Menu

Zawieszam

Zawieszam!
Natłok obowiązków powoduje, że mam mało czasu.
Aby znaleźć czas na pisanie trzeba znaleźć motywację.
Z kolei ona pojawia się dopiero, gdy dostanę dowód, że ktoś czyta - komentarz.
Jedynie, gdy jakieś przybędą, to pojawią się kolejne rozdziały.
Tak więc to od was zależy, kiedy coś nowego napiszę.
Ps: Zgubiłam listę osób zainteresowanych nowymi rozdziałami. Dlatego jeśli ktoś chce być na bieżąco informowany o nowościach to proszę o komentarz pod ostatnim rozdziałem, wraz ze wskazaniem miejsca, gdzie mam się odzywać. ;)

środa, 18 września 2013

Rozdział 41

Do wioski wracaliśmy w ciszy. Sasuke był zbyt zamyślony, a ja nie zamierzałam mu przeszkadzać. Jak tylko mieliśmy chwilę wolnego, to próbowałam porozmawiać z bijuu, ale mnie ignorowały. Tym razem nie zatrzymywaliśmy się na nocleg. Sasuke zdał Tsunade szybki raport i zaprowadził mnie do swojego domu. Pokazał mi mój pokój i położyliśmy się spać.
- Nie ruszaj jej! Zostaw ją w spokoju! Chcesz mnie, to mnie weź, ale ich zostaw!
Obudziły mnie krzyki Sasuke. Czym prędzej pobiegłam do jego pokoju po drodze skanując otoczenie, ale oprócz niego nikogo nie było. Co jest? Wpadłam do pomieszczenia i zobaczyłam jak rzuca się po całym łóżku walcząc z jakimś koszmarem. Trochę mi ulżyło. Podeszłam do niego i złapałam jego ramiona szepcząc cicho jego imię. Jedną ręką głaskałam jego twarz mówiąc uspokajająco.
- Obudź się. To jest tylko sen. To nie dzieje się naprawdę. Obudź się.
Po pięciu minutach krzyków zaczął się uspokajać. Jego oddech zrobił się miarowy. Nagle usiadł otwierając aktywowane oczy. Spojrzał na mnie, ale dopiero po chwili zrozumiał kim jestem. Przytuliłam go do siebie najmocniej jak tylko mogłam. Dłonią głaskałam jego plecy. Cały drżał. Po chwili usłyszałam, że szlocha. Nawet nie próbowałam nic mówić, po prostu czekałam. Dopiero po jakiejś godzinie uspokoił się i odsunął. Patrzył na mnie niepewnie. Uśmiechnęłam się do niego delikatnie.
- Miałem koszmar.
Kiwnęłam lekko głową, próbując go zachęcić, aby kontynuował.
- Śniło mi się, że przychodzi Kabuto. Że chce zabić Sakurę i mojego syna. A ja nie mogłem nic zrobić.
Jego ostatnie słowa są cichsze od szeptu. Złapałam go za rękę, aby kciukiem robić małe kółka na jego dłoni. Znowu się rozluźnił.
- Bardzo często śnią mi się te koszmary. Każdego dnia budzę się ze strachem, że oni już nie żyją. Najgorsze jest to, iż nie mam jak sprawdzić czy nic im nie jest. Odkąd przeszli przez portal nie mam z nimi najmniejszego kontaktu.
Zamilkł. Pokiwałam głową uśmiechając się do niego delikatnie.
- I ty się bałeś, że straciłeś uczucia.
Spojrzał na mnie zdziwiony.
- Te twoje koszmary są dowodem na to jak bardzo ci na niej zależy. Jak bardzo chciałbyś, aby była przy tobie.
Spuścił wzrok na nasze ręce.
- Popełniłeś błąd nie mówiąc jej co czujesz i nie prostując jej przypuszczeń, ale ona też nie jest bez winy. Nie dała ci szansy. Jednak możesz mi wierzyć, że jak tylko sytuacja w tym świecie zacznie się poprawiać to znajdę ją, abyś mógł zobaczyć ją i swojego synka.
Spojrzał na mnie pełny nadziei. Pokiwał delikatnie głową.
- Dziękuję.
Uśmiechnęłam się szeroko.
- To teraz przyda się pójść spać. To był długi dzień.
Zaczęłam wracać, ale złapał mnie za nadgarstek.
- Zostań ze mną. Nie chcę spać sam.
Spojrzałam na niego niepewnie. Nie chciałam mu dawać najmniejszych nadziei, ale był tak bardzo podobny do brata i tak bardzo zraniony.
- Czego ode mnie oczekujesz?
Spytałam cicho. Patrzył na mnie wystraszony, nie do końca wiedząc co odpowiedzieć.
- Potrzebuję nadziei, a ty mi ją dajesz. Dzięki tobie zaczynam z powrotem być sobą. Tylko przy tobie nie winię się za to co było. Tylko gdy jesteś blisko to nie mam koszmarów. Wiem, że twoje serce jest zajęte.
Otworzyłam szeroko usta.
- Nie martw się, trudno to dostrzec. Jednak wiem to. Tak samo jak to, że potrzebuję przyjaciela. Kogoś kto pomoże mi stanąć na nogi. Komu mogę zaufać.
Byłam zdumiona jego słowami. Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć. Czy naprawdę moje serce jest zajęte? Przecież to nie jest możliwe, abym zakochała się w Itachim, a do tej pory nie miałam z żadnym innym mężczyzną bliższego kontaktu. Czy naprawdę to aż tak bardzo widać? Pokręciłam głową próbując pozbyć się tych myśli. Miał zbolały wyraz twarzy, tak długo zwlekałam z odpowiedziom, że chyba pomyślał, że sobie pójdę. Położył się z powrotem plecami do mnie. Z westchnieniem położyłam się za nim. Od razu przekręcił się na plecy nie do końca rozumiejąc co tutaj jeszcze robie. Położyłam głowę na jego klatce piersiowej. Słyszałam przyspieszone bicie jego serca. Ostrożnie, jakby bał się, że mnie wystraszy położył rękę na moich plecach. Zamknęłam oczy i znowu zasnęłam. Słysząc coraz bardziej miarowy rytm.
***
Obudziłam się dość późno. Czułam, że ktoś głaszcze mnie po plecach. Uśmiechnęłam się na myśl, że Itachi znowu został w organizacji. Zamruczałam zadowolona.
- Dziękuję ci, że zostałaś.
Usłyszałam czyjeś słowa. Zaraz, zaraz, ale to nie Itachi, tylko Sasuke! Poderwałam się przerażona do góry, aż stanęłam na podłodze koło łóżka. Podniósł się na łokciach patrząc z rozbawieniem na moją reakcję. Nic dziwnego, że jest rozbawiony. Zrobiłam z siebie idiotkę. Westchnęłam cicho. Tylko dlaczego myślałam, że to Itachi? I dlaczego było mi z tą myślą aż tak dobrze?
- Przepraszam, zapomniałam się.
Zarumieniłam się, przypominając sobie jak bardzo się w niego wtulałam i to, że… zamruczałam?
- Nic nie szkodzi. Ten na którym ci zależy ma wiele szczęścia. Jeśli kiedyś cię skrzywdzi to mu tego nie daruję.
Otworzyłam usta ze zdziwieniem próbując odpowiedzieć na jego słowa, ale zbyt bardzo mnie zszokował. Nie byłam w stanie powiedzieć nawet jednego wyrazu. Pokręciłam głową z westchnieniem i odwróciłam się.
- Idę zrobić śniadanie.
Cudem wymamrotałam i uciekłam do kuchni. Pojawił się chwilę po mnie, opierając się o blat. Nie miał koszulki. Chcąc nie chcąc przyciągnął mój wzrok. Miał niesamowitą klatę.
- Mógłbyś założyć koszulkę?
- Aż tak cię rozpraszam?
- Przypominasz mi kogoś.
Szepnęłam zanim zdążyłam  pomyśleć i odwróciłam się do niego plecami, aby nie zobaczył moich rumieńców. Niemal mogłam wyczuć jego uśmiech. Jednak odszedł, aby wykonać moją prośbę. Odetchnęłam z ulgą i zaczęłam robić śniadanie. Szybko wrócił i zaczął mi się przyglądać. Ignorowałam go. Dopiero kiedy odwróciłam się w jego stronę to zauważyłam jak bardzo był zamyślony.
- Mam dzisiaj misję. Wrócę w środku nocy. Jeśli chcesz to możesz u mnie zostać, mój dom stoi dla ciebie otworem. Zapasowe klucze znajdziesz w szafce w mojej sypialni.
Pokiwałam tylko głową. Od razu po śniadaniu wyszedł. Nie do końca wiedziałam co powinnam zrobić. Usiadłam w pokoju w którym miałam spać i zamknęłam oczy. Znowu znalazłam się przed klatkami bijuu.
- Nie podoba mi się to, że mnie ignorujecie. Szanowałyście mojego ojca. Współpracowałyście z nim. Wyzbył się waszej nienawiści. Potem Kabuto jakimś cudem was przejął i kontrolował. Do takiego stopnia, że Naruto nie mógł się z wami kontaktować nawet mentalnie. Walczyliście z nim i pokonał was, ale kosztem swojego życia. Gdyby nie Kurama to nie miałby szans w walce z wami i bylibyście jego niewolnikami przynajmniej do jego śmierci. Chcę go odnaleźć. Chcę go pokonać. Chcę zmienić ten świat, aby znowu był taki jak za czasów Naruto. Nie uda mi się zrobić tego samodzielnie. Zwłaszcza, że ma jeszcze przy sobie Gyuuki. Trzeba uwolnić ośmioogoniastego.
- Ty znasz nasze imiona?
Spytał ze zdziwieniem czteroogoniasty.
- No jasne, że tak! Dlaczego miałabym ich nie znać.
Bijuu spojrzały na siebie z zaskoczeniem.
- Naprawdę chcesz uratować ośmiornicę?
- Tak.
- A co potem zamierzasz z nami zrobić? Jaki jest twój plan?
- Po pierwsze muszę pokonać Kabutę i uwolnić Gyuuki. Po drugie przywrócić pokój na tym świecie. Co później będzie z wami jest do przedyskutowania. Mamy dużo czasu, aby się nad tym zastanowić.
- Masz już jakiś pomysł?
Spytał się pewny siebie Kurama.
- Tak, ale to czy się na niego zgodzicie zależy tylko od was.
- Na czym on polega?
- Powiem wam dopiero później, gdy zgodzicie się mi pomóc.
Uśmiechnęłam się do niego szeroko.
- Skąd pewność, że ci pomożemy?
- Bo się nudzicie?
- Nie musimy ci pomagać.
- Bo chcecie zemsty?
- Kabuto nas nie obchodzi, ani zmiana tego świata.
- Bo chcecie uratować ośmiornicę?
- Nie zależy nam na nim.
Roześmiałam się z ich zagrania.
- Dobrze wiem, że wam na nim zależy. W końcu jest jednym z was. A jeśli zależy wam przynajmniej odrobine na wolności to pomożecie mi. Będę próbowała zrealizować swój plan nawet przy waszym oporze, jednak wtedy może mi się nie udać i efekt będzie taki, że zostałybyście połączone w Yuubiego. Zastanówcie się nad moimi słowami.
Uśmiechnęłam się do nich po raz ostatni i otworzyłam oczy. Był już wieczór. Zrobiłam kolację i szybko ją zjadłam. Zanim wrócił Sasuke to zdążyła ostygnąć. Zjadł z podzięką i ruszył do łazienki. Wykąpałam się już wcześniej i udałam się do swojego pokoju. Leżałam na łóżku próbując zasnąć, aż zrozumiałam, że mi się przygląda. Z westchnieniem spojrzałam w kierunku drzwi na Sasuke.
- Nie żartowałem z tym, że tylko przy tobie nie mam koszmarów.
Patrzyłam z wyczekiwaniem na ciąg dalszy.
- Mogę się położyć obok ciebie?
Przez chwilę tylko patrzyłam zdziwiona, ale byłam zbyt zmęczona rozmową z bijuu, aby się tym przejmować. Przekręciłam się plecami do niego i ponownie zamknęłam oczy.
- Nie mam siły by się kłócić, więc jeśli się położysz to cię nie wygonie.
Już po chwili poczułam jak łóżko się ugina, a kołdra podnosi. Położył się za mną przytulając się do moich pleców.
- Dziękuję.
Szepnął w mój kark. Dopiero po chwili udało mi się odprężyć na tyle aby zasnąć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz