Na dwunastą zrobiłam śniadanie i zaraz po nim wrócił Deidara
z Tobim i Kakuzą. Oddali mi zwoje i jak się okazało obiad zjedli wczoraj nie
dziś. Pogadaliśmy. Poszli odpocząć chwilkę i podziękowali mi za posiłki. Za pół
godziny Sasori razem z Tobim i Kakuzą mieli wyruszyć na misję na dzień, więc
przygotowałam im w zwojach odpowiednie posiłki. Sprawdzając wcześniej czy nie
zostało coś w zwojach. W zwoju Tobiego tam gdzie był jego obiad znalazłam
bukiet kwiatów, słodko pachnący i miałam wrażenie, że sam je zbierał, a nie
kupił w sklepie. Zaniosłam każdemu do pokoju zwój. Sasoriemu wytłumaczyłam jak
go używać i wstawiłam kwiaty do wazonu. Położyłam się na chwilę na łóżku chcąc
odpocząć i nacieszyć się słodkim lenistwem i przyjemnym zapachem kwiatów, ale
usłyszałam wtedy huk na korytarzu. Wyszłam i zobaczyłam Tobiego siedzącego na
ziemi przy moich drzwiach i Deidare krzyczącego, że go zabije. Zniesmaczyła
mnie ta sytuacja, więc stworzyłam bąbel przez który nie przechodzi dźwięk, nic
nie widać i nie można przez niego przejść i odezwałam się do Tobiego.
- Dlaczego się ciągle ukrywasz?
- Tobi nie wie o co chodzi. Tobi nie chciał. Tobi niechcący
zrzucił zabawki Deidary. Tobi nie wiedział, że się popsują. Deidara krzyczy na
Tobiego, bo mogły wybuchnąć, ale nie wybuchły, bo Tobi wie które wybuchają, a
które nie. Deidara złości się na Tobiego, bo tego nie rozumie.
- Możesz zacząć mówić normalnie?
- Tobi mówi normalnie.
- Tobi mówi normalnie, ale wolałabym usłyszeć Madarę.
- Nie wiem o co ci chodzi.
- Dobrze wiesz o co mi chodzi. Wiem, że tak naprawdę
nazywasz się Madara Uchicha, a właściwie podszywałeś się pod niego. Wcześniej
dowodziłeś tą organizacją, chociaż tak, że nikt oprócz wtajemniczonych o tym
nie wiedział. Od momentu waszego odrodzenia, wszyscy z tej organizacji tak
jakby zapomnieli o tym kim jesteś.
- Wykasowałem im pamięć dotycząca mojego istnienia, bo Pain o
wszystko obwiniał mnie i twierdził, że to przeze mnie wszyscy zginęli. Nie mogę
przywrócić im pamięci, a jeśli po prostu powiem im kim jestem to mnie zabiją.
- To dalej zachowuj się jak Tobi, ale nie przesadzaj. Usunę
zaraz ten bąbel i Deidara będzie słyszał i widział co się dzieje. Podejdziesz
do niego, powiesz, że przepraszasz i, że więcej tego nie zrobisz. Jasne?
- Tak. Tylko nie mów nikomu kim jestem, bo zabiję Cię zanim
oni zdążą zabić mnie.
Spojrzałam na niego niemal z politowaniem. Usunęłam bąbel i
odwróciłam się do Deidary.
- Tobi ma coś Ci do powiedzenia.
- Tak. Tobi przeprasza i obiecuje, że już nie będzie ruszał
zabawek Deidary.
- To nie są zabawki!
- Odpuść mu już.
Tobi jak to usłyszał to od razu poleciał do swojego pokoju i
po chwili widziałam jak z niego wychodzi na misję. Z resztą spóźniony, bo
reszta już była na dworze.
- Dlaczego go bronisz?
- Nie wiem. Dzień dobroci dla zwierząt?
Deidara westchnął tylko rozbawiony, odwrócił się i zaczął
iść w kierunku swojego pokoju. Wiedziona impulsem podbiegłam do niego i
zaczęłam iść razem z nim.
- Co zamierzasz teraz robić?
- Pewnie będę lepił.
- Mogę iść z tobą.
- A umiesz lepić?
- Nie, ale chętnie się poprzyglądam.
- No nie wiem. Będziesz mi przeszkadzać.
- Sasoriemu nie przeszkadzałam.
- Byłaś u nas w pokoju gdy był sam?
- Tak. Patrzyłam jak rzeźbi, a potem sam nauczył mnie
rzeźbić.
- On Cię uczył rzeźbić?
- Nie dziw się całkiem miło się z nim rozmawia.
- On z tobą rozmawiał?
- Tak. W dodatku o wiele lepiej wygląda bez tej swojej
kukły.
- Widziałaś go bez Hiruko?
- Tak. Spędziłam z nim cały dzień. Przyszłam jakoś po
zrobieniu prowiantu i wykąpaniu się, a do pokoju wróciłam koło północy.
- Rozmawiałaś z nim aż tak długo?
- Tak. Mówiłam, całkiem miło się z nim rozmawia i jest
całkiem ładny bez swojej kukły zwłaszcza gdy się uśmiecha.
- On się uśmiecha?
- Co Cię tak dziwi. Zamierzasz powtarzać każde moje zdanie,
zmieniając je na pytanie?
- Dziwi mnie jego zachowanie. Znam go od tylu lat, a jeszcze
nie widziałem by się uśmiechał. Mówił zazwyczaj tylko tyle ile musiał i jak
tylko go ktoś widział to był w swojej kukle. Bez niej jest tylko gdy idzie spać,
lub jest sam w pokoju. Jest typem samotnika i zazwyczaj nie pozwala nikomu
wchodzić do tego pokoju, wyganiając daną osobę, najczęściej ogonem. Po za tym
nie umiem go sobie wyobrazić uczącego kogokolwiek jego sztuki. To tak jakby
zobaczyć śmiejącego się Itachiego.
- Jeszcze się nie śmiał. Chyba, że uśmiech się liczy.
- Doprowadziłaś go do uśmiechu ?
- O nie znowu się zaczyna. To będzie długi dzień.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz