-
Wstawaj, ale już! Co ty jeszcze w łóżku robisz?
Powiedzcie
mi, że to tylko zły sen, a nie Hidan wrzeszczący nade mną. Jęknęłam coś
niezrozumiale i przekręciłam się na drugi bok. Nagle poczułam jak spada na mnie
wiadro zimnej wody. Wyskoczyłam z łóżka jak oparzona i spojrzałam na niego
wściekła.
-
Co ty sobie wyobrażasz?
-
Ja? Że będziesz mi służyć przez najbliższy tydzień, oraz, iż zaczęło się to
minutę temu.
Zła
zaczęłam coś mamrotać pod nosem i zbierać ubrania, aby móc się przebrać.
Pociągnęłam za drzwi od łazienki, ale były od środka zamknięte. Pewnie Itachi
właśnie wszedł pod prysznic.
-
Nie będziesz mi się tutaj obijać, albo przebierasz mi się tu w tej chwili, albo
będziesz chodziła w tej koszuli cały dzień.
-
Mógłbyś wyjść.
-
Nie.
-
A pamiętasz motyw z niepodglądaniem mnie?
-
Nie będę podglądał. Ja tylko oczekuję, że będziesz sprawna do pracy.
Byłam
wściekła. Gotowało się we mnie. Myślą zmieniłam moje ubranie na czyste i
przyzwoite.
-
Nie podoba mi się ten kostium, powinien być bardziej wycięty.
-
Może ci się nie podobać mam to gdzieś.
-
Rozkazuję ci, abyś zmieniła swój strój na taki co będzie miał większy dekolt i
odsłaniał nogi co najmniej do połowy uda. W żadnej mierze nie będzie to
naruszeniem zasad.
Odpowiedział
stanowczym tonem, a ja zaczęłam zgrzytać zębami. To będzie naprawdę długi
tydzień. Po za tym mam gdzieś, jak jestem ubrana. Skoro widzieli mnie już w
bieliźnie to taki strój nie będzie niczym dziwnym. Myślą spełniłam jego
zachciankę i patrzyłam na niego próbując go zabić wzrokiem.
-
Popracujemy jeszcze nad tym, ale jest już lepiej. Wracam do pokoju jestem śpiący.
Przygotuj mi śniadanie.
-
Co chcesz na śniadanie?
-
Nie jestem zdecydowany, więc zrób wszystkiego po trochu.
-
Zdefiniuj wszystko.
-
Placki ziemniaczane, naleśniki, krokiety, kanapki, parówkę, jajko na miękko, na
twardo, sadzone, jajecznicę, sałatkę i tosty. Sądzę, że tyle wystarczy, a do
tego może być świeżo wyciśnięty sok pomarańczowy, tylko, żeby nie był zbyt
kwaśny. Za pół godziny masz się z tym zjawić w moim pokoju.
Wyszedł
z pomieszczenia trzaskając drzwiami. Trzęsłam się cała z gniewu, aż poczułam
czyjeś ręce na ramionach. Niewiele myśląc przekręciłam się szykując do ataku,
ale zatrzymałam dłoń tuż przed twarzą Itachiego.
-
Wystraszyłeś mnie.
-
A kto niby inny o takiej porze mógłby cię zaskakiwać?
-
Choćby Hidan. Lecę, muszę mu zrobić śniadanie.
-
Tak ubrana?
-
Wymóg jegomościa.
Zanim
zdążył cokolwiek powiedzieć gnałam już do kuchni. Nie było części składników,
ale nie zamierzałam z tego powodu spartaczyć roboty. Wypuściłam jednego klona,
który niepostrzeżenie poleciał do miasta po potrzebne składniki, a w tym samym
czasie zaczęłam przygotowywać resztę. Jak tylko miałam już wszystkie rzeczy, to
dokończyłam gotowanie. Mieszankę uniosłam w powietrzu i zaniosłam do pokoju
Hidana.
-
Gdzie mam to położyć?
-
Na stole.
Odpowiedział
i usiadł na łóżku opierając się plecami o ścianę.
-
A teraz możesz mi przytrzymywać talerz z jedzeniem, abym nie musiał wychodzić z
łóżka.
-
Nakarmić też cię mam?
-
Byłoby mile widziane, ale odpuszczę ci to tym razem.
Odparł
z powagą i wyższością. Zaczęłam kląć i burczeć pod nosem jakim wielkim on jest
debilem.
-
Z tym też musisz skończyć.
-
Z czym?
-
Ustalamy teraz kilka reguł. W moim otoczeniu nie wolno ci kląć, burczeć,
warczeć, krzyczeć, piszczeć, płakać, czy wydawać jeszcze innych dziwnych
odgłosów. Odzywać możesz się tylko na moje wyraźne polecenie. Od tego momentu
masz zacząć zwracać się do mnie z szacunkiem, ze zwrotem „najjaśniejszy panie”.
Nie chcę też widzieć żadnych krzywych spojrzeń, grymasów czy próby zabicia mnie
wzrokiem. Nie możesz też używać na mnie swoich umiejętności i masz chronić mnie
przed każdym który próbowałby mnie zaatakować. Czy wszystko zrozumiałe?
-
Tak.
-
Tak najjaśniejszy panie. Zwracaj się pełną formą.
-
Tak najjaśniejszy panie.
Powtórzyłam
starając się być jak najbardziej spokojną. Próbując ogarnąć mimikę, postawę
ciała, odgłosy i słowa. To będzie cholernie ciężkie. On kiedyś za to zapłaci.
Jeśli nie ode mnie to od kogoś innego. Posłusznie podsuwałam mu pod nos talerze
z jedzeniem. Jadł tylko tyle ile akurat miał ochotę i kazał mi odkładać. Między
czasie musiałam wezwać klona, aby zrobił śniadanie reszty brygadzie, bo Hidan,
o przepraszam, najjaśniejszy pan, nie życzy sobie, bym zmarnowała chociaż
minutę która do niego należy. Gdy skończył to wstając pociągnął za obrus, który
rozsypał wszystkie resztki po całym pomieszczeniu. Nie wiem, czy zrobił to przypadkiem,
czy celowo.
-
Posprzątaj cały ten bałagan. Ten pokój ma lśnić. Zrobisz to kiedy będę w
łazience, ale najpierw przygotuj mi kąpiel.
Wyszłam
jak najszybciej z pomieszczenia, by wlać mu do wanny ciepłej wody i płynu do
kąpieli. Pojawił się koło mnie i wszedł do niej zanim jeszcze wyszłam. Czym
prędzej wróciłam do jego pokoju chcąc być jak najdalej od niego i spojrzałam na
bałagan jaki tu był. Było jasne, że nie sprzątał tego pokoju od bardzo dawna.
Poszłam po specyfiki i postanowiłam jak najszybciej się tego pozbyć, aby nawet
nie pomyślał, o wykorzystaniu tego, że czegoś nie zrobię. Zanim wyszedł z
łazienki to całe pomieszczenie było idealnie czyste, łącznie z wypraną i już
wysuszoną pościelą. Gdy wrócił to się trochę zdziwił, ale szybko się opanował.
-
Chodź za mną.
Posłusznie
ruszyłam się idąc za nim krok w krok. Zaprowadził mnie do tej samej sali
treningowej w której Itachi próbował mnie szkolić.
-
Muszę trochę potrenować, a od dawna nie mam z kim. Nie zamierzam z tobą
walczyć, bo to by była tylko strata czasu. Działania będę tylko z jednej
strony. Będę atakował cię wszelkimi swoimi atakami. Możesz rzecz jasna się
bronić, ale nie wolno ci kontratakować. Jasne?
-
Tak najjaśniejszy panie.
Nawet
nie zorientowałam się gdy nadszedł pierwszy atak, ale intuicyjnie go odparłam.
Trudno mi było się przestawić, aby tylko blokować to co robił. Zaczął od
uderzeń fizycznych. Przez kilka godzin kopał mnie i atakował każdą inną częścią
swojego ciała. Po pierwszym kwadransie bolały mnie już całe ręce od
zatrzymywania jego ciosów, bo niestety nie przed każdym udawało mi się uchylić,
bądź odskoczyć. Byłam wykończona, ale przerwę zrobiliśmy dopiero, gdy uderzył
ręką w ścianę, tak, że trochę tynku poleciało.
-
Napraw ścianę i ulecz mnie ze zmęczenia.
Ruchem
ręki wygładziłam ścianę i podeszłam do niego, by zużyć na niego trochę swojej
chakry. Miał obite kończyny, wybite kilka palców, parę zadrapań i był zmęczony.
Pozbyłam się wszystkich tych niedogodności.
-
Stwórz klona i wyślij go by zrobił na obiad pulpety w sosie pomidorowym z
ziemniakami.
Bez
chwili zastanowienie stworzyłam klona i wysłałam go by wykonał zadanie.
-
Poczekaj chwilę. Nie możesz go wysłać w
takim stanie, gdy jest cały w siniakach. Najpierw się wylecz, a dopiero potem
go wyślij.
Bez
komentarza to wykonałam, choć mi się to nie podobało. Jeśli tak dalej pójdzie
to stracę całą swoją chakrę i to jeszcze przed zachodem słońca.
-
Dobrze, więc kontynuujemy trening.
-
Mam się skupiać na dwóch rzeczach na raz?
-
Tak.
Nic
więcej nie powiedział tylko zaatakował mnie i nie było to już tak łatwe. Teraz
za każdym razem używał coraz to bardziej wymyślnych technik, tak, że ledwo
umykałam z życiem. Po godzinie była kolejna przerwa, by mógł się pożywić. Ja
nawet nie byłam głodna. Nie mogłabym teraz nic przełknąć. Próbowałam jak
najbardziej odpocząć. Hidan jednak bardzo szybko skończył jeść. Kazał się
ponownie uzdrowić i dalej kontynuowaliśmy. Skończyliśmy gdy chwiałam się na
nogach mając zbyt mało siły by ruszyć palcem nie mówiąc o czymkolwiek innym.
Zużyłam całą swoją chakrę na zabawę z klonem, naprawianiem szkód po Hidanie i
regularnym leczeniem nas. Na dziewiątą dotarliśmy do jego pokoju. Ledwo się
ruszałam. Popchnął mnie na łóżko i przygwoździł ciężarem swojego ciała.
-
A teraz posłuchaj mnie uważnie, bo chcesz tego czy nie, ale będę cię miał.
-
To jest zakazane.
-
Mam gdzieś zakazy czy polecenia Paina. Nie obchodzi mnie on i wątpię by mógł
mnie powstrzymać, skoro nawet nie masz chakry, by móc do niego pójść.
-
Dlaczego to robisz?
-
Dlaczego co robię?
-
Tak bardzo mnie nienawidzisz, że jesteś w stanie nie patrzeć na złość Lidera,
czy to jak bardzo reszta pragnie cię zabić.
-
Nikt mnie nie skrzywdzi póki musisz mnie chronić.
-
Tylko do dwudziestej trzeciej i tylko do końca tygodnia.
-
To aż nadto czasu, abym mógł się na tobie wyżyć.
-
Dlaczego?
-
Co dlaczego?
-
Dlaczego mnie nienawidzisz?
-
Bo jesteś zbyt idealna. Wszystko do czego się dotkniesz zmieniasz w najlepszą
tego formę. Zmieniasz ludzi i sprawiasz, że znajdują to co w nich najlepsze. Ja
nie jestem taki jak reszta. We mnie nie ma nic dobrego, czy godnego uwagi.
-
Nie prawda.
-
Nawet nie próbuj się sprzeciwiać.
-
To chyba nie jest jedyny powód
-
Nie. Kolejnym jest to, że przypominasz mi Annę. Jedyną kobietę, którą kiedykolwiek
pokochałem, lecz nie mogłem jej mieć. Musiałem ją zabić dla dobra organizacji.
Po
jego wypowiedzi nastąpiło dłuższe milczenie, nawet nie sądziłam, że odsłoni
właśnie tą część siebie. Myli się, że nie ma w nim nic dobrego, bo jeśli
pamięta co to miłość, to przypomnienie sobie innych ważnych wartości jest tylko
kwestią czasu.
-
A że nie miałem jej, to posiądę ciebie. Choćby miało mnie to zabić
.
Nie
mogłam mu na to pozwolić, ale nie miałam sił, by chociaż zrzucić go z siebie.
Sięgnął do zapięcia i odpiął mój stanik, by ściągnąć go ze mnie razem z bluzką.
Szarpałam się, ale nic to nie dawało. Kątem oka ujrzałam Tobiego.
-
Tobi! Pomóż mi.
-
Nie mogę ci pomóc.
-
To wezwij chociaż kogoś na pomoc.
-
Tego też zrobić nie mogę.
Byłam
coraz bardziej przerażona. Usta Hidana znalazły się na mojej piersi, a ręka
zaczęła się zsuwać do złączenia moich ud. Nie mogłam go wydać, ale nie mogłam
pozwolić mu tego zrobić. Zamknęłam oczy i zaczęłam szukać resztek chakry.
Znalazłam jej całą górę ukrytą za pieczęcią. Nie używałam tego wcześniej z
obawy, że odkryją mój sekret. Teraz jednak nie miałam wyjścia. Wzięłam tylko
trochę jej. Tyle aby wystarczyło na telepatyczny krzyk.
- Itachi ratuj mnie! Hidan przegina.
Chakra
się skończyła, a ja znowu nie mogłam nic zrobić. Szczęśliwie do pokoju wpadł
Itachi. Ściągnął Hidana jednym ruchem i uderzył go kilka razy w brzuch.
-
Wystarczy! Itachi zabierz mnie do pokoju.
-
Nadal chcesz go bronić, po tym co ci zrobił?
-
Zabierz mnie do pokoju, proszę.
-
Nie możesz odejść, jeszcze nie ma dziesiątej.
-
Robimy wymianę. Uznajemy to za wypadek. Ja nie mówię Liderowi. Ty więcej nie
próbujesz, a teraz wracam wcześniej do pokoju.
-
Zgoda.
Odezwał
się po dłuższej chwili. Itachi owinął mnie szczelnie kocem i zaniósł do pokoju.
Łzy sączyły się z moich oczu. Nie mogłam tego zatrzymać. Położył mnie na łóżku
i z troską odgarnął jeden kosmyk moich włosów.
-
Pójdę do Paina powiem mu o zajściu.
-
Nie mów mu.
-
Dlaczego ty wciąż chcesz bronić Hidana?
-
To jest bardziej skomplikowane.
-
Czego ty ode mnie oczekujesz? Mam na to patrzeć i nic nie robić?
-
Że zostaniesz ze mną. Potrzebuję cię.
Szepnęłam,
sama nie wiedząc co robię, dopóki nie wypowiedziałam słów. Itachi nawet nie
próbował już wyjść, tylko przytulił mnie mocno do siebie, abym mogła wypłakać
się w jego klatkę piersiową. Nie zatrzymywałam łez. W końcu czułam się
bezpieczna. W końcu miałam złudzenie tego, że mogę chociaż przez chwilę na kimś
polegać. Dopiero po jakiejś godzinie się uspokoiłam, a Itachi dalej cierpliwie
trzymał mnie w swoim uścisku i głaskał po plecach.
-
Powinnaś się przebrać.
-
Nie mam nawet na to siły. Służenie Hidanowi wyczerpało cały mój zasób chakry i
normalnej energii.
Nawet
tego nie skomentował. Wstał tylko i wyciągnął z szafki moją pidżamę. Zsunął
koc, ściągnął ze mnie resztki materiałów jakie pozostały i założył ubranie. Nie
wiem czemu mu na to pozwoliłam, ani tym bardziej dlaczego było mi dobrze, gdy
przebrał się i położył koło mnie w łóżku przytulając mnie tak blisko siebie,
jakby się bał, że zaraz odejdę. Nawet nie miałam siły na to by dalej myśleć,
więc niemal od razu zasnęłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz