- Jest jeszcze jedna sprawa, którą musimy omówić.
Drgnęłam i z zaskoczeniem spojrzałam na Paina. Przez
ostatnie parę godzin spaceru szedł pogrążony we własnych myślach. Spodziewałam
się, że taki stan rzeczy utrzyma się aż do powrotu.
- Kwestia tej nowej organizacji, którą namierzyłaś.
Pokiwałam głową czekając na ciąg dalszy.
- Jak bardzo są potężni?
Zastanowiłam się chwilę.
- Ekipa która mnie zaatakowała była silna i potrafiła
współpracować. Udało mi się ich pokonać tylko dlatego, że przebudziły się
bestie. Gdybym wcześniej nie postawiła bariery w koło wioski to cała zostałaby
zrównana z ziemią.
- Są potężniejsi od ciebie?
- Każdy z osobna jest słabszy. Gdybym walczyła tylko z
jednym na raz to powinnam sobie poradzić. Jeżeli zaatakują mnie dwie osoby to
już pojawi się problem. Oni mają ogromne doświadczenie, którego mi brak. Umieją
się zgrać, gdy ja walczę sama. Nawet jeśli zaatakowałabym ich z zaskoczenia, to
będą mieli przewagę, bo nie zwracają uwagi na przypadkowe ofiary. Dodatkowo nie
znamy całego składu. Atakuje jednego, a zaraz wyskoczy kolejnych dziesięciu. Na
chwilę obecną nie wiem, czy poradziłabym sobie. Nawet gdyby udało mi się oswoić
bestie.
- A w drużynie?
- Słucham? Nigdy dotąd nie walczyłam drużynowo. Nie
wiem, czy potrafię się zgrać.
- Nie zależnie od tego jaki wyznaczyłbym ci skład to i
tak będziecie mieli jedną ważną przewagę.
- Niby jaką?
Spojrzałam na niego z lekką drwiną.
- Potrafisz bezproblemowo utrzymać kontakt między
kilkoma osobami. Moglibyście się kontaktować bez informowania o tym wroga.
- Jestem tykającą bombą. Jak będziemy w złej sytuacji
to równie dobrze znowu może dojść do uwolnienia bestii. Wtedy nawet moi
sprzymierzeńcy mogą zginąć.
- Jeśli stworzy się dobrą drużynę to nie będziesz
zepchnięta na próg swojej wytrzymałości.
- Skąd możesz mieć taką pewność?
- Będziecie trenować razem jako zespół. W tym czasie
będę szukał dalszych informacji. Do tej pory żadne moje źródło nie spotkało się
z nazwiskami które mi podałaś, nic nie mówiąc o nazwie organizacji.
- Jako zespół? Jak rozumiem wszystko już przemyślałeś.
Kogo widzisz w tej drużynie?
- Całą trójkę Uchicha.
Zaczęłam się śmiać kręcąc głową.
- Dlatego wcisnąłeś nas do jednego pokoju?
Uśmiechnął się delikatnie pod nosem.
- To nie wypali.
- Niby dlaczego?
- Nie dogadają się. Obito z Itachim zbyt mocno
konkurują.
- Tak, zdaję sobie sprawę, że jesteście w miłosnym
trójkąciku i póki nie podasz im jakiejś odpowiedzi to będą ciągle walczyć o
twoje względy.
Zaczerwieniłam się i spuściłam wzrok na ziemię.
- Nie przejmuj się. Każdy z nich przełoży twoje życie
nad swoje. Stąd mam pewność, że nie dojdziesz do progu swojej wytrzymałości.
Oni ci na to nie pozwolą.
- Ale czemu wybrałeś akurat taki skład?
- Mówiłaś, że członkowie tej organizacji mieli dużo
chakry.
- No tak.
- Na tyle dużo by ktoś widzący przepływ chakry mógł wyłowić
takie osoby z tłumu?
- Istnieje dość duże prawdopodobieństwo, że tak.
- Więc w swoim zespole potrzebujesz osób, które będą
to potrafiły.
- No dobrze, ale równie dobrze mógłbyś wybrać kogoś
innego i komunikując się niewerbalnie pokazywałabym im nasze cele.
- A w sytuacji, gdy byłabyś nieprzytomna? Albo
miałabyś zbyt mało własnej chakry, by to zrobić? Albo zostalibyście
rozdzieleni?
- No dobrze, rozumiem, rozumiem. Chcesz się
zabezpieczyć na wypadek mojej niedyspozycji.
- Dokładnie. A to jest skład, który na pewno o ciebie
zadba.
- Nie jestem aż tak ważna, żebyś składał drużynę tylko
przez aspekt, abym przetrwała.
- Nie mówię, że ty jesteś ważna. Ale jak sama
wskazałaś, jesteś tykającą bombą. Nie możemy dopuścić do sytuacji w której
zginiesz, bo bestie wyjdą na zewnątrz. Nie wiem czy obecnie znajduje się ktoś
na tyle silny, aby je powstrzymać od zniszczenia świata.
Pokiwałam głową lekko zawstydzona i mocno zamyślona.
- Zapomniałam o jeszcze jednej rzeczy, stań na chwilę.
Posłuchał mnie patrząc z zaniepokojeniem. Podeszłam do
niego. Położyłam rękę na jego ramieniu i zamknęłam oczy. Nie miał jakiś
wielkich urazów, ale i tak wyleczyłam wszystkie obrażenia, aby chociażby
siniaki nie zdążyły się pojawić. Otworzyłam oczy. Patrzył na mnie jeszcze
bardziej zdumiony.
- Dziękuję. Dlaczego?
- A po co masz się męczyć, skoro mogę ci pomóc?
Pokręcił tylko głową w niedowierzaniu. Chwilowy postój
wykorzystaliśmy, aby zjeść kolacje. Następnie szybkim tempem zaczęliśmy biec do
organizacji.
Już w progu Deidara poderwał mnie do góry. Zaczęłam
się śmiać radośnie widząc za nim całą naszą organizację. Podrzucił mnie do
góry. Nie udało mi się powstrzymać
pisku. Przed upadkiem uchronił mnie Obito łapiąc mnie, a następnie przekazał
dalej. Powitanie trwało dobry kwadrans, zanim pozwolili mi pójść do pokoju. Od
razu udałam się do łazienki, aby wziąć gorącą kąpiel. Tego było mi trzeba. Po
półtorej godziny moczenia się w gorącej wodzie i porządkowania myśli założyłam
strój bardziej domowy i weszłam do pokoju. Cała trójka była obecna. I nie
widziałam, aż tak palącej nienawiści między nimi jaka była wcześniej.
Uśmiechnęłam się do nich lekko zdenerwowana i stanęłam przy ścianie, tak by
mieć na nich wszystkich dobry widok.
- Słyszeliście już o nowym postanowieniu Paina?
- Jeszcze nie.
- Cała nasza czwórka od dzisiaj tworzy nową drużynę.
Zaczęli się po sobie rozglądać nie do końca rozumiejąc
co się dzieje.
- Ale dlaczego?
- Bo sama nie poradzę sobie, aby uporać się z tą nową
organizacją. Jeśli nie macie nic przeciwko to chciałabym, abyście mi pomogli.
Wyraz ich twarzy od razu zmienił się na
zdeterminowany.
- Kiedy zaczynamy?
- Na pierwszą misję wyruszymy dopiero, kiedy zostaną
zebrane jakieś pewniejsze informacje. Do tego czasu musimy nauczyć się
współpracować. Dodatkowo muszę nauczyć się lepiej kontrolować bijuu, aby nie
stanowiły dla was zagrożenia. Nie chciałabym, abyście przeze mnie zginęli.
Dodałam cichszym głosem i spuściłam wzrok na ziemię.
Po chwili poczułam delikatny dotyk na policzku. Podniosłam wzrok, aby zobaczyć
Obito, który głaskał mnie wierzchem swojej dłoni.
- Nie martw się o nas. Poradzimy sobie.
Uśmiechnęłam się do niego delikatnie i od razu zrobiło
mi się cieplej na sercu. Troszkę uspokojona położyłam się na łóżku. Już po
chwili poczułam pozostałych Uchicha kładących się obok. Po raz pierwszy od
dawna, zasypiałam mając jakiś konkretny cel na najbliższy czas.
Zero czytelników?! Zero czytelników?! A ja to co?! Q_Q Fakt, faktem z zagubieniem się w linkach, ale to już zupełnie inna sprawa tak? ;D Kocham to opowiadanie, więc błagam dokończ je Q_Q
OdpowiedzUsuń