Menu

Zawieszam

Zawieszam!
Natłok obowiązków powoduje, że mam mało czasu.
Aby znaleźć czas na pisanie trzeba znaleźć motywację.
Z kolei ona pojawia się dopiero, gdy dostanę dowód, że ktoś czyta - komentarz.
Jedynie, gdy jakieś przybędą, to pojawią się kolejne rozdziały.
Tak więc to od was zależy, kiedy coś nowego napiszę.
Ps: Zgubiłam listę osób zainteresowanych nowymi rozdziałami. Dlatego jeśli ktoś chce być na bieżąco informowany o nowościach to proszę o komentarz pod ostatnim rozdziałem, wraz ze wskazaniem miejsca, gdzie mam się odzywać. ;)

środa, 11 września 2013

Rozdział 33



- Wstawaj, ale już! Co ty jeszcze w łóżku robisz?
Powiedzcie mi, że to tylko zły sen, a nie Hidan wrzeszczący nade mną. Jęknęłam coś niezrozumiale i przekręciłam się na drugi bok. Nagle poczułam jak spada na mnie wiadro zimnej wody. Wyskoczyłam z łóżka jak oparzona i spojrzałam na niego wściekła.
- Co ty sobie wyobrażasz?
- Ja? Że będziesz mi służyć przez najbliższy tydzień, oraz, iż zaczęło się to minutę temu.
Zła zaczęłam coś mamrotać pod nosem i zbierać ubrania, aby móc się przebrać. Pociągnęłam za drzwi od łazienki, ale były od środka zamknięte. Pewnie Itachi właśnie wszedł pod prysznic.
- Nie będziesz mi się tutaj obijać, albo przebierasz mi się tu w tej chwili, albo będziesz chodziła w tej koszuli cały dzień.
- Mógłbyś wyjść.
- Nie.
- A pamiętasz motyw z niepodglądaniem mnie?
- Nie będę podglądał. Ja tylko oczekuję, że będziesz sprawna do pracy.
Byłam wściekła. Gotowało się we mnie. Myślą zmieniłam moje ubranie na czyste i przyzwoite.
- Nie podoba mi się ten kostium, powinien być bardziej wycięty.
- Może ci się nie podobać mam to gdzieś.
- Rozkazuję ci, abyś zmieniła swój strój na taki co będzie miał większy dekolt i odsłaniał nogi co najmniej do połowy uda. W żadnej mierze nie będzie to naruszeniem zasad.
Odpowiedział stanowczym tonem, a ja zaczęłam zgrzytać zębami. To będzie naprawdę długi tydzień. Po za tym mam gdzieś, jak jestem ubrana. Skoro widzieli mnie już w bieliźnie to taki strój nie będzie niczym dziwnym. Myślą spełniłam jego zachciankę i patrzyłam na niego próbując go zabić wzrokiem.
- Popracujemy jeszcze nad tym, ale jest już lepiej. Wracam do pokoju jestem śpiący. Przygotuj mi śniadanie.
- Co chcesz na śniadanie?
- Nie jestem zdecydowany, więc zrób wszystkiego po trochu.
- Zdefiniuj wszystko.
- Placki ziemniaczane, naleśniki, krokiety, kanapki, parówkę, jajko na miękko, na twardo, sadzone, jajecznicę, sałatkę i tosty. Sądzę, że tyle wystarczy, a do tego może być świeżo wyciśnięty sok pomarańczowy, tylko, żeby nie był zbyt kwaśny. Za pół godziny masz się z tym zjawić w moim pokoju.
Wyszedł z pomieszczenia trzaskając drzwiami. Trzęsłam się cała z gniewu, aż poczułam czyjeś ręce na ramionach. Niewiele myśląc przekręciłam się szykując do ataku, ale zatrzymałam dłoń tuż przed twarzą Itachiego.
- Wystraszyłeś mnie.
- A kto niby inny o takiej porze mógłby cię zaskakiwać?
- Choćby Hidan. Lecę, muszę mu zrobić śniadanie.
- Tak ubrana?
- Wymóg jegomościa.
Zanim zdążył cokolwiek powiedzieć gnałam już do kuchni. Nie było części składników, ale nie zamierzałam z tego powodu spartaczyć roboty. Wypuściłam jednego klona, który niepostrzeżenie poleciał do miasta po potrzebne składniki, a w tym samym czasie zaczęłam przygotowywać resztę. Jak tylko miałam już wszystkie rzeczy, to dokończyłam gotowanie. Mieszankę uniosłam w powietrzu i zaniosłam do pokoju Hidana.
- Gdzie mam to położyć?
- Na stole.
Odpowiedział i usiadł na łóżku opierając się plecami o ścianę.
- A teraz możesz mi przytrzymywać talerz z jedzeniem, abym nie musiał wychodzić z łóżka.
- Nakarmić też cię mam?
- Byłoby mile widziane, ale odpuszczę ci to tym razem.
Odparł z powagą i wyższością. Zaczęłam kląć i burczeć pod nosem jakim wielkim on jest debilem.
- Z tym też musisz skończyć.
- Z czym?
- Ustalamy teraz kilka reguł. W moim otoczeniu nie wolno ci kląć, burczeć, warczeć, krzyczeć, piszczeć, płakać, czy wydawać jeszcze innych dziwnych odgłosów. Odzywać możesz się tylko na moje wyraźne polecenie. Od tego momentu masz zacząć zwracać się do mnie z szacunkiem, ze zwrotem „najjaśniejszy panie”. Nie chcę też widzieć żadnych krzywych spojrzeń, grymasów czy próby zabicia mnie wzrokiem. Nie możesz też używać na mnie swoich umiejętności i masz chronić mnie przed każdym który próbowałby mnie zaatakować. Czy wszystko zrozumiałe?
- Tak.
- Tak najjaśniejszy panie. Zwracaj się pełną formą.
- Tak najjaśniejszy panie.
Powtórzyłam starając się być jak najbardziej spokojną. Próbując ogarnąć mimikę, postawę ciała, odgłosy i słowa. To będzie cholernie ciężkie. On kiedyś za to zapłaci. Jeśli nie ode mnie to od kogoś innego. Posłusznie podsuwałam mu pod nos talerze z jedzeniem. Jadł tylko tyle ile akurat miał ochotę i kazał mi odkładać. Między czasie musiałam wezwać klona, aby zrobił śniadanie reszty brygadzie, bo Hidan, o przepraszam, najjaśniejszy pan, nie życzy sobie, bym zmarnowała chociaż minutę która do niego należy. Gdy skończył to wstając pociągnął za obrus, który rozsypał wszystkie resztki po całym pomieszczeniu. Nie wiem, czy zrobił to przypadkiem, czy celowo.
- Posprzątaj cały ten bałagan. Ten pokój ma lśnić. Zrobisz to kiedy będę w łazience, ale najpierw przygotuj mi kąpiel.
Wyszłam jak najszybciej z pomieszczenia, by wlać mu do wanny ciepłej wody i płynu do kąpieli. Pojawił się koło mnie i wszedł do niej zanim jeszcze wyszłam. Czym prędzej wróciłam do jego pokoju chcąc być jak najdalej od niego i spojrzałam na bałagan jaki tu był. Było jasne, że nie sprzątał tego pokoju od bardzo dawna. Poszłam po specyfiki i postanowiłam jak najszybciej się tego pozbyć, aby nawet nie pomyślał, o wykorzystaniu tego, że czegoś nie zrobię. Zanim wyszedł z łazienki to całe pomieszczenie było idealnie czyste, łącznie z wypraną i już wysuszoną pościelą. Gdy wrócił to się trochę zdziwił, ale szybko się opanował.
- Chodź za mną.
Posłusznie ruszyłam się idąc za nim krok w krok. Zaprowadził mnie do tej samej sali treningowej w której Itachi próbował mnie szkolić.
- Muszę trochę potrenować, a od dawna nie mam z kim. Nie zamierzam z tobą walczyć, bo to by była tylko strata czasu. Działania będę tylko z jednej strony. Będę atakował cię wszelkimi swoimi atakami. Możesz rzecz jasna się bronić, ale nie wolno ci kontratakować. Jasne?
- Tak najjaśniejszy panie.
Nawet nie zorientowałam się gdy nadszedł pierwszy atak, ale intuicyjnie go odparłam. Trudno mi było się przestawić, aby tylko blokować to co robił. Zaczął od uderzeń fizycznych. Przez kilka godzin kopał mnie i atakował każdą inną częścią swojego ciała. Po pierwszym kwadransie bolały mnie już całe ręce od zatrzymywania jego ciosów, bo niestety nie przed każdym udawało mi się uchylić, bądź odskoczyć. Byłam wykończona, ale przerwę zrobiliśmy dopiero, gdy uderzył ręką w ścianę, tak, że trochę tynku poleciało.
- Napraw ścianę i ulecz mnie ze zmęczenia.
Ruchem ręki wygładziłam ścianę i podeszłam do niego, by zużyć na niego trochę swojej chakry. Miał obite kończyny, wybite kilka palców, parę zadrapań i był zmęczony. Pozbyłam się wszystkich tych niedogodności.
- Stwórz klona i wyślij go by zrobił na obiad pulpety w sosie pomidorowym z ziemniakami.
Bez chwili zastanowienie stworzyłam klona i wysłałam go by wykonał zadanie.
- Poczekaj  chwilę. Nie możesz go wysłać w takim stanie, gdy jest cały w siniakach. Najpierw się wylecz, a dopiero potem go wyślij.
Bez komentarza to wykonałam, choć mi się to nie podobało. Jeśli tak dalej pójdzie to stracę całą swoją chakrę i to jeszcze przed zachodem słońca.
- Dobrze, więc kontynuujemy trening.
- Mam się skupiać na dwóch rzeczach na raz?
- Tak.
Nic więcej nie powiedział tylko zaatakował mnie i nie było to już tak łatwe. Teraz za każdym razem używał coraz to bardziej wymyślnych technik, tak, że ledwo umykałam z życiem. Po godzinie była kolejna przerwa, by mógł się pożywić. Ja nawet nie byłam głodna. Nie mogłabym teraz nic przełknąć. Próbowałam jak najbardziej odpocząć. Hidan jednak bardzo szybko skończył jeść. Kazał się ponownie uzdrowić i dalej kontynuowaliśmy. Skończyliśmy gdy chwiałam się na nogach mając zbyt mało siły by ruszyć palcem nie mówiąc o czymkolwiek innym. Zużyłam całą swoją chakrę na zabawę z klonem, naprawianiem szkód po Hidanie i regularnym leczeniem nas. Na dziewiątą dotarliśmy do jego pokoju. Ledwo się ruszałam. Popchnął mnie na łóżko i przygwoździł ciężarem swojego ciała.
- A teraz posłuchaj mnie uważnie, bo chcesz tego czy nie, ale będę cię miał.
- To jest zakazane.
- Mam gdzieś zakazy czy polecenia Paina. Nie obchodzi mnie on i wątpię by mógł mnie powstrzymać, skoro nawet nie masz chakry, by móc do niego pójść.
- Dlaczego to robisz?
- Dlaczego co robię?
- Tak bardzo mnie nienawidzisz, że jesteś w stanie nie patrzeć na złość Lidera, czy to jak bardzo reszta pragnie cię zabić.
- Nikt mnie nie skrzywdzi póki musisz mnie chronić.
- Tylko do dwudziestej trzeciej i tylko do końca tygodnia.
- To aż nadto czasu, abym mógł się na tobie wyżyć.
- Dlaczego?
- Co dlaczego?
- Dlaczego mnie nienawidzisz?
- Bo jesteś zbyt idealna. Wszystko do czego się dotkniesz zmieniasz w najlepszą tego formę. Zmieniasz ludzi i sprawiasz, że znajdują to co w nich najlepsze. Ja nie jestem taki jak reszta. We mnie nie ma nic dobrego, czy godnego uwagi.
- Nie prawda.
- Nawet nie próbuj się sprzeciwiać.
- To chyba nie jest jedyny powód
- Nie. Kolejnym jest to, że przypominasz mi Annę. Jedyną kobietę, którą kiedykolwiek pokochałem, lecz nie mogłem jej mieć. Musiałem ją zabić dla dobra organizacji.
Po jego wypowiedzi nastąpiło dłuższe milczenie, nawet nie sądziłam, że odsłoni właśnie tą część siebie. Myli się, że nie ma w nim nic dobrego, bo jeśli pamięta co to miłość, to przypomnienie sobie innych ważnych wartości jest tylko kwestią czasu.
- A że nie miałem jej, to posiądę ciebie. Choćby miało mnie to zabić
.
Nie mogłam mu na to pozwolić, ale nie miałam sił, by chociaż zrzucić go z siebie. Sięgnął do zapięcia i odpiął mój stanik, by ściągnąć go ze mnie razem z bluzką. Szarpałam się, ale nic to nie dawało. Kątem oka ujrzałam Tobiego.
- Tobi! Pomóż mi.
- Nie mogę ci pomóc.
- To wezwij chociaż kogoś na pomoc.
- Tego też zrobić nie mogę.
Byłam coraz bardziej przerażona. Usta Hidana znalazły się na mojej piersi, a ręka zaczęła się zsuwać do złączenia moich ud. Nie mogłam go wydać, ale nie mogłam pozwolić mu tego zrobić. Zamknęłam oczy i zaczęłam szukać resztek chakry. Znalazłam jej całą górę ukrytą za pieczęcią. Nie używałam tego wcześniej z obawy, że odkryją mój sekret. Teraz jednak nie miałam wyjścia. Wzięłam tylko trochę jej. Tyle aby wystarczyło na telepatyczny krzyk.
- Itachi ratuj mnie! Hidan przegina.
Chakra się skończyła, a ja znowu nie mogłam nic zrobić. Szczęśliwie do pokoju wpadł Itachi. Ściągnął Hidana jednym ruchem i uderzył go kilka razy w brzuch.
- Wystarczy! Itachi zabierz mnie do pokoju.
- Nadal chcesz go bronić, po tym co ci zrobił?
- Zabierz mnie do pokoju, proszę.
- Nie możesz odejść, jeszcze nie ma dziesiątej.
- Robimy wymianę. Uznajemy to za wypadek. Ja nie mówię Liderowi. Ty więcej nie próbujesz, a teraz wracam wcześniej do pokoju.
- Zgoda.
Odezwał się po dłuższej chwili. Itachi owinął mnie szczelnie kocem i zaniósł do pokoju. Łzy sączyły się z moich oczu. Nie mogłam tego zatrzymać. Położył mnie na łóżku i z troską odgarnął jeden kosmyk moich włosów.
- Pójdę do Paina powiem mu o zajściu.
- Nie mów mu.
- Dlaczego ty wciąż chcesz bronić Hidana?
- To jest bardziej skomplikowane.
- Czego ty ode mnie oczekujesz? Mam na to patrzeć i nic nie robić?
- Że zostaniesz ze mną. Potrzebuję cię.
Szepnęłam, sama nie wiedząc co robię, dopóki nie wypowiedziałam słów. Itachi nawet nie próbował już wyjść, tylko przytulił mnie mocno do siebie, abym mogła wypłakać się w jego klatkę piersiową. Nie zatrzymywałam łez. W końcu czułam się bezpieczna. W końcu miałam złudzenie tego, że mogę chociaż przez chwilę na kimś polegać. Dopiero po jakiejś godzinie się uspokoiłam, a Itachi dalej cierpliwie trzymał mnie w swoim uścisku i głaskał po plecach.
- Powinnaś się przebrać.
- Nie mam nawet na to siły. Służenie Hidanowi wyczerpało cały mój zasób chakry i normalnej energii.
Nawet tego nie skomentował. Wstał tylko i wyciągnął z szafki moją pidżamę. Zsunął koc, ściągnął ze mnie resztki materiałów jakie pozostały i założył ubranie. Nie wiem czemu mu na to pozwoliłam, ani tym bardziej dlaczego było mi dobrze, gdy przebrał się i położył koło mnie w łóżku przytulając mnie tak blisko siebie, jakby się bał, że zaraz odejdę. Nawet nie miałam siły na to by dalej myśleć, więc niemal od razu zasnęłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz