Wstałam dziś wcześniej niż zwykle
z uczuciem kaca, bo zużyłam zbyt dużo chakry na jedno jutsu. Spojrzałam na
zegarek, była dziewiąta. Wiedząc, że już nie zasnę przebrałam się i poszłam do
kuchni. Wszyscy obecni patrzyli na mnie zdziwieni, że jestem na nogach o tak
wczesnej porze. Lider wysłał Hidana po Zetsu, więc zrobiłam mu prowiant i kanapki
reszcie. Zrobiłam też talerz dla siebie i Itachiego i zaniosłam go naszego
pokoju razem z mocną herbatą. Wyjęłam dwie torebki z herbaty i położyłam mu na
oczy zamiast tych wczorajszych.
- Przepraszam.
- Nie przemęczaj się.
- Przeprosiny nie są dla mnie
zbyt dużym wysiłkiem.
- Chodziło mi raczej o to byś nie
mówił i pozwolił swojemu ciału się uleczyć. Użyłeś tej techniki o jeden raz za
dużo i oślepł byś na zawsze. Próbowałam uleczyć Cię, ale to przekraczało moje
możliwości. Nie dałam rady, by zrobić to szybko i na stałe. Mogłam wyleczyć Cię
szybko, ale przy najbliższym użyciu tej techniki oślepłbyś i to nieodwracalnie.
Zdecydowałam się użyć drugiej metody. Przez najbliższe cztery godziny nie
będziesz mógł ruszać się z łóżka, a ja co godzinę będę zmieniała Ci herbatę
którą kładę na twoje oczy. Herbata wyciąga co złe, a ja dodałam do niej trochę
chakry, więc moja chakra będzie uzupełniała straty. Najprościej mówiąc. Będziesz
mógł teraz użyć tej techniki jakieś tuzin razy bez konsekwencji, a ja w tym
czasie porozmawiam z Sasorim, by dowiedzieć się wszystkiego o ziołach i zrobić
z nich jakieś tabletki, które by ci pomogły na dłużej. Do końca dnia będziesz
też osłabiony i radziłabym Ci nie używać chakry.
- Dziękuję.
- Nie dziękuj.
- Wiele dla mnie robisz pomimo,
że zachowałem się jak świnia. Byłem wczoraj wściekły i powiedziałem za dużo. Za
dużo też zrobiłem. Wiedz, że szanuję to, że masz swoje sekrety i że nie
wszystko chcesz mi mówić. Jeśli nie chcesz mnie już znać to możesz po prostu
powiedzieć Liderowi żeby dał Cię do innego pokoju, myślę, że się zgodzi.
- Oj już nie marudź. Tak szybko
się mnie nie pozbędziesz. Po za tym, nigdzie indziej nie będę mogła mieć
własnej łazienki i okna z widokiem. Idź spać.
- Dobrze. Dziękuję. Ituka?
- Tak?
- Miałem wczoraj dziwny sen, ale
wszystko mi on rozjaśnił. Śniło mi się, że przyszedł tu Madara i że zajrzał do
mojej głowy, wytłumaczył mi dlaczego się tak zachowywałem i powiedział, że wykorzysta
kiedyś tą informacje, że masz tajemnice, ale jest to przecież niemożliwe, bo on
nie żyje.
Itachi zasnął, a ja zmieszana
stałam na środku pokoju. To, że Madara chciał to wykorzystać niezbyt mi się
podobało. Miałam tylko nadzieję, że nie nastąpi to szybko.
Zaczęłam się zastanawiać co mam zrobić na
jutrzejszy dzień. Jutro Konan ma urodziny czyli trzeciego lipca. Pomyśleć tylko,
że sześć dni temu, byłam jeszcze w szkole. Mam tylko nadzieję, że moja mama
odebrała moje świadectwo, abym nie musiała powtarzać jeszcze raz drugiej klasy
Liceum. Wracając do tematu, jutro są urodziny Konan. Musi to być wyjątkowy
dzień. Wszystko muszę zaplanować i zorganizować każdy nawet najmniejszy
szczegół. Do trzynastej krzątałam się między kuchnią, a moim pokojem. Co
godzinę przynosiłam nową herbatę, którą wypijałam, by położyć mu na oczach
torebki po niej. Obudził się przy pierwszej zmianie okładu i dałam mu kanapki
by zjadł. Udało mi się złapać Hidana zanim wyszedł, więc dałam mu przy okazji
listę zakupów, bo niektóre rzeczy zaczynały się kończyć. Napisałam listę
czynności które muszę wykonać do jutra i zastanawiałam się jak to wszystko
zorganizować. Konan tak jak ją poprosiłam dała mi listę rzeczy które chciała
dostać. Nie było tego wiele, ale coś było. O pierwszej miałam już ogólny zarys
tego co mam zrobić, by powstała świetna impreza. Było tylko kilka niewiadomych,
które musiałam załatwić na ostatni moment. Zdjęłam herbatę Itachiemu z oczu i
zadowolona z efektu pozwoliłam mu je otworzyć. Na początku szybko mrugał
próbując przyzwyczaić się do światła, a potem po prostu pozwoliłam mu wstać i
wyszłam widząc, że nie jest na tyle zmęczony by mieć kłopoty z chodzeniem.
Poszłam do kuchni i zaczęłam robić obiad. Zdecydowałam się na danie bardziej
pracochłonne, aby zająć czymś ręce. Postanowiłam zrobić zapiekankę, w postaci
zapieczonego mięsa, sosu, sera i ziemniaków w naczyniu żaroodpornym. Wcześniej
mięso i ziemniaki będą musiały zostać usmażone.
Dodatek – z perspektywy Kisame
Itachi jakiś zmęczony wszedł do
salonu gdzie wszyscy siedzieliśmy i oglądaliśmy telewizję. Akurat film który
oglądaliśmy się skończył i wszyscy zafascynowani patrzyli na napisy końcowe, bo
nikomu nie chciało się ruszyć dupy, by zmienić płytę.
- Za jakąś godzinę lub pół będzie
obiad.
- O to świetnie.
Ucieszyła mnie informacja od
Itachiego, bo pomimo śniadania zdążyłem już zgłodnieć. Mam tylko nadzieję, że
będzie to coś smacznego, ale skoro Ituka to robi to i tak będzie dobre.
Spojrzałem na Itachiego, który był trochę zmęczony i zamyślony. Odezwałem się
do niego niemal od niechcenia, bo i tak pewnie mi nie odpowie.
- Coś ty taki zmęczony?
- A za dużo by gadać. Wiesz może
coś o tym prezencie jej od Sasoriego i Deidary?
Zgłupiałem. Nie dość, że
odpowiedział na moje pytanie. Wymijająco, bo wymijająco, ale jednak
odpowiedział. To jeszcze pyta się mnie o jakiś prezent który dostała Ituka od
Sasoriego i Deidary. Tak przy okazji to ciekawe, że oni jej coś dali. Co tu się
działo jak nas nie było? Uśmiechnąłem się pod nosem i odezwałem do Itachiego.
- Nie słyszałem o żadnym
prezencie, a o co chodzi?
- Wczoraj byłem wściekły.
Zobaczyłem ten prezent na biurku i wyładowałem się na niej mówiąc, że to śmieć
i że nie potrzebnie to przyjęła. Jest on nawet ładny, ale słów już nie cofnę.
Gdy to powiedziałem to zobaczyłem w jej oczach smutek, rozczarowanie i złość. W
dodatku kompletnie nie wiem dlaczego .
Zdziwiło mnie
to, ale zanim zdążyłem zareagować Deidara i Sasori wstali z kanapy wściekli, a ten
drugi owinął swój ogon dookoła Itachiego i zacisnął go mocno. Jeśli informacje
mnie zdziwiły tak to wydarzenie zszokowało. Nigdy bym nie przypuszczał, że mogą
oni działać razem, że Sasori może być, aż tak wkurzony przez kilka słów i że
zaatakuje Itachiego! To była jedna z niewielu osób, której on nie atakował, bo
wiedział, że Itachi może go powalić swoimi oczami, ale widać teraz nawet na to
nie patrzył.
- Coś ty
powiedział jej!
- Powiedziałem,
że ten prezent od was to istny śmieć złożony z figurek. Wypuść mnie.
Zamiast puścić
go, Sasori tylko jeszcze bardziej zacisnął ogon i miałem wrażenie, że planuje
go rozgnieść. Ciekawiło mnie tylko czemu Itachi niczego nie robił, nawet się nie
wyrywał.
- Zamiast mnie
tak ściskać może mi łaskawie wytłumaczysz dlaczego ją tym obraziłem.
- Bo ona sama
to zrobiła.
Itachi w jeden
chwili zesztywniał i patrzył na Sasoriego wielkimi oczami. Nigdy nie widziałem,
by okazywał jakiekolwiek uczucia, a teraz widziałem u niego autentyczny szok i
zdziwienie. Z resztą ja też byłem zaskoczony, że ona sama zrobiła figurki
znając życie z drewna i gliny.
- Ale jak to
możliwe?
- Nauczyliśmy
ją jak się rzeźbi nie ważne czy w glinie, czy w drewnie. Pokazała nam, że
sztuka zawsze pozostaje sztuką niezależnie od tworzywa czy techniki jeśli tylko
jest piękna.
Szok, Szok i
jeszcze raz szok. Naprawdę jestem ciekawy co tu się działo. Ona nauczyła się
rzeźbić w drewnie i glinie? W dodatku Sasori i Deidara ją uczyli? Zmieniła ich
podejście do sztuki? I sama stworzyła coś co było dla nich piękne? To wszystko
mi się nie mieściło w głowie. Po chwili drzwi od salonu się otworzyły i weszła
Ituka z drewnianą łyżką w ręku. Wszyscy na nią spojrzeli zaniepokojeni, a ona
odezwała się zła do Sasoriego.
- Puść go!
Sasori
pośpiesznie puścił go, ale odkładając na ziemię, a nie zrzucając, by jej nie
wkurzyć. Ona tylko podeszła do Itachiego i położyła mu ręce na talii.
- Masz
szczęście żebra są całe. To, że ci mówiłam, że do końca dnia masz nie używać
chakry miało też znaczyć, że masz nie prowokować innych. Wyobraź sobie, że ty
kogoś prowokujesz, nie możesz się obronić i w najlepszym wypadku lądujesz w
łóżku na dwa tygodnie. Mam wszędzie za tobą chodzić jak niańka, byś się nie
wpakował w kłopoty? Obiad już jest chodźcie wszyscy.
Myślałem, że
już nic mnie dzisiaj nie zdziwi, ale widok Ituki machającej drewnianą łyżką na
Itachiego, ochraniając go, jego skruszona mina i jej słowa zszokowały mnie
jeszcze bardziej. Nigdy bym nie sądził, że ona będzie mu rozkazywać i co
dziwniejsze, że on będzie jej słuchał! Nigdy też nie myślałem, że Sasori będzie
jej słuchał tak jak chyba już wszyscy w tej organizacji. No może poza Painem… na razie. Poszliśmy z nią wszyscy do kuchni
pewni jednego. Wprowadza ona zmiany w naszym życiu i to w przyśpieszonym
tempie. Jak tak dalej pójdzie to ona będzie rządzić nami, machając nam przed
nosem drewnianą łyżką. Och… co to będą za czasy. Ale z drugiej strony lubię ją
i może niektóre zmiany będą na lepsze? Któż to wie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz