Deidara ciągle zszokowany wszedł do siebie do pokoju, a ja
za nim. Usiadł na swoim krześle i wyciągnął glinę. Podeszłam do biurka
Sasoriego i wzięłam jego krzesło by na nim usiąść.
- Co ty robisz? Sasori Cię zabije jak się dowie, że ruszałaś
jego rzeczy.
- Nie martw się nic mi nie zrobi. Lubi mnie.
Deidara spojrzał na mnie jak na wariatkę i zaczął ugniatać
glinę w celu rozgrzania jej, by łatwiej było mu lepić. Przez kolejne pięć minut
tylko i wyłącznie ugniatał ją. Nie odzywałam się. W końcu jakby obudził się z
transu i spojrzał na mnie.
- A może chciałabyś się nauczyć lepić z gliny?
- Nie wiem czy dam radę się nauczyć.
- Skoro Sasori Cię nauczył to dlaczego ja mam nie dać rady?
- Bo on jest pierwszym który dał radę mnie czegokolwiek
nauczyć.
- To ja będę drugi. Co chcesz ulepić?
- Coś łatwego?
- Nie tak nie ma. Od czego zaczęłaś z Sasorim.
- Od lwa, więc teraz może być lwica.
- Świetnie. Opisz mi ją.
- W opisywaniu jestem kiepska. Pokażę ci ją. Bo chodzi oto
by wyglądała jakby tuliła się do lwa.
- Da się zrobić.
Zaczęłam formować glinę, ale nie było to takie łatwe. Do
tego używało się dwóch rąk i szybko coś psułam. Deidarze trudno było mi
pomagać, gdy siedziałam obok niego, więc zniecierpliwiony powiedział, abym usiadła
mu na kolanach. Zrobiłam to, a on z jednej strony położył swoją rękę na mojej i
tak samo z drugiej. Wyglądało to tak jakby się do mnie tulił, ale po jego minie
widziałam, że był maksymalnie skupiony na glinie. Po godzinie została
uformowana, Deidara użył pewnego jutsu, które spowodowało, że ona trochę
stwardniała, a następnie dał mi coś wyglądającego jak to niby dłuto Sasoriego,
aby pobawić się z detalami. Tutaj trochę inaczej to wyglądało. Trzeba było być
precyzyjnym i stanowczym lecz delikatnym. Glina ciągle była trochę miękka, więc
gdy używało się więcej siły to można było osiągnąć zły efekt. Potem Deidara
znów użył tego jutsu i figurka była gotowa. Dowiedziałam się, że to jutsu to
nic innego jak podgrzewanie powietrza w na tyle dużej temperaturze by to
zasuszyć, za drugim razem użył większej temperatury, więc zrobiło się twarde
jak skała. Była czternasta i pierwsza figurka była gotowa. Po kolei
postanowiłam robić te same zwierzaki co robiłam z Sasorim tylko odmiennej płci.
Postanowiłam połączyć to później fajnie na tekturze tak, aby zwierzęta się
dopełniały, jakby były parami. Zrobiliśmy jeszcze tygrysa – pana i zjedliśmy
obiad.
Z obiadem nie miałam problemów. Tak samo jak wczoraj
wysłałam klona z tą różnicą, że Deidara bez kłótni powiedział, że chce
pomidorówkę, którą zrobiłam. Po posiłku zrobiliśmy lamparta – panią.
Panterę – pana.
Lwiątko – chłopca
Tygrysiątko – dziewczynkę
Potem wezwałam klona, by zrobił kanapki na kolację.
Następnie zrobiliśmy lamparciątko – chłopca.
Małą panterkę – dziewczynkę
Skończyliśmy o dwudziestej pierwszej. Z zadowoleniem
przyglądałam się mojej ciężkiej pracy i cieszyłam się, bo teraz praktycznie
umiałam sama to robić.
- A to nie wybuchnie?
- Nie. Do tych co mają wybuchnąć używam innej gliny i
formuje ją w ustach, które mam na dłoniach.
- Aha. Nie jest Ci czasem ciężko?
- Dlaczego niby?
- Bo od prawie ośmiu godzin siedzę Ci na kolanach.
Deidara zaskoczony, zaczerwienił się jakby dopiero teraz
odkrył, że to może dziwnie wyglądać. Zaśmiałam się cicho z jego miny, a on
szybko do mnie dołączył. Po chwili uspokoiłam się i zaczęłam wyobrażać sobie
jak poukładam wszystkie zwierzaki, aby ładnie wyglądały.
- Można je pokolorować?
- Można, czemu pytasz?
- Bo będą ładniej wyglądały w kolorach zwłaszcza, że te
które robiłam z Sasorim są kolorowe i wyróżniały by się za bardzo.
- Możemy pomalować jest tylko jeden problem.
- Jaki?
- Farby, które mam mogę zepsuć efekt bo są nie najlepszej
jakości.
- O to się nie martw, możemy wykorzystać farby Sasoriego.
- On Cię zabije.
- On jest milszy niż Ci się wydaje. Zostawię mu tylko notkę,
aby nie było na Ciebie.
Wyjęłam farby i pomalowałam pierwsze zwierzątko. Okazało
się, że muszę dobierać inne proporcje niż gdy malowałam drewno, bo glina ma
inny wygląd i kolory wychodziły w innym odcieniu na tej teksturze. Po krótkim
zastanowieniu stworzyłam odpowiednie barwy i skończyłam pierwszego stwora.
Poprosiłam, by Deidara porobił przez chwilę resztę sam, a ja w tym czasie
wyjęłam kawałek drewna z biurka Sasoriego i sprawnie wycięłam z niego orła
lecącego z otwartym dziobem, aby włożyć w niego końcówkę listu.
Pomalowałam go, ustawiłam na półce nad biurkiem, początek kartki
włożyłam do dzioba, a reszta zwisała swobodnie w dół. Treść brzmiała :
„Drogi Sasori !
Mam nadzieję, że
się na mnie nie pogniewasz, ale nudziłam się i Deidara uczył mnie lepić z
gliny. Całkiem nieźle mi wyszło i chciałam to pomalować, aby stworzyć
kompozycję z figurek, które zrobiłam z tobą i z figurkami, które zrobiłam z
nim. Niestety nie posiadał on żadnych dobrych farb, więc użyłam tych twoich, bo
są najlepszej jakości. Pozdrawiam.
Ituka”
Zadowolona usiadłam koło Deidary i dokończyłam malowanie.
Około jedenastej wyszłam od niego. Podziękowałam i wróciłam do pokoju. Poszłam
do składziku i wyjęłam stamtąd dość dużą dyktę. Nie pokrywałam jej niczym, bo
nie mogłam się zdecydować, czy ma tam być piasek, czy trawa, a może rzeka, lub
podzielone na tereny łąkowe i sawannę lub jakieś inne środowisko? Te decyzje
zostawiłam sobie na później. Poukładałam tylko na niej zwierzaki. Lwicę
przytulającą się do lwa i ich dwójka lwiątek. Parę tygrysów z dwójką dzieci.
Parę lampartów i panter z dziećmi i poukładałam je według władnego pomysłu.
Postawiłam to na biurku, przebrałam się, nastawiłam budzik i poszłam spać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz