Menu

Zawieszam

Zawieszam!
Natłok obowiązków powoduje, że mam mało czasu.
Aby znaleźć czas na pisanie trzeba znaleźć motywację.
Z kolei ona pojawia się dopiero, gdy dostanę dowód, że ktoś czyta - komentarz.
Jedynie, gdy jakieś przybędą, to pojawią się kolejne rozdziały.
Tak więc to od was zależy, kiedy coś nowego napiszę.
Ps: Zgubiłam listę osób zainteresowanych nowymi rozdziałami. Dlatego jeśli ktoś chce być na bieżąco informowany o nowościach to proszę o komentarz pod ostatnim rozdziałem, wraz ze wskazaniem miejsca, gdzie mam się odzywać. ;)

niedziela, 8 września 2013

Rozdział 6



Minęło coś koło pół godziny zanim doszliśmy na miejsce. Słyszałam jak Kakuzu coś szybko mówił i coś przed nami się otworzyło. Wchodziliśmy chyba do jakiejś jaskini w dodatku po schodach. Postanowiłam zapamiętać drogę jeżeli miałam kiedyś wrócić to muszę pamiętać drogę powrotną. Liczby będą oznaczać ilość kroków, wyrazy zaczynające się na litery L i E skręty w lewo, a na P i R skręty w prawo, pozostałe wyrazy miały dodawać sens zdaniom. Słyszałam tylko jęki Hidana z pytaniem czy musimy iść okrężną drogę i odburknięcie Kakuzu. Zaczęłam wymyślać zdania… Było trzydzieści panów, którzy czterdzieści zadań mieli. Dwadzieścia pięć minut pielili trawnik, a w pięćdziesiąt podlewali lilie. Było sześćdziesiąt Lilli, a w czterdzieści dwie minuty posadzili dwadzieścia kwiatków.
Wierszyk nie miał sensu, ale pozwalał mi zapamiętać drogę jaką tu przyszliśmy. Potem zeszliśmy po schodach w dół poszliśmy prosto i w prawo. Tam została mi zdjęta opaska, więc rozejrzałam się w koło. Byliśmy w czymś przypominającym skrzyżowanie jaskini i domu. Ktoś w litej skale wykuł pokoje, a oni dali do pokoi drzwi i oświetlenie. Mijaliśmy kilka zamkniętych drzwi wyglądających trochę mrocznie, bo pomimo lamp które się paliły na korytarzu ni to elektrycznych ni to z ogniem, ściany były wyrównane i pomalowane na czarno. Wszystkie pary drzwi były ciemno brązowe i każde inne jakby często musiały być wymieniane. Doszliśmy do ostatnich po prawej stronie i Kakuzu delikatnie, ale stanowczo w nie zastukał. Po chwili usłyszeliśmy ciche i niemal wściekłe słowa Paina.
- Wejść! O co tym razem chodzi gamonie.
- Przyprowadziliśmy pannę Uzumaki.
Lider popatrzył na mnie zdziwiony i zaciekawiony wpatrywał się we mnie jakby chciał się wszystkiego o mnie dowiedzieć tylko patrząc. Przypomniałam sobie hipotezę, że może on czytać w myślach, więc skupiłam się na tym by osłonić moje myśli murem, wielkim, ciężkim, kolczastym i z wieloma pułapkami. Pain skrzywił się nieznacznie i zaczął mówić spokojnych i pewnym siebie głosem po tym jak kazał reszcie wyjść i opatrzyć rannych.
- Witamy w naszej organizacji dla najbardziej utalentowanych złoczyńców chcących zmienić świat na lepsze i wyeliminować wojny drastycznymi sposobami. W ostatnim czasie ukrywamy się co prawda i jeśli kogoś atakujemy lub pobieramy informacje to pod przebraniem, innym płaszczem też czarnym, ale w czerwone łezki zamiast chmurki informujący o tym, że jesteśmy osobami „podszywającymi” się pod Akatsuki, a nie nimi samymi. Każdy wierzy w to co chce wierzyć, a ludzie bardziej wolą myśleć, że powstała nowa organizacja Fubuki jak się każemy nazywać każdemu niewtajemniczonemu, niż że dalej żyjemy. Pięć lat temu powróciliśmy dzięki Kabuto, a on w zamian chciał tylko abyśmy Ciebie znaleźli i mu przekazali, ale od jakiś dwóch lat nie mamy z nim żadnego kontaktu. Za oddanie Ciebie jemu miał dostarczyć nam trochę informacji, bo mamy porządne braki w pamięci przez to, że miał on kłopoty z odbudowaniem naszych ciał, a i tak dużo dla nas zrobił i znalazł nam tę kryjówkę. Uważam jednak, że jest zwykłym bachorem, który raz zrobił coś pożytecznego. Tymczasowo próbuję odbudować moje kontakty z właściwymi osobami, zdobyć fundusze, dowiedzieć się jak najwięcej co się działo przez lata kiedy nas nie było. Wszystko to się zmieni jeśli znajdziemy pożyteczny informacje, albo dowiemy się gdzie są demony, bo jeśli tylko nadarzy się okazja to zamierzam je zdobyć wszelkimi możliwymi sposobami. Zamierzaliśmy oddać Ciebie Kabuto, w zamian za informację, ale z powodu, że nie mamy z nim kontaktu zdecydowałem się wcielić Cię do naszej organizacji zwłaszcza patrząc  na stan dwóch naszych członków. Na razie będziesz tutaj siedziała po prostu, ale później jak pokażesz, że możemy Ci zaufać, będziesz wysyłana na misję z eskortą, abyś nam przypadkiem nie uciekła. Planujemy zrobić to co zrobić mieliśmy, czyli stworzyć pokój. Problem polega na tym, że już nie wiemy gdzie są demony i się pewnie nie dowiemy. Wiem natomiast, że masz niezwykłe zdolności skoro udało Ci się zablokować mnie i nie wpuścić do swojej głowy, gdy chciałem przejrzeć twoje myśli. Tobi zaraz tu przyjdzie i zaprowadzi Ciebie do naszego małego szpitalika, gdzie zostaniesz uzdrowiona, a potem zostaniesz przydzielona do jednego z pokoi podczas zebrania o osiemnastej. Możesz już iść.
- Rany. Jakie ty masz gadane. Mogłabym się założyć, że mógłbyś tak mówić godzinami o tym jaka ta organizacja jest cudowna.
- Jesteś nowa, więc na razie dostaniesz tylko ostrzeżenie. Pierwsze i ostatnie. Nigdy mnie nie prowokuj, nie podważaj mojego zdania i nie próbuj nie okazywać mi szacunku!
- Mógłbyś mi zdjąć te kajdanki są strasznie niewygodne.
- Kakuzu Ci zdejmie przed leczeniem, a teraz idź Tobi Cię zaprowadzi. Ech…. Ciągle tylko nie mogę sobie przypomnieć dlaczego ten dzieciak tu jest skoro nie ma z niego żadnego pożytku, nic nie umie i nic nie robi. Może kiedyś się dowiem. Wyjdź już!
Wyszłam trochę zdziwiona i zobaczyłam za drzwiami Tobiego nonszalancko opartego o ścianę, ale od razu jak mnie zobaczył oderwał się od niej jak oparzony i zaczął zachowywać się niemal jak dziecko. Złapał mnie za rękę i ciągnął tam skąd przyszliśmy, korytarzem prosto do schodów. Ciekawiło mnie tylko dlaczego Pain nic nie wie o nim. Z tego co kojarzę to podszywał się pod Madarę Uchicha i jest jednym z najsilniejszych z tej organizacji. W dodatku Pain powinien pamiętać kim on jest, a miałam wrażenie, że nie wie. Ciekawa byłam tylko czy się dowie. Z całej jego gadaniny musiałam zapamiętać też, aby nikomu nie mówić, że mam w sobie demony, bo na pewno, by to wykorzystał i pewnie chciał mnie zabić. Postanowiłam też na razie oszczędzać siły i nic nie mówić przynajmniej dopóki nie zdejmą mi tych kajdanek. A co do lidera to postanowiłam udawać, że się mu podlizuje, aby mieć więcej swobody, nie robiąc niczego co zostawiło by plamę na moim honorze, więc będzie to ciekawe zadanie.
Zeszliśmy po schodach w dół i skręciliśmy w pierwsze drzwi po lewej. Widziałam tam osiem łóżek. Dwa były zajęte przez leżących na nich Kisame i Itachiego, a na trzecim siedział Hidan. Był trochę poobijany, ale nie za bardzo, więc jego chakra sama go leczyła, nawet jeśli on sam nie umiał tego robić. Kakuzu sprawnie zaszywał największe rany Itachiego i widać było, że nie chce używać chakry póki nie musi.
- Echem… przepraszam, że przeszkadzam, ale czy mógłby mi któryś z was zdjąć te przeklęte kajdanki.
- Nie złotko, najpierw musisz poprosić.
- Jak cię ładnie poproszę Hidan, to nie skończy się na kopniaku w krocze, a obcięciu twych jąder i nie jestem żadnym złotkiem!
- Już się tak nie denerwuj kochaniutka.
- Hidan…
Śmiejąc się pod nosem podszedł do mnie z kluczem w ręku. Byłam zmęczona i nie miałam siły na życzliwość. Byłam wściekła, bo zmęczona i niezdolna do uleczenia się. Usiadłam na łóżku nieopodal. Zdjął mi kajdanki z rąk i szyi ciągle się uśmiechając, a ja zanim pomyślałam przywaliłam mu z całej siły w twarz z pięści aż odleciał kilka łóżek dalej.
- Ała… za co?
- Za kochaniutką.
Kisame mimo swojego stanu zaczął się śmiać pod nosem, a Itachi i Kakuzu obrzucili mnie tylko taksującym spojrzeniem. Kakuzu nagle spojrzał rozłoszczony, przeklął i podszedł do mnie. Nic nie robiłam wiedząc, że to głównie on zajmuje się tutaj leczeniem. Dotknął delikatnie rękoma mojej szyi, a ja mimowolnie syknęłam z bólu. Cały czas mnie bolała, to że jeszcze byłam świadoma tego co się dzieje zawdzięczam dużej dawce adrenaliny, która ciągle krąży w moich żyłach.
- Hidan! Ty idioto! Słyszałeś przecież Paina, że ma ona przybyć tutaj żywa! Jej szyja i nadgarstki wyglądają jakbyś je potraktował co najmniej trzysetką, a mówiłem, że maksymalnie masz ustawić to urządzenie na sto. Dać pacanowi broń, a użyje jej jak zabawki nie myśląc o konsekwencjach.
- Ustawiłem tylko na dwieście.
- Kłamiesz. Przecież pokazywałeś mi to urządzenie chwaląc się i pokazując,  że to ty je włączyłeś.
- Na ile je ustawił?
- Nie mów mu!
- Dlaczego?
- Ty się jeszcze pytasz on mnie zabije jak mu powiesz!
- A ty mogłeś zabić mnie swoim zachowaniem.
- Ale nie zabiłem!
- No to on nie zabije ciebie. Po za tym z tego co kojarzę to Ciebie nie da się zabić, bo jesteś nieśmiertelny.
- Tak, ale nie jestem odporny na ból.
- A myślisz, że ja jestem?
- Nie krzyczysz, więc aż tak Cię nie boli.
- A co by to zmieniło gdybym krzyczała? Jedynie zaczęło by mnie gardło boleć jeszcze bardziej.
- Masz dziwny tok rozumowania.
- A ty w ogóle nie myślisz.
- Na ile to ustawiłeś. Więcej pytania nie powtórzę.
- Niech ona sama Ci powie
- Na ile to ustawił!
- Na pięćset.
Twarz Kakuzu po kolei zaczęła się robić najpierw blada jak ze strachu, potem czerwona jak ze złości, a potem niemal fioletowa od hamowanej wściekłości. Spojrzał jeszcze raz na mnie. Westchnął głośno i się uspokoił. Syknął tylko do Hidana, że jeszcze się z nim policzy, za nie słuchanie jego poleceń i zaczął tworzyć chakrę na dłoniach i zbliżać ją do mojej szyi, aby mnie uleczyć. Złapałam go za nadgarstek i spojrzałam na niego z uśmiechem i niemal wdzięcznie.
- Dziękuję, ale mogę teraz się sama uleczyć jak nie mam już kajdanek, zajmij się Itachim i Kisame. Nie marnuj na mnie chakry, nie warto.
Kakuzo jeszcze nie pewny stał przy łóżku, ale ja tylko położyłam się na nim Zamknęłam oczy i zaczęłam się uzdrawiać, wbrew logice zaczynając od tych rzeczy najbardziej widocznych, zamiast tych robiących najwięcej szkód. Po piętnastu minutach byłam jak nowo narodzona fizycznie, ale zmęczona i głodna. Zużyłam tylko trochę mojej chakry pozbywając się wszystkich ran, siniaków i obrażeń wewnętrznych. Poleżałam jeszcze jakieś pięć minut i otworzyłam oczy. Kakuzu nadal stał nade mną tym razem zamyślony. Po chwili się odezwał spokojnym i neutralnym głosem.
- Znasz medic-jutsu?
- Tak. Znam wszystkie techniki, ale nie wszystkie umiem jeszcze użyć. Musiałabym je zobaczyć, by móc je użyć.
- Umiałabyś je zobaczyć na podstawię tego co robię?
- Nawet na podstawi twoich myśli jeśli byś na to pozwolił.
- Dobrze. Mam mało chakry po ostatniej misji. Zacznę pokazywać wszystkie techniki medyczne jakie znam, a ty je zapamiętasz.
- Dobrze. Tylko daj mi rękę, nie chcę zużywać chakry na pokonywanie odległości.
Kakuzu kiwnął tylko głową i dał mi swoją rękę. Aktywowałam ByakuSharingana i zamknęłam oczy. Nawet z zamkniętymi oczami widziałam wszystko co się dzieje w koło mnie. Skupiłam się na Kakuzie i zajrzałam w głąb jego głowy. Powiedziałam, że jestem gotowa i zaczął w swojej głowie pokazywać mi różne jutsu w użyciu. Czyli na osobach zranionych. Zazwyczaj tak mocno, że trudno było znaleźć człowieka w stercie pociętego mięsa. Miałam wrażenie, że specjalnie pokazuje mi takie, a nie inne obrazy. Jakby chciał mnie przetestować, ale robił to ledwo zauważalnie skupiając się na pokazaniu mi jak największej ilości technik. Czułam lekki strach i obawy osób siedzących w koło, ale nic nie powiedzieli. Patrzyli tylko na nas jak trzymamy się za ręce z zamkniętymi oczami i minami jakbyśmy byli w transie. Po dziesięciu minutach znałam już każde jutsu które on kiedykolwiek znał i zaczęłam otwierać oczy. Puściłam jego rękę i poczułam się starsza o kolejne dziesięć lat. Wczoraj czułam się lekko jakbym wciąż była dzieckiem. Jak nas porwali czułam się dojrzałą nastolatką. Gdy przeszłam przez portal czułam się dorosła. Teraz czuję się jakbym miała co najmniej trzydzieści, czterdzieści lat i niejedną wojnę za sobą. Kiwnęłam mu głowo niemal z wdzięcznością, a on mi odmachał niemal z szacunkiem. Podeszłam najpierw do Uchichy, bo wiedziałam, że oberwał bardziej chociaż nigdy by się do tego nie przyznał. Wiedziałam też, że jest mniej zdenerwowany i nie zacznie skakać po łóżku tylko dlatego, że chcę go dotknąć. Stanęłam koło niego, zaczęłam kłaść swoją rękę na jego czoło, ale w połowie drogi złapał moją dłoń.
- Co zamierzasz zrobić.
- Uleczyć Cię, bo Kakuzu ma za mało chakry. Zużył prawie całą na swoją poprzednią misję.
- Ty też dużo zużyłaś.
- Można powiedzieć, że mam niewyczerpane źródło, dzięki rodzicom i nie tylko.
- Dlaczego miałbym Ci zaufać?
- Bo jeśli tego nie zrobisz to możesz zginąć. Przestań się bać i pozwól mi działać.
Itachi nic więcej nie powiedział tym swoim lodowatym, obdartym z emocji głosem. Puścił moją dłoń i położyłam swoją rękę na jego czole. Zamknęłam oczy i „weszłam” duchem w jego ciało. Systematycznie zatrzymywałam się przy każdej złamanej kości, rozdartym narzędziu, rozdarciu skóry i  siniaku. Powoli i bezboleśnie leczyłam całe jego ciało od góry w dół, aż nie znalazłam więcej obrażeń i dałam małego „kopa” miejscu gdzie „wytwarzana” jest chakra, aby szybciej się zregenerowała. Otworzyłam oczy i to samo zrobiłam z Kisame. Po chwili zmęczona usiadłam na łóżku. Zużyłam całą moją chakrę i część chakr przyjaciół. Przy pieczętowaniu zostawili mi własne małe źródła chakry, które też po pewnym czasie się regenerują. Czyli jest to tak jakbym oprócz mojej chakry, miała kilkadziesiąt małych źródełek, oraz oczywiście siłę od demonów. Odetchnęłam głęboko i podeszłam do najbliższego lustra. Wyglądałam jak obraz nędzy i rozpaczy. Co prawda miałam zdrowe ciało, ale jeden wielki kołtun na włosach i podarte w połowie ciuchy. Zniesmaczona podniosłam moje ręce na ramiona i zaczęłam ciągnąć swoje ręce w dół aż do samych nóg zmieniając całe moje ubranie. Stworzyłam sobie całkowicie nowy strój. Nie wiem jak na to wpadłam. Pewnie to jeden z darów był i gdy pomyślałam, że chcę nowe ubranie to zapaliła mi się lampka; hej, dlaczego by nie? Problemem były tylko moje włosy. Dotknęłam ich i wyobraziłam sobie, że są czyste i uczesane w kucyka. Z nimi było trudniej, ale po chwili miałam już inne uczesanie. Przyjrzałam się sobie jeszcze raz i stwierdziłam, że nawet ładnie wyglądam. Moje włosy w świetle lamp opadały od  głowy wzdłuż pleców aż do zadka złocistymi kaskadami. Miałam niebieską bluzkę z dekoltem, ale niezbyt dużym i odsłoniętymi plecami. Jeansy i buty granatowe na lekkim koturnie. Największą uwagę przyciągały jednak moje oczy, bo dalej miałam aktywowany ByakuSharingan. Zamiast zwykłego głębokiego niebieskiego koloru, widać było czerwoną tęczówkę z małym niebieskim kółkiem blisko źrenicy, trzema srebrnymi łezkami na tęczówce i słabo widocznymi szarymi kreskami na białku wyglądającymi trochę jakby powychodziły mi żyły. Wyłączyłam ByakuSharingan, uśmiechnęłam się niewinnym wesołym uśmiechem i odwróciłam się do chłopaków.
- No to jak. Dobrze wyglądam?
- Heh. Może być. Zwłaszcza w porównaniu z tym co przed chwilą miałaś na sobie.
- Dzięki za szczerość Kisame.
- On chciał powiedzieć, że pięknie wyglądasz.
Odezwał się Itachi czym ściągnął na siebie uwagę reszty. Zdziwieni wymienili między sobą spojrzenia, a on tylko wzruszył ramionami i wstał z łóżka.
- Zaraz, zaraz. Przed chwilą byłeś ledwo żywy nie wstawaj jeszcze, jakoś wytłumaczymy to Liderowi.
- Dobrze się czuję. Naprawdę. Możesz sprawdzić jak nie wierzysz.
Kakuzu podszedł do Uchichy i położył swoją dłoń na jego czole. Zamknął oczy i po chwili otworzył je i cofnął się o krok zamyślony.
- Nie sądziłem, że uzdrowisz ich całkowicie i doładowując ich przy okazji. Jakąś godzinę temu w końcu prawię Cię zabili i gdyby nie oni to dalej siedziałabyś sobie na Ziemi.
- Dzięki za przypomnienie... Zrobiłam to, bo przez najbliższy czas będę tutaj siedziała. Pain zaczął coś bredzić o tym, że mam być nowym członkiem waszej organizacji i że dopiero gdy udowodnię, że jestem godna zaufania to pozwoli mi stąd wyjść na misję i to tylko z eskortą, ale nie rozumie on, że wcześniej czy później po prostu stąd wyjdę nie pytając się o zgodę.
- Jeśli Ci to pomaga to wierz w to dalej, ale on jest nieugięty i jeśli tak powiedział to znaczy, że zamierza do tego doprowadzić.
- I mała rada mów o nim per Lider, a nie Pain, bo może się rozzłościć.
Wzruszyłam tylko ramionami, a do sali wszedł uśmiechnięty Tobi, oznajmiając wszem i wobec, że zebranie się zaczyna i mamy się spotkać „tam gdzie zwykle”. Wszyscy wstali i żwawym krokiem poszli do schodów, a ja poszłam za nimi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz