Menu

Zawieszam

Zawieszam!
Natłok obowiązków powoduje, że mam mało czasu.
Aby znaleźć czas na pisanie trzeba znaleźć motywację.
Z kolei ona pojawia się dopiero, gdy dostanę dowód, że ktoś czyta - komentarz.
Jedynie, gdy jakieś przybędą, to pojawią się kolejne rozdziały.
Tak więc to od was zależy, kiedy coś nowego napiszę.
Ps: Zgubiłam listę osób zainteresowanych nowymi rozdziałami. Dlatego jeśli ktoś chce być na bieżąco informowany o nowościach to proszę o komentarz pod ostatnim rozdziałem, wraz ze wskazaniem miejsca, gdzie mam się odzywać. ;)

sobota, 23 listopada 2013

Rozdział 50

Z bólem parzyłam jak Sasuke wychodzi, aby zatrzymać Itachiego. Kiedy to zdążyło się, aż tak zepsuć?
- Dalej coś do niego czujesz?
Spytał się cicho Obito.
- Nie da się wymazać uczucia w ciągu jednego dnia, ale póki nie uda mi się pozbyć do niego żalu to nie będę potrafiła z nim porozmawiać.
- Zranił cię.
- Nawet nie wiesz jak bardzo.
- To mi powiedz.
Popatrzyłam na niego niezdecydowana. Mam mu zaufać? Powiedzieć mu coś o sobie? Jest Uchicha, a co jeśli zachowa się podobnie? Nie, nie wolno mi tak myśleć. Dalej mogę wierzyć w Sasuke. Itachi zmarnował swoją szansę, ale powinnam ją dać Obito.
-Zaufałam mu. Od lat nie otworzyłam się przed nikim, aż tak bardzo. Nagle jednego dnia mi udowodnił, że popełniłam błąd. Zawsze byłam sama i tak zostanie. Nie ma możliwości, abym była z kimś szczęśliwa.
Ze smutkiem wróciłam do swojego pokoju i położyłam się z zamkniętymi oczami na łóżku. Poczułam jak materac się ugina, ale nie podnosiłam powiek. To ciągle było dla mnie zbyt świeże, a nie chciałam przy nim płakać. Znowu.
- Nie możesz tak myśleć. To, że on tak postąpił to nie znaczy, iż wszyscy są tacy sami. Miałaś pecha i tyle. Prędzej czy później znajdziesz tego, co będzie na ciebie zasługiwał.
Nadzieja, jaką usłyszałam w jego głosie, sprawiła mi radość. Otworzyłam oczy. Mówiąc o tym kimś, wierzył, że może mieć u mnie szanse. Chociaż wcześniej próbowałam temu zaprzeczać, to teraz nie mogę. Obito też mnie kocha. Ale czy będę w stanie odwzajemnić się tym samym?
- Niczym się teraz nie przejmuj. Nie myśl zbyt dużo. Sama będziesz wiedziała, gdy nadejdzie ten moment.
- Dziękuję.
Szepnęłam cicho i podniosłam się, aby się do niego przytulić.
- Itachi odchodzi.
Powiedział spokojnie. Westchnęłam z ulgą i wstałam, akurat gdy wchodził do pokoju Sasuke. Trzymał się za prawe oko. Widziałam krew. Dopiero po chwili uświadomiłam sobie co zrobił.
- Musiałeś tego używać?
- Zależy mi na nim, chciałem, aby zrozumiał.
Pokiwałam z niedowierzaniem głową. Podeszłam do szafki, aby rozpieczętować na blacie rośliny lecznicze ukryte w moich zwojach.
- Połóż się.
Lekko się zawahał, ale wykonał moje polecenie. Stworzyłam odpowiednią miksturę i zamknęłam oczy. Ostrożnie przesyłałam małe ilości chakry. Jego całe oko było zniszczone. Wszystkie nerwy były przerwane. W wielkim skupieniu udało mi się jednak przywrócić mu wzrok. Wstałam i zachwiałam się. Obito przytrzymał mnie, abym nie upadła. Zawroty głowy minęły. Poszłam po kawałek materiału i zrobiłam z niego opaskę na jego oczy.
- Czy ty mnie właśnie uleczyłaś?
Spytał z niedowierzaniem.
- Tak.
- Ale jak to jest możliwe? Przez wieki nie udało się nikomu tego odwrócić!
- Będąc w bibliotece Akatsuki przez moje ręce przeszło wiele opisów różnych technik. Ze zwojów dowiedziałam się, że już dawno odkryto sposób na naprawę tego.
- To dlaczego nikt tego nie używał?
- Ze względu na ogromne pokłady chakry jakich to potrzebowało. Aby naprawić jedno oko musiałoby zginąć koło pięciu silnych ninja. Jedyną osobą, która mogłaby używać tego bezpiecznie był Jinchuuriki. Jak wiesz osób posiadających bijuu jest niewielu, więc jutsu zostało zapomniane.
 - Dziękuję.
Powiedział będąc ciągle w szoku. Spojrzałam z wyczekiwaniem na Obito. Chyba zrozumiał o co mi chodzi, bo pokiwał głową i oddalił się. Zmęczona położyłam się koło Sasuke wtulając się w niego.
- To wszystko musi być dla ciebie straszne.
- Straszne jest to, że sobie z tym nie radzę i zamiast rozwiązywać problemy to ich unikam.
- Nic dobrego by nie wynikło, gdyby udało ci się porozmawiać dzisiaj z Itachim. Ale sądzę, że udało mi się zmienić jego nastawienie.
Nic nie mówiłam, tylko wsłuchiwałam się w jego miarowe bicie serca.
- Nie będę potrafiła mu od tak przebaczyć. Tylko przez to, że robił to licząc na moje wybaczenie.
- Mógł tego nie mówić, wtedy byłoby mu łatwiej ciebie odzyskać.
- Mógł nie być nachalny, a otrzymałby wszystko. Gdyby tamtej nocy był bardziej delikatny. Gdyby chociaż na chwilę się zatrzymał i przynajmniej spojrzeniem spytał się czy może. Gdyby dał mi możliwość wyboru. Nie sprzeciwiałabym się. Tak wymusił moją reakcję.
- Wiem i mam nadzieję, że on też zdaje sobie z tego sprawę.
- Liczysz na to, że do niego wrócę.
Sasuke dłuższy czas nic nie mówił. Zdążyłam już dość do wniosku, że zasnął, gdy nagle się odezwał ciepłym głosem.
- To jest decyzja, które musi podjąć twoje serce. Wiem, że uczynisz właściwie. Jeśli będziesz szczęśliwa, to nie będzie mnie obchodzić, czy jesteś z Itachim, Obito, czy z kimkolwiek innym.
- Dlaczego sądzisz, że mogłabym być z Obito?
- Bo wiem, że on coś do ciebie czuje. Zdaję też sobie sprawę, iż jest dla ciebie ogromną podporą.
- Jestem beznadziejna.
- Dlaczego?
- Bo jak niby mam sobie poradzić z naprawą świata, jak nie panuję nad własnym życiem miłosnym?
- Nie jesteś beznadziejna. Możesz mi uwierzyć na słowo, że łatwiejsze jest uratowanie świata, niż poradzenie sobie z emocjami.
Nic nie odpowiedziałam. On też zamilkł. Po chwili już spaliśmy.
***
Mijały spokojne dni. Bijuu zaczynały powoli ze mną rozmawiać, a mi zaczęły przychodzić do głowy coraz to nowe pomysły. W końcu udało mi się pogodzić z czynem Itachiego. Zamierzałam zacząć wszystko od nowa. Jakby był dla mnie kimś obcym. To chyba będzie najlepsze możliwe rozwiązanie.
Wyszłam z domu, aby zrobić jakieś zakupy na obiad, gdy usłyszałam huk. Upadłam na ziemię i zamknęłam oczy. Ktoś zaatakował barierę. Zostawiając torby jak najszybciej zaczęłam skakać do góry. Przeniknęłam przez barierę i stanęłam naprzeciwko tajemniczego mężczyzny. Był tak opatulony, że widziałam jedynie jego oczy.
- Ta osłona jest twoją robotą?
- Tak.
Chyba się uśmiechnął.
- To znacznie ułatwi sprawę. Jak tylko ciebie pokonam, to będę mógł unicestwić wioskę.
Zaatakował mnie, ale bez najmniejszego trudu udało mi się obronić.
- Nawet jeśli mnie zabijesz to bariera pozostanie.
- To przynajmniej się rozerwę.
Jego ataki były coraz szybsze, ale bez problemu się z nimi uporałam.
- Dlaczego atakujesz wioskę?
- To specjalne zlecenie.
- Od kogo?
- Od Tsuyoi-heika.
Heika? Jego królewska wysokość? Myślałam, że w tym świecie żądzą Kage. Kto mógłby domagać się większej władzy niż mają przywódcy wiosek? Chyba zrozumiał, że ataki fizyczne na nic się nie zdadzą, bo stanął i zaczął składać ręce w pieczęci. Aktywowałam swoje oczy i użyłam wodnej techniki w odpowiedzi na jego ogień. Moje jutsu było potężniejsze, musiał skoczyć, aby go nie dosięgło. Woda rozlała się na boki i spłynęła po ściankach bariery na ziemię. Dobrze, że jest ona praktycznie niezniszczalna. Przynajmniej nie muszę się krępować co do ataków.
- Zaczynamy gromadzić publikę.
Spojrzałam w dół na jego słowa. Coraz więcej mieszkańców wychodziło ze swoich domów, aby zobaczyć co się dzieje. Znowu mnie zaatakował. W ostatniej chwili udało mi się opowiedzieć na atak. Był całkiem niezły. Co najmniej dwukrotnie lepszy od Sasuke. Muszę przestać się oszczędzać. Przestałam być bierna i zaczęłam serię ataków. Udało mi się go w końcu pokonać. Zjechał po barierze i upadł na ziemię. Skoczyłam, aby się znaleźć koło niego, kiedy kątem oka zobaczyłam lecący w moją stronę kunai. Wykorzystałam wietrzne jutsu, aby zaatakować i odsunąć się od linii rzutu. Naprzeciwko mnie pojawiło się trzech przeciwników.
- Widzę, że udało ci się pokonać Arashi.
- Jak rozumiem jest waszym towarzyszem.
- Trochę narwanym. Mówiliśmy mu, aby zaczekał, a nie działał samodzielnie.
- Kim wy jesteście?
- Nie zdążył nas przedstawić?
Odezwał się z kpiną jeden z nich.
- Jesteśmy organizacją Kuma, ale nie będziesz miała, aż tak wiele czasu, aby ta informacja była ci potrzebna.
Rozproszyli się. Z trzech stron wystrzelili w moim kierunku kule ognia. Odbiłam ją wodnym atakiem. Kuma? Niedźwiedź? Pierwsze słyszę o takiej organizacji. Co tu się do cholery dzieje! Prawdziwy atak, był ukryty w tym pierwszym. Cudem udało mi się go pokonać. Muszę się skupić. Oni ze sobą współpracują i to jest z tego wszystkiego najbardziej niebezpieczne. Nawet nie miałam czasu na kontratak, bo zmusili mnie do ciągłej defensywy. Miałam problem z nadążeniem za nimi. Chyba jeszcze nigdy nie walczyłam z kimś, aż tak potężnym. Zatrzymałam z przodu atak ogniem, ledwo udało mi się zatrzymać broń lecącą na mnie od tyłu. Straciłam na chwilę z oczu tego trzeciego. Zobaczyłam go dopiero, gdy mnie trafił i zleciałam na ziemię. Jest naprawdę silny. Jak ja mam ich niby pokonać? Usłyszałam ciche uderzenia. Ninja z wioski próbowali się przebić przez barierę, aby walczyć. Chcieli mi pomóc. Nie rozumieli kim jest nasz przeciwnik. Jeśli się tu pojawią to zginą. Zobaczyłam Sasuke biegnącego do głównej bramy. Zaklęłam pod nosem i przemieściłam się do bariery. Dotknęłam jej ręką i zamknęłam ją całkowicie także z tamtej strony. Jeśli zginę to będą mieli olbrzymi problem. Zostaną tu uwięzieni. Chociaż nie do końca. Uśmiechnęłam się pod nosem przypominając sobie o portalu znajdującym się w wiosce. Kolejny atak. Nie mogę się rozpraszać! Oni już są bezpieczni, teraz muszę zadbać o własne życie. Udało mi się odskoczyć. Złożyłam ręce do pieczęci. Mój pierwszy atak w ich kierunku. Uśmiechnęłam się radośnie. Nie dotarł. Znowu byłam poważna. Jak bardzo potężni oni byli? Jeden z nich znowu mi zniknął, ale pozostała dwójka zajęła mnie na tyle, że nie byłam w stanie go szukać. Na chwilę zaprzestali walki, zobaczyłam tamtego. Miał przygotowane jakieś potężne jutsu. Nie miałam szans zareagować. Odrzuciło mnie w tył. Rozbiłam plecami kilka drzew. Zobaczyłam oślepiający blask. Zamknęłam oczy. Dopiero po chwili zatrzymałam się wbijając się w ziemię. Wszystko mnie bolało. Z jękiem podniosłam powieki. Widziałam tylko niebo. Jak najszybciej wstałam i rozejrzałam się w koło. Zniszczyli ogromny fragment lasu o średnicy co najmniej kilkunastu kilometrów. Z lękiem spojrzałam na barierę. Dalej była na swoim miejscu. Zobaczyłam ich. Zatrzymali się kilka kroków przede mną.
- Gratuluję. Jesteś pierwszą osobą, która przeżyła ten atak.
Zaczęli składać pieczęcie. Pojawił się ognisty smok. Kolejny raz zalałam go wodą. Dym i para uniosły się w górę. Otworzyłam szeroko oczy. W tym miejscu co był ognisty smok znajdował się żelazny. Musieli nanieść ogień na jutsu. Znowu udało im się mnie zaskoczyć! W ostatniej chwili uskoczyłam. Nie miałam innego wyjścia. Użyłam amaterasu. Powoli zaczęło spalać smoka. Gdyby tylko udało mi się złapać ich moimi oczami. Jedna technika i byłoby po nich. Musiałam nie zauważyć kolejnego ataku, bo nagle zostałam powalona na ziemię. Z trudem podniosłam się na kolana. Jakim cudem nie miałam już chakry? Jak mogli tak szybko mnie jej pozbawić, gdy praktycznie nic jeszcze nie zrobiłam.
- Dlaczego nie używasz naszej chakry?
- Musiałabym wziąć od każdego z was taką samą ilość.
- Dlaczego tego nie zrobisz?
- Nigdy wcześniej mi na to nie pozwoliliście. Nie wiem, czy bym to potrafiła.
Usłyszałam ryk bijuu, po chwili poczułam jak w moje ciało zostają wlane nowe siły. Moje widzenie zaczęło się poprawiać.
***
Z trudem się podniosłam. Miałam bardzo dziwny sen. Otworzyłam oczy. Byłam na dworze. Byłam poza barierą. Wstałam rozglądając się w koło. Jak wiele tu zniszczeń! Co tu się stało? Urywki zaczęły mi wracać. Jednak nie pamiętam nic co się stało po interwencji bijuu. One mogą znać odpowiedź.
- Co się stało?
- Nie pamiętasz?
- Urwał mi się film na mojej rozmowie z wami.
- Daliśmy ci siły na jeden atak. Zmiotłaś ich z powierzchni ziemi, nie ma sensu nawet szukać kości.
- Zabiłam ich?
- Rozejrzyj się w koło. Nie daliśmy ci wiele mocy, a i tak zrobiłaś ogromny dół. Teren dwa razy większy niż tamten ich atak. Ponad dwa kilometry w głąb.
- Naprawdę to jest moja sprawka?
- Tak.
- Ile byłam nieprzytomna?
- Raptem jakieś pięć minut, ale zdążyłaś wzbudzić niezłą sensację.
Skończyłam rozmowę z nimi. Byłam wstrząśnięta tym co się stało. Nie kontrolowałam się. Bijuu mogłyby decydować za mnie. Nie wykorzystały tego. Podeszłam do głównego wejścia do wioski. Przynajmniej bariera była ciągle cała. Otworzyłam przejście w miejscu bramy. Sasuke od razu zbliżył się do mnie.
- Jak się czujesz?
- Nie wiem.
Szepnęłam. Ludzie w koło nas rozstępowali się. Czułam się źle. Ostatkami sił doszłam do domu Sasuke. Nie mogłam sobie wcześniej pozwolić na słabość. Padłam jak tylko przeszłam za drzwi.

3 komentarze:

  1. Świetny rozdział. Walka dość ciekawa ;>. Mam nadzieję że uporasz się z problemami jak najszybciej ;3

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej Ituka-chan!
    Notka bardzo fajna, ale nie rozumiem co miała na celu organizacja"Kuma" Zniszczyć wioskę czy zabić Itukę... hym. Jestem ciekawa czy iwa organizacja będzie jeszcze robiła zamieszanie w życiu głównej bohaterki. Czekam na nn! Pozdrawiam..Karui-chan!

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgłosiłaś swój blog do naszego spisu, ale nigdzie nie widzę linku do niego. Proszę uzupełnić to niedopatrzenie.
    Pozdrawiam!
    http://swiat-blogow-narutomania.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń