Bardzo szybko
wszyscy wkręcili się w tańczenie. Alkohol leciał litrami, byłam jedyną, która
spożywała go w minimalnych ilościach. Nawet Tobi pił używając tej swojej
techniki, aby wszystko przenikało przez jego maskę, tak też z resztą jadł i pił
na co dzień. Obserwowałam wszystkich i cieszyłam się, że wszyscy są tak
rozluźnieni. Nawet ci co zazwyczaj byli smutni zachowywali się głośno i śmiali
się raz na jakiś czas. Była przyjemna, wesoła atmosfera, a ja po raz pierwszy
czułam się jak w domu. Czułam się na miejscu. Czułam się bezpieczna, potrzebna
i lubiana. To było miłe uczucie, ale wiedziałam, że nie mogę tutaj zostać na
zawsze, będę w końcu musiała jakoś stąd uciec, ale jeszcze nie teraz.
Chciałabym, aby urodziny Konan wszystkim miło się kojarzyły. I kto by pomyślał,
że jest dzisiaj dopiero trzeci lipca? Jestem tutaj od tygodnia, a lepiej się
czuję niż na ziemi. Po za tym kto by pomyślał, że tak dobrze śpiewają. Chociaż
dobrze to przesada. Mają w większości piękne głosy, ale nie wyćwiczone. Jak
taki Itachi rzadko kiedy coś mówi, to akurat uwierzę, że śpiewa, gdy nikt nie
widzi. Powoli wszyscy mieli problemy z utrzymaniem się na nogach. Tak już jest
kiedy przez kilka lat się nic nie pije, a potem pochłania się litry procentów.
Postanowiłam ułatwić im trochę zadanie i ściszyłam muzykę. Kazałam usiąść
wszystkim w kółku i zaczęliśmy grać w butelkę, na pytania i zadania. Zaczął Pain
i wylosował Deidarę.
- Pytanie czy
zadanie?
- Pytanie.
- Czy jest
jakaś tajemnica, którą przede mną masz? Coś o czym jeszcze nie wiem?
- Przekroczyłem
ostatnio limit i kąpałem się dwadzieścia minut.
Osoby
wtajemniczone zakryły usta dłonią, aby nie zacząć się śmiać, ale kiepsko to
wychodziło. Deidara zakręcił i wypadło na Kakuzu.
- Pytanie czy
zadanie?
- Pytanie.
- Co robiła u
ciebie Ituka dzisiaj tak długo?
- Kopiowała
pieniądze.
Wszyscy
popatrzyli najpierw rozbawieni na mnie przy pytaniu, a potem zaskoczeni, przy
odpowiedzi. Kakuzu zakręcił i wypadło na Itachiego.
- Pytanie czy
zadanie?
- Zadanie.
- No to…
pocałuj Itukę.
Zarumieniłabym
się pewnie, gdyby nie to, że Itachi siedział koło mnie i pochylał się nad moimi
ustami chwilę.
- Jak nie
chcesz to mogę odmówić.
- Zrób to.
Dlaczego?
Nie wiem, chwilowy kaprys. Itachi pocałował mnie. Trwało to krótko, ale było
bardzo słodko. Jedno czego byłam pewna to tego, że długo będę to pamiętać.
Potem było kilka osób. Pytania były stosunkowo łatwe. Co dziwniejsze, bardzo
często trafiał się Pain i za każdym razem pytał o to samo. Czy wiemy, o jakieś tajemnicy
o której nie wie on. Konan, Itachi, Sasori i Tobi powiedzieli, że znają moją
tajemnicę, wielką tajemnicę, ważną. Zainteresowali tym Paina i chyba nie tylko
niego. Moja kolej była niedługo potem i na wszelki wypadek wzięłam zadanie,
kazano mi zdjąć jakąś część ubrania. Dziwnym sposobem, butelka na pytania
zmieniła się w rozbieranego. Wszyscy siedzieli już w samej bieliźnie. Pomijając
Tobiego, który miał na twarzy maskę i Hidana, który miał jedną skarpetkę, bo
jakimś cudem ściągnął tylko jedną, a nie jak reszta parę. Następnie padło na
Tobiego, a on zamroczony alkoholem ściągną maskę. Każdego zamurowało, ale
szybko się opanowali. Wszyscy „próbowali” wstać, aby coś z tym zrobić i go
zabić, a on nie rozumiał o co chodzi. Powstrzymałam ich tłumacząc, że więcej
teraz zniszczeń wprowadzą niż zrobią mu krzywdy. Sytuacja się uspokoiła, a ja
pobiegłam do pokoju z ziołami, aby przygotować mocny napar nasenny. Nie jestem
wstanie wszystkich naraz pozbawić świadomości, jeszcze, a trzeba im to
wspomnienie usunąć, bo inaczej jutro go zabiją zanim wstanę. Pobiegłam do
kuchni, zaparzyłam herbatę, wlałam do niej napar i weszłam do pokoju. Akurat
padło na Konan i zaczęła rozpinać stanik. Powstrzymałam ją i złapałam za
zapięcie, zanim zdążył zlecieć. Zapięłam jej i zaproponowałam im wszystkim
herbaty. Pain by mnie zbluzgał, gdyby się dowiedział, że byłam trzeźwa i nie
powstrzymałam Konan od rozebrania się do naga. Wszyscy chciwie rzucili się na
napój, po zapewnieniu, że będą mieli po nim mniejszego kaca. Sasori chyba poznał
co to jest, ale nie wydał mnie tylko grzecznie wypił, wiedząc co robie. A może
i nie wiedział? Może myślał, że próbuję uciec? Nie ważne. Po wypiciu wszyscy
padli jak muchy. Usunęłam im ostatnie wspomnienia, każdemu do innego momentu,
aby się nie połapali i pozanosiłam ich do łóżek. Okryłam kołdrą i wróciłam do
siebie. Położyłam się koło Itachiego i zasnęłam. Czułam tylko jeszcze jak kładł
mi rękę na talii, ale nawet nie miałam siły zareagować.
***
Wstałam
rano, jak na mnie i przebrałam się. Pobiegłam do kuchni zrobić napój przeciwko
kacowi i kanapki. Pozanosiłam to do pokojów
i wróciłam do swojego. Poszłam się wykąpać, a gdy wyszłam to Itachi już
nie spał.
-
Moja głowa. Co się wczoraj stało?
-
Impreza była.
-
Ych… nie mów tak głośno.
-
Nie mówię głośno.
-
To po prostu nie mów.
-
Dobra, już wychodzę, idę pomęczyć resztę, może zacznę od hałasowania w kuchni i
trzaśnięcia kilkoma garami o siebie.
-
Och dziewczyno zlituj się i nie rób tego.
Zaśmiałam
się pod nosem i powiedziałam, że nie zrobię tego. Udałam się na przemarsz do
kuchni, zaglądając moją techniką do każdego pokoju. Praktycznie wszyscy już
wstali. Pain jako jedyny był pechowcem i rozlał swój napój na kaca. Westchnęłam
i zrobiłam mu nowy płyn. Weszłam do gabinetu bez pukania, a potem cichutko
stuknęłam do drzwi od ich sypialni.
-
Dobrze wiecie, że nie wolno wam tu wchodzić, więc won!
-
Ciszej skarbie, głowa mnie boli.
Zignorowałam
jego polecenia i weszłam do ich pokoju. Na łóżku leżeli obydwoje, a głowa Konan
znajdowała się na jego klatce piersiowej. Spięli się jak tylko weszłam i
rozluźnili jak zobaczyli, że to ja. Pain rozejrzał się w koło. Chwycił kubek, w
którym wcześniej znajdował się mój płyn i rzucił nim we mnie. Złapałam naczynie
w locie, bo nie chciałam, by jeszcze bardziej bolała ich głowa, a dźwięk
rozbijanego kubka nie jest zbyt przyjemny.
-
To tak mnie witasz? Jak chcesz to następnym razem nie przyniosę kanapek i nie
będę dostarczać ci napoju jak tylko rozlejesz.
-
Po co przyszłaś?
-
No właśnie mówię, w tym kubku, który trzymam w dłoni, znajduje się
czarodziejski napój zwalczający kaca, mniej więcej pół godziny od zażycia,
głowa przestaje boleć. Człowiek jest co prawda zamulony, ale nie obolały. Ale
skoro nie chcesz tego, to zaniosę komuś innemu.
Odwróciłam
się na pięcie i zaczęłam wychodzić z pokoju.
-
Zostań!
Odwróciłam
się znowu podnosząc brwi do góry, a Konan zaśmiała się krótko w jego klatkę.
-
Jesteś teraz na jej widelcu.
-
Wcale, że nie. Zawołam Sasoriego, to mi zrobi taki sam, jak nie lepszy.
-
Wątpię. Obecnie znajduje on się w takim samym stanie jak ty. Jeśli kazał byś mu
teraz wstać i zrobić mu coś na twojego kaca, to myślę, że mógłby się wkurzyć i
pomylić jakieś składniki.
Pain
warknął tylko, co jeszcze bardziej rozbawiło Konan.
-
Dawaj już ten napój.
-
A grzeczniej się nie da?
-
Ituka, nie przeciągaj struny…
-
Bo…
-
Bo jak tylko wstanę to tak ci przywalę, że przez miesiąc się nie pozbierasz.
-
To jest groźba.
-
A czego się spodziewałaś?
-
Prośby? Jedno słowo, a dostaniesz ten płyn. Ja nie muszę ci go dawać. Za chwilę
mnie zdenerwujesz, a ta substancja znajdzie się na podłodze. Nie zapomniałam
chyba dodać, że skończył się jeden składnik i więcej nie dam rady zrobić?
Pain
był wkurzony, mocno. Ale jak to zwykle bywa. Przeważyła babska solidarność.
Rozbawiona Konan zaczęła głaskać go po torsie, a to momentalnie go uspokoiło.
Westchnął i odezwał się.
- Niech ci będzie. Czy byłabyś tak życzliwa,
aby dać mi ten napój.
-
Ech… Słówka proszę się nie doczekam. Lepsze to niż nic.
Podałam
mu w milczeniu napój i patrzyłam jak szybko znika. Zabrałam kubek i już miałam
wyjść kiedy zatrzymał mnie jego głos.
-
Jak ty to zrobiłaś, że nie masz kaca?
-
To bardzo proste. Przez całą imprezę wypiłam tylko jednego drinka.
-
Czyli równie dobrze mogłaś uciec.
-
Mogłam.
-
Ale tego nie zrobiłaś. Dlaczego?
-
Bo gdybym wam uciekła po imprezie, to nigdy więcej byś się na nią nie zgodził,
a wszyscy byli by na mnie wściekli, że muszą po mnie biec z kacem.
Uśmiechnęłam
się trochę wymuszenie i wyszłam z pokoju. To nie był dobry powód, aby nie
uciec, ale nie miałam nic lepszego do powiedzenia. Słyszałam, jeszcze jak Pain
z Konan o czymś rozmawiają, ale nawet nie chciało mi się ich podsłuchiwać.
Powoli, bez pośpiechu udałam się do salonu i z westchnieniem stworzyłam kilka
klonów. W godzinę wszystko posprzątałam, zostawiając tylko kilka wielkich
worków ze śmieciami, przecież nie mogę wyjść, więc inni to wyniosą. Poszłam do
kuchni i zabrałam się za przygotowanie obiadu. Szybko się z tym uporałam i
zjadłam je w towarzystwie całej reszty, która z miłymi uśmiechami wymiotła wszystko
z talerzy. Posiłek został zjedzony, ale wyjątkowo nikt nie wstał od stołu.
Wszyscy się rozciągali, odpoczywali i rozmawiali swobodnym tonem. Nikogo już
kac nie męczył, a spokojny nastrój tylko jeszcze bardziej poprawiał humory.
-
Wczoraj było niesamowicie. Jedna rzecz tylko mnie intryguje. Jak znalazłem się
w pokoju? Ostatnie co pamiętam to jak piłem kolejnego z rzędu drinka.
-
W sumie to ja też nie wiem jak znalazłem się w pokoju.
-
Ituka, jako jedyna chyba wszystko pamiętasz, więc może rozjaśniłabyś nam co się
takiego stało, że zostaliśmy przeniesieni do pokojów?
Zaczął
Deidara, poparł go Kakuzu, a Lider żądał wyjaśnień, więc odpowiedziałam.
-
To proste. Po singstarze zaczęliście już być mocno pod wpływem, a przy grze w
butelkę większość z was odleciała.
-
Pokaż nam co się stało, bo nie wiele pamiętam. Film mi się urwał chwilę po
początku gry w butelkę.
-
To może lepiej Hidan, bo Lider by cię chyba zabił.
-
Co on takiego zrobił!
-
On sam w sobie nic. Po prostu wszystkim nam tam trochę odwaliło.
Uśmiechnęłam
się sama do siebie na wspomnienia tamtej gry w butelkę. Moje rozmyślania
przerwał Itachi.
-
No to zacznijmy od gry w butelkę. Pamiętam jak Ituka wysunęła pomysł i
zaczęliśmy grać na pytania i zadania.
Uśmiechnęłam
się. Po Itachim odezwał się Kisame.
-
Ja pamiętam, jak wszyscy stwierdzili, że Ituka ma sekret.
-
Mi film się urywa po pocałunku Itachiego z Ituką.
Tutaj
odezwał się Deidara, a wszyscy spojrzeli od razu na mnie i Itachiego. Spłonęłam
rumieńcem i opuściłam głowę. Ktoś się roześmiał i zaczęła mówić Konan.
-
Ja pamiętam, jak dali Ituce zadanie i zdjęła bluzkę.
-
Dlaczego ja tego nie pamiętam?
Westchnął
głośno Hidan, zadając to pytanie. Po nim mówił Zetsu.
-
Potem zamieniła się ta gra w rozbierańca. Na kogo wypadało, ten ściągał jakąś
część garderoby.
-
Na czym się skończyło Ituka?
-
Ostatni z was stracił przytomność już po grze.
-
No dobra, ale kiedy gra się skończyła.
-
E… nie wiem, czy powinnam mówić.
-
Powiedz, wszyscy chcą wiedzieć.
Odezwał
się Hidan, a wszyscy pokiwali głowami. Spojrzałam trochę niepewnie na Konan i Paina,
ale widząc u nich tylko zainteresowanie i rozbawienie, westchnęłam i zaczęłam
mówić.
-
Tak jak mówił Zetsu, każdy zdejmował jakąś część garderoby, aż wszyscy zostali
w samej bieliźnie. Grę przerwałam, gdy Konan
odpięła stanik.
Po
pierwszym zdaniu wszyscy spuścili wzrok, a po drugim spojrzeli na Konan
rozbawieni. Ona sama płonęła rumieńcem. Natomiast Pain był wkurzony i po chwili
wrzasnął.
-
I pozwoliłaś, by zdjęła swój biustonosz, przy tych wszystkich głąbach!
-
Oczywiście, że nie. Akurat wtedy wyszłam po coś do picia. Do naszego kółeczka
podeszłam, gdy Konan już odpinała. Jak odpięła to złapałam zapięcie i je
zapięłam, zanim wszyscy zaczęli się sprzeciwiać. Potem zaczęliśmy tańczyć.
Tylko, że e… wtedy większość zaczęła się przewracać i tracić przytomność.
-
Dlaczego ja nic nie pamiętam z gry w butelkę.
Zaczął
jęczeć Hidan na co wszyscy zaczęli się śmiać. Wszystko wróciło do normy i nikt
nie zadawał już więcej niewygodnych pytań. Przebrnęłam przez to, więc teraz
będzie już z górki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz