść. Hidan
który był powiadomiony o tym, że w łazience można przebywać do dziesięciu minut wkurzył się po pół godziny i
poszedł do Liderka. W sumie byłam już godzinę w wannie, więc wyszłam z niej
powoli, wytarłam się i zaczęłam ubierać, a w tym samym czasie zdenerwowany
Hidan poszedł powiedzieć Liderowi, że łamię przepisy i zdziwiony zobaczył, że
tam jestem. Szybko się otrząsnął i powiedział, że to na pewno jest mój klon.
Pain mu niedowierzał, ale Hidan był uparty. W końcu Lider się zniecierpliwił i
powiedział, że ma to udowodnić. Hidan się zamachnął by uderzyć klona, a on
odruchowo uskoczył.
- Co ty wyrabiasz?
- Jak to co? Jak jesteś klonem to od mocniejszego uderzenia
znikniesz.
- Nie będziesz na mnie ręki podnosił.
- Jak mam inaczej niby udowodnić, że jesteś klonem?
Klon westchnął tylko i stwierdził, że jeśli nie jest klonem
to do końca tygodnia Hidan będzie zmywał. On zgodził się na to i przywalił z
prawego sierpowego. Musiałam zamknąć oczy, by stworzyć następnego klona na tyle
szybko, by nie było widać, że ten pierwszy zniknął. Moja sztuczka się udała i
westchnęłam zadowolona. Odwołałam klona, który stał w łazience i z przerażeniem
odkryłam, że Hidan ruszył w stronę łazienki. Jeśli teraz bym z niej wyszła na
korytarz to wszystko by się wydało, więc niewiele myśląc skupiłam się na
ścianie i przeszłam przez nią do pokoju obok. W pokoju siedział Sasori lekko
zdziwiony moją wizytą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz